piątek, 28 lutego 2020

Determinacja a myślenie życzeniowe

Znacie takich ludzi, którzy dietę zawsze zaczynają "od jutra", nie czytają podpisywanych umów, bo "są przecież standardowe", nie robią nic na wszelki wypadek, bo "jakoś to będzie" i nie wiążą swoich działań z ich wynikami? Z moich obserwacji wynika, że właśnie te osoby mają często problemy finansowe. I wcale nie chciałbym ich krytykować. Chciałbym jednak, by wzięły sobie do serca te rady i naprawdę poradziły z problemem, zamiast tylko o tym mówić.

Robienie szumu


Bardzo wiele osób ma tendencje do robienia szumu na temat rzeczy, które uważają, że powinny robić. Niestety, kiedy już "robią szum", zaspokajają swoją potrzebę działania i nie robią nic więcej (a przynajmniej nie tyle, ile powinny). Tak właśnie jest z osobami, które będąc na diecie, częstowane ciastem za pierwszym razem odmawiają, tłumacząc się dietą, a pół godziny później nakładają sobie kawałek mówiąc "skoro jestem na diecie i tak mi dobrze idzie, to na ten jeden kawałek mogę sobie przecież pozwolić". 

Usprawiedliwianie


Dokładnie w ten sam sposób widzą oszczędzanie. "Wczoraj nie wydaliśmy ani złotówki na zbędne rzeczy, więc dziś w nagrodę kupimy sobie coś tam". To tak nie działa. Zarówno dieta jak i oszczędzanie wymagają konsekwencji w działaniu. Oznacza to, że liczy się sumienność i ciągłość. Aby zobaczyć efekty (czy to diety czy oszczędzania), nie wolno robić sobie przerw. Żadnych, nigdy i pod żadnymi pozorami. 

Determinacja


Warto natomiast nie mówić ciągle o tym, co się robi. Działanie jest ważne. Stwarzanie pozorów nie. Można powiedzieć znajomemu, że nie chcecie ciastka, bo jesteście na diecie i poprosić, żeby was nie częstował, ale to tyle. Dalsze obnoszenie się z dietą nie przynosi nic dobrego, poza poczuciem usprawiedliwienia. Tak samo z oszczędzaniem. Nie mówcie ciągle o tym, jak to nie wydajecie na głupoty i odkładacie pieniądze. Po prostu to róbcie.

Myślenie życzeniowe


Dodatkowa informacja na temat oszczędzania i inwestowania - to, że czegoś bardzo chcesz i potrzebujesz nie oznacza, że właśnie tak będzie. To, że wmawiasz sobie, że dzisiejszy wydatek nie zaszkodzi Twoim finansom, że postawienie stówy na wygraną ulubionej drużyny to dobry pomysł, bo na pewno wygra, że kupno akcji, które poszły dzisiaj w górę się opłaci, nie znaczy, że tak będzie. Kiedy inwestujesz, grasz w gry losowe, obstawiasz u bukmachera, robisz oszczędności, czy cokolwiek innego, nie możesz koncentrować się na najbardziej optymistycznym scenariuszu, ale na najgorszym! To właśnie zły obrót sprawy musisz brać pod uwagę. Co z tego, że jeśli Twoja drużyna strzeli pięć bramek, wygrasz kilka tysięcy, jeśli to tej straconej w razie czego stówy zabraknie Ci do zapłacenia rachunku? Dlatego właśnie, jeśli ryzykujesz jakieś pieniądze, muszą to być fundusze, które są dodatkowe, odłożone, zaoszczędzone, a nie te, przeznaczone na życie i codzienne wydatki.

Jeśli chcesz więc zainwestować, rób to z głową. Przyłóż się do analizy, poznaj różne aspekty problemu i nie rzucaj się na wirtualną obietnicę dużego zysku, nie kalkulując ryzyka. Więcej osiągniesz ciężką pracą niż samym szczęściem (które przecież nie zniknie po dołożeniu ciężkiej pracy do równania). Nie koncentruj się na myśleniu życzeniowym i najbardziej pozytywnym rozwiązaniu - przemyśl skutki negatywnego scenariusza i podejmij decyzję na podstawie tego, czy jesteś w stanie je zaakceptować.

poniedziałek, 24 lutego 2020

Oszczędzaj na ciuchach

Ceny wszystkiego rosną i nie jest żadną tajemnicą, że przeważnie rosną one szybciej niż zarobki (nie mówię tu o awansach, czy zmianie pracy, ale zwyczajnej podwyżce). Aby bronić się przed wzrostem cen, warto kupować mniej drożejących produktów. Niestety nie da się zrezygnować z jedzenia, czy opłat za mieszkanie (chociaż, jak wspominałem tutaj, przeprowadzka może czasem być dobrym pomysłem). Warto więc zastanowić się, z czego możemy zrezygnować. A istnieje grupa produktów drogich, które kupujemy, a nie zawsze potrzebujemy.

Nie kupuj ubrań


Za ostro? Cóż... niestety szczerze. Uwierzcie mi, że warto przemyśleć ten krok. Jedna sztuka ubioru to kilkaset złotych. Czasem oczywiście potrzebujemy czegoś nowego (choćby nową marynarkę do pracy, gdy poprzednia wygląda nieświeżo), ale często wydajemy pieniądze na "modny" ciuch, który założymy raz, na imprezę. Moda jednak szybko przeminie, a my zostajemy z szafą ubrań, których nie chcemy już nosić. I tu właśnie pojawia się szansa (z której korzystać powinny szczególnie panie). Warto przejrzeć ciuchy w szafie, znaleźć te, które są w dobrym stanie, ale nie chcemy ich nosić, oraz te, które są w stanie nieco gorszym, ale chcielibyśmy je jeszcze założyć, a następnie...

Giełda ciuchów


Namówcie koleżanki z pracy, znajome, mamy z przedszkola swojego dziecka i wszelkie inne kobiety, które znacie, a które prawdopodobnie mają ten sam problem i wymieńcie się ciuchami. Tymi, które są w dobrym stanie, a których nie chcecie już nosić. Przekażcie je dalej, a w zamian wybierzcie sobie coś, co chętnie założycie (nawet raz na imprezę). Zamieńcie nielubiane na lubiane. I róbcie to wiele razy, zamiast każdorazowo wydawać pieniądze i zapełniać kolejne półki. 

Ubrania, które naprawdę lubisz


Czas przyjrzeć się ciuchom, które lubisz, a które są już nieco znoszone. Niektóre z nich da się nadal naprawić. Znajoma krawcowa za niewielkie pieniądze może wymienić podszewkę w marynarce czy w sukience, ładnie załatać i zamaskować rozdarcie na rękawie, naszyć łaty na ulubione spodnie dziecka czy podszyć rozpruty szew. A jeśli trzeba, może nawet wymienić całe fragmenty materiału. I znowu dochodzimy do tego, że nie musisz kupować nowej bluzy za każdym razem, gdy starą nadal da się nosić.

Dbaj o ciuchy


A teraz dobra rada. Jeśli już wiesz, ile kosztują ubrania oraz ile możesz zaoszczędzić nie kupując ich, zacznij dbać o swoje. Zanim bezmyślnie wrzucisz coś do pralki, sprawdź na metce, czy się nie zniszczy (wiesz, że mały kawałek materiału, na którym naszyty jest zapasowy guzik służy do tego, by uprać go zanim upierzesz właściwy ciuch, by sprawdzić, czy się nie skurczy, nie rozciągnie, nie zmieni koloru czy faktury?). Może warto coś przewinąć na lewą stronę i tak uprać? Może warto suszyć na wieszaku, a nie na sznurku? Niektórych rzeczy (szczególnie drogich swetrów) nie warto zakładać, jeśli zamierzamy na nie włożyć kurtkę z rzepami, które mogą zahaczyć o sweter i go zmechacić. Jeśli będziesz pamiętać o dbaniu o ubrania, posłużą Ci znacznie dłużej. A każde przedłużenie żywotności dowolnej sztuki garderoby o 10%, to 10% oszczędności w portfelu.

Pastuj buty

Buty są jedną z droższych części odzieży. Warto więc zadbać także o nie. Regularne pastowanie butów i pielęgnowanie ich odpowiednimi preparatami może zdziałać prawdziwe cuda. Szczególnie obuwie zimowe wymaga dużo troski. Zimą narażone jest często na niszczące skórę (nie wspominając o tworzywie) działanie soli, którą posypywane są drogi i chodniki. Dlatego ważne jest, by po powrocie do domu dokładnie je wyczyścić, przetrzeć wilgotną szmatką, usunąć całą sól i zapastować, tworząc warstwę ochronną. W ten sposób skóra na butach nie popęka, a obuwie posłuży nam przez kilka sezonów. W pewnym wieku z butów się już przecież nie wyrasta, nie ma więc sensu co chwilę kupować nowych.

piątek, 14 lutego 2020

Odpadki - Dodatki

Marnowanie jedzenia to problem powszechny i niezwykle modne stało się ostatnio zapobieganie wyrzucaniu żywności. Wiele gospodarstw domowych już poradziło sobie z tym problemem, a już moi czytelnicy z pewnością nauczyli się kupować tylko tyle, ile są w stanie zjeść, prawda? Ale nadal chcielibyście oszczędzać na jedzeniu i zastanawiacie się, czy można z tego tematu wyciągnąć jeszcze jakieś pieniążki, które dadzą kolejne oszczędności? Moim zdaniem można!

Nie marnuj resztek jedzenia


Otóż jeśli należysz do grupy osób, która może się poszczycić tym, że udaje jej się nie marnować jedzenia, nie dopuszczać do tego, by jedzenie się zepsuło, by leżało w spiżarni aż do osiągnięcia daty przydatności, a następnie lądowało w koszu, ucieszy Cię zapewne wiadomość, że istnieje sposób, byś na żywności jeszcze trochę zaoszczędził. Chodzi mianowicie o kreatywne wykorzystanie resztek jedzenia.

Powstało już wiele artykułów o tym, że resztki z niedzielnego obiadu, w poniedziałek stanowić mogą podstawę pysznej zapiekanki makaronowej, a pozostała po imprezie, lekko zeschnięta wędlina sprawdzi się jako dodatek do omleta. Tym razem jednak podpowiem Wam, jak pójść o krok dalej i wycisnąć z żywności ostatnie, że się tak wyrażę, soki. 

Odpadki - kości i obierki


Po pierwsze - kości. Kupując kurczaka na obiad, czy dowolne inne mięso, warto zakupić wersję z kością. A zatem nie filety z piersi, ale lepiej uda, albo cały kurczak (wychodzi o wiele taniej). Udziec indyka z kością to góra jedzenia za rozsądną cenę. Pamiętajmy jednak, że skoro płacimy także za kości, warto je wykorzystać. Nawet, jeśli upiekliśmy kurczaka i ogryźliśmy kości, nadal możemy zrobić na nich zupę! Wystarczy wrzucić kości na blachę (można dodać pokrojoną marchewkę, kawałek selera, pietruszki, ziemniaka) i wypiec. Tak przygotowane składniki (lub same kości) wrzucamy następnie do zimnej wody i wygotowujemy na bulion. W wersji z warzywami mamy pyszną zupę wielowarzywną, w wersji na samych kościach mamy podstawę rosołu, a po dodaniu przecieru pomidorowego i makaronu - pomidorową. Jeśli dodamy sok z kiszonych ogórków mamy ogórkową. Po dodaniu odrobiny kwaśnej kapusty - kapuśniaczek. I to wcale nie będą cienkie zupy na wodzie - takie ogryzione i podpieczone kości wciąż mają sporo smaku i aromatu.

Po drugie - obierki. Te z ziemniaków czy włoszczyzny wciąż mają sporo smaku, aromatu i wilgoci. Jeśli warzywa były dobrze umyte, można je nawet zjeść po upieczeniu. By jednak nie iść aż tak daleko, warto użyć ich w inny sposób. Ułóżmy z nich warstwę w naczyniu żaroodpornym, a na warstwie umieśćmy mięso lub rybę, przyprawione solą i pieprzem. Możemy także zakopać kotleta w obierkach i tak upiec. W ten sposób każdy kawałek mięsa będzie soczysty i aromatyczny, a obierki wykorzystane do cna.

piątek, 7 lutego 2020

Jak zainwestować w akcje, nie mając o tym pojęcia?

Przyznaję, że nie polecam nikomu inwestowania w instrumenty finansowe, na których się nie zna. Dlatego właśnie, gdy ktoś przypadkowy pyta mnie o inwestowanie, przeważnie odradzam akcje. Polecam przemyśleć raczej inwestowanie w fundusze inwestycyjne (istnieje sporo funduszy opartych na rynku akcji) - w ten sposób my tylko wpłacamy pieniądze, kupując jednostki uczestnictwa w funduszu (polecam zdywersyfikować to, inwestując w kilka funduszy). W ten sposób to ktoś, kto ma jakieś pojęcie na ten temat, inwestuje nasze pieniądze w akcje, w zamian za co dzielimy się z nim zyskiem. Generalnie właśnie na tym polega fundusz inwestycyjny.

Jeśli jednak ktoś ma już jednostki w funduszach inwestycyjnych, a pozostało mu trochę wolnej gotówki, którą gotów jest mniej lub bardziej zaryzykować i zainwestować w rynek akcji, mogę mu polecić, by zaczął inwestowanie od akcji spółek, które regularnie wypłacają dywidendy. W ten sposób, nawet gdyby stracił część kwoty na spadku cen akcji, konto zostanie raz czy dwa razy do roku zasilone kwotą dywidendy, która przynajmniej zmniejszy stratę.

Sam przyjąłem jakiś czas temu taką taktykę i obecnie cena posiadanych przeze mnie akcji nie ma większego znaczenia - liczy się tylko wysokość wypłacanej co roku dywidendy, która wpływa na konto już po opodatkowaniu. Interesuje mnie więc tylko coroczny zysk, nie myślę wcale o wyprzedawaniu akcji z portfela (dlatego ich cena nie gra roli). Listę spółek, które w danym roku wypłacą dywidendy można znaleźć w internecie, podobnie jak listę spółek, które wypłacają dywidendy regularnie. 

Uważam, że jeśli ktoś chce się zmotywować do inwestowania w akcje, do poczytania o tym, to zainwestowanie jakiejś niedużej kwoty w spółki dywidendowe może być dobrym początkiem i myślę, że właśnie to poleciłbym gdyby ktoś zapytał mnie, jak zacząć inwestować w akcje.