piątek, 29 października 2021

Jak oszczędzam wodę

Czuję, że nadal nie przekonałem Was do tego, że ekstremalne oszczędzanie wody coś daje. Nie planecie - portfelowi. Dzisiaj więc napiszę jak ja oszczędzam wodę, co w tym roku przyczyniło się do znacznego obniżenia kosztów, a dokładniej jej zużycia (bo po podwyżkach, a szczególnie uzależnieniu kosztu wywozu śmieci od zużycia wody, zapłaciłbym znacznie więcej). Może nie będzie to nic rewolucyjnie nowego, ale przykład z życia, z którego każdy może skorzystać. A że na pierwszy rzut oka może wydawać się ekscentryczny - cóż, nie wstydzę się oszczędzania.

Przyzwyczaiłem się do procedury


Sam biorę prysznic, zamiast kąpieli, co jest tym łatwiejsze, że nie posiadam wanny. Zakręcam też wodę, kiedy nie jest potrzebna (podczas namydlania się, czy mycia zębów). Moje dziecko, myje się jednak w plastikowej wanience. Wody z niej nie wylewam jednak natychmiast - tak długo, jak nie przeszkadza, stoi sobie w brodziku. 

Będąc nad morzem, kupiliśmy dziecku zabawki plażowe, wśród których było małe, plastikowe wiaderko. Syn lubi bawić się nim podczas kąpieli w wanience. Po kąpieli, wiaderko pełni jeszcze jedną funkcję. Otóż za pomocą wiaderka i wody po kąpieli synka, spłukuję toaletę po "jedynce". Oszczędzam każdorazowo 3 litry wody.

Dodatkowo, w umywalce mam niedużą miskę, do której wpływa woda podczas mycia rąk. Tę wodę także wykorzystuję do spłukiwania, kiedy wanienka jest pusta. W ten sposób wykorzystuję ją powtórnie, a zatem, jako woda raz już użyta, jest "darmowa". 

Kiedy przychodzą goście, dla ich wygody, wyjmuję oczywiście miskę spod kranu i nie zabraniam im używać spłuczki, ale czuję się dobrze, kiedy sam to robię, bo wiem, że oszczędzam. Wyrobiłem sobie nawyk, który sprawia, że nie czuję niedogodności, czy niewygody w nieużywaniu spłuczki. Ona nadal tam jest i przydaje się przy grubszych sprawach, ale w większości przypadków plażowe wiaderko, czy miska z umywalki załatwia sprawę równie dobrze, tylko że za darmo!

piątek, 22 października 2021

Inwestycja z najwyższą stopą zwrotu

Znajomi, oraz nieznajomi z internetu, pytają mnie regularnie w co powinni zainwestować. Niezmienni odpowiadam, że najlepiej w siebie. Inwestowanie dobrze jest zacząć od spłaty długów. A spłatę tę najlepiej zacząć od tych, które mają największe odsetki. Znajomi pukają się wtedy w czoło "chcę zainwestować, a nie spłacać kredyty, które i tak spłacam" odpowiadają. I tutaj zaczyna się problem. Nie rozumiemy czym jest inwestowanie.

O co chodzi w inwestowaniu


Ogólnie rzecz biorąc, w inwestowaniu chodzi o to, by z włożonych pieniędzy otrzymać jak najlepszą stopę zwrotu. Potocznie mówiąc, płacimy za coś, co sprawi, że w portfelu będziemy mięli na koniec miesiąca więcej gotówki, niż gdybyśmy tej inwestycji nie zrobili, z tym, że wartość tę liczymy co miesiąc, w znacznie dłuższej perspektywie czasu. Chodzi o to, by zainwestowana kwota zwróciła nam się z naddatkiem. Szukamy więc inwestycji, która daje najlepszą stopę zwrotu (przeważnie liczoną rocznie). Kiedy nasze inwestycje zyskują na wartości, mamy więcej niż mieliśmy w momencie początkowym. Jeśli kupimy unikatowy komiks za 100 PLN, a po roku sprzedamy go za 120 PLN, zyskujemy 20 PLN rocznie, co w stosunku do zainwestowanych 100 PLN daje nam 20% stopę zwrotu z naszej inwestycji. 


Dlaczego inwestować w spłatę kredytu?


Inwestowanie w spłatę kredytu jest opłacalne, ponieważ trudno jest znaleźć inwestycję o takiej stopie zwrotu, jak RRSO kredytu. A ci, którzy myślą, że dzięki spłacie kredytu nic nie zarobią, mylą się. Spłacając kredyt wcześniej, unikasz naliczania odsetek od wcześniej spłaconej kwoty, a zatem więcej pieniędzy zostanie Ci w portfelu. Czyli warunek inwestycyjny zostanie spełniony.

Jeśli masz kredyt gotówkowy, oprocentowany 10% w stosunku rocznym, to spłacając go już teraz, zyskujesz 10% rocznie, z tym, że te pieniądze nie pojawią się, a zwyczajnie nie znikną. Zatem nie warto inwestować ich w lokatę na 2% rocznie, ciesząc się z zysku, a w tym samym czasie spłacać kapitał plus 10%, bo zwyczajnie będziemy 8% do tyłu. Pieniądze niewydane stanowią taki sam kapitał jak te, które zarobimy na inwestycji.

Jest jeszcze jedna przewaga inwestowania w swoje długi. Jest to inwestycja pewna. Ryzyko jest właściwie zerowe, bo to, co spłacimy na zawsze przestaje generować straty! A jaka jest szansa, że stopa procentowa kredytu spadłaby, gdybyśmy go nie spłacili? Cóż - raczej niewielka.

Kiedy warto nie spłacać kredytu, tylko inwestować w coś innego


Jedyną sytuacją, kiedy warto nam zainwestować w coś innego, a nie w kredyt, jest moment, w którym znajdujemy inwestycję, która z dużą doza prawdopodobieństwa da nam stopę zwrotu wyższą niż RRSO kredytu, lub przyniesie nam zyski, które okażą się znaczące w dłuższej perspektywie czasowej. Ma to jednak miejsce przeważnie w przypadku kredytów hipotecznych, o korzystnym oprocentowaniu. Jeśli na przykład kupujemy mieszkanie na wynajem lub bierzemy kredyt na budowę (lub inny biznes, który zapewni spłatę kredytu oraz zyski), wtedy godziny się z kosztami. Jeśli jednak mówimy o inwestowaniu w papiery wartościowe, spłata kredytu i inwestowanie zaoszczędzonych w ten sposób funduszy ma o wiele więcej sensu.

Przykład i Dowód



Po powiększeniu zobaczycie ile daje wcześniejsza spłata nawet tylko części kredytu. Żadna typowa inwestycja nie zapewni Wam takiej stopy zwrotu. Własnie dlatego zawsze warto najpierw spłacić długi, a dopiero potem myśleć o inwestowaniu. O ile oczywiście nie inwestujecie we własny biznes, czy w nieruchomość, która ma szansę spłacać się sama przez pierwszą część okresu inwestycji.

piątek, 15 października 2021

Jak wyrobić sobie dobre nawyki

Systematyczność można mieć we krwi. Niektórzy mają ją od urodzenia, ale innym trzeba pomóc. A dokładnie, pokazać im, jak sami mogą sobie pomóc. Będziecie zaskoczeni, ale bardzo wiele dobrych nawyków można sobie wypracować do tego stopnia, że staną się druga naturą - czymś, na co nie zwracacie uwagi. A jeśli będziecie oszczędzać, nie przykładając do tego uwagi, to tak, jakby oszczędzanie odbywało się samoczynnie. A to jest właśnie Święty Graal systematycznego oszczędzania!

Wyrabiamy dobry nawyk


Niestety, aby nawyk stał się automatyzmem, potrzeba nieco pracy. Pracy, polegającej na zmuszeniu się do czegoś. Cóż - nie obiecywałem, że przyzwyczajenie pojawi się samo z siebie.  Pierwszym punktem jest oczywiście określenie jakie nawyki chcemy w sobie wyrobić. Jeśli chcemy marnować mniej czasu przed telewizorem, czy na portalach społecznościowych, musimy określić co robimy w zamian. Polecam relaks z książką i gwarantuję, że zarówno lampka do czytania, jak i czytnik eBook zużywają znacznie mniej prądu niż telewizor czy laptop, a czytanie literatury jest bardziej rozwijające niż podziwianie tego, co wasi znajomi jedli na lunch. 

Teraz wystarczy narzucić sobie dwie rzeczy. Jedna, to konieczność czytania przez jakąś określoną ilość czasu codziennie (dla początkujących, niech to będzie niewymagające pół godziny), zamiast siedzenia przed ekranem. Drugą rzeczą, którą warto sobie narzucić, to limit na media społecznościowe (na przykład 3 razy dziennie, przez góra 10 minut za każdym razem), oraz oglądanie w TV tylko tego, co naprawdę chcemy obejrzeć, zamiast "zabijać czas". Możemy też stosować system nagród - 10 minut portali społecznościowych za każde 30 minut czytania książki wydaje się uczciwym układem.

Najważniejsze jest, by zmusić się do tego, że robimy coś codziennie, za każdym razem. Te nawyki powinny obejmować gaszenie światła, kiedy wychodzimy z pomieszczenia, zakręcanie wody podczas mycia zębów, lub namydlania się pod prysznicem i wszystko, do czego chcecie się przyzwyczaić. Zmuście się do jeżdżenia na rowerze do pracy, jeśli macie taką możliwość. Korzystajcie z komunikacji miejskiej, zamiast z samochodu, jeśli jedziecie na drugi koniec miasta. Gromadźcie deszczówkę, choćby tylko do podlewania ogrodu. Chodzi o to, by robienie właściwych rzeczy było dla nas naturalne. Byśmy robili to bez zastanowienia, bez udziału woli.

Efekty


Oglądałem niedawno bardzo inspirujący materiał na temat czytania. Pewien mężczyzna chciał więcej czytać, ale nie wiedział jak tego dokonać. Spotkał się z psychologiem, który przeanalizował jego postawę. Mężczyzna kochał książki, kupował je, ale czytał za mało. zawsze myślał o tym, że chce przeczytać jeszcze to i tamto... Psycholog prowadząc wywiad wykazał, że mężczyzna czyta jedną książkę rocznie. Oszacował, że do śmierci zostało mu jakieś 50 - 60 lat czytania, czyli 50 - 60 książek. Tyle, ile mieści się na jednej półce! 

To przerażające (także dla mnie). Wtedy psycholog sprawdził jego tempo czytania i wyszło mu, że mężczyzna czyta średnio około 10 minut tygodniowo. Za to na portalach społecznościowych spędza dziennie około trzech kwadransów! Poradził mu, żeby 2/3 tego czasu przeznaczył na czytanie. Że zawsze, kiedy ma chęć zajrzeć w telefon, niech widzi tam aplikację do czytania (lub słuchania) książek i z niej korzysta. Pół godziny dziennie sprawi, że zdąży przeczytać dwadzieścia razy więcej! 

Proste przesunięcie nawyku zmieniło jego życie. Ma to swoje uzasadnienie naukowe. Otóż kiedy cos staje się nawykiem, czynność tę "obsługuje" zupełnie inny obszar mózgu. Dlatego nawyki wyrobić sobie łatwo. Szkoda tylko, że przeważnie wyrabiamy sobie te złe. Jeśli jednak zamienimy już wyuczony zły nawyk w taki, który chcemy w sobie wymusić, skorzystamy podwójnie - pozbędziemy się złych przyzwyczajeń, a nauczymy dobrych. 

piątek, 8 października 2021

Realne Cele

Jest pewna pułapka, dotycząca w pewnym stopniu słomianego zapału. Dlaczego nie udaje nam się coś, co sobie zaplanowaliśmy, kiedy byliśmy pełni werwy, zacięcia, chęci i zapału? Właśnie dlatego, że zaplanowaliśmy coś na nasze siły w momencie szczytowym, zamiast realnie oszacować nasze możliwości, jakie posiadamy na co dzień, kiedy nie jesteśmy nakręceni i pełni animuszu. Dlatego właśnie, kiedy robimy plany, powinniśmy stawiać sobie realne cele, które będziemy w stanie realizować, a dopiero później zwiększać ich skalę, kiedy wypracujemy sobie większe możliwości.

Co daje określanie osiągalnego celu?


Przede wszystkim to, że kiedy cel jest osiągalny, jesteśmy w stanie go osiągnąć! Wielokrotnie pisałem, że w oszczędzaniu najważniejsza jest systematyczność. Nie liczy się to, że określamy sobie jakiś wielki cel, a następnie po pierwszej wpłacie na konto oszczędnościowe odpuszczamy i nigdy więcej nie udaje nam się go zrealizować. Lepiej byłoby odłożyć mniejszą sumę, a następnie systematycznie to powtarzać.

Określenie osiągalnego celu sprawia, że potrafimy go realizować, a zatem nie zniechęcamy się, kiedy nagle okazuje się on za trudny, zbyt odległy. Nie odpuszczamy, bo cel jest tuż tuż - w naszym zasięgu. Zagryzamy zęby i brniemy do niego, choćby było trudno. I właśnie to, że się nie zniechęcamy jest podstawowym walorem takiego realnego celu. Wszystko jedno, czy chodzi o oszczędzanie czy o zarabianie.

Drugą zaletą takiego podejścia jest miejsce na progres. Ten najłatwiej osiągnąć, jeśli zaczynamy z mniejszego pułapu i powoli wypracowujemy coś więcej. Ci, którzy regularnie chodzą na siłownię wiedzą o czym mówię - nie zrobisz postępów ćwicząc ciągle zbyt wielkim ciężarem. Jeśli natomiast zaczniesz od czegoś w Twoim zasięgu, nawet się nie obejrzysz, kiedy zaczniesz podnosić wagę, o której wcześniej nawet nie pomyślałeś, że jest osiągalna. Miejsce na progres to druga zaleta określania sobie realnych celów - w toku postępów ten limit będzie się zwiększał i "realne" będzie coraz więcej.

Mój przykład


Kiedy odkryłem portal, na którym najwięcej obecnie zarabiam, czyli miejsce, gdzie piszę i sprzedaję artykuły, chciałem ich pisać bardzo dużo. Było to dla mnie proste i niezbyt czasochłonne. Jednak założyłem sobie zbyt wysokie wymagania. Chciałem pisać codziennie, po 20 i więcej tekstów. Owszem, udało mi się to chyba przez 3 dni. Czwartego dnia miałem mniej czasu i mniej pomysłów, więc napisałem mniej. Piątego dnia nie udało mi się nawet nadrobić strat, a szóstego zniechęciłem się zaległościami. W końcu przestałem pisać. A później przeanalizowałem swoje postępowanie i zacząłem od 5 tekstów dziennie, 5 razy w tygodniu. Czasem napisałem więcej, czasem, przyznaję, mniej. Ale pisałem regularnie, bo wiedziałem, że jest to w moim zasięgu. Obecnie piszę jeszcze mniej, ale moja baza tekstów niesprzedanych wynosi ponad 200 (sprzedanych jest o wiele więcej). Zyski pojawiają się regularnie, bo regularnie ktoś kupuje któryś z moich starszych artykułów. Określenie realnego celu pomogło mi zbudować tę bazę, czego nie mogłem zrobić, kiedy limit ustawiłem w momencie, gdy odkryłem portal i chciałem wszystko zrobić na już - byłem pełen zapału, który jest dobry podczas pracy, zły zaś podczas narzucania sobie celu. 

piątek, 1 października 2021

Zawsze Ciepła Oszczędność

Mógłbym tutaj napisać o tajemnicy mojej wydajności, o sekrecie, który zmieni Wasze życie, ale tak na prawdę, to sposób ten zmienił moje życie, a czy okaże się Wam przydatny nie wiem. Dla mnie zastosowanie tego prostego pomysłu przyniosło nie tylko wzrost wydajności ale także oszczędność zarówno czasu jak i pieniędzy. A do tego wspomogło moje zdrowie. Z czystym sumieniem polecam.

Inspiracja

Otóż zacznijmy od "problemu". Od zawsze miałem tak, że zatopiony w pracy zapominałem o reszcie świata, co sprawiało, że nie jadłem i nie piłem o właściwych porach. Przy moim stanie zdrowia są to, niestety, kluczowe kwestie. Nauczyłem się więc zawsze mieć przy sobie butelkę wody. To zmieniło wiele, ale latka leciały i okazało się, że w okresie zimowym przydałoby się pić coś ciepłego. Zacząłem więc robić sobie herbatkę zanim siadałem przed komputerem. Ta jednak po pół godzinie nie była już ciepła, a jakoś nie mogłem przestawić się na odrywanie od pracy co pół godziny, gotowanie wody i robienie kolejnego kubka herbaty czy kawy. Szczególnie, że odkąd przestałem słodzić nie smakuje mi herbata ekspresowa, a proces parzenia liściastej ma swoje ograniczenia.

Wtedy z pomocą przyszła mi sala konferencyjna i wielkie termosy, z których w każdej chwili można było nalać kawy czy herbaty. Trzymały one temperaturę przez długi czas. Postanowiłem więc kupić taki termos do domu. To był najlepszy pomysł od lat!

Jak to działa?


Pierwszą rzeczą każdego dnia jest zagotowanie wody i napełnienie termosu wrzątkiem, oraz przygotowanie imbryczka esencji ulubionej herbaty. To świetna sprawa, gdy wodę mogę zagotować raz, a następnie korzystać z niej dłużej niż te pół godziny, podczas których stygnie w normalnych warunkach. A jaka oszczędność energii!

Teraz zrobienie herbaty oznacza jedynie dolanie do kubka odrobiny esencji i zalanie jej wrzątkiem z termosu. Nie trwa to nawet minuty i mam przed sobą gorącą, pyszną herbatę! Esencja zachowuje świeżość przez cały dzień pracy, woda przez ten czas jest gorąca, a gdy się skończy, wystarczy dogotować. Dla jednej osoby wystarcza zawartość termosu - to jakieś 6 kubeczków.

Korzyści używania termosu


Pierwszą korzyścią jest to, że zawsze mam ciepły napój, co jest dobre dla zdrowia i wspomaga regularne nawadnianie. Drugą jest oszczędność czasu i możliwość nie odrywania się od niej. Trzecia jest korzyść finansowa, bo unikam gotowania wody co pół godziny czy co godzinę. Czwartą jest wygoda. Komfort to świetna rzecz. Gdyby nie termos nie chciałoby mi się robić herbaty przez cały dzień. Polecam to rozwiązanie, bo na moją efektywność wpłynęło wspaniale.