piątek, 27 grudnia 2019

Koniec roku - podsumowanie

Święta przeminęły, Nowy Rok za pasem, a to oznacza, że nadszedł czas podsumowań. Czas sprawdzić, co udało się osiągnąć w kwestii oszczędzania i w sprawie noworocznych postanowień z kończącego się roku. To także czas podsumowań działalności blogowej, oraz czas ostatniej w tym roku wypłaty z programów partnerskich, oraz giełdy tekstów. I przyznaję, że jest lepiej niż w roku ubiegłym, a to bardzo cieszy. A jak u Was? Udało się Wam spełnić swoje noworoczne postanowienia?

Osiągnąłem większa systematyczność


Jeśli chodzi o wpisy na blogu, z przyjemnością potwierdzam, że w tym roku wpis pojawiał się regularnie, raz w tygodniu, przez cały rok! Było to jedno z moich postanowień noworocznych, co do którego miałem olbrzymie obawy. Tym bardziej cieszę się, że się udało i dziękuję Wam, moi drodzy czytelnicy, że byliście ze mną przez cały ten czas. 

Jakiś czas temu zmieniłem też wygląd postów i dodałem nieco grafiki - nowo powstałe posty mają teraz obrazki.

Statystyki bloga


Najwięcej tegorocznych wpisów posiadało etykiety: sposób myślenia (która to kategoria jest w ogóle najczęściej używaną przeze mnie etykietą), jak się chronić oraz jak używać. To dość ogólne kategorie, więc ta częstotliwość nie powinna nikogo dziwić. Czy należałoby przeprowadzić jakąś inną kategoryzację? Cóż, w tej kwestii muszę chyba zasięgnąć Waszej rady.

Jeśli chodzi o popularność wpisów, to w tym roku, pod względem ilości odsłon wyróżniają się szczególnie dwa wpisy: Zakupy pod kontrolą - 10 porad oraz Zarabiaj na Preclach. Warto jednak brać pod uwagę, że wszystkie wpisy dostępne są w całości na stronie głównej bloga, więc liczby te nie muszą w pełni oddawać rzeczywistości.

Jeśli chodzi o najbardziej poczytne posty wszech czasów, to największym zainteresowaniem cieszą się: Jak prać? oraz Zmywarka - jak oszczędzać na myciu naczyń. Oba te wpisy w dalszym ciągu są aktualne. 

A najbardziej dumny jestem z niedawnego posta na temat kieszonkowego. Kosztował mnie sporo czasu spędzonego na innych blogach, czytaniu wpisów o podobnej tematyce, przemyśleniach, zestawieniach i w końcu na pisaniu. Ale jestem zadowolony z efektu i zachęcam do zapoznania się z tym materiałem, szczególnie rodziców.

Co w przyszłym roku?

W nadchodzącym roku, chciałbym utrzymać systematyczność w prowadzeniu bloga. Myślę także o poszerzeniu tematyki. Myślę jednak ostrożnie, ponieważ nie uważam się za eksperta w kwestii Giełdy Papierów Wartościowych i nie chciałbym udzielać porad, których nie jestem pewien, lub takich, o których tylko czytałem. Mogę natomiast podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami i taktykami, jeśli oczywiście będziecie chcieli. Zachęcam do pozostawiania komentarzy, oraz kontaktu poprzez e-mail.

Zachęcam jednocześnie do tego, by już teraz przemyśleć swoje własne postanowienia na nadchodzący rok. Zostało kilka dni, a postanowienia nieprzemyślane, wymyślane w sylwestra, za pięć dwunasta mogą być niewiele warte. A od kilku lat przekonałem się ile dają te, których faktycznie postanawiamy dotrzymać! Praca nad sobą daje najlepsze efekty.

  • W zeszłym roku postanowiłem poprawić systematyczność wpisów na tym blogu i to mi się udało.
  • Chciałem wrócić do malowania figurek, czego dokonałem dopiero w grudniu, ale jednak dałem radę.
  • Chciałem więcej czytać i chociaż nie czytam znacząco więcej, to jednak nie jestem zawiedziony ilością (i jakością) książek, po które sięgnąłem w tym roku.
  • Schudnąć też mi się udało, chociaż to akurat mało ciekawy (i mało przyjemny) temat.
  • Poprawiłem stan swoich oszczędności, wpływów z giełdy, programów partnerskich oraz zarobków dodatkowych z pisania tekstów.
  • Znacząco zmniejszyłem czas marnowany na rzeczach bez znaczenia (telewizja, portale społecznościowe i inne pożeracze czasu), dzięki czemu miałem go więcej na wszystko to, co uważam za ważne oraz na relaks w dobrym rozumieniu tego słowa (spacery, czytanie, przyjemności).
  • Udało mi się napisać post, podsumowujący wszystkie te działania. To postanowienie miało na celu dodatkowe zmotywowanie mnie do działania przez cały rok, by móc się pochwalić, a nie uderzyć w piersi (jak niemal co roku do tej pory). 

Rok zaliczam na plus, czując satysfakcję. A teraz postanawiam napisać podobny wpis na koniec przyszłego roku i chciałbym bardzo nie musieć się wtedy wstydzić. Oczywiście, jeśli nadal będziecie obserwowali i czytali moje wpisy, ponieważ bez Was nie ma to sensu.

Szczęśliwego Nowego Roku!
Bler

piątek, 20 grudnia 2019

Telefon Stacjonarny to też koszty

Dzisiaj wpis krótki, bo kto tuż przed świętami ma czas i ochotę na długie dywagacje i przemyślenia. A więc do dzieła!

Wiele osób nadal posiada w domu telefon stacjonarny. Są to przeważnie osoby, które przez wiele lat czekały na instalację tego urządzenia w latach PRL i teraz trudno im się z nim rozstać. Są też przywiązane do numeru. Czy to nadal ma sens?

Telefon stacjonarny to nie jest duży wydatek. Abonament to obecnie około 10 PLN (nawet jeśli jest za złotówkę, to nie wybierając go, można skorzystać z promocji na inny produkt, więc mimo, że nie generuje kosztu, to zabiera możliwość oszczędności, a zatem wychodzi na to samo). Niby nie dużo, ale jednak. Rzecz w tym, że telefon stacjonarny nie jest już potrzebny.

Zakładając, że większość osób posiada telefony komórkowe, a zatem może dzwonić i na komórki i na numery stacjonarne, alarmowe i wszystkie inne. A skoro tak, to do czego właściwie mógłby im być potrzebny telefon stacjonarny? Być może do rozmów zagranicznych? Ale, jeśli często kontaktują się z zagranicą, to lepiej zainwestować w internet i program do rozmów telefonicznych, albo nawet z przekazem obrazu. Technologia prosta w użyciu i tańsza, a dająca więcej możliwości.

Jedynie gdy mamy do czynienia z kimś, kto nie ma internetu, dość często prowadzi zagraniczne rozmowy telefoniczne i ma je w abonamencie (lub w promocyjnej cenie), istnieje sens posiadania telefonu stacjonarnego. Ale nawet wtedy warto rozejrzeć się za operatorem, który w podobnej cenie zaoferuje nam łącze internetowe. Wszak jest ono o wiele bardziej wszechstronne.

A zatem, jeśli nadal opłacasz abonament za telefon stacjonarny, istnieje duża szansa, że możesz zaoszczędzić, rezygnując z tego luksusu lat PRL i przesiadając się wyłącznie na nowszą technologię. 

piątek, 13 grudnia 2019

Czy święta to czas nie-oszczędzania?

Święta Bożego Narodzenia to tradycyjnie czas nie robienia oszczędności. Polskie "zastaw się a postaw się". I nie ma w tym nic złego - czasem warto spieniężyć część oszczędności, by zrobić sobie małe wakacje od codzienności. Mimo tego, a może właśnie z tego powodu, warto pozostać czujnym.

Dawanie prezentów to bardzo przyjemna chwila, jednak ich zakup potrafi spędzać sen z powiek. Szukanie najładniejszych, najbardziej oryginalnych podarków, które pasować będą do obdarowywanych to nie lada sztuka. Problem pojawia się właśnie w tych dniach - do gwiazdki zostały niecałe dwa tygodnie, a zatem wszystkie prezenty powinny być już kupione. Jeśli nie są, możemy spanikować.

Panika podczas świątecznych zakupów


Zjawisko to spotyka niemal każdego. Zostały jakieś prezenty do kupienia, nie mamy pomysłu, więc próbujemy znaleźć coś odpowiedniego. W tym jednak wypadku nasz umysł podpowiada "odpowiednio drogiego". Bo skoro nie mamy pomysłu, to przykryjemy ten fakt gotówką. To zła droga. Lepiej odetchnąć i poszukać czegoś wyjątkowego, co wcale nie musi być drogie. A oto kilka pomysłów na prezenty, które świadczą o tym, że podeszliśmy do tematu bardzo osobiście.

  • Wyjątkowa, kupowana w specjalistycznym sklepie czekolada, pralinki, albo wręcz mini rzeźby z czekolady. Czekoladowy mikołaj z supermarketu to nic ciekawego, ale artystyczna rzeźba z kilku rodzajów czekolady, przedstawiająca mikołaja, renifera czy choćby bałwanka, zapakowana w elegancki celofan świadczy o tym, że udaliśmy się do specjalistycznego sklepu i wybraliśmy to małe dzieło sztuki. Że zadbaliśmy o to, by dowieźć je do domu (takie rzeczy trudno zamówić pocztą).
  • Wszelkie rękodzieło, najlepiej takie wykonane w niewielkiej liczbie egzemplarzy i trudno dostępne będzie idealne. Świadczy o indywidualnym podejściu do tematu i zawsze jest w dobrym guście. Gdyby ktoś poszukiwał ręcznie wykonanych, nietłukących, uroczych zabawek choinkowych / maskotek w przystępnej cenie, to zachęcam do odwiedzenia profilu FB #RozkminSzycie i kontakt z ich twórcą.
  • Skoro jesteśmy przy ozdobach choinkowych, święta to także doskonały czas, by podarować komuś taką ozdobę. Oczywiście nie tę kupioną w supermarkecie, ale wykonaną z dbałością o szczegóły, indywidualnie zapakowaną, elegancką. 



Najgorsze co możemy zrobić, to kupić "cokolwiek, byle powyżej stówy". Nie dość, że z pewnością przepłacimy (skoro obraliśmy takie kryterium), to jeszcze zaświadczymy tym samym, że nie zależy nam na obdarowywanym... Pamiętajmy, że Święta to wyjątkowy czas, zachowujmy się wyjątkowo, ale nie traćmy głowy!

piątek, 6 grudnia 2019

Kieszonkowe

Dzisiaj temat rzeka. Do pisania tego posta szykuję się już od dawna, zbieram materiały, wypowiedzi fachowców i znajomych, analizuję i układam to w miarę spójną całość - czas zaprezentować światu* co mi wyszło. Mikołajki to doskonała okazja na post o kieszonkowym!

*światem w tym przypadku nazywam te kilka osób, które przeczytają ten post.



Kieszonkowe dla dziecka to temat, w którym prędzej czy później stuka się większość rodziców. Czy dawać? Kiedy dawać? Ile dawać? I w jakiej formie? To najpopularniejsze, chociaż z pewnością nie wszystkie pytania. Dzisiaj postaram się na nie odpowiedzieć.

Kieszonkowe dla dziecka - podstawy


Po co dziecku kieszonkowe, to pytanie, na które odpowiedź jest oczywista. Dziecko chce mieć jakieś swoje pieniążki, na swoje wydatki. Na coś, czego rodzice mu nie kupują. Ważne jednak, że kieszonkowe powinno mieć także funkcję edukacyjną - uczyć dziecko postępowania z pieniędzmi, oszczędzania, dawać mu pojęcie o wartości pieniądza, choćby w wymiarze ile to jest mało, a ile dużo. I jedną z funkcji edukacyjnych powinno być to, że kieszonkowe nie musi być jedynym źródłem pieniążków. Ale o tym za chwilkę. 

A co jako rodzic masz z tego, że dziecko dostaje kieszonkowe? Cóż, korzyści jest kilka, ale o nich za chwilę. Jedną, którą z pewnością da się zauważyć od razu jest to, że jeśli dziecko niszczyło zabawki, gubiło je i generalnie o nie nie dbało, to teraz własne zakupy będzie szanować wiedząc, ile czasu kosztowało zbieranie pieniążków na wymarzoną zabawkę.

Kiedy dawać dziecku kieszonkowe? Cóż - nie ma jednej zasady. Sam najlepiej znasz swoje dziecko, więc wiesz kiedy warto mu dawać pieniążki, by mogło samodzielnie coś kupić. Najlepiej zauważyć moment, gdy dziecko zaczyna dążyć do zakupu jakiejś konkretnej zabawki (a nie dowolnej, byle to było coś nowego). Kiedy dziecko świadomie pragnie konkretnych rzeczy, może to oznaczać, że czas sprawić, by samodzielnie mogło dążyć do urzeczywistnienia zakupu. Pamiętaj tylko, że gdy zdecydujesz się dawać dziecku kieszonkowe, musisz być konsekwentny. 
  • niech to będzie stała kwota, w stałych okresach czasu, najlepiej tygodniowych (dziecko lepiej zrozumie, że dostaje pieniążek co sobotę, kiedy rodzice są w domu cały dzień, niż abstrakcyjnego pierwszego każdego miesiąca).
  • wytłumacz dziecku zasady - pieniążki dostaje, jeśli było grzeczne i wypełniało zwykłe obowiązki domowe. Dziecko musi wiedzieć, że to od niego zależy, czy dostanie kieszonkowe. Że wypłata tygodniówki, to nie jest Twój obowiązek.
  • kiedy dziecko dostaje kieszonkowe, kończą się "mamo kup mi" przypadkowe podarki w czasie rodzinnych zakupów. Od teraz na swoje cele zarabia dziecko. Oczywiście nadal kupując słodycze do domu, bierzesz pod uwagę to, że dziecko będzie z nich korzystać, kupujesz dziecku ubrania i dajesz prezenty (ale lepiej nie bez okazji), natomiast nie spełniasz zachcianek dziecka na zakupach.
  • zachęcaj dziecko, by na wspólne zakupy brało swoje kieszonkowe, na wypadek, gdyby chciało sobie coś kupić. W ten sposób, łącząc to z punktem powyżej, szybko nauczysz dziecko wartości pieniądza.
  • wyjaśnić dziecku, że niektórych rzeczy nie wolno mu kupować (alkohol, papierosy, pornografia, czy co tam jeszcze przyjdzie Wam do głowy - taka czarna lista). Zakup z tych kategorii skończy się ustaniem kieszonkowego.

Rozmawiając z dzieckiem, jak najczęściej tłumacz mu, jak działają pieniądze, jakie są koszty w domu (że woda i prąd kosztuje, że nie wyrzuca się jedzenia, bo za to się płaci, że mieszkanie też kosztuje, tak jak telefon, internet czy telewizja. Kiedy dziecko ma swoje pieniążki, uświadamiaj je za co jeszcze się płaci, żeby wiedziało, że pieniążki wydaje się nie tylko na zabawki i słodycze. Te rozmowy powinny także kończyć się ustaleniem, na co dziecko planuje przeznaczyć swoje pieniążki. Jako rodzic powinieneś wiedzieć, jakie wydatki planuje dziecko, by móc mu doradzić, poszukać tańszych alternatyw (na przykład gdy dziecko zbiera na zestaw Lego, pomóc mu dokonać zakupu w sklepie internetowym). Powinieneś też wiedzieć o planach dziecka na wypadek, gdyby okazały się one nieodpowiednie. 

Na tym etapie warto wyjaśnić dziecku, że nie zabronisz mu kupować niczego (poza rzeczami z "czarnej listy"), ale jeśli nie skonsultuje zakupu, może się okazać, że nie będzie mogło używać rzeczy, którą kupiło (nadal jesteście jego rodzicami i jeśli córka kupiła sobie bluzkę ze zbyt dużym dekoltem, to możecie zabronić jej w niej chodzić). Jeśli przed zakupem zapyta, to powiecie, że kupić może, ale nie będzie mogła jej zakładać. Nie może dojść do sytuacji, gdy dziecko powie, że to jego, bo samo kupiło i będzie robić co chce. Nie może i nie ma o czym dyskutować. A zatem rozmowa o tym, co zamierza kupić leży w jego interesie.

Wysokość kieszonkowego i większe zakupy


Jak ustalić wysokość kieszonkowego? To ciekawe zagadnienie, bo trudno opracować jedną metodę, która działa. Dobrym pomysłem jest uzależnić jego wysokość od wieku dziecka (unikniemy wtedy kłótni wśród rodzeństwa), na przykład tyle złotych tygodniowo, ile dziecko ma lat. Oczywiście najważniejsze są przy tym możliwości rodziców, ale lepiej dać dziecku mniej niż więcej - ze względów edukacyjnych. Poza tym niskie kieszonkowe zawsze możemy podnieść, a obniżenie kieszonkowego to proces nieprzyjemny (dla żadnej ze stron). 

W jaki sposób nauczyć dziecko oszczędzania? Cóż - na tym etapie jest to już najłatwiejsze. Kiedy dziecko chce kupić coś większego, co przewyższa wysokość tygodniówki, zachęć je, by uzbierało, odkładając pieniądze przez kilka tygodni. Wyjaśnij dziecku jak długo będzie zbierać, by miało tego świadomość od samego początku i nie zniechęciło się.

A skoro dziecko zaczyna wykazywać większe potrzeby, czas uświadomić mu, że może zarabiać pieniążki nie tylko na kieszonkowym. Czasem warto zachęcić dziecko do tego, by zapytało (zaprzyjaźnionych) sąsiadów, czy nie zapłaciliby mu za wyprowadzanie psa. A może chciałoby wykonać jakieś dodatkowe prace, takie jak mycie samochodu? Ważne, by nie były to prace, które dziecko powinno wykonywać w domu, za darmo - pomoc w domu nie powinna być dodatkowo płatna i jeśli dziecko coś takiego zaproponuje, odpowiedz, że w takim wypadku musiałoby płacić za ciepły obiadek, kanapki do szkoły, lampkę do czytania, czy buciki do biegania. Wzajemna pomoc w domu, to coś oczywistego i za to opłat nie pobieramy.

Dobrym pomysłem jest natomiast zachęcanie dziecka, by odsprzedawało rzeczy, których już nie używa. Stare zabawki, ubrania i rzeczy, które samo sobie kupiło może sprzedać. Ważne jednak, by dziecko samo wybrało przedmioty do sprzedania i samodzielnie zrobiło zdjęcia i opisy - dopiero wtedy pieniądze ze sprzedaży trafią do jego skarbonki. W ten sposób dziecko nauczy się odpowiedzialności i wykona dodatkową pracę. Jeśli wyjaśnisz dziecku, że więcej pieniążków dostanie za coś, co jest w lepszym stanie, możesz dodatkowo sprawić, że dziecko będzie bardziej dbało o swoje rzeczy. Dotyczy to jednak wyłącznie rzeczy, które dziecko kupiło lub dostało. Jeśli mamy coś, co kupując planowaliśmy odsprzedać, odzyskując część kwoty, to powinniśmy tak zrobić. 

Podwyżka kieszonkowego to temat ciężki, bo kojarzy się nam z zakłóceniem własnych zasad. Skoro ustaliliśmy stałą, uzależnioną od wieku kwotę kieszonkowego, to jak możemy ją teraz zmieniać? Otóż, w uzasadnionych przypadkach możemy! Ważne jednak, by taka podwyżka miała sens i walory edukacyjne (nadal uważam, że rodzic powinien uczyć dziecko przy każdej nadarzającej się okazji).
  • jeśli widzisz, że dziecko wydaje pieniążki na coś, co uważasz za wartościowe - na przykład na książki, i wiesz, że z kieszonkowego może sobie pozwolić na jedną książkę miesięcznie, a czyta ją w dwa tygodnie, możesz podnieść dziecku kieszonkowe, lub zaproponować, że kiedy będzie kupowało książkę, dołożysz mu na drugą w tej samej cenie. 
  • jeśli dziecko zbiera na coś naprawdę dużego, co zajmie dużo czasu, możesz się z nim umówić, że jeśli uzbiera połowę w jakimś określonym czasie, dołożysz drugą połowę (jeśli dziecko dostaje 10 PLN tygodniowo, a zakup to 150 PLN, zaproponuj, że jeśli uzbiera 75 PLN w 8 tygodni, to dołożysz resztę. Wyjaśnij też dziecku, że w tym celu nie może wydawać na nic innego). To doskonały sposób na nauczenie dziecka, że systematyczność pomaga w dotarciu do celu.
  • jeśli dziecko chce kupić sobie coś, czego wcześniej nie kupowało, bo pojawiła się nowa potrzeba (na przykład potrzeba posiadania fajnych ciuchów, które mają rówieśnicy, a są to ciuchy modne, markowe i drogie, których rodzice nie kupią), to możesz rozważyć podwyżkę kieszonkowego, ale pewnym kosztem. "Koszt" polega na tym, że od tej pory przestajesz kupować dziecku to, co wzięło na siebie za sprawą podwyżki kieszonkowego. A zatem, jeśli dziecko poprosiło o podwyżkę, by kupić sobie fajną markową bluzę, a Ty tę podwyżkę zaakceptowałeś, dziecko musi zaakceptować fakt, że nie kupujesz mu już bluz - ani tych, które chce, ani żadnych innych. Brzmi brutalnie, ale uczy tego, czym jest zobowiązanie i rządzenie się budżetem. Od teraz dziecko musi albo szanować swoją bluzę, albo chodzić w starych, niemodnych, wielokrotnie pranych bluzach po starszym bracie. 
A teraz wystarczy tylko wcielić te zasady w życie. Proste, prawda? Cóż, tak jak cały temat wychowania dziecka...

piątek, 29 listopada 2019

Oszczędzaj jak Facet

Wbrew tytułowi, dzisiejszy wpis dedykowany jest paniom. Wojna płci wojną płci - jeśli ktoś chce się w nią bawić i przez ten pryzmat rozpatrywać wszystko, co dzieje się na świecie, proszę bardzo. Faktem jednak pozostaje, że przeciętny mężczyzna skłonny jest wydać na kosmetyki pielęgnacyjne do ciała znacznie mniej niż przeciętna kobieta. Producenci kosmetyków także o tym wiedzą. To dlatego produkty dedykowane kobietom są droższe od ich męskich odpowiedników. 

Mydła, żele pod prysznic, szampony, odżywki a nawet jednorazowe (i wielorazowe) maszynki do golenia - te wszystkie produkty w wersji męskiej są tańsze, mimo podobnego składu i jakości. Tylko dlatego, że panowie nie są skłonni wydać na te produkty tyle, ile wydają panie. Ale, skoro produkty te są do siebie podobne (a zdarza się, że różnią się jedynie kolorem), to po co przepłacać? 

Proponuję zatem, by przeciętna pani, idąc do sklepu z zamiarem kupna szamponu, odżywki, maszynek do golenia nóg (i żelu łagodzącego) oraz mydła udała się na dział męski i wszystkie te produkty kupiła w wersji dla panów. Tak dla eksperymentu. A później wypróbowała, czy widzi wyraźną różnicę. Wiem, że w portfelu różnica będzie odczuwalna, ale czy poza tym coś się zmieni?

piątek, 22 listopada 2019

Komputer Stacjonarny

Wśród energochłonnych domowych sprzętów, komputer stacjonarny plasuje się w ścisłej czołówce, zaraz za lodówką i telewizorem. Jeśli używamy go dużo, warto dowiedzieć się w jaki sposób zmniejszyć zużycie energii, ponieważ jest przynajmniej kilka prostych sposobów, które nie wymagają żadnych inwestycji, oraz jeden bardziej kosztowny, który jednak warto rozważyć. Zaczniemy zatem właśnie od niego.

Podzespoły komputerowe


Niestety, wciąż najwięcej prądu zaoszczędzić możemy kupując energooszczędne podzespoły nowego typu. Dotyczy to głównie dysków. Te nowe są cichsze i lżejsze, ale przede wszystkim zużywają o wiele mniej energii. Inwestycja zapewne szybko się nie zwróci, ale jeśli wymieniasz dysk (lub dowolny inny podzespół), zwróć uwagę na to, by wybierać te o mniejszym zużyciu energii (gdy nie odbywa się to kosztem jakości). Warto.
A jeśli któregoś z podzespołów nie używasz i nie potrzebujesz, odłącz go. Niezależnie od tego, czy jest to urządzenie peryferyjne (drukarka w stanie czuwania zużywa nawet dziesięciokrotnie więcej prądu niż na drukowanie, z uwagi na długi czas tego czuwania, nawet modem wi-fi, z którego aktualnie nie korzystamy niepotrzebnie zużywa energię), czy element tkwiący w bebechach kompa, niech nie pobiera prądu, skoro nie dokłada się do rachunków.

Czyste wnętrze


Czyszczenie wnętrza komputera powinno odbywać się regularnie. Ma ono wpływ nie tylko na głośność, ale także na charakterystykę pracy, wydajność oraz żywotność podzespołów, których wymiana sięgnie głęboko do kieszeni. Ponadto wiatraczek, który ma na sobie warstwę kurzu zużywa kilkukrotnie więcej energii niż ten, który pracuje bez obciążenia. Czysty komputer to czysty zysk.

Ciemność widzę


W przypadku komputera, ciemniej znaczy taniej. Ciemny obraz nie tylko w mniejszym stopniu zużywa monitor, ale także oszczędza nasz wzrok (jeśli kontrast jest właściwy), oraz zużycie prądu. Oczywiście nie chodzi o to, by przyciemnić wszystko tak, żeby nie widzieć obrazu. Przyciemnienie obrazu o kilka kresek to oczywiście dobry pomysł, ale chodzi o zmianę subtelniejszą i inteligentną. 
A zatem na tapetę warto dać coś ciemnego - może to być krajobraz nocny, jakaś artystyczna fotografia, czy kadr z filmu - nie trzeba z tego rezygnować. Rzecz w tym, by obrazek był w ciemnych barwach.
Wygaszacz ekranu, ustawiony oczywiście tak, by włączał się jak najszybciej, także powinien być ciemny. Tutaj wskazówki dotyczące tapety także mają zastosowanie.
Te programy, których skórki możemy wybrać, także warto ustawić tak, by miały ciemne tło. Jeśli się uda, to i przeglądarkę warto tak skonfigurować. Ciemne kolory to oszczędność.

Wyłączanie komputera


Kiedy kończymy pracę z komputerem, wyłączajmy go. Niech nie pracuje godzinami pod biurkiem, bo być może będziemy jeszcze mięli coś do zrobienia wieczorem. Lepiej odpalić go ponownie, dając mu wcześniej czas na ostygnięcie i zmniejszenie naszego rachunku za prąd. To się opłaca.
Warto także wejść w opcje zarządzania energią i ustawić tam czas włączania wygaszacza ekranu oraz przechodzenia komputera w stan uśpienia, wraz z wyłączaniem dysków. W ten sposób, jeśli zapomnimy o działającym komputerze, nie zużyje tyle prądu, ile zużyłby działając na pełnych obrotach.

Zużywając mniej prądu nie tylko jesteś enologiczny. Płacisz także o wiele mniej.

piątek, 15 listopada 2019

Ciepło - Zimno

Dziecięca zabawa w ciepło zimno była dla mnie inspiracją do tego wpisu. Pomyślałem, że przecież zarówno grzanie jak i chłodzenie zużywa prąd, a co za tym idzie, także pieniądze. Czy da się zaoszczędzić na umiejętnym obchodzeniu się z temperaturą? Oczywiście! Na wiele sposobów! W tym przypadku chodzi mi o te ekstremalne temperatury, z którymi jednak na co dzień wszyscy mamy do czynienia w domu - podgrzewanie w kuchence i chłodzenie w lodówce (oraz zamrażalniku).

Piekarnik


Sztuczka dotycząca piekarnika polega na tym, by piekąc, wyłączać go jeszcze przed końcem pieczenia (ale nie otwierać). Piekarnik rozgrzany do 150 - 200 stopni stygnie dość długo, a potrawa będzie miała szansę "dojść" w czasie jego stygnięcia. To oszczędność nawet 10 minut dużego poboru mocy! Kiedy więc pieczesz mięso na obiad i w przepisie napisano, by trzymać w piekarniku 40 minut, wyłącz piecyk po pół godzinie, a mięso i tak się upiecze.

Lodówka


Sprawa z lodówką przedstawia się wręcz odwrotnie. Tym razem chodzi o to, by potrawa była zupełnie ostudzona zanim włożymy ją do chłodziarki. Oziębienie jedzenia, które ma temperaturę choćby o parę stopni wyższą niż trzeba, to duże zużycie prądu, którego można uniknąć. A w sezonie zimowym możemy jeszcze bardziej obniżyć rachunki, zostawiając jedzenie do ostygnięcia i wyziębienia na balkonie, a dopiero gdy osiągnie minimalną temperaturę przełożenie do lodówki.

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę jeszcze na coś. Ten wpis powstał podczas zabawy z dzieckiem. Prawda jest taka, że często, podczas wykonywania różnych czynności myślę o tym, w jaki sposób mogę oszczędzać. I na to właśnie chciałbym zwrócić Waszą uwagę, drodzy czytelnicy. Jeśli zawsze będziecie myśleć o oszczędzaniu, wyniki pojawią się same.


piątek, 8 listopada 2019

Łatwo przyszło, trudno poszło

W sklepach panuje przedświąteczne szaleństwo, a to drugi (po wakacjach) okres wzmożonej aktywności kieszonkowców. Kradzieże to problem, który nie dotyczy może wszystkich, ale wiąże się z utratą dużych sum pieniędzy, drogich telefonów oraz innych gadżetów a także dokumentów. A zatem choć szansa nie jest bardzo wysoka, to może prowadzić do dużych strat, których często nie zrównoważy nawet rok oszczędzania. ważne więc, by zminimalizować ryzyko zostania okradzionym, a tym samym odrabiania strat.

Smutna prawda brzmi tak, że nie da się uniknąć kradzieży. Kiedy złodziej bierze się do roboty, to w większości przypadków dokona kradzieży. Aby się zabezpieczyć, trzeba być celem nieco mniej atrakcyjnym niż inni ludzie w okolicy. Jeśli dobrze pilnujemy swoich rzeczy, złodziej zdecyduje się na jakiś inny obiekt. A zatem, pierwsza zasada brzmi pilnuj się. Pamiętaj, że Tobie może się wydawać, że spuszczasz swój dobytek z oka tylko na krótką chwilę, więc szansa, że akurat w tej chwili ktoś się do niego dobierze jest znikoma. W rzeczywistości złodziej czeka właśnie na taki moment, więc jeśli Cię obserwuje, szansa na to, że kradzież nastąpi w takim krótkim momencie, gdy stracisz czujność jest ogromna. Zasada numer dwa to nie trać czujności

Nie daj się okraść


  • Uważaj w tłoku - tam lubią działać kieszonkowcy. Przebywając w takich miejscach, przełóż plecak na brzuch, a portfel i telefon trzymaj w wewnętrznej kieszeni, do której dostęp będzie utrudniony. 
  • Nie zostawiaj rzeczy bez opieki. Dotyczy to bagażu, ale także na przykład telefonów, które zdarza nam się zostawić podłączone do ładowarki, czy na kawiarnianym stoliku. Nawet jeśli siedzimy w kawiarni, nie kładźmy telefonu koło talerza, gdzie każdy może po niego sięgnąć. Wieszanie kurtki na oparciu krzesła też nie jest najlepszym pomysłem. Lepiej mieć ją na sobie, albo położyć na kolanach.
  • Nie trzymaj wszystkich pieniędzy w jednym miejscu. Część trzymaj w portfelu, część w innej kieszeni. Możesz nawet włożyć część na przykład do buta i sięgnąć po nie dopiero, kiedy gotówka w portfelu się skończy. W ten sposób nawet jeśli padniesz ofiarą kradzieży, uratujesz przynajmniej część gotówki.
  • Strzeż się napadu. Unikaj pustych uliczek i zaułków. Zawczasu przygotuj sobie fałszywą portmonetkę na wypadek napadu - na przykład bilonówkę, w którą wsadzisz też jakiś banknot (20 PLN / 50 PLN). W ten sposób w razie napadu, gdy bandyta pomacha Ci przed nosem nożem i zażąda portfela, oddasz mu ten zapasowy. W ten sposób nie stracisz dokumentów, kart oraz całej gotówki.
Tak jak pisałem na początku - nie da się całkowicie zabezpieczyć przed kradzieżą. Warto za to zminimalizować prawdopodobieństwo jej wystąpienia, oraz wielkość ewentualnych strat. Pamiętaj, że po kradzieży pomyślisz, że lepiej było całą tę kwotę zainwestować, chociażby w kupony toto-lotka. Przynajmniej byłaby jakaś szansa na wygraną. Jeśli oszczędzasz, to broń swoich oszczędności.

piątek, 1 listopada 2019

Alarm przedświąteczny

Pośpiech zawsze jest złym doradcą. A do Gwiazdki zostało już mniej niż dwa miesiące. Najwyższy czas, by rozplanować świąteczno - prezentowe zakupy. Dlaczego warto zabrać się za to z takim wyprzedzeniem? Otóż dlatego, by zaoszczędzić i zdążyć ze wszystkim. Nie ma w tym nic dziwnego - planowanie z wyprzedzeniem to najprostszy sposób, by oszczędzać pieniądze. Dlaczego w przypadku kupowania prezentów dla najbliższych miałoby być inaczej? A oto lista kilku powodów, które być może Was przekonają:
  • Sporą część prezentów warto kupić przez internet, a to oznacza oczekiwanie na dostawę. Wzmożony ruch w czasie przedświątecznym może sprawić, że przesyłka nie dojdzie na czas. Robiąc zakupy już teraz, wyprzedzamy zatory przesyłkowe i możemy mieć pewność, że paczka zostanie dostarczona.
  • Prezenty, które należy sprowadzić z zagranicy to także problem. Dłuższy czas podróży, możliwość zatrzymania na cle - takie zakupy także lepiej zrobić wcześniej.
  • Obecnie w sklepach panuje mniejszy ruch, ponieważ świąteczna gorączka nie dopadła jeszcze wszystkich. Jeśli chcesz oszczędzić sobie stania w długaśnych kolejkach - zrób zakupy już teraz.
  • Jeśli teraz rozplanujesz sobie listę z prezentami dla wszystkich, których planujesz obdarować, o niczym nie zapomnisz. 
  • Zakupy w ostatniej chwili to stres, a także skłonność do przepłacania. Kupując w pośpiechu, prezenty nie będą tak przemyślane, za to z pewnością będą bardzo drogie (bo tak najłatwiej).
  • Jeśli już teraz rozplanujesz zakupy, zorientujesz się które z produktów dobrze będzie kupić w czasie przedświątecznej promocji i już teraz będziesz mógł się za taką rozglądać. Wiele sklepów obniża ceny przed świętami, ale wiele z nich je podnosi. To loteria. Jeśli znajdziesz prezent i wiesz gdzie go kupić oraz orientujesz się w polityce danego sklepu (bo kupujesz tam od lat), możesz wybrać odpowiedni moment na zakup.
Rada więc jest dzisiaj - pospiesz się z zaplanowaniem zakupów po to, by się nie spieszyć... ma sens?

piątek, 25 października 2019

Ekonomia w służbie Ekologii

Tyle się mówi o tym, że ekologia jest ważna, czemu przeciwstawia się tezę, że jest droga. Okazuje się jednak, że myślenie ekologiczne może przynieść oszczędności. To dobra wiadomość w czasach, gdy sumienie jest obciążone nie tylko ilością wyrzucanych opakowań, ale także zanieczyszczeniami generowanymi podczas procesu produkcji. Warto więc dowiedzieć się, co można zrobić dla planety, co jednocześnie nic nas nie kosztuje.

O ubraniach myśl ekologicznie


Po pierwsze, kupując ubrania bierzemy na siebie ekologiczny koszt ich wytworzenia (ilość gazów cieplarnianych emitowanych do atmosfery podczas produkcji). Kupując ubrania z drugiej ręki (często dobrych marek), eliminujemy niejako ten problem. Po drugie ubrania kupowane w ciuchlandach, lub odkupowane od poprzednich właścicieli nie są zapakowane w folię. A po trzecie, te same ubrania nie trafiają na śmietnik, a dostają drugie życie. To, że są wielokrotnie tańsze (obecnie używane ciuchy to koszt przynajmniej dziesięciokrotnie mniejszy niż nowe ubrania, prosto ze sklepu), to już czysty zysk dla portfela.

A gdy mówimy o ubraniach, pamiętajmy o tym, by piorąc ładować pralkę do pełna. To duża oszczędność wody, prądu, proszku do prania, płynu do płukania i tak dalej. Co to oznacza? Właśnie - więcej pieniędzy zostaje w portfelu. A planeta odetchnie.

Unikaj jednorazówek


Postaraj się, by wszystko czego używasz było wielorazowego użytku. Maszynki do golenia, reklamówki, zapalniczki - to wszystko można zastąpić wersjami wielorazowymi. Używanie tekstylnych toreb na zakupy weszło nam już w krew i obecnie mało kto nosi zakupy w dziesiątkach plastikowych torebek. Niestety, zapalniczki, pomimo tego, że wyposażone w zawór do ponownego napełniania nadal traktujemy jak jednorazówki. A lepiej kupić ładną, osobistą zapalniczkę i po prostu uzupełniać paliwo. W dłuższym okresie czasu opłaci się. Jeśli chodzi o maszynki do golenia, to lepiej dla planety (i kieszeni), jeśli wymieniać będziemy tylko część z ostrzem, nie zaś plastikową rączkę. Przykłady można mnożyć, ważne jednak, by dokonując zakupu zastanowić się przez chwilkę.

Innym, doskonałym przykładem są baterie. Kupno jednorazowej baterii to nie jest duży wydatek. Akumulatorek kosztuje trzy, czasem pięć razy więcej. Co z tego, skoro możemy go ładować więcej niż pięć razy. Jeśli więc chcemy zasilić urządzenia przenośne, używajmy akumulatorków.

A co, jeśli musimy kupić jednorazówkę? Na przykład kupując szczoteczkę do zębów nie mamy wyjścia - tę wymienia się raz na kwartał. Cóż, w takim wypadku poszukajmy zamiennika, który nie szkodzi środowisku (na przykład szczoteczki bambusowej). Wbrew pozorom wcale nie są one droższe niż ich plastikowe odpowiedniki.

Kupuj produkty ekskluzywne


Już przykład ze szczoteczkami pokazał, że bardziej ekskluzywny produkt, będący w zgodzie z naturą, może także być tańszy. Nie zawsze tak jest, ale czasem to, co zyskujemy na jakości jest warte więcej. Przykładem niech będzie herbata. Ta ekspresowa w torebkach jest może wygodna, ale jej smak pozostawia wiele do życzenia (przynajmniej jeśli ktoś lubi herbatę, a nie traktuje jej jako popitki do kanapek). Spożywanie herbaty liściastej jest także pro-eko. Dlaczego? Otóż te niewinnie wyglądające papierowe torebki mają w sobie drobinki plastiku, które nie rozkładają się. Przenikają za to do naparu, co w dłuższej perspektywie może odbijać się na zdrowiu. A zatem lepsza herbata to zdrowie i ekologia. A cena, wbrew pozorom wcale nie jest dużo wyższa.

Biodegradowalne wersje produktów


Wiele produktów, których używamy w domu ma swoje "zielone" odpowiedniki. Proszki do prania, mydła, szampony, środki czystości - nie muszą szkodzić. Mogą być naturalne. Co ciekawe, te wersje nie są wcale droższe (czasem są wręcz tańsze). A wodą po praniu w biodegradowalnym środku możemy podlać ogródek, co stanowi sporą oszczędność, jeśli tylko uda nam się magazynować wodę po praniu w jakimś zbiorniku (warto o tym pomyśleć budując dom).

Posiadacze kotów powinni przy okazji przyjrzeć się żwirkowi do kuwety - nie każdy jest naturalny. Cóż więc z tego, że kocie odchody rozłożą się, jeśli kilogramy żwirku tego nie zrobią?

I tak dalej...


Sposobów na to, by ekologia szła w parze ze zwiększaniem się zasobów w portfelu jest wiele. Przyciemnienie ekranu w komórce, tablecie, monitorze czy telewizorze. Zwiększenie temperatury w lodówce o jeden stopień. Zmiana diety, by zamiast mięsa siedem razy w tygodniu jeść także obiady warzywne czy rybne. Słuchanie muzyki offline, a nie tylko online. Włączenie funkcji automatycznego wyłączania się sprzętów (głównie telewizora i komputera). Odpinanie nieużywanych ładowarek od sieci. Wymiana perlatorów we wszystkich kranach oraz słuchawki prysznicowej. Zakręcanie wody podczas prysznica, czy mycia zębów. I wiele, wiele innych.

piątek, 18 października 2019

Nie trzeba rezygnować z przyjemności

W zeszłym tygodniu pisałem o tym, jak ważna jest systematyczność, jeśli chodzi o odkładanie pieniędzy. Oszczędzanie mniejszych kwot regularnie daje lepsze efekty niż odłożenie jednorazowo większej kwoty. Nie tylko pod względem nagromadzonych środków, ale także dlatego, że do systematyczności przyzwyczajamy się i koniec końców cały czas mamy w głowie "nie wydawaj pieniędzy". A to, żeby oszczędzając przez cały czas wewnętrzny głos powstrzymywał nas przed wydawaniem pieniędzy jest niezwykle istotne. 

Budżet na przyjemności


Teraz jednak trzeba wziąć pod uwagę to, że taki głosik, który nieustannie powstrzymuje nas od wydawania potrafi być męczący. Nie każdy wytrzyma dłuższy czas powstrzymywania się od wydawania pieniędzy dosłownie na każdym kroku. Dlatego właśnie, jeśli czujemy, że zwątpienie będzie naszym problemem, powinniśmy stworzyć specjalny budżet na przyjemności. 

Lepiej, jeśli czując zwątpienie, zamiast rezygnować z całego oszczędzania, zmniejszymy odkładaną co miesiąc kwotę. Dlatego właśnie proponuję stworzenie osobnego konta (albo szkatułki, jeśli posługujemy się gotówką, co bardzo polecam) i odkładanie tam regularnie jakiejś kwoty, którą przeznaczymy na przyjemności. Być może będą to wyjścia do kina, czy restauracji. Może słodycze albo książki. Może imprezy. Wszystko jedno - posiadanie nieprzekraczalnego budżetu, przeznaczonego na konkretny cel ułatwi nam trzymanie się w ryzach. 

Jak działa budżet na przyjemności


Żeby stworzyć budżet na przyjemności, należy najpierw określić jaką kwotę gotowi jesteśmy odkładać w ramach oszczędzania. Proponowałbym budżet na przyjemności w wysokości 10 - 30% kwot odkładanych na konto oszczędnościowe. Jeśli uznamy, że możemy odłożyć 1000 PLN miesięcznie, określmy budżet na przyjemności w wysokości 100, 200 lub 300 PLN. Jeśli więc zdecydujemy się na 200 PLN miesięcznie, oznacza to, że od naszej wypłaty odliczamy 1200 PLN, 1000 PLN trafia na konto oszczędnościowe, a 200 stanowi budżet na przyjemności. I nawet jeśli uważasz, że to mało, pamiętaj, że oszczędzasz dla większego celu!

A jeśli zdarzy Ci się przekroczyć budżet na przyjemności i wydać więcej? Cóż, w takim przypadku w następnym miesiącu zaserwuj sobie karę i na konto oszczędnościowe wpłać dwukrotną kwotę przekroczenia budżetu. W ten sposób nawet rozrzutność zaprocentuje większymi oszczędnościami.

piątek, 11 października 2019

Systematyczność jest kluczem

Nadszedł czas, by po raz kolejny krzyknąć Wam do ucha, żebyście nie ustawali w wysiłkach i nie poddawali się przy każdej porażce. Systematyczność to klucz do oszczędzania! Każde działanie, którego podejmujecie się w celu zwiększenia oszczędności wymaga sumienności i kontynuacji. Jeśli nie idzie, trzeba się przykładać i robić swoje. Jeśli są pierwsze sukcesy, nie należy osiadać na laurach.

Moje doświadczenie z blogiem


Także moim problemem jest systematyczność. Bardzo dawno obiecałem sobie na przykład dbać regularnie o tego bloga, a dopiero w tym roku udało mi się utrzymać postanowienie "post w każdy piątek". Mimo to wcale nie jest łatwo, ale z każdym wrzuconym postem czuję się pewniej i mam większą ochotę do pracy. Blog notuje więcej odwiedzin, co cieszy mnie niezmiernie i zachęca do dalszej pracy. Tylko utrzymując regularność mogłem zauważyć wyniki - to kluczowy element. 

Poza tym, regularna praca nad blogiem sprawia, że jest mi nie tylko łatwiej, ale także zwiększa się jakość publikowanych treści (z mojego punktu widzenia, być może czytelnicy mają inne zdanie, chociaż nikt się nie skarżył". Systematyczna praca nie tylko daje więc poprawę ilościową, ale także jakościową.

Moje doświadczenie z pisaniem


Staram się także regularnie wrzucać artykuły na Giełdę Tekstów. Z tym nie jest tak różowo, jak z blogiem, ale nadal odbywa się to systematycznie. Wynikiem tego jest stała sprzedaż. Do tego także chciałbym zachęcić - wielu moich znajomych skarżyło mi się, że pisali artykuły, ale nie odnotowali sprzedaży. Otóż, ta ostatnia rośnie powoli, ale stale - pod warunkiem, że cały czas jest napływ nowych tekstów. Osoby, które zakupiły tekst i polubiły styl będą przeszukiwać Twoje teksty. Jeśli jest ich tam 10, prawdopodobieństwo, że znajdą coś w interesującym ich temacie jest niewielkie. Jeśli jest ich 200, znacząco wzrasta (o 2000%). Jeśli ktoś znalazł wśród Twoich 10 tekstów jeden, który mu się spodoba, być może wśród 200 znajdzie ich kilka i zakupi od razu! Ja staram się powiększać bazę tekstów w dosłownie każdej chwili (na przykład w czasie przerwy reklamowej w filmie czy meczu).

Nagradzanie za pisanie


Jeśli chcesz coś porobić dla rozrywki, na przykład obejrzeć kilka odcinków swojego ulubionego serialu, a masz wyrzuty sumienia, że nie piszesz, zmień sposób myślenia i nagradzaj się za pisanie. Na przykład, po każdym napisanym i wrzuconym na Giełdę Tekstów artykule, pozwól sobie na jeden odcinek serialu. Możesz więc napisać tekst, obejrzeć odcinek i jeśli chcesz obejrzeć następny, przerwać oglądanie i napisać kolejny tekst, dzięki któremu na to zasłużysz. Możesz też przysiąść, napisać pięć tekstów, a następnie zasiąść przed ekranem i łyknąć od razu pięć odcinków. Wybór należy do Ciebie.

piątek, 4 października 2019

Kredyt w Walucie

Jeśli należysz do grona osób, które spłacają kredyty hipoteczne w walucie obcej, z pewnością orientujesz się, że cena waluty odgrywa niebagatelną rolę w wysokości spłacanej raty. Dzieje się tak dlatego, że kiedy zaciągasz takie zobowiązanie, pożyczasz od banku nie złotówki, ale właśnie dolary, euro czy franki i właśnie je musisz oddać - po takiej cenie, jaka jest ich obecna wartość. A więc powinno Ci zależeć, by ta była jak najniższa.

Wysokość raty kredytu w walucie obcej


Cóż jednak zrobić, kiedy to bank dyktuje cenę? A właściwie ustala spread (różnicę między ceną kupna a ceną sprzedaży waluty), co ma wpływ na jej końcową cenę. Oczywiście banki, podczas wymiany waluty w celu spłaty kredytu dyktują spread tak wysoki, jak tylko się da. To właśnie dlatego, gdy kredyt w walucie spłacamy za pomocą środków na koncie złotówkowym, rata jest tak wysoka. Na szczęście można się tego ustrzec.

Jak ustrzec się przepłacania za walutę


Jeśli chcesz płacić mniejsze raty, najpierw musisz w banku, w którym masz kredyt, założyć sobie konto walutowe, w walucie kredytu (o ile go jeszcze nie masz). Następnie musisz zmienić dyspozycję dotyczącą konta, z którego pobierane będą raty (ze złotówkowego na walutowe). Teraz trzeba tylko zasilić konto. Należy to jednak zrobić inteligentnie, by kupić walutę jak najtaniej (z minimalnym spreadem).

Gdzie kupić walutę po najniższej cenie


Aby kupić walutę z jak najmniejszym spreadem, a zatem po najniższej możliwej cenie, warto zainteresować się internetowymi giełdami wymiany walut, na których użytkownicy mogą kupować i sprzedawać waluty bezpośrednio (płacąc minimalną prowizję). Takim internetowym kantorem jest na przykład portal Giełda Walut, gdzie można kupić walutę od innych użytkowników, którzy chcą tę walutę sprzedać. Wystarczy wyświetlić aktualne oferty i zaakceptować cenę, lub wystawić własną ofertę kupna.

Ile można zaoszczędzić


A teraz najlepsze. Dokonując wymiany waluty w ten sposób możemy oszczędzić od 5% do 10% tylko na cenie waluty. Oznacza to ratę niższą właśnie o 5-10% (w zależności od banku i aktualnej oferty). Piszę to na podstawie własnych doświadczeń, gdyż sam na takim działaniu osiągałem oszczędność rzędu 8% (średnio 7,9%). Dolna granica wynika zaś z tego, że niektóre banki w celu zachęcenia klientów do spłacania kredytu walutowego z konta złotówkowego proponują obecnie 3% rabat na wymianę walut. Chodzi więc o dodatkowe 5% oszczędności ponad te proponowane przez bank 3%! Jeśli chcesz znać rząd wielkości, pomnóż wysokość raty razy 5%, a następnie razy 12 - tyle zaoszczędzisz w skali roku.

Przykład: 
Jeśli Twoja rata wynosi 1000 PLN, to zaoszczędzisz 5%, czyli 50 PLN miesięcznie, co daje 600 PLN w skali roku. Żadne konto oszczędnościowe nie da Ci takiej stopy zwrotu.

piątek, 27 września 2019

Kontrola Formą Zaufania

Dzisiaj chciałem się podzielić z Wami osobistą refleksją, która jednocześnie jest bardzo smutnym świadectwem obecnych czasów. Nie wiem, czy wynika to z niedbalstwa, próby oszustwa czy cwaniactwa, ale od kiedy zacząłem sprawdzać rachunki przed wyjściem ze sklepu, znajduję błędy w jednej trzeciej przypadków! Rozumiecie to - jeden na trzy rachunki zawiera błąd (na moją szkodę). Czasem jest to inna cena jakiegoś produktu, często kasa nie uwzględniła jakiejś promocji typu "kup dwa", czasem jednak na rachunek wbita jest dodatkowa sztuka jakiegoś produktu (3 serki zamiast 2, czy 8 bułek w miejsce 6). 

Jeśli chcecie oszczędzać na zakupach, sprawdzajcie rachunki, wyjaśniajcie sprawy, a gdy takie wydarzenie ma miejsce któryś raz z rzędu, nagłaśniajcie sprawę i domagajcie się zadośćuczynienia. Ten proceder się rozrasta, a nikt w sklepie nie wyraża skruchy - co najwyżej żal, że "tym razem się nie udało". Przykre, ale prawdziwe.

piątek, 20 września 2019

Eksperyment - Wanna - Prysznic

To niewiarygodne, ale nadal istnieją ludzie, którzy nie wierzą, że biorąc prysznic zużyją mniej wody, niż kąpiąc się w wannie. Spotkałem się z takimi opiniami i postanowiłem przeprowadzić prosty eksperyment. Zachęcam do jego przeprowadzenia każdego, kto jeszcze ma wątpliwości, lub po prostu chciałby się sam przekonać.

Zamiast napuszczać wodę do wanny, zamknij odpływ (włóż korek), a następnie weź prysznic w wannie. Na koniec zobaczysz w jakim stopniu się wypełniła i sam określisz o ile mniej wody zużywasz biorąc prysznic. Z moich doświadczeń wychodzi, że całkiem długi i porządny prysznic zużywa 20 - 25% wody, która normalnie posłużyłaby do kąpieli. Inaczej na się sprawa z szybkim prysznicem, gdy dodatkowo wodę odkręcamy tylko by się zmoczyć, a potem spłukać. Gdy wyłączamy wodę na czas namydlania ciała, zużywamy o wiele mniej wody. Jest jej w wannie tak mało, że trudno nawet odnieść tę ilość do pełnej wanny.

Wiem oczywiście, że długa kąpiel w pełnej wannie, z pianą to nie prysznic. Ale kiedy chodzi o umycie się, a nie długi relaks, znacznie bardziej oszczędnie będzie wziąć prysznic i zakręcać wodę na czas namydlania się.

Dodatkowo, jeśli jesteśmy gotowi na ekstremalne oszczędzanie, woda po myciu, pozostawiona w wannie, świetnie sprawdzi się do spłukiwania WC. Można jej użyć na dwa sposoby - albo po prostu spłukiwać miskę ustępową za pomocą dzbanka, albo odkręcić pokrywę rezerwuaru i dolewać dzbankiem wodę po spłukaniu. Nawet jeśli nie zamkniemy zaworu, tylko dolejemy dwa litry (jeden dzbanek) wody w czasie napełniania, to będą dwa litry zaoszczędzone na rachunkach.

A na koniec rada - do wybierania wody z wanny najlepiej nada się plastikowy dzbanek / miarka kuchenna o pojemności 1,5l - 3l, taka jak na poniższym zdjęciu.

piątek, 13 września 2019

Kiedy kupujesz niepotrzebne rzeczy?

Czy zdarza Ci się wyjść ze sklepu z poczuciem, że wydałeś za dużo, a w siatkach nie ma niczego niezbędnego? Ba - nie ma tam niczego planowanego. To nie musi oznaczać podatności na reklamy czy sklepowe promocje. To może być zwyczajna nuda. I nie ma tłumaczenia, że "wszyscy tak robią", czy że "w telewizji mówią, że to modne". To nie Wy zlecacie tworzenie takich treści i wyświetlanie ich. Robią to ci, którzy na tym zyskują.

Zakupy z nudów


Zakupy jako sposób na nudę, rozładowanie emocji czy stres to powszechna sprawa. Zakupy poprawiają nastrój, a w społeczeństwie konsumpcyjnym, w którym żyjemy, mamy niejako przyzwolenie na ten rodzaj rozrywki. Niestety, w bardzo wielu przypadkach drogo płacimy za takie postępowanie. Wystarczy, że raz w miesiącu zrobimy zakupy tego typu i już budżet domowy dostaje mocno w łeb. Przypuśćmy, że jedno wyjście do galerii handlowej skończy się na zakupie niepotrzebnych ciuchów i drobiazgów za 300 PLN (nie jest to w żadnym wypadku wygórowana kwota) - nic strasznego. Niestety, niekontrolowany szał zakupów często narasta - nawet jeśli nie wzrasta kwota jednorazowego wypadu do galerii handlowej, to wzrasta częstotliwość takich przyjemności. A jeśli nie będzie to raz, a dwa razy w miesiącu? 

Ukryty Problem


Jest tutaj jeszcze jeden, ukryty problem. Jego sedno tkwi właśnie w słowie "ukryty". Te zakupy nie są powodem do dumy - często wstydzimy się ich przed domownikami, nie przyznajemy się do nich partnerowi, nie wpisujemy po stronie wydatków w arkuszu domowego budżetu. Przez to cały domowy budżet przestaje się bilansować i "uciekają" z niego coraz większe kwoty. W końcu przestajemy mu ufać i cały pomysł z prowadzeniem rejestru wydatków wydaje nam się wadliwy.

Wnioski


A zatem, jeśli problem zakupów z nudów jest naszym problemem, zwierzmy się z niego partnerowi. Jeśli to problem partnera, zaproponujmy jakieś inne rozwiązanie - choćby wspólną wyprawę do galerii w poszukiwaniu czegoś, co jest chociaż trochę potrzebne. Można nawet udać się wspólnie do przebieralni i poprzymierzać różne ciuchy, nie kupując ich potem (albo wybierając jeden do kupna). W ten sposób, mając okazję rozerwać się z partnerem, pokazać drugiej osobie w wybranych bluzkach, spodniach, sukienkach czy butach, zaspokoimy "głód" i kupowanie nie okaże się niezbędne. A jeśli już zdarzy się Wam niekontrolowany szał zakupów i powód do wstydu, przezwyciężcie go i zróbcie odpowiedni wpis w domowym budżecie - choćby dla zaznaczenia jak bardzo ugodziło to w Twoje oszczędności. 

piątek, 6 września 2019

Weryfikacja kosztów bankowych


Koniec wakacji, a zatem do roboty. Proponuję zacząć sezon od sprawdzenia, czy banki, w których macie konta nie wprowadziły nowych opłat. To potrafi zaskoczyć, bo często przez kilka miesięcy nie sprawdzamy salda i nie jesteśmy świadomi faktu bycia okradanymi - bo tym jest przecież wprowadzenie opłaty do bezpłatnego dotąd konta.

Konto już nie darmowe


Często dzieje się tak, że darmowe konto jest nim tylko przez pewien czas. Zdarza się, że kończy się promocja na bezpłatne korzystanie z karty płatniczej, albo zmieniają się warunki przyznawania ulgi w opłatach. Warto więc przynajmniej raz na pół roku sprawdzić, czy nie dopłacamy do usług bankowych. A kiedy się tak stanie, rozstać się z dotychczasowym bankiem i podpisać nową umowę.

Konto z bonusem


Warto także pamiętać, że nowa umowa, to nowe promocje. Często lokata lub konto oszczędnościowe dla nowych środków z atrakcyjnym oprocentowaniem (jak w przypadku konta w Getin Banku), czasem zwrot gotówki za zakupy albo ciekawe zniżki do sklepów (jak w koncie "powrót do szkoły" w BNP Paribas), a nawet prowizje za polecanie konta rodzinie i znajomym (jak ma to miejsce w Santander Banku).

Opcji jest wiele, ale pewne jest jedno - nie warto płacić za konto bankowe ani za kartę płatniczą, ponieważ banki prześcigają się w darmowych ofertach.


piątek, 30 sierpnia 2019

Ecodriving

Wiadomo, że samochód potrafi być studnią bez dna. Można w niego wrzucać pieniądze niemal bez końca. W przypadku aut starszych, naprawy i konserwacja są przykrą koniecznością, ale nawet nowe modele potrafią wysysać oszczędności z portfela. Ale na szczęście jest rozwiązanie, które rozwiązuje problem znikającej gotówki. Jest nim Ecodriving.

Zasady Ecodrivingu


Zadaniem ecodrivingu jest takie użytkowanie pojazdu, które redukuje zużycie paliwa, nie zmniejszając jednocześnie bezpieczeństwa na drodze. Warto więc wpoić sobie pewne zasady dotyczące takiej oszczędnej jazdy. A wspomnieć należy, że poza wydatkami, zmniejszamy także ilość szkodliwych substancji przenikających do atmosfery. 

Zacząć należy od podstaw:
  • zadbać o dobry stan techniczny samochodu,
  • upewnić się, że w oponach jest właściwe ciśnienie,
  • tankować sprawdzone paliwo dobrej jakości (jest wydajniejsze i nie niszczy układu paliwowego).
Następnie przechodzimy do zasad dotyczących jazdy:
  • ruszać płynnie, unikać poślizgu kół,
  • jeździć na niskich obrotach, odpowiednio wcześnie zmieniając biegi,
  • dojeżdżając do świateł zredukować bieg i pozwolić autu dotoczyć się do sygnalizatora,
  • na dłuższym postoju gasić silnik,
  • nie włączać silnika w celu dogrzania samochodu zimą - na postoju efekt i tak jest minimalny, lepiej przejechać pierwsze parę kilometrów w zimnie.
Ważne jest także odciążenie samochodu ze wszystkiego co zbędne, ciężkie i zaburzające aerodynamikę. Przejrzyjmy więc bagażnik i wyjmijmy zapas płynu do wycieraczek, pusty kanister i wszelkie zalegające śmieci. Po wakacjach pamiętajmy też, by odpiąć wszelkie bagażniki dachowe, uchwyty rowerowe i tym podobne rzeczy.

Unikanie kosztów związanych z użytkowaniem samochodu


A gdy jeździmy codziennie do pracy, sprawdźmy kto z naszych współpracowników pokonuje tę samą trasę i zaproponujmy mu wspólną podróż - przez jeden tydzień jednym samochodem, a przez kolejny drugim. W ten sposób oszczędzimy prawie połowę paliwa. A jeśli znajdzie się więcej chętnych, to zyskamy jeszcze więcej!

Na koniec wzmianka dla czepialskich - wiem, że jazda z wyłączonymi światłami oszczędziłaby paliwo jeszcze bardziej, ale po pierwsze odbyłoby się to kosztem bezpieczeństwa, a ewentualny koszt naprawy przewyższyłby oszczędność, a po drugie kosztów mandatów także nie da się pominąć. I właśnie ten ostatni punkt jest dodatkową wskazówką na temat oszczędnej jazdy - przekraczając prędkość, wykonując niebezpieczne manewry i parkując w niedozwolonych miejscach dokładamy do jazdy samochodem ogromne kwoty, których wcale nie jest trudno uniknąć. 

piątek, 23 sierpnia 2019

Rozerwij się ze znajomymi i nie zbankrutuj


Czas spędzany ze znajomymi to doskonały sposób na spędzanie wolnego czasu. Jeśli często spotykacie się bez okazji, po prostu, żeby posiedzieć, zjeść coś, pogadać czy obejrzeć film, z pewnością wiecie, że wspólne wyjścia mogą być dość drogie. Pamiętajcie jednak, że spotkanie ze znajomymi nie zawsze musi oznaczać "pójście na miasto". Wiele rozrywek można zastąpić tańszymi, domowymi odpowiednikami. Często okazują się one jeszcze lepsze!

Impreza


Zamiast iść na piwo i drinki do baru, lepiej zrobić taki bar w domu. Skrzynka piwa i butelka dobrego alkoholu plus kilka kartonów soku, na których kupno zrobimy zrzutkę to koszt jednej czy dwóch kolejek drinków w barze. Jeśli wiecie co wam smakuje, zapytajcie barmana o przepis lub wyszukajcie go w internecie. Większość drinków nie jest trudna w przygotowaniu. O piwie nawet nie wspominam. Jeśli lubicie potańczyć, to także nic nie stoi na przeszkodzie, by zrobić "domówkę" w starym stylu, zamiast iść do klubu, gdzie płaci się za wstęp, drinki, przekąski a często i za toaletę.

Jedzenie


Jeśli lubicie razem jadać, zamiast płacić za obiad w restauracji, urządźcie grilla (jeszcze jest ciepło, a w wielu parkach są specjalnie wyznaczone miejsca do grillowania), albo po prostu zaproście znajomych na obiad. Możecie także przygotować ulubione przekąski (tapas w stylu hiszpańskim), dania w stylu orientalnym czy kanapkowy szwedzki stół. Takie spotkanie będzie o wiele swobodniejsze od spotkania w knajpie, będzie też tańsze i obfitujące w dokładki. Następnym razem stołujecie się u znajomych!

Film


A zamiast wspólnego wypadu do kina (bilety, napoje, popcorn, słodycze), proponuję urządzić sobie seans w domu. Duży telewizor, albo rzutnik (choćby i służbowy) to obecnie nie jest nic niezwykłego. Sprzęt taki jest w prawie każdym domu. Wystarczy zaprosić znajomych, kupić wiktuały i można zaczynać seans. Co tam seans - dlaczego nie zrobić sobie filmowego maratonu?

Jest wiele rozrywek, które możecie zaproponować znajomym bez ponoszenia dodatkowych kosztów - wycieczka piesza lub rowerowa, wspólne łowienie ryb, zbieranie grzybów jesienią lub wojna na śnieżki zimą (to ostatnie szczególnie, jeśli macie dzieci). Większość zajęć nie wymaga płacenia i to od nas zależy, czy będziemy się dobrze bawić. 

piątek, 16 sierpnia 2019

Prezent dla dziecka

Czy wolno w ogóle oszczędzać na własnych dzieciach? Takie ujęcie tematu z pewnością jest kontrowersyjne. Dodam zatem, że chodzi mi o prezent dla dziecka. Zabawkę, żeby być bardziej szczegółowym. Osobiście uważam, że lepiej kupić fajny prezent dobrej jakości, niż kiepskie badziewie. Ale jakość kosztuje.

Istnieje jednak prosty sposób na to, by dziecko dostawało prezenty dobrej jakości, a cała rodzina nie wydawała dużych sum. Pomysłem jest prezent składkowy - na przykład jeden od rodziców i dziadków. W ten sposób można obdarować dziecko piękną, dużą zabawką wysokiej jakości, zamiast kilkoma gratami, które w sumie będą kosztować tyle samo a na domiar złego zawalą półki w dziecięcym pokoiku.

A nawet jeśli na prezencie nie oszczędzimy (wydamy tyle samo ile planowaliśmy), ale kupimy jeden prezent, zauważmy, że bardzo często płacąc więcej, dostajemy jeszcze więcej, a zatem składając się na jeden prezent, będzie on przewyższał to, co każdy z nas kupiłby samodzielnie. Na przykład, kupując jeden duży zestaw klocków lego za 300 PLN dostaniemy o wiele więcej klocków niż w sześciu małych zestawikach po 50 PLN każdy. Jeśli nauczymy dziecko, że na urodziny dostaje jeden duży prezent od rodziców i dziadków (a mniejsze na przykład od wujków i przyjaciół), to nikt nie będzie stratny. 


piątek, 9 sierpnia 2019

Newslettery

Jakiś czas temu zapisałem się na kilka newsletterów w ulubionych sklepach internetowych, ponieważ za zapisanie się do nich przy składaniu zamówienia otrzymałem rabat. Już to mi się opłaciło. Myślałem jednak, że szybko będę musiał z nich zrezygnować, zasypywany tonami spamu. Z przyjemnością stwierdzam jednak, że w znakomitej większości sklepów wiele się w tej kwestii zmieniło. Sprzedawcy zrozumieli chyba, że zasypywanie swoich użytkowników tonami niepotrzebnych wiadomości każdego dnia nie przysparza im popularności i zmienili taktykę, wysyłając wartościowe (przynajmniej dla mnie) informacje.

W ten sposób cyklicznie otrzymuję wiadomości o przecenach i promocjach (część z nich jest zarezerwowana jedynie dla czytelników newslettera) w moich ulubionych sklepach. Dostaję także informacje o nowościach w sklepie. Ale, co najważniejsze, dostaję podarunki - kody rabatowe i karty podarunkowe (które działają podobnie, oferując pewną kwotę przy zakupach za większą wartość).

Przyznaję, że jestem zadowolony i tym samym polecam zapisanie się do newslettera w sklepach internetowych, w których i tak robicie zakupy. Możecie w ten sposób sporo zaoszczędzić.

piątek, 2 sierpnia 2019

Farmaceutyki

Polacy zażywają sporo leków i suplementów diety. Można dywagować nad tym, czy potrzebnie czy nie (zdecydowana większość jest zbędna, ale co kto lubi), faktem jest natomiast to, że wszystkie te specyfiki kosztują. Na szczęście można te koszty minimalizować.

Po pierwsze, zastanów się nad koniecznością brania suplementów. Te zażywa się, gdy brak mikroelementów w diecie. Taniej (i zdrowiej) tak modyfikować dietę, by zawierała niezbędne składniki. Żyjemy w klimacie, w którym nie brakuje witamin (może poza witaminą D w okresie zimowym). Raczej nie możemy też narzekać na brak innych pierwiastków. Zbilansowanie pożywienia to powinien być pierwszy krok w walce z płaceniem za farmaceutyki.

Po drugie, regularnie sprawdzaj zapasy leków w apteczce. Szczególnie przed wizytą u lekarza, dobrze wiedzieć co tam mamy, by powiedzieć lekarzowi - niech zapisze coś, czego nie musimy kupować. Zwróćmy tylko uwagę, by lek ten nie był przeterminowany, bo wtedy, w najlepszym razie, może nie działać.

Po trzecie, kiedy lekarz zapisuje leki, warto od razu poprosić o zapisanie tańszego zamiennika. Tak - leki przeważnie mają zamienniki i często takie zamienniki mają znacznie niższe ceny. Niestety lekarze przeważnie zapisują te droższe wersje, ponieważ... mają z tego zyski. Firmy farmaceutyczne mają cały pakiet korzyści, oferowanych lekarzom w zamian za polecanie wyrobów własnej produkcji. Zawsze jednak można poprosić w aptece o sprzedanie tańszej wersji leku - w wielu przypadkach farmaceuta znajdzie coś o wiele tańszego.

Ostatnim ogniwem jest szansa na znalezienie tego samego leku w tańszej aptece. Może to być sieć aptek stacjonarnych (istnieją apteki tańsze i droższe), a może to być po prostu apteka internetowa - tutaj zdarza się, że nawet doliczając koszt przesyłki, cena i tak będzie niższa. Szczególnie jeśli bierzesz leki przez długi okres i musisz często uzupełniać zapasy tego samego specyfiku (już wiesz jaki jest najtańszy odpowiednik), dobrze skorzystać z zakupu w internecie.

Wysokie ceny leków istnieją dlatego, że wierzymy, że na zdrowiu nie ma co oszczędzać. Zgoda, ale jednocześnie nie ma co przepłacać!

piątek, 26 lipca 2019

Wakacje po sezonie

Jeśli masz ograniczone zasoby (a któż ich nie ma) i nie chcesz zbankrutować jadąc na urlop, a nadal czekasz na jakąś dobrą ofertę typu Last Minute, być może rozważysz przeczekanie tradycyjnego sezonu urlopowego i wyjedziesz we wrześniu? Pogoda nadal będzie nie najgorsza, tłumy mniejsze, a ceny niższe niż w szczycie sezonu. Nawet pod koniec września można trafić na świetną pogodę, a jeśli ktoś lubi spędzać czas wolny w lesie, to doceni raj dla grzybiarzy. Także wyjazd do gospodarstwa agroturystycznego będzie o wiele tańszy poza sezonem, a atrakcje nie będą znacznie odbiegały od tych w lipcu czy sierpniu. 

Można więc oszczędzać pieniądze, nie rezygnując z wypoczynku. Wystarczy podejść do zagadnienia nieszablonowo. Uwaga - plan bierze jednak w łeb, jeśli masz dzieci w wieku szkolnym - one nie mogą wybrać dowolnie terminu "urlopu". Ale jeśli zwolnisz je ze szkoły na tydzień, zaraz na początku roku, to z pewnością zdążą nadrobić materiał. Tak tylko mówię... 

piątek, 19 lipca 2019

Ile kosztują pieniądze?

Jeśli płacisz rachunki o wartości 1000 PLN miesięcznie przez rok, a w następnym roku opłacając te same rachunki zorientujesz się, że do zapłacenia masz 1050 PLN, to znaczy, że musisz dołożyć 5%, niczego w zamian nie zyskując. Nastąpiła zmiana wartości Twoich pieniędzy - nagle Twój tysiąc złotych stał się wart mniej i już nie wystarcza na to, co kiedyś. Taka zmiana wartości pieniądza w czasie spowodowana jest inflacją. To właśnie przez inflację nie warto trzymać pieniędzy pod poduszką, ale trzeba nimi obracać. 

Najprościej jest wpłacić je na konto oszczędnościowe (na przykład takie w GetinBank na 3%). To wciąż instrument, do którego mamy najwięcej zaufania. Nie potrzeba też specjalistycznej wiedzy, by osiągać zyski (a przynajmniej ścigać inflację).

Ci, którzy chcą osiągać większe zyski, ale też skłonni są zaryzykować, mogą zainwestować w akcje, obligacje czy fundusze inwestycyjne. Oczywiście tutaj potrzeba odrobiny wiedzy, czy może raczej wyczucia rynku, ale nauka obracania własnymi pieniędzmi to zdecydowanie coś, na co warto poświęcić czas, jeśli ma się odpowiednie fundusze.

Jeśli jednak wolisz zainwestować w coś trwałego i namacalnego, zawsze możesz kupić złoto, dzieła sztuki, obiekty kolekcjonerskie czy inne dobra, których wartość w czasie będzie rosła (kolekcjonerskie samochody, alkohole, obrazy czy monety). Jeśli znasz się na czymś i masz duszę kolekcjonera, to ten sposób zabezpieczenia się przed inflacją jest nie tylko bezpieczny, ale także ma spore szanse na przysłowiowy strzał w dziesiątkę i zapewnienie sobie lepszej przyszłości.

A jeżeli dysponujesz wystarczającą kwotą, dobrym pomysłem będzie zakup nieruchomości. Pomimo wysokich cen, one nadal raczej nie spadną, a zwrot z wynajmu jest całkiem wysoki. Pieniądze też stosunkowo łatwo odzyskać, sprzedając mieszkanie (prawdopodobnie z zyskiem). Jeśli możesz kupić mieszkanie nie biorąc na ten cel kredytu, to warto.

Przede wszystkim jednak należy pamiętać o tym, że inflacja istnieje, a nasze pieniądze tracą na wartości z każdym dniem. Rosną ceny podstawowych produktów i usług, więc warto trzymać rękę na pulsie, negocjować podwyżki wynagrodzenia i robić co tylko można, by zarobić dodatkowe pieniądze. Trzeba też, niestety, mieć świadomość, że te dodatkowe fundusze często jedynie równoważą stratę wartości pieniądza. Warto mieć pojęcie i świadomość takich procesów, by skutecznie lokować gotówkę.

piątek, 12 lipca 2019

Oszczędzanie na gotowaniu

O oszczędzaniu na gotowaniu, czy ogólnie na jedzeniu pisałem chyba nawet częściej niż o oszczędzaniu wody. A jednak i te wiadomości warto czasem zebrać dla przypomnienia. Wakacje to czas leniwy, doskonały na tego typu podsumowania. A przy okazji, dla wszystkich tych, którzy mojego bloga śledzą od niedawna, doskonała okazja na to, by zorientować się o co w tym chodzi. A jak nie wiadomo o co chodzi, to przeważnie chodzi o pieniądze!

Przechodząc do tematyki robienia oszczędności przy okazji gotowania, postanowiłem podzielić temat na trzy kroki. Mam nadzieję, że będą one dość czytelne:

Krok 1 - Zakupy


  • Przed zakupami warto porządnie się najeść. Pełny brzuszek i brak łaknienia sprawią, że nie będziemy tak podatni na apetyczne zdjęcia na opakowaniach, zapachy dochodzące z działu z pieczywem, cukierni, działu z pieczonym mięsem i sklepowych restauracji. Nie zakupimy też zbyt dużych ilości przekąsek. Słowem - najedzeni myślimy rozsądniej, a głodni działamy pod wpływem żołądka.
  • Idąc na zakupy koniecznie zróbmy listę rzeczy do kupienia, sprawdzając w lodówce i spiżarce jakie produkty mamy w domu. W ten sposób unikniemy powielania produktów i zagracania szafek kolejnymi paczkami ryżu czy makaronu. Trzymając się stworzonej wcześniej listy nie kupimy wielu niepotrzebnych produktów, które wpadną nam w oko pod wpływem chwili. Nie będziemy też tak bardzo podatni na "niby promocje". 
  • Przetestujmy marki własne dyskontów i marketów. To często produkty naprawdę dobrej jakości, które odrzucamy tylko z powodu nieciekawego opakowania. Rzecz w tym, że może ono kryć produkt najlepszego producenta, w niskiej cenie. Jeśli więc kupujemy ulubiony ser, weźmy także produkt dyskontowy i skonfrontujmy do z naszym faworytem. Dopłacimy niewiele, a potencjalna oszczędność jest zbyt duża, by ją zbagatelizować.
  • Kupując świeże zioła, wybierzmy te w doniczce. To da nam szansę na zachowanie odrobiny i wyhodowanie własnej porcji. Jeśli mamy słoneczny parapet, z raz kupionej doniczki możemy czerpać w nieskończoność, bo niemal każde zioła będą tam rosły. Wybierając doniczkę z tymiankiem, bazylią czy miętą, weźmy rozrośnięty krzaczek (czasem będziemy musieli zapłacić więcej, lub kupić u specjalisty, a nie w markecie), by zyskać niewyczerpalne, darmowe źródło jedzenia.
  • Na nowoczesnych etykietach widnieje nie tylko "cena", ale także "cena jednostkowa" (czyli cena w przeliczeniu na kilogram). To właśnie tę wartość porównujmy podczas robienia zakupów. Sugerowanie się ceną za opakowanie bardzo często prowadzi do srogiego przepłacania.

Krok 2 - Przygotowanie jedzenia


  • Przechowując owoce, pamiętajmy, że aby wydłużyć czas, jaki poleżą zanim zaczną się psuć, wystarczy ich nie myć. Większość z nich ma bowiem naturalne woski i inne ochronne warstwy, które zapobiegają dostępowi pleśni i grzybów, a także bakterii i owadów. Myjąc owoce dopiero bezpośrednio przed spożyciem, sprawimy że dłużej będą świeże, soczyste i apetyczne.
  • Gdy gotujemy zupę, albo dowolną inną potrawę, która musi pogotować się dłużej, przykryjmy garnek pokrywką. W ten sposób zapobiegamy ucieczce ciepła, czyli skracamy czas pieczenia, a zarazem zmniejszamy straty energii. Gotując pod przykrywką oszczędzamy czas i pieniądze.
  • Kiedy pieczemy, szczególnie używając piekarnika elektrycznego, warto wyłączyć go na kilkanaście minut przed końcem pieczenia. Temperatura w piekarniku utrzymuje się dość długo, więc pieczeń "dojdzie", a my zaoszczędzimy powiedzmy kwadrans wysokiego zużycia prądu. A w przypadku piekarnika, to naprawdę dużo.
  • Zrezygnowanie z czajnika elektrycznego może dać duże oszczędności, jeśli oczywiście mamy kuchenkę gazową (jeśli mamy elektryczną, nie ma to znaczenia). Gotowanie wody potrwa odrobinę dłużej, ale zużycie energii będzie o wiele mniejsze. Zmiana takiego przyzwyczajenia skutkuje zmniejszeniem rachunków.

Krok 3 - Jedzenie jest gotowe


  • Bardzo duże wydatki związane z gotowaniem ponoszone są na samym końcu. Chodzi mi oczywiście o wyrzucaniu jedzenia - tego źle przechowywanego, tego którego kupiliśmy za dużo, a także tego, którego nie zjedliśmy. Umiejętność kreatywnego wykorzystania resztek to istotna broń w arsenale oszczędzania. Nawet osoby bez wielkich umiejętności kulinarnych potrafią dodać takie resztki do sałatki, zrobić z nich zapiekankę lub zwyczajnie usmażyć z jajecznicą. Pamiętaj, że resztki, które zostają z obiadu świetnie nadadzą się jako dodatek do kolacji, lub jako dodatek do makaronu i sosu pomidorowego, który weźmiesz nazajutrz do pracy.
  • Skoro jesteśmy już przy pracy, pamiętaj, by zawsze wziąć ze sobą śniadanie / lunch, zamiast kupować je w barze czy korzystać w kateringu. Kanapka, którą możesz zrobić w domu za mniej niż złotówkę, kosztuje nawet dziesięć złotych, jeśli ktoś doniesie Ci ją do pracy. Ponadto, kiedy kupujemy lunch w kafeterii, powinniśmy doliczyć przynajmniej napój (często także ciastko i coś na wynos). To są zakupy pod wpływem chwili i bardzo powinniśmy takich unikać. 
  • Gotując większą ilość, na przykład zupy, sporo oszczędzamy. By jednak nie zniechęcić się do danej potrawy, jedząc ją przez kilka dni z rzędu, pamiętajmy, że możemy ją z powodzeniem zamrozić. Taka zupa doskonale sprawdzi się, kiedy nie będziemy mieli czasu na gotowanie - wystarczy wtedy wyjąć ją z zamrażalnika i mamy gotowe danie.
  • Na koniec wskazówka dla tych, którzy lubią zamówić sobie pizzę w piątkowy wieczór. Wydając około dziesięciu złotych możecie samodzielnie zrobić sobie dwie dobre pizze, z ulubionymi składnikami. W dodatku cały proces zajmie Wam najwyżej godzinę (jeśli nie macie wprawy), z czego duża część to oczekiwanie (na podrośnięcie drożdży, na pieczenie). Możecie więc mieć pizzę w czasie niewiele dłuższym niż dostawa, za ułamek ceny. Przepis na prostą pizzę znajduje się tutaj.

Na jedzenie wydajemy ponad połowę budżetu domowego. Znajdując tutaj dwadzieścia procent oszczędności, faktycznie zaoszczędzimy dziesięć procent wypłaty. To tak, jakbyśmy dostali podwyżkę! A to wszystko, bez rezygnowania z czegokolwiek - pozbywając się tylko tego, co wyrzucamy, czego nie potrzebujemy.