piątek, 29 marca 2024

Najpierw płać sobie

Zastanawialiście się, ile z Waszej wypłaty jest faktycznie Wasze? Oczywiście, większości wymienionych poniżej środków potrzebujesz doraźnie - na życie, na spłatę zobowiązań i aktualnych rachunków i są to środki, które wydajesz na siebie i rodzinę - są Ci potrzebne do życia, ale zastanówmy się razem przez chwilę, czy faktycznie uznajesz, że to wydatki "na siebie"? Z pewnością nie na przyjemności. Prawda jest taka, że z dużej części ciężko zarobionych pieniędzy nie masz i nigdy nie będziesz mieć przyjemności. A skoro tak, to warto sprawić, by kwota przymusowa, która nie daje żadnej wymiernej frajdy, była jak najmniejsza, prawda? Oto na co wydajesz prawdopodobnie większość wypłaty:

Rachunki


Opłaty za dom, telefon, prąd, wodę czy chociażby śmieci to konieczność. Korzystasz z tych wszystkich udogodnień, więc musisz za nie zapłacić, jednak czy uznajesz te wydatki jako "wydawanie na siebie"? Raczej nie. To obowiązek, nawet jeśli cieszysz się miłym wnętrzem, ciepłym prysznicem i wieczornym seansem przed telewizorem.

Jedzenie


Kupowanie jedzenia - tych podstawowych produktów, to także konieczność. Nie chcesz umrzeć z głodu, więc musisz zapłacić za żywność. Owszem - możesz kupić sobie jakiś smakołyk, a nawet jeść wyłącznie to co lubisz, jednak spożywanie odpowiedniej ilości kalorii (nawet smacznych) to nadal konieczność. Ja lubię jeść i wybieram te produkty, z których mam przyjemność (więc traktuję część wydatków jako wydatki "na siebie"), ale nadal muszę kupować sporo żywności, której celem jest tylko zaspokojenie głodu i dostarczenie organizmowi energii i składników odżywczych.

Transport


Wydatki związane z dojazdami - przeważnie do pracy to konieczność. Raczej nie jeździmy do pracy dla przyjemności i chociaż można uprzyjemnić sobie podróż, możemy zgodzić się z tym, że gdybyśmy mogli pozbyć się tych kosztów, zdecydowalibyśmy się ich nie ponosić.

Przyjemności


Jakie są więc wydatki na przyjemności? Ubrania, buty, książki, hobby i tym podobne stanowią jedynie niewielki procent tego, co wydajemy "na życie". Głównie dlatego, że niewiele zostaje po zapłaceniu tych wszystkich poprzednich. Czasem dlatego, że przesadziliśmy i przepłaciliśmy za którąś z "obowiązkowych kategorii" - a to zużyliśmy za dużo prądu, bo zostawiliśmy włączone światła w całym domu, a to zbyt długo siedzieliśmy na durnych aplikacjach w telefonie, a to kupiliśmy za dużo jedzenia i część wylądowała w koszu, albo przepłaciliśmy za buty, których potrzebowaliśmy, skupiając się na ulubionej marce. Słowem - przesadziliśmy z wydatkami obowiązkowymi i na koniec zostało nam za mało, by jakkolwiek to wykorzystać.

Płać najpierw sobie


Stąd moja rada - najpierw płać sobie. Kiedy tylko na Twoim koncie pojawiają się nowe środki, natychmiast przelej odpowiednią kwotę na oszczędności (np. konto oszczędnościowe) lub inwestycje (np. rachunek maklerski). W ten sposób odkładasz pieniądze, które możesz przeznaczyć na dowolny cel w dowolnym momencie, a póki tego nie zrobisz, będą na Ciebie czekać, a kwota dzięki procentowi składanemu, będzie stale rosnąć.

Odkładać możesz stałą kwotę lub stały procent dochodów, jednak ważne, by robić to zaraz po wypłacie, zanim jeszcze zaczniemy wydawać. Okazuje się, że jeśli w portfelu mamy mniej, to oszczędniej gospodarujemy ta kwotą. Mniejsza jest więc szansa, że przepłacimy lub kupimy coś, co jest nam zbędne.

Dla mnie zawsze najważniejszy był czas wolny - jeśli mogę zmniejszyć kwotę niezbędną do życia i dzięki temu pracować mniej, to warto. Ten sposób oszczędzania sprawdza się w tym doskonale - odsetki, dywidendy i zyski sprawiają, że rośnie comiesięczna kwota, którą mogę odkładać lub nie wypracowywać (dzięki bezpłatnemu urlopowi, zmniejszeniu godzin lub zmiany pracę na gorzej płatną, ale bliżej domu, by oszczędzić na transporcie i czasie). 

piątek, 22 marca 2024

Ja swoje wiem

Dzisiaj postanowiłem wyznać coś, co uznaję za jeden z objawów swojej dojrzałości. Postawa ta może nie zmieniła mojego życia diametralnie, ale z pewnością kilka razy pomogła, a ani razu nie zaszkodziła.

Kiedyś, gdy słyszałem jakąś radę na dowolny temat, co do którego żywiłem przekonanie, że wiem wystarczająco dużo, zupełnie ignorowałem to, co ktoś inny ma do powiedzenia. Myślałem wtedy "ja swoje wiem" i nie skupiałem się na wysłuchaniu czy przeanalizowaniu rad. W pewnym momencie jednak zastanowiłem się, czy przyjęcie takiej podpowiedzi i choćby zastanowieniu się nad nią może przynieść cokolwiek złego i uznałem, że nie. Od tej pory, kiedy tylko ktoś udziela mi wskazówki, to nawet jeśli wydaje mi się, że znam prawidłowe rozwiązanie, słucham!

Ok - niezbyt często wynika z tego nauka, która mi się przydaje, często nadal mój sposób okazuje się lepszy, jednak absolutnie nigdy nie wynikło z tego nic złego! A skoro czasem działa, a nigdy nie pogrąża, to warto. 

Można by pomyśleć, że szkoda czasu, ale z drugiej strony, kiedy nie chcemy wysłuchać podpowiedzi, przeważnie wchodzimy w dyskusję z rozmówcą i "sprzedajemy" mu własne podejście. A to trwa dłużej niż spokojne wysłuchanie porady i przyjęcie jej pod analizę (nigdy na wiarę). I dlatego właśnie polecam to życiowe podejście.

piątek, 15 marca 2024

Okazja do nauki

Nigdy nie przepuszczaj okazji nauczenia się czegoś! Wiele umiejętności, które później przydają się w życiu (i pozwalają zrobić coś samemu zamiast płacić komuś innemu, by to zrobił) zdobywa się przypadkiem i przy okazji, a niekoniecznie na kursach. Wystarczy być otwartym na tę wiedzę.

Bierzesz fachowców do jakiejś roboty - popatrz co robią, jaki mają sprzęt i jak go używają, zadawaj pytania, jeśli uznasz, że nie przeszkodzi im to w pracy. Ludzie przeważnie dobrze reagują na zainteresowanie i chętnie dzielą się wiedzą.

Zamawiasz serwis do pralki czy zmywarki - zapytaj jak najlepiej dbać o te urządzenia, jak dokonać konserwacji czy drobnych napraw, jakie środki polecają. Następną drobną usterkę naprawisz sam, a większych nieprzyjemności unikniesz, jeśli będziesz stosować się do rad fachowców (stąd wiem, jak wypoziomować pralkę i że po zakończeniu cyklu prania warto odczekać kilka godzin, aż silnik ostygnie, zamiast od razu ładować następną pralkę oraz że lepiej używać detergentu, nabłyszczacza i soli do zmywarki zamiast tabletek kilka-w-jednym).

Kiedy kumpel pyta, czy pomożesz w malowaniu, nie wymiguj się tym, że nie bardzo wiesz jak - to świetna okazja, by się nauczyć, a taka umiejętność przyda Ci się przy remoncie i pozwoli oszczędzić na malarzach. Istnieje wiele umiejętności, przy których pomagając komuś, kto już to wcześniej robił, zdobędziesz wiedzę jak zrobić to dla siebie.

piątek, 1 marca 2024

Termos, który zmienił moje życie

Jakiś czas temu pisałem o tym, jak można oszczędzić dzięki termosowi - nie trzeba gotować wody za każdym razem, kiedy chcemy się napić herbaty, bo gorącą wodę mamy na kilka porcji. Termos przydaje się coraz bardziej i jestem jeszcze bardziej zadowolony z jego funkcji. Postanowiłem wykorzystać dzisiejszy wpis, by podzielić się z Wami tymi informacjami - być może wam też okażą się przydatne.

Nie wiem jak Wy, ale ja w okresie przejściowym, kiedy aura zmienia się diametralnie i właściwie nie potrafię powiedzieć, czy jest ciepło czy zimno, bardzo często choruję. Jakieś przeziębienia, grypy, kaszle i katary to dla mnie nieodłączna część niektórych pór roku. Właśnie teraz termos przydaje się bardziej niż zwykle.

Kiedy jestem chory, dbam o to, żeby dużo pić. Dbam też o to, kiedy nie jestem chory, tylko że wtedy piję zimną wodę. Kiedy boli mnie gardło, zimna woda nie wydaje się dobrym pomysłem. Potrzebuję gorącej herbaty. Rzecz w tym, że potrzebuję jej także w środku nocy, ale wtedy nastawianie czajnika i czekanie, aż herbata się zaparzy sprawia, że zupełnie się rozbudzam i potem długo nie mogę usnąć. Tu z pomocą przychodzi termos.

Jak ja używam termosu


W dzbanku do parzenia herbaty zaparzam esencję. Wiem, że ona ostygnie, ale herbata z esencji nie musi się zaparzać - zimna esencja zadziała tak samo dobrze. Do mojego termosu wlewam wrzątek i uzupełniam go za każdym razem, kiedy zostanie zużyty. Teraz żeby zrobić herbatę, nawet w środku nocy wystarczy wlać do kubka odrobinę esencji i zalać wrzątkiem z termosu - operacja zajmuje kilka sekund, nie wymaga gotowania wody i pozwala wrócić do łóżka po zwilżeniu gardła ciepłym napojem.

Zawsze mam też pod ręką dzbanek z filtrem, w którym jest woda zimna - czy to do schłodzenia herbaty, czy do napełnienia czajnika (dzięki temu w czajniku nie zbiera się kamień) czy też do picia, kiedy nie jestem chory.

Uważam, że postawienie w domu termosu z gorącą wodą zmieniło moje życie - pijąc po kilka herbat dziennie oszczędzam sporo czasu i energii (elektrycznej) oraz znacząco ułatwiam sobie funkcjonowanie.