piątek, 27 grudnia 2019

Koniec roku - podsumowanie

Święta przeminęły, Nowy Rok za pasem, a to oznacza, że nadszedł czas podsumowań. Czas sprawdzić, co udało się osiągnąć w kwestii oszczędzania i w sprawie noworocznych postanowień z kończącego się roku. To także czas podsumowań działalności blogowej, oraz czas ostatniej w tym roku wypłaty z programów partnerskich, oraz giełdy tekstów. I przyznaję, że jest lepiej niż w roku ubiegłym, a to bardzo cieszy. A jak u Was? Udało się Wam spełnić swoje noworoczne postanowienia?

Osiągnąłem większa systematyczność


Jeśli chodzi o wpisy na blogu, z przyjemnością potwierdzam, że w tym roku wpis pojawiał się regularnie, raz w tygodniu, przez cały rok! Było to jedno z moich postanowień noworocznych, co do którego miałem olbrzymie obawy. Tym bardziej cieszę się, że się udało i dziękuję Wam, moi drodzy czytelnicy, że byliście ze mną przez cały ten czas. 

Jakiś czas temu zmieniłem też wygląd postów i dodałem nieco grafiki - nowo powstałe posty mają teraz obrazki.

Statystyki bloga


Najwięcej tegorocznych wpisów posiadało etykiety: sposób myślenia (która to kategoria jest w ogóle najczęściej używaną przeze mnie etykietą), jak się chronić oraz jak używać. To dość ogólne kategorie, więc ta częstotliwość nie powinna nikogo dziwić. Czy należałoby przeprowadzić jakąś inną kategoryzację? Cóż, w tej kwestii muszę chyba zasięgnąć Waszej rady.

Jeśli chodzi o popularność wpisów, to w tym roku, pod względem ilości odsłon wyróżniają się szczególnie dwa wpisy: Zakupy pod kontrolą - 10 porad oraz Zarabiaj na Preclach. Warto jednak brać pod uwagę, że wszystkie wpisy dostępne są w całości na stronie głównej bloga, więc liczby te nie muszą w pełni oddawać rzeczywistości.

Jeśli chodzi o najbardziej poczytne posty wszech czasów, to największym zainteresowaniem cieszą się: Jak prać? oraz Zmywarka - jak oszczędzać na myciu naczyń. Oba te wpisy w dalszym ciągu są aktualne. 

A najbardziej dumny jestem z niedawnego posta na temat kieszonkowego. Kosztował mnie sporo czasu spędzonego na innych blogach, czytaniu wpisów o podobnej tematyce, przemyśleniach, zestawieniach i w końcu na pisaniu. Ale jestem zadowolony z efektu i zachęcam do zapoznania się z tym materiałem, szczególnie rodziców.

Co w przyszłym roku?

W nadchodzącym roku, chciałbym utrzymać systematyczność w prowadzeniu bloga. Myślę także o poszerzeniu tematyki. Myślę jednak ostrożnie, ponieważ nie uważam się za eksperta w kwestii Giełdy Papierów Wartościowych i nie chciałbym udzielać porad, których nie jestem pewien, lub takich, o których tylko czytałem. Mogę natomiast podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami i taktykami, jeśli oczywiście będziecie chcieli. Zachęcam do pozostawiania komentarzy, oraz kontaktu poprzez e-mail.

Zachęcam jednocześnie do tego, by już teraz przemyśleć swoje własne postanowienia na nadchodzący rok. Zostało kilka dni, a postanowienia nieprzemyślane, wymyślane w sylwestra, za pięć dwunasta mogą być niewiele warte. A od kilku lat przekonałem się ile dają te, których faktycznie postanawiamy dotrzymać! Praca nad sobą daje najlepsze efekty.

  • W zeszłym roku postanowiłem poprawić systematyczność wpisów na tym blogu i to mi się udało.
  • Chciałem wrócić do malowania figurek, czego dokonałem dopiero w grudniu, ale jednak dałem radę.
  • Chciałem więcej czytać i chociaż nie czytam znacząco więcej, to jednak nie jestem zawiedziony ilością (i jakością) książek, po które sięgnąłem w tym roku.
  • Schudnąć też mi się udało, chociaż to akurat mało ciekawy (i mało przyjemny) temat.
  • Poprawiłem stan swoich oszczędności, wpływów z giełdy, programów partnerskich oraz zarobków dodatkowych z pisania tekstów.
  • Znacząco zmniejszyłem czas marnowany na rzeczach bez znaczenia (telewizja, portale społecznościowe i inne pożeracze czasu), dzięki czemu miałem go więcej na wszystko to, co uważam za ważne oraz na relaks w dobrym rozumieniu tego słowa (spacery, czytanie, przyjemności).
  • Udało mi się napisać post, podsumowujący wszystkie te działania. To postanowienie miało na celu dodatkowe zmotywowanie mnie do działania przez cały rok, by móc się pochwalić, a nie uderzyć w piersi (jak niemal co roku do tej pory). 

Rok zaliczam na plus, czując satysfakcję. A teraz postanawiam napisać podobny wpis na koniec przyszłego roku i chciałbym bardzo nie musieć się wtedy wstydzić. Oczywiście, jeśli nadal będziecie obserwowali i czytali moje wpisy, ponieważ bez Was nie ma to sensu.

Szczęśliwego Nowego Roku!
Bler

piątek, 20 grudnia 2019

Telefon Stacjonarny to też koszty

Dzisiaj wpis krótki, bo kto tuż przed świętami ma czas i ochotę na długie dywagacje i przemyślenia. A więc do dzieła!

Wiele osób nadal posiada w domu telefon stacjonarny. Są to przeważnie osoby, które przez wiele lat czekały na instalację tego urządzenia w latach PRL i teraz trudno im się z nim rozstać. Są też przywiązane do numeru. Czy to nadal ma sens?

Telefon stacjonarny to nie jest duży wydatek. Abonament to obecnie około 10 PLN (nawet jeśli jest za złotówkę, to nie wybierając go, można skorzystać z promocji na inny produkt, więc mimo, że nie generuje kosztu, to zabiera możliwość oszczędności, a zatem wychodzi na to samo). Niby nie dużo, ale jednak. Rzecz w tym, że telefon stacjonarny nie jest już potrzebny.

Zakładając, że większość osób posiada telefony komórkowe, a zatem może dzwonić i na komórki i na numery stacjonarne, alarmowe i wszystkie inne. A skoro tak, to do czego właściwie mógłby im być potrzebny telefon stacjonarny? Być może do rozmów zagranicznych? Ale, jeśli często kontaktują się z zagranicą, to lepiej zainwestować w internet i program do rozmów telefonicznych, albo nawet z przekazem obrazu. Technologia prosta w użyciu i tańsza, a dająca więcej możliwości.

Jedynie gdy mamy do czynienia z kimś, kto nie ma internetu, dość często prowadzi zagraniczne rozmowy telefoniczne i ma je w abonamencie (lub w promocyjnej cenie), istnieje sens posiadania telefonu stacjonarnego. Ale nawet wtedy warto rozejrzeć się za operatorem, który w podobnej cenie zaoferuje nam łącze internetowe. Wszak jest ono o wiele bardziej wszechstronne.

A zatem, jeśli nadal opłacasz abonament za telefon stacjonarny, istnieje duża szansa, że możesz zaoszczędzić, rezygnując z tego luksusu lat PRL i przesiadając się wyłącznie na nowszą technologię. 

piątek, 13 grudnia 2019

Czy święta to czas nie-oszczędzania?

Święta Bożego Narodzenia to tradycyjnie czas nie robienia oszczędności. Polskie "zastaw się a postaw się". I nie ma w tym nic złego - czasem warto spieniężyć część oszczędności, by zrobić sobie małe wakacje od codzienności. Mimo tego, a może właśnie z tego powodu, warto pozostać czujnym.

Dawanie prezentów to bardzo przyjemna chwila, jednak ich zakup potrafi spędzać sen z powiek. Szukanie najładniejszych, najbardziej oryginalnych podarków, które pasować będą do obdarowywanych to nie lada sztuka. Problem pojawia się właśnie w tych dniach - do gwiazdki zostały niecałe dwa tygodnie, a zatem wszystkie prezenty powinny być już kupione. Jeśli nie są, możemy spanikować.

Panika podczas świątecznych zakupów


Zjawisko to spotyka niemal każdego. Zostały jakieś prezenty do kupienia, nie mamy pomysłu, więc próbujemy znaleźć coś odpowiedniego. W tym jednak wypadku nasz umysł podpowiada "odpowiednio drogiego". Bo skoro nie mamy pomysłu, to przykryjemy ten fakt gotówką. To zła droga. Lepiej odetchnąć i poszukać czegoś wyjątkowego, co wcale nie musi być drogie. A oto kilka pomysłów na prezenty, które świadczą o tym, że podeszliśmy do tematu bardzo osobiście.

  • Wyjątkowa, kupowana w specjalistycznym sklepie czekolada, pralinki, albo wręcz mini rzeźby z czekolady. Czekoladowy mikołaj z supermarketu to nic ciekawego, ale artystyczna rzeźba z kilku rodzajów czekolady, przedstawiająca mikołaja, renifera czy choćby bałwanka, zapakowana w elegancki celofan świadczy o tym, że udaliśmy się do specjalistycznego sklepu i wybraliśmy to małe dzieło sztuki. Że zadbaliśmy o to, by dowieźć je do domu (takie rzeczy trudno zamówić pocztą).
  • Wszelkie rękodzieło, najlepiej takie wykonane w niewielkiej liczbie egzemplarzy i trudno dostępne będzie idealne. Świadczy o indywidualnym podejściu do tematu i zawsze jest w dobrym guście. Gdyby ktoś poszukiwał ręcznie wykonanych, nietłukących, uroczych zabawek choinkowych / maskotek w przystępnej cenie, to zachęcam do odwiedzenia profilu FB #RozkminSzycie i kontakt z ich twórcą.
  • Skoro jesteśmy przy ozdobach choinkowych, święta to także doskonały czas, by podarować komuś taką ozdobę. Oczywiście nie tę kupioną w supermarkecie, ale wykonaną z dbałością o szczegóły, indywidualnie zapakowaną, elegancką. 



Najgorsze co możemy zrobić, to kupić "cokolwiek, byle powyżej stówy". Nie dość, że z pewnością przepłacimy (skoro obraliśmy takie kryterium), to jeszcze zaświadczymy tym samym, że nie zależy nam na obdarowywanym... Pamiętajmy, że Święta to wyjątkowy czas, zachowujmy się wyjątkowo, ale nie traćmy głowy!

piątek, 6 grudnia 2019

Kieszonkowe

Dzisiaj temat rzeka. Do pisania tego posta szykuję się już od dawna, zbieram materiały, wypowiedzi fachowców i znajomych, analizuję i układam to w miarę spójną całość - czas zaprezentować światu* co mi wyszło. Mikołajki to doskonała okazja na post o kieszonkowym!

*światem w tym przypadku nazywam te kilka osób, które przeczytają ten post.



Kieszonkowe dla dziecka to temat, w którym prędzej czy później stuka się większość rodziców. Czy dawać? Kiedy dawać? Ile dawać? I w jakiej formie? To najpopularniejsze, chociaż z pewnością nie wszystkie pytania. Dzisiaj postaram się na nie odpowiedzieć.

Kieszonkowe dla dziecka - podstawy


Po co dziecku kieszonkowe, to pytanie, na które odpowiedź jest oczywista. Dziecko chce mieć jakieś swoje pieniążki, na swoje wydatki. Na coś, czego rodzice mu nie kupują. Ważne jednak, że kieszonkowe powinno mieć także funkcję edukacyjną - uczyć dziecko postępowania z pieniędzmi, oszczędzania, dawać mu pojęcie o wartości pieniądza, choćby w wymiarze ile to jest mało, a ile dużo. I jedną z funkcji edukacyjnych powinno być to, że kieszonkowe nie musi być jedynym źródłem pieniążków. Ale o tym za chwilkę. 

A co jako rodzic masz z tego, że dziecko dostaje kieszonkowe? Cóż, korzyści jest kilka, ale o nich za chwilę. Jedną, którą z pewnością da się zauważyć od razu jest to, że jeśli dziecko niszczyło zabawki, gubiło je i generalnie o nie nie dbało, to teraz własne zakupy będzie szanować wiedząc, ile czasu kosztowało zbieranie pieniążków na wymarzoną zabawkę.

Kiedy dawać dziecku kieszonkowe? Cóż - nie ma jednej zasady. Sam najlepiej znasz swoje dziecko, więc wiesz kiedy warto mu dawać pieniążki, by mogło samodzielnie coś kupić. Najlepiej zauważyć moment, gdy dziecko zaczyna dążyć do zakupu jakiejś konkretnej zabawki (a nie dowolnej, byle to było coś nowego). Kiedy dziecko świadomie pragnie konkretnych rzeczy, może to oznaczać, że czas sprawić, by samodzielnie mogło dążyć do urzeczywistnienia zakupu. Pamiętaj tylko, że gdy zdecydujesz się dawać dziecku kieszonkowe, musisz być konsekwentny. 
  • niech to będzie stała kwota, w stałych okresach czasu, najlepiej tygodniowych (dziecko lepiej zrozumie, że dostaje pieniążek co sobotę, kiedy rodzice są w domu cały dzień, niż abstrakcyjnego pierwszego każdego miesiąca).
  • wytłumacz dziecku zasady - pieniążki dostaje, jeśli było grzeczne i wypełniało zwykłe obowiązki domowe. Dziecko musi wiedzieć, że to od niego zależy, czy dostanie kieszonkowe. Że wypłata tygodniówki, to nie jest Twój obowiązek.
  • kiedy dziecko dostaje kieszonkowe, kończą się "mamo kup mi" przypadkowe podarki w czasie rodzinnych zakupów. Od teraz na swoje cele zarabia dziecko. Oczywiście nadal kupując słodycze do domu, bierzesz pod uwagę to, że dziecko będzie z nich korzystać, kupujesz dziecku ubrania i dajesz prezenty (ale lepiej nie bez okazji), natomiast nie spełniasz zachcianek dziecka na zakupach.
  • zachęcaj dziecko, by na wspólne zakupy brało swoje kieszonkowe, na wypadek, gdyby chciało sobie coś kupić. W ten sposób, łącząc to z punktem powyżej, szybko nauczysz dziecko wartości pieniądza.
  • wyjaśnić dziecku, że niektórych rzeczy nie wolno mu kupować (alkohol, papierosy, pornografia, czy co tam jeszcze przyjdzie Wam do głowy - taka czarna lista). Zakup z tych kategorii skończy się ustaniem kieszonkowego.

Rozmawiając z dzieckiem, jak najczęściej tłumacz mu, jak działają pieniądze, jakie są koszty w domu (że woda i prąd kosztuje, że nie wyrzuca się jedzenia, bo za to się płaci, że mieszkanie też kosztuje, tak jak telefon, internet czy telewizja. Kiedy dziecko ma swoje pieniążki, uświadamiaj je za co jeszcze się płaci, żeby wiedziało, że pieniążki wydaje się nie tylko na zabawki i słodycze. Te rozmowy powinny także kończyć się ustaleniem, na co dziecko planuje przeznaczyć swoje pieniążki. Jako rodzic powinieneś wiedzieć, jakie wydatki planuje dziecko, by móc mu doradzić, poszukać tańszych alternatyw (na przykład gdy dziecko zbiera na zestaw Lego, pomóc mu dokonać zakupu w sklepie internetowym). Powinieneś też wiedzieć o planach dziecka na wypadek, gdyby okazały się one nieodpowiednie. 

Na tym etapie warto wyjaśnić dziecku, że nie zabronisz mu kupować niczego (poza rzeczami z "czarnej listy"), ale jeśli nie skonsultuje zakupu, może się okazać, że nie będzie mogło używać rzeczy, którą kupiło (nadal jesteście jego rodzicami i jeśli córka kupiła sobie bluzkę ze zbyt dużym dekoltem, to możecie zabronić jej w niej chodzić). Jeśli przed zakupem zapyta, to powiecie, że kupić może, ale nie będzie mogła jej zakładać. Nie może dojść do sytuacji, gdy dziecko powie, że to jego, bo samo kupiło i będzie robić co chce. Nie może i nie ma o czym dyskutować. A zatem rozmowa o tym, co zamierza kupić leży w jego interesie.

Wysokość kieszonkowego i większe zakupy


Jak ustalić wysokość kieszonkowego? To ciekawe zagadnienie, bo trudno opracować jedną metodę, która działa. Dobrym pomysłem jest uzależnić jego wysokość od wieku dziecka (unikniemy wtedy kłótni wśród rodzeństwa), na przykład tyle złotych tygodniowo, ile dziecko ma lat. Oczywiście najważniejsze są przy tym możliwości rodziców, ale lepiej dać dziecku mniej niż więcej - ze względów edukacyjnych. Poza tym niskie kieszonkowe zawsze możemy podnieść, a obniżenie kieszonkowego to proces nieprzyjemny (dla żadnej ze stron). 

W jaki sposób nauczyć dziecko oszczędzania? Cóż - na tym etapie jest to już najłatwiejsze. Kiedy dziecko chce kupić coś większego, co przewyższa wysokość tygodniówki, zachęć je, by uzbierało, odkładając pieniądze przez kilka tygodni. Wyjaśnij dziecku jak długo będzie zbierać, by miało tego świadomość od samego początku i nie zniechęciło się.

A skoro dziecko zaczyna wykazywać większe potrzeby, czas uświadomić mu, że może zarabiać pieniążki nie tylko na kieszonkowym. Czasem warto zachęcić dziecko do tego, by zapytało (zaprzyjaźnionych) sąsiadów, czy nie zapłaciliby mu za wyprowadzanie psa. A może chciałoby wykonać jakieś dodatkowe prace, takie jak mycie samochodu? Ważne, by nie były to prace, które dziecko powinno wykonywać w domu, za darmo - pomoc w domu nie powinna być dodatkowo płatna i jeśli dziecko coś takiego zaproponuje, odpowiedz, że w takim wypadku musiałoby płacić za ciepły obiadek, kanapki do szkoły, lampkę do czytania, czy buciki do biegania. Wzajemna pomoc w domu, to coś oczywistego i za to opłat nie pobieramy.

Dobrym pomysłem jest natomiast zachęcanie dziecka, by odsprzedawało rzeczy, których już nie używa. Stare zabawki, ubrania i rzeczy, które samo sobie kupiło może sprzedać. Ważne jednak, by dziecko samo wybrało przedmioty do sprzedania i samodzielnie zrobiło zdjęcia i opisy - dopiero wtedy pieniądze ze sprzedaży trafią do jego skarbonki. W ten sposób dziecko nauczy się odpowiedzialności i wykona dodatkową pracę. Jeśli wyjaśnisz dziecku, że więcej pieniążków dostanie za coś, co jest w lepszym stanie, możesz dodatkowo sprawić, że dziecko będzie bardziej dbało o swoje rzeczy. Dotyczy to jednak wyłącznie rzeczy, które dziecko kupiło lub dostało. Jeśli mamy coś, co kupując planowaliśmy odsprzedać, odzyskując część kwoty, to powinniśmy tak zrobić. 

Podwyżka kieszonkowego to temat ciężki, bo kojarzy się nam z zakłóceniem własnych zasad. Skoro ustaliliśmy stałą, uzależnioną od wieku kwotę kieszonkowego, to jak możemy ją teraz zmieniać? Otóż, w uzasadnionych przypadkach możemy! Ważne jednak, by taka podwyżka miała sens i walory edukacyjne (nadal uważam, że rodzic powinien uczyć dziecko przy każdej nadarzającej się okazji).
  • jeśli widzisz, że dziecko wydaje pieniążki na coś, co uważasz za wartościowe - na przykład na książki, i wiesz, że z kieszonkowego może sobie pozwolić na jedną książkę miesięcznie, a czyta ją w dwa tygodnie, możesz podnieść dziecku kieszonkowe, lub zaproponować, że kiedy będzie kupowało książkę, dołożysz mu na drugą w tej samej cenie. 
  • jeśli dziecko zbiera na coś naprawdę dużego, co zajmie dużo czasu, możesz się z nim umówić, że jeśli uzbiera połowę w jakimś określonym czasie, dołożysz drugą połowę (jeśli dziecko dostaje 10 PLN tygodniowo, a zakup to 150 PLN, zaproponuj, że jeśli uzbiera 75 PLN w 8 tygodni, to dołożysz resztę. Wyjaśnij też dziecku, że w tym celu nie może wydawać na nic innego). To doskonały sposób na nauczenie dziecka, że systematyczność pomaga w dotarciu do celu.
  • jeśli dziecko chce kupić sobie coś, czego wcześniej nie kupowało, bo pojawiła się nowa potrzeba (na przykład potrzeba posiadania fajnych ciuchów, które mają rówieśnicy, a są to ciuchy modne, markowe i drogie, których rodzice nie kupią), to możesz rozważyć podwyżkę kieszonkowego, ale pewnym kosztem. "Koszt" polega na tym, że od tej pory przestajesz kupować dziecku to, co wzięło na siebie za sprawą podwyżki kieszonkowego. A zatem, jeśli dziecko poprosiło o podwyżkę, by kupić sobie fajną markową bluzę, a Ty tę podwyżkę zaakceptowałeś, dziecko musi zaakceptować fakt, że nie kupujesz mu już bluz - ani tych, które chce, ani żadnych innych. Brzmi brutalnie, ale uczy tego, czym jest zobowiązanie i rządzenie się budżetem. Od teraz dziecko musi albo szanować swoją bluzę, albo chodzić w starych, niemodnych, wielokrotnie pranych bluzach po starszym bracie. 
A teraz wystarczy tylko wcielić te zasady w życie. Proste, prawda? Cóż, tak jak cały temat wychowania dziecka...