piątek, 31 marca 2023

Oszczędzanie nie jest dobre!

Ludzie chwalą się tym, że oszczędzają pieniądze. Mówią, że potrafią i robią to, a jednocześnie czują wyższość moralną nad tymi, którzy żyją rozrzutnie. Prawda jest jednak taka, że oszczędzanie nie jest ani dobre, ani złe. Oszczędzanie powinno być dobrowolnym wyborem lub środkiem do celu, nie zaś koniecznością czy celem samym w sobie. Piętnowanie ludzi za to, że nie oszczędzają jest tak samo złe, jak piętnowanie osób, które oszczędzać muszą, by związać koniec z końcem (kiedyś mówiło się po prostu, że ktoś jest biedny, ale teraz słowo to nabrało pejoratywnego zabarwienia). 

Nie jesteś biedny, jeśli masz się w co ubrać, gdzie mieszkać i co jeść. Natomiast jeżeli z wypłaty jesteś w stanie zapłacić jedynie za te podstawy, to jesteś współczesnym niewolnikiem (kiedyś niewolnikowi te "dobra" musiał zapewnić właściciel).

Sposób, w jaki nasz rząd radzi sobie z kiepską sytuacją ekonomiczną tak licznej rzeszy obywateli jest oburzający. "Musicie zacisnąć pasa", "nagrodzimy Was oklaskami, bo pieniądze są potrzebne gdzie indziej", "uszczelnijcie okna, żeby nie było Wam zimno", czy "możecie palić chrustem, bo nie ma węgla, ale chrust musicie sobie kupić" to skandaliczne rady. Szczególnie jeśli nie idą w parze z drugą częścią w stylu "przetrzymajcie do wiosny, bo wtedy uporamy się z problemami i wszystko wróci do normy". Oni nie mają planu naprawczego i "zaciśnięcie pasa" oznacza "od teraz tak już będzie. Albo gorzej".

Mniejsze porcje jedzenia powinny wynikać ze zmniejszonego zapotrzebowania organizmu, a nie z konieczności oszczędzania z powodu braku środków do życia. To, że ktoś chce żyć minimalistycznie, nie oznacza, że ma żyć tanio. A to, że chcesz zmniejszyć wydatki nie oznacza, że jesteś lepszy od kogoś, kto tego nie chce, a tym bardziej nie oznacza, że powinien się z Tobą podzielić, bo ma. Polityka, w której rząd zabiera bogatym a rozdaje "biednym" kojarzy się z Robinem Hoodem, ale przypominam, że Robin Hood był rozbójnikiem - to porównanie jest akurat trafne.

Zmień więc swój sposób myślenia. Nie chwal rządu za to, że "pomaga", bo nie ze swojej kieszeni wyciąga tę "pomoc". Nie złość się na przedsiębiorców - niech im się powodzi jak najlepiej, bo to oni utrzymują to państwo. Jeśli rząd ma "swoje" pieniądze, to znaczy, że je sobie wydrukował, a ten fakt dla wszystkich oznacza podwyżki. Nie potępiaj tych, którzy dużo zarabiają, tych, którzy nie chcą oszczędzać i tych, którzy są współczesnymi niewolnikami. Zacznij coś robić, żeby zmienić swoją sytuację - cokolwiek. Nie musisz pracować dla kogoś ani wytwarzać nie wiadomo czego, ale coś rób. Haftuj, rysuj, pisz. Wyprowadzaj psy, zajmij się dzieckiem, myj okna, prasuj albo sprzątaj. Podejmij się chociaż drobnych prac, dorób i nie myśl, że jakakolwiek kwota to za mało. Jeśli sąsiad ma sad, pracuj za jabłka. Zmień swoją sytuację i sytuację swojego najbliższego otoczenia, a przede wszystkim zmień swoje nastawienie.

Wiem, że to nie jest post, który mówi o tym jak oszczędzać, czy daje praktyczne rady. A jednak postanowiłem napisać o tym, jak moim zdaniem powinien zmienić się Twój sposób myślenia, żeby Tobie i wszystkim dookoła było odrobinę lepiej. Nie ma już co liczyć na to, że "zmieni się po wyborach", czy że "pomoże dobry wujek ze Stanów". Od znajomych usłyszałem, że "wszystko będzie dobrze, bo inflacja trochę się zmniejszy". Cóż, żeby było dobrze, po szalejącej inflacji powinna zapanować deflacja i ceny powinny wrócić do poprzedniego poziomu. Mniejsza inflacja oznacza tyle, że ceny nadal będą rosły, tyle że trochę wolniej. Czy naprawdę to jest ten upragniony ratunek?

piątek, 17 marca 2023

Oszczędzanie Krótkoterminowe

Oszczędzanie jest trudne. Te wszystkie wyrzeczenia, podjęte (wobec siebie) zobowiązania i obietnice. Próby nauczenia reszty domowników, a potem wzajemne wspieranie się (lub walka i pilnowanie). Z każdym dniem jest coraz trudniej, a efekty nie są czasem zgodne z oczekiwaniami. Nawet zobowiązania noworoczne coraz trudniej już utrzymać. A mamy dopiero marzec! Nie ma szans na doczekanie do końca roku.

Właśnie dla takich osób jak Wy (i ja), dla których zobowiązania świetnie działają, ale jedynie przez jakiś czas, są obietnice z krótszym terminem.

Krótki Termin


Dotąd jakoś się udawało, prawda? Przez pierwszy miesiąc czy dwa po nowym roku faktycznie udało się za siebie wziąć. Ćwiczyć, więcej czytać, nie wydawać pieniędzy na słodycze - to wszystko było możliwe. Tyle, że na krótką metę.

A skoro tak, to warto zrobić zobowiązania krótkoterminowe. Warto postanowić sobie dzisiaj, że do końca kwietnia rezygnujesz ze słodyczy i słodzonych napoi. Albo z kupowania alkoholu. Albo że do tego czasu nie wydasz nic na ubrania. Albo na zakłady sportowe. Albo że masz tylko taką a taką kwotę do wydania na coś, co zwykle dużo Cię kosztuje. Sęk w tym, by podjąć zobowiązanie krótkoterminowe, które łatwiej będzie utrzymać.

A co dalej?


A kiedy już minie termin, przemyśl co udało Ci się osiągnąć. Jeśli będziesz zadowolony/a z efektów, podejmij kolejne zobowiązanie (być może w nagrodę kupisz sobie coś słodkiego lub butelkę wina, zanim następny termin wejdzie w życie). Jeśli efekty nie będą zadowalające, pomyśl co zrobić, by były.

Osobiście polecam listę zobowiązań powiesić w widocznym miejscu. Moja wisi na drzwiach lodówki. Co jakiś czas warto przypomnieć sobie wszystkie te złożone samym sobie obietnice. Sposób jest łatwiejszy niż zobowiązania na cały rok, więc warto dać mu szansę. W dodatku jeśli nie odniesiemy sukcesu, łatwiej zacząć od nowa.

piątek, 10 marca 2023

Szukaj Rozwiązania Problemu

Trudno zidentyfikować metodę, która zadziała dla każdego. Ludzie są różni i różne metody mogą dać dobre lub złe skutki. Tak jak dieta, która zadziałała w przypadku koleżanki, dla Ciebie może się okazać nieskuteczna, tak sposób na oszczędzanie też nie musi być uniwersalny. Dlatego właśnie dzisiaj chciałem zaproponować, żebyś zamiast ślepo wierzyć w proponowane rozwiązania, sprawdzał je na własnym gruncie, testował w praktyce i porównywał sposoby na radzenie sobie z podobnym problemem pozyskana z wielu źródeł. 

Warto czasem próbować rozwiązań, których jeszcze się nie spróbowało, ale ważne jest, by wiedzieć co się chce poprawić oraz co właściwie nie działa. Aby to zrobić...

Zidentyfikuj Przyczynę Problemu


Najtrudniejszym zadaniem jest zidentyfikowanie problemu, a dokładniej jego przyczyny. Zastanów się, co w swoich wydatkach chcesz zmienić i gdzie, Twoim zdaniem, tkwi błąd lub pole do poprawy. Na przykład - moim "grzechem głównym" nadal jest wyrzucanie części kupionego jedzenia. Czyli kupuję go za dużo. Ten problem znam od dawna. Jakie jest rozwiązanie? Jeszcze nie wiem (stosując różne metody zmniejszyłem ilość wyrzucanego jedzenia, ale nadal jest go więcej niż bym sobie życzył). 

Zastosowane przeze mnie sposoby:
- przeglądanie Lodówki przed sporządzeniem listy zakupów
- sporządzanie planu posiłków przed sporządzeniem listy zakupów
- LISTA ZAKUPÓW (dopiero w tym miejscu), z założeniem trzymania się jej w sklepie.
- zminimalizowanie jedzenia zamawianego do domu (spora oszczędność!), póki w domu jest coś na obiad (czyli prawie do zera, przy planowaniu posiłków)

Jak dotąd udało mi się zmniejszyć ilość produktów, które kupuję, a potem okazuje się, że nie mam co z nimi zrobić. Kupuję tylko to, co wcześniej zaplanowałem użyć do przygotowania posiłków. To zniwelowało ilość wyrzucanych produktów obiadowych, ale co z wędlinami, serami, pieczywem?

- mniejsze zapasy produktów psujących się
- mrożenie części kupowanych wędlin zaraz po powrocie do domu
- częstsze zakupy pieczywa (ale o wiele mniejsze)

Dzięki temu pieczywo wyjadane jest do ostatka, a dodatki do kanapek, nawet jeśli zdążą się zestarzeć przed wykorzystaniem, to wyrzucona zostanie tylko ich niewielka część.

Ten schemat zadziałał dla mnie i bardzo polecam wypróbowanie go, żeby sprawdzić, czy zadziała u Ciebie. 

Szukaj Rozwiązania


I tu tkwi sedno - SPRAWDZIĆ czy zadziała! Nie mówię, że zadziała. U mnie działa, ale u Ciebie nie. W dodatku ja także nie doszedłem do tego rozwiązania od razu, tylko sprawdziłem kilka różnych rozwiązań, żeby wypróbować je i dowiedzieć się, które najlepiej zadziała w moim przypadku. Co z tego, że część rozwiązań brzmi logicznie, jeśli okazało się, że u mnie nie działają? U Ciebie jest pewnie podobnie. Dlatego namawiam do sprawdzenia różnych rozwiązań, danie im czasu i porównanie wyników.

Na przykład mam znajomego, dla którego rozwiązaniem stały się duże zakupy raz na tydzień lub na dwa tygodnie. Inni znajomi zamawiają zakupy z dowozem do domu, przy czym robią to we dwoje, późnym wieczorem, sprawdzając na bieżąco stan lodówki i spiżarni. Nie zakładają za to na jak długo robią te zakupy - kiedy jedzenie się kończy, robią kolejne zamówienie. Koszt dostawy niweluje minimalna ilość wyrzucanych produktów. 

Szukaj rozwiązań, rozmawiaj z ludźmi, czytaj blogi i dyskusje, a następnie wypróbuj jak najciekawsze sposoby działają w Twoim przypadku, aż znajdziesz taki, który Cię satysfakcjonuje, a następnie zacznij go stosować. Nie oczekuj, że ktoś da Ci gwarancję gotowego rozwiązania, które sprawdzi się u Ciebie.


piątek, 3 marca 2023

Ile daje odłączanie ładowarki?

Posiadam w domu jedną ładowarkę do wszystkich urządzeń, która jest podłączona na stałe. To taki kombajn, do którego mogę podłączyć kilka urządzeń. Rozwiązanie o tyle praktyczne, że wszystkie ładowane urządzenia są w jednym miejscu, a zajmuje tylko jeden kontakt. Z tego też względu nigdy jej nie odłączam (choć mógłbym wyłączać listwę, do której jest podłączana). Ciekaw byłem ile energii zużywa taka ładowarka, będąc non stop podłączona do sieci (a właściwie ile mnie to kosztuje). Jesteście ciekawi czego się dowiedziałem i jakie są moje wnioski?

Ile kosztuje zostawienie ładowarki w gniazdku ?


Prześledziłem (nie, sam nie robiłem testów - zostawiam to specjalistom od pomiarów) kilka testów tego typu urządzeń, bo byłem ciekawy, czy gra jest warta świeczki. Czy warto wyłączać ładowarkę, kiedy nie jest w użytku? Z obliczeń dokonanych na kilku niezależnych stronach wynika, że ładowarka (także taka z wieloma wejściami) zużywa rocznie energię o wartości nie większej niż 3 PLN. Z tego względu uznałem, że nie warto zawracać sobie głowy odłączaniem jej. 

Z drugiej strony, posiadam w domu w innych miejscach parę urządzeń, które także są podłączone do sieci - nawet za pośrednictwem ładowarek USB (jedno lub dwuwejściowych). Łącznie mam podłączone 4 ładowarki. Myślę, że nie wszystkie zużywają 3 PLN, prawdopodobnie bliżej złotówki. Ale nawet jeśli przyjmę, że jest to 12 PLN, to i tak wychodzi jedynie złotówka więcej do rachunku za prąd. Niewiele.

Jeśli jednak dodać do tego wszystkie urządzenia zostawione na "standby"... No dobrze - nadal nie uzasadnia to każdorazowego wyciągania wszystkich wtyczek z kontaktu. Więcej da się oszczędzić wyłączając światło w pomieszczeniach, w których nikogo nie ma, obniżenie temperatury w lodówce o jeden stopień czy obejrzeć film na małym ekranie, a nie na dużym.

Jeżeli jednak ktoś chciałby hołdować minimalizmowi, zmniejszyć ślad węglowy i zaoszczędzić naprawdę maksymalnie, by każdy grosz się liczył, to wtedy tak - wyjęcie ładowarki lub urządzenia czuwającego z kontaktu będzie miało na to wpływ.