piątek, 31 maja 2019

Podejście Biznesowe

A gdyby tak potraktować Budżet Domowy dokładnie tak samo, jak traktuje się dowolny (własny) biznes? Biznesowe podejście do prywatnych finansów może dać zaskakujące rezultaty, a wymaga jedynie odrobinę pracy, oraz zmiany sposobu myślenia. Postrzegając pieniądze w ten sposób możemy sporo zyskać. Jak to zrobić?

Sprawdź Budżet


Przede wszystkim, żeby biznes był rentowny, budżet musi się domykać, najlepiej z nadwyżką. Trzeba zatem nad nim zapanować. 

Wpływy to wszelkie zarobki (wszystkich członków rodziny), odsetki z lokat, zyski z inwestycji, darowizny - słowem wszystko, co "wpada" do domowego budżetu. 

To, co z budżetu wypływa, to wydatki stałe (na przykład rachunki) i zmienne (zakupy, jedzenie), a czasem nadzwyczajne (lekarze, prezenty).

Zestaw wpływy i Wypływy. Kiedy coś zostaje, to jest to właśnie nadwyżka finansowa - taki zysk firmy (w podejściu biznesowym). Nie służy on jednak przejedzeniu - o tym za chwilę.

Załataj Dziurę Budżetową


Często okazuje się, że wpływy są mniejsze, równe lub jedynie niewiele większe od wypływów. Wtedy mamy do czynienia z dziurą budżetową, którą bezwzględnie należy załatać. Są na to dwa sposoby - zwiększenie wpływów, lub zmniejszenie strat.

Zwiększenie wpływów to sposób przyjemniejszy, bo dający większe pole manewru, ale zarazem często trudny do realizacji. Sposoby to:
  • Zmiana pracy na lepiej płatną (rozwiązanie radykalne),
  • Znalezienie drugiej pracy - drugi etat
  • Prośba o podwyżkę,
  • Wzięcie nadgodzin,
  • Praca dodatkowa (wiele razy już o tym pisałem i nadal polecam pisanie płatnych artykułów lub precli, ale może to być opieka nad dzieckiem, wyprowadzanie psów, udzielanie korepetycji - cokolwiek),
  • Sprzedaż niepotrzebnych rzeczy na serwisach aukcyjnych lub ogłoszeniowych, a nawet na bazarze lub wyprzedaży garażowej.
Kiedy przeanalizowaliśmy te sposoby, warto także przyjrzeć się wydatkom. Być może można je zmniejszyć? Zmniejszanie stałych wydatków nie jest łatwe, ale i tutaj istnieją sposoby, a dla chcącego nic trudnego. 
  • Przeprowadzka do tańszej dzielnicy,
  • Oszczędzanie prądu,
  • Oszczędzanie wody,
  • Zmniejszenie wydatków na telefon (renegocjacja umowy),
  • Rezygnacja z części stałych usług (zmniejszenie pakietu telewizji czy internetu).
To tylko niektóre ze sposobów. Z wydatkami zmiennymi jest jeszcze łatwiej - wystarczy sprawdzić co wyrzucamy i przestać kupować duże ilości tych produktów, poszukać tańszych zamienników, zrezygnować ze zbytków (napoje, słodycze, alkohol, używki), zweryfikować swoje podejście do dawanych prezentów, zamiast na siłownię wychodzić na rower, pobiegać czy do siłowni plenerowych, zamiast do kina urządzać filmowe wieczorki w domu itp. 

Wynikiem podjętych kroków powinno być załatanie dziury budżetowej i zwiększenie dochodowości naszego przedsięwzięcia. Ważne jednak, by na tym nie poprzestawać. Podejście biznesowe nadal zobowiązuje.

Zarządzanie Zyskiem


Myślicie, że wypracowany zysk, to co zostaje w Budżecie Domowym, możecie roztrwonić? Nic bardziej mylnego. Tak się przecież nie dzieje w biznesie! To, co zostało powinniście przeznaczyć na zabezpieczenie i inwestycję

Inaczej mówiąc, część pieniędzy powinna stanowić Wasz fundusz powierniczy - pieniądze na czarną godzinę (nieprzewidziany wydatek związany z koniecznością naprawy auta, wizyty u dentysty, wymianą zepsutej pralki itp), poduszkę finansową (zabezpieczenie związane z nagłą utratą źródła dochodu - utratą pracy, czasową niezdolnością do jej wykonywania czy cięciami w firmie i zmniejszeniem pensji) oraz zabezpieczeniem na przyszłość (taki prywatny fundusz emerytalny).

A pozostała część pieniędzy ma dalej zarabiać. Można za nią kupić akcje, jednostki uczestnictwa w funduszu inwestycyjnym (polecam eKonto w mBanku, które można łatwo rozszerzyć o wygodną możliwość obsługi obrotu papierami wartościowymi i funduszami inwestycyjnymi przez internet), zainwestować we własny biznes, kupić mieszkanie na wynajem itp. Ważne, by te pieniądze wypracowały w przyszłości zysk, który dołoży się do kolumny "wpływy" w Waszym budżecie domowym. 

Dopiero to, co zostanie po tak solidnie i uczciwie przemyślanym budżecie, możecie przeznaczyć na wakacje, zmianę auta czy nowy telewizor. Dopiero wtedy Wasz budżet domowy będzie zarządzany w zgodzie z podejściem biznesowym i tak jak dobrze zarządzana firma, zacznie przynosić zyski. 

piątek, 24 maja 2019

Jedz najlepiej jak się da

Dziś wpis w duchu Inwestuj w Siebie. Oczywiście każda poczyniona inwestycja powinna służyć Twoim celom, ale tym razem chodzi mi o bardziej bezpośredni sposób inwestowania w siebie. I to przynajmniej na dwóch płaszczyznach - finansowej i zdrowotnej.

Jedna Ulubiona Potrawa


Bardzo wiele osób, które lubią smacznie zjeść, zupełnie nie umie gotować. Z mojego punktu widzenia jest to bardzo dziwne, bo kiedy coś mi smakuje, staram się dowiedzieć jak to przyrządzić, żeby móc sobie dogadzać smacznym jedzeniem.

Znam osoby, które mają swoje ulubione danie w restauracji i zamawiają je właściwie za każdym razem. A gdyby tak zapytać kucharza o przepis? Albo sięgnąć po książkę kucharską i odtworzyć ulubiony smakołyk w domu? Zaręczam, że w większości przypadków nie jest to aż tak trudne, jak brzmi. A dla tych, którzy odpowiedzą, że nie chce im się spędzać godzin na nauce gotowania, mam jedną dobrą radę - nie spędzajcie. Nauczcie się przyrządzać tylko to jedno, ulubione danie. Przygotowane w domu będzie kilka razy tańsze niż w restauracji, nawet jeśli użyjecie składników najwyższej jakości.

Smacznie i Zdrowo


A teraz meritum sprawy. Kiedy dowiemy się jak wygląda jeden, jedyny przepis na nasze ulubione danie (wszystko jedno, czy próbowaliśmy je u znajomego, w restauracji czy znaleźliśmy przepis w książce kucharskiej), nauczymy się odtwarzać go w domu z zastosowaniem dobrej jakości składników oszczędzimy nie tylko pieniądze, ale także zdrowie. 

Prawie nikt, kto nie doświadczył poważniejszych problemów ze zdrowiem nie zdaje sobie sprawy, jak niebagatelny wpływ ma dobre jedzenie, świeże produkty, brak konserwantów i barwników, bez dodatku zbędnej soli i cukru. A wydatki na leki, lekarzy oraz czas spędzony w szpitalu (nie mówiąc o utraconym zdrowiu) to problemy znacznie większe, niż wydaje się zdrowym, którzy twierdzą, że mogą zjeść cokolwiek. Lepiej przestać jeść cokolwiek, póki czas i zacząć jeść tylko to, co najlepsze i z pewnego źródła. A jakie źródło jest pewniejsze od własnej kuchni?

Jeśli więc chcesz inwestować, ulokuj swój czas w sobie, naucz się gotować (chociaż podstaw, swoich ulubionych potraw), a następnie "zmarnuj" czas w kuchni zamiast iść do restauracji i zjedz to co lubisz w zdrowej, sprawdzonej wersji. 

piątek, 17 maja 2019

Ubrania z second hand

Niektórzy ludzie uważają, że kupowanie ubrań w sklepach z tanią odzieżą (tak zwanych "ciuchlandach") uwłacza kupującemu. Cóż mogę powiedzieć... ich problem. Faktem jest, że ciuchy kupowane w second hand nie tylko są o wiele tańsze, ale jakością nie ustępują ubraniom kupowanym w "zwykłych" sklepach, a nierzadko je przewyższają.

Wiadomo, że co jakiś czas musimy dokupić jakąś część garderoby. Możemy w tym celu iść na bazar, albo do marketu i kupić ciuch kiepskiej jakości, chińską masówkę, ale zapłacić za niego wcale nie mało (kilkadziesiąt złotych) i mieć złudne poczucie, że nabyliśmy coś o średniej jakości, w "nieuwłaczający" sposób, albo iść do ciuchlandu, wybrać coś o wyższej jakości (wcale nie jest to takie trudno, bo pod zalewem masówki trafiają się perełki i nie chodzi mi tylko o ciuchy markowe, ale na przykład te szyte na zamówienie, lub pochodzące z firm zupełnie w naszym kraju nie znanych), zapłacić za to od śmiesznych cen (dosłownie złotówki przy kupowaniu na wagę i z kosza) do wartości, którą i tak zapłacilibyśmy w markecie i cieszyć się wysokim gatunkiem ubrań.

Wystarczy tylko przestać patrzeć na tego typu przybytki przez pryzmat "sfery wyższej", która uważa, że to sklepy dla biedaków, poświęcić trochę czasu, po pierwsze na wybranie właściwego sklepu (część z nich oferuje tylko tanią chińszczyznę), a po drugie na przeczesanie asortymentu i można cieszyć się tanimi ciuchami wysokiej jakości. Bo nie wszystko co tanie musi być dla ubogich. 

piątek, 10 maja 2019

Pośpiech jest złym doradcą

Patrząc na największe błędy, przez które ludzie tracą pieniądze łatwo dojść do wniosku, że powodem takiego stanu rzeczy jest w znakomitej większości przypadków brak przemyślenia sytuacji. Czy chodzi o złe decyzje zakupowe, podejmowane pod wpływem chwili, czy o podpisywanie umów przez telefon, lub u odwiedzającego nas sympatycznego pana z firmy energetycznej, czy w końcu o niedostateczne przeanalizowanie opcji podczas zaciągania kredytu hipotecznego. W tych przypadków stwierdzenie, że czas to pieniądz ma wręcz odwrotne znaczenie - warto ten czas poświęcić, by zaoszczędzić pieniądze. 

Przekręty


Na samym początku wystarczy spojrzeć na popularne ostatnio przekręty:
  • Na wnuczka - klasyka gatunku. Do starszej osoby zgłasza się osoba, która mówi, że wnusio ma problemy, potrzebne pieniądze, a czas jest kluczowy. Niczego nieświadoma babcia lub dziadek wypłaca kasę z bankomatu i przekazuje oszustowi. Często są to pieniądze oszczędzane długimi miesiącami, tracone ot tak - w kilka minut. 
  • Na policjanta - ostatni krzyk mody. Ktoś podający się za przedstawiciela policji dzwoni do starszej osoby oznajmiając, że członek rodziny ma problemy, albo że grasuje oszust i tylko ta jedna osoba może pomóc. Wyłudza pieniądze i oczywiście znika.
  • Przekręt Energetyczny - mimo, że pod płaszczykiem prawa, osoba proponuje podpisanie umowy na tańsze media (najczęściej prąd, ale czasem na przykład telewizję). W zręczny sposób manipulując fachowym słownictwem namawia do podpisania umowy, która może drogo kosztować, a z której wcale nie łatwo będzie się wyplątać. Często prosi też o podpisanie pełnomocnictwa, by reprezentować klienta w kontaktach z dotychczasowym dostawcą mediów. Kłopoty murowane, a pieniądze utopione.
A wystarczy tylko się pilnować, zasięgnąć drugiej opinii, sprawdzić kilka razy osobę i instytucję, której chcemy powierzyć pieniądze. Warto pamiętać, że odbierając telefon z banku (czy dowolnej innej instytucji) nie trzeba podawać żadnych danych (jeśli ich wymagają można się rozłączyć, samemu poszukać telefonu do banku i zadzwonić - powiedzą, czy faktycznie ktoś próbował się kontaktować). Nie warto też podpisywać umowy przez telefon, jeśli ktoś nam takową proponuje (chyba, że sami dzwonicie z własnymi ustaleniami w tej sprawie). Warto podczas rozmowy zaznaczyć, że negocjujecie warunki, a nie że zgadzacie się na nie i dodać, że umowa wejdzie w życie, gdy przyślą Wam pocztą egzemplarz, a Wy go podpiszecie

Umowy


Czytanie umów nie boli. Lepiej poświęcić czas na zapoznanie się ze wszystkimi warunkami i dopytać o wszystkie zapisy, co do których mamy wątpliwości, niż później pisać odwołania, chodzić do sądu i narażać się na koszty (lub chociażby brak zysków). Wszystko zgodnie z zasadą "lepiej zapobiegać niż leczyć".

Osobiście nie podpisuję niczego, czego nie przeczytałem. Ta postawa nie raz uchroniła mnie przed popełnieniem głupstwa, zarówno w życiu prywatnym (podpisywanie umów), jak i zawodowym (ile to papierków podsuwają nam kontrahenci a nawet współpracownicy, którzy chcą się pozbyć odpowiedzialności). Oszczędzanie polega także na chronieniu się przed utratą oszczędności!

Szybkie zakupy


Kiedy myślę o szybkich zakupach, mam na myśli kupienie bułek, mleka i jajek na śniadanie. Niestety, wiele osób rozumie pod tym kupno pralki, kiedy stara właśnie się zepsuła. "Szkoda czasu" mówią i biegną do sklepu - raz dwa, transport umówiony i tyle. Jaki jest sens oszczędzać przez długie miesiące po kilkadziesiąt złotych, by na koniec przepłacić o kilkaset w ciągu paru godzin?

A jak powoli, ale dokładnie robić zakupy droższego sprzętu (na przykład AGD czy RTV) i oszczędzić więcej można przeczytać tutaj.

A nawet jedzenie


To może brzmieć śmiesznie, ale jedząc wolniej także możemy oszczędzać. Przede wszystkim zdrowie (dłużej żując bardziej rozdrabniamy pokarm, który jest łatwiej przyswajany przez organizm, który zużywa też mniej energii na jego przetrawienie). Pozwala to oszczędzić na wydatkach na lekarzy (wierzcie mi - wiem co mówię).

Wolniejsze jedzenie pozwala także jeść mniej. Kiedy uczucie głodu zostaje zaspokojone, sygnał trafia do mózgu, który reaguje uczuciem sytości, które z kolei każe nam przestać jeść, by uniknąć przejedzenia. Problem w tym, że ten sygnał nie dociera natychmiast. Trwa to kilka minut. W tym czasie nadal jemy, chociaż nie potrzebujemy już tego jedzenia. Jedząc wolniej zjemy przez ten czas mniej. Unikniemy więc przejedzenia i niepotrzebnych dokładek. To rada dotycząca diety, ale także oszczędzania - mniejsze porcje dla wszystkich domowników i to wcale nie ze skąpstwa.

Wartościowy czas


Zawsze warto się zastanowić, przeanalizować opcje, dłużej delektować się miłą chwilą czy poczynionym wydatkiem (na przykład podczas zwiedzania muzeum warto pieniądze wydane na bilet wykorzystać faktycznie delektując się eksponatami, niż pędzić do wyjścia za tłumem). Dzisiejsze tempo życia temu nie sprzyja, warto jednak zauważyć, że jest to tempo napędzane przez konsumpcję (szybko i dużo pracuj, miej mniej czasu na życie, kupuj drogie gadżety oszczędzające czas, by mieć go więcej na pracę, rób szybkie zakupy, szybkie rozrywki, szybkie jedzenie w barach szybkiej obsługi). A konsumpcja nie sprzyja oszczędzaniu, ani nawet podnoszeniu jakości życia. Sprzyja ona egzystencji na jakimś poziomie i oddawanie swojego czasu i umiejętności w zamian za ułatwienia. Ułatwienia, a nie przyjemności. Szybkie oglądanie bajki przez dziecko, którego rodzic jest zajęty i odbieranie ze szkoły przez nianię kontra spędzenie z dzieckiem czasu na zabawie, czytaniu, spacerze. Jasne - stać Cię na nianię dlatego, że więcej pracujesz. Ale jeśli pracować będziesz mniej, to niania nie będzie potrzebna. Naucz się cieszyć z czasu w domu bardziej niż cieszysz się z pracy, a wszystko wróci na swoje miejsce. Bez pośpiechu, stresu i potrzeb, które nie są Twoimi, a Twojego szefa.


piątek, 3 maja 2019

Kolekcjonerstwo

Kolekcjonerstwo to wspaniałe hobby, jeśli oczywiście Cię na nie stać. Gdy jesteś w Grupie Plus, to możesz pozwolić sobie na tworzenie kolekcji, choć ważne jest, by mierzyć siły na zamiary i nie zbierać zbyt wielu rzeczy. Filatelistyka czy numizmatyka potrafi przyczynić się do niesamowitych zbiorów, nawet jeśli nie zawierają wyjątkowo cennych egzemplarzy. To przykład kolekcji, której wartość można budować powoli. Jeśli jednak posiadasz już jedną czy dwie kolekcje (na przykład znaczków i monet), pilnuj się, by nie zaczynać kolejnej (na przykład modeli okrętów czy etykiet zapałczanych z lat pięćdziesiątych). Oczywiście, jeśli nie robimy tego w celach inwestycyjnych. 

W przeciwnym razie kolekcjonerstwo może okazać się świetnym sposobem na mrożenie gotówki (zabezpieczenie przed inflacją), lub wręcz jej pomnażanie (jak napisałem w jednym z poprzednich wpisów, który możecie znaleźć tutaj). Cenna kolekcja, zbierana nawet przez całe życie może okazać się warta tyle, co nowy dom. Można ją spieniężyć na emeryturze, lub zostawić w spadku przyszłym pokoleniom, by zapewnić im lepszy start.

Są jednak sytuacje, kiedy kolekcjonowanie dobrze jest zawiesić i nie nabywać nowych elementów kolekcji. Z taką sytuacją powinni zmierzyć się wszyscy, którzy zaliczają się do Grupy Zero. Ćwiczenie silnej woli w tym przypadku może okazać się przyczynkiem do różnicy między "być" a "nie być". Kiedy z budżetu należy wykreślić jakiś stały wydatek, warto zacząć od wydatków związanych z kolekcjonerstwem.

Jeszcze bardziej przykra sytuacja dotyczy Grupy Minus. Kolekcjonerzy, którzy do niej należą, powinni spróbować spieniężyć wartościową część swych zbiorów, by uzyskać pieniądze na łatanie dziur w domowym budżecie. Tutaj niestety nie ma miejsca na sentymenty. Tutaj na pierwszym miejscu jest wychodzenie na prostą. Jeśli sprzedaż kolekcji może posłużyć do spłacenia zaległych odsetek lub pozbycia się długów, to powinno się ją przeznaczyć właśnie na ten cel. 

Nie chodzi wcale o sprzedaż cennych przedmiotów za byle jakie pieniądze. Jeśli znasz wartość swojej kolekcji, lepiej poszukaj kogoś, kto także zna tę wartość, niż przypadkowych kupców na tablicy ogłoszeń czy aukcjach internetowych. Idź do specjalistycznego sklepu - numizmatycznego, filatelistycznego, sklepu z antykami, galerii sztuki - w zależności od tego co zbierasz, i tam poproś o wycenę, a może nawet możliwość odkupienia lub wstawienia w komis. Unikaj jednak sieciowych galerii, które sprzedają starocie, gdyż osoby tam zatrudnione nie znają się na antykach, a są jedynie sprzedawcami. Z przedmiotami, których wartość nie ulega wątpliwości, możesz udać się do lombardu.