piątek, 24 września 2021

Dbaj o rzeczy

Kiedyś było mi to wstyd przyznać, teraz już mniej. Jestem gościem, który przesadnie dba o swoje rzeczy. To znaczy teraz już nie uważam, że przesadnie, ale kiedyś tak właśnie myślałem. Będąc dzieckiem szanowałem każdą zabawkę, książkę. Teraz o książki dbam nadal, a do tego ostrożnie używam każdego ze sprzętów w mieszkaniu. Poskutkowało to tym, że moja lodówka działa od 13 lat, pralka od 8, zmywarka od 10... A nie są to modele z czasów, kiedy sprzęty projektowało się, by przetrwały dekadę, albo kilka. 

Dbanie o swoje rzeczy skutkuje sporymi oszczędnościami. Gdybym miał wymieniać sprzęty AGD co 3-4 lata, kosztowałoby mnie to do tej pory kilkanaście tysięcy złotych. Ale jest jeszcze jeden aspekt dbania o rzeczy, który wiele osób pomija. Zadbane rzeczy można odsprzedać.

Sprzedaż zadbanych rzeczy - jest minus


Tu niestety pojawia się pewien problem. Otóż internet zalany jest ofertami używanych rzeczy w najróżniejszych cenach, a kupujący nie wierzą w idealny stan sprzedawanych przedmiotów. To trochę jak sytuacja z używanymi samochodami. Albo "bo w internecie widziałem tańsze oferty", albo "Tak tanio, to musi być coś nie tak". Dokładnie tak samo jest z innymi rzeczami.

Przykładem niech będzie wózek dziecięcy, który aktualnie sprzedaję. 

 Wózek 4 Baby Rapid, w stanie bardzo dobrym, zadbany i nie używany przesadnie długo.
 Cena: 190 PLN (czyli 50% ceny nowego wózka)





 Bardzo udany model, składa się do niewielkich rozmiarów, leciutki a wytrzymały. 
 Ma piankowe koła, które doskonale radzą sobie na każdej nawierzchni. 
 Świetny produkt, długo wybierany.

Jaki jest problem? Ano właśnie - nikt nie przyjechał nawet po to, by go obejrzeć (tylko odbiór osobisty z uwagi na gabaryty). Wiele osób natomiast chciało negocjować, bo widziało taniej (czemu nie kupili - nie wiem). Kilka osób także napisało pytanie co jest nie tak, bo skoro taki świetny stan, to dlaczego tylko taka cena. I teraz nie wiem - podnieść cenę i sprzedać za 250 PLN? Ja wiem, że jest tyle wart.

Natomiast wiele innych rzeczy sprzedało się od ręki, w dosłownie kilka godzin od wystawienia na portalu ogłoszeniowym i to za ceny relatywnie wysokie (ok. 80% ceny nowej rzeczy). Sam już nie wiem od czego to zależy. W każdym razie dbanie o rzeczy popłaca, nawet jeśli wózek postoi jeszcze jakiś czas w piwnicy (dla dociekliwych - jest zabezpieczony przed brudem, kurzem i wilgocią).

piątek, 17 września 2021

Chcesz mieć taniej? Kupuj polskie!

Wszyscy jesteśmy świadomi zalewania rynku tanimi produktami. I nie chodzi mi tylko o "tani chiński chłam", ale o pełnoprawne produkty, na przykład spożywcze, które mają sztucznie zaniżone ceny. Otóż, jeśli chcecie by było tanio, nie kupujcie ich. Są najtańsze, to prawda, ale to myślenie na krótką metę. W dłuższej perspektywie zapłacimy znacznie więcej.

Dumping


Dumping to sprzedaż produktów po cenach niższych niż koszt ich wyprodukowania, bez żadnego zysku finansowego. Ale przecież to się nie może opłacać, prawda? Otóż może i opłaca, ale w dłuższej perspektywie. Problem w tym, że nieświadomi kupujący chętnie nabywają towar po tej niższej cenie, zupełnie nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.

Kiedy zagraniczna firma sprzedaje swoje produkty w dziwnie niskich cenach, to nie robi tego z dobrego serca. Wręcz przeciwnie - tak się zdobywa rynek. Za jakiś czas te produkty będą o wiele droższe. "No to wtedy przestanę kupować" myślisz. Otóż nie przestaniesz. Nie będziesz mieć wyboru!

Ceny dumpingowe stosuje się bowiem nie po to, by klient poznał i polubił produkt. Manewr ten ma na celu odciągnięcie klienta od dotychczas kupowanego produktu (często krajowego), na rzecz produktu bogatego, zagranicznego koncernu, który stać na to, by dokładać do interesu przez rok, albo nawet kilka lat, wykończyć konkurencję (klienci przez cały ten czas wybierają produkt tańszy i firma krajowa bankrutuje z powodu zbyt niskiej sprzedaży) i zacząć sprzedawać swoje produkty po cenach znacznie już wyższych.

To się naprawdę dzieje?


Jak najbardziej! Codziennie. Pamiętacie znanego polskiego producenta makaronów, którego od kilku lat nie ma na rynku? Stało się to za sprawą włoskiej firmy, a ceny makaronów (pomijając te najtańsze) podniosły się w pewnej chwili dwukrotnie. Polski producent okien co prawda poradził sobie z problemem zalewu rynku produktem (chyba) niemieckim, ale niewiele brakowało.

Najlepszym, co możesz zrobić, by nie dopuścić do pogłębiania się tego procesu to:
  • nie kupować produktów w podejrzanie niskich cenach (chyba, że chodzi o jednorazową promocję lub o produkt z krótką datą przydatności do spożycia, który przeleżał w magazynie),
  • kupować produkty polskich firm (chociaż nie zawsze to, co wydaje nam się polskie, faktycznie takie jest),
  • trzymać się ulubionych produktów, których jakość i ceny są nam znane.

Krajowy produkt nie zawsze jest najtańszy, to prawda. Ma jednak największe szanse, by takim być. Kiedy więc towar dużej, zagranicznej firmy zaczyna być tańszy, to prawdopodobnie chodzi o dumping. Polski producent potrzebuje wtedy wsparcia, by nie "wypaść" z rynku i stanowić zdrową konkurencję, na której zyska także klient. I nie - nie tracisz nic, kupując produkt w dotychczasowej cenie, zamiast dać się skusić na towar trochę tańszy. Kupujesz, powtarzam, w dotychczasowej, znanej Ci cenie! 

piątek, 10 września 2021

Zarabiaj jak w Sims'ach

Znacie grę "the Sims"? Zna ją prawie każdy. I niemal wszyscy grali w jedną z odsłon serii. Symulator życia, który wraz z rozwojem gry stawał się coraz bardziej złożony i uwzględniał coraz więcej aktywności. Niezmiennie jednak chodziło o to, by pozyskiwać fundusze na zakup coraz to ciekawszych urządzeń i wyposażenia, oraz większych, wystawniejszych willi. I właśnie etap zarabiania zainspirował mnie do napisania tego tekstu. "The Sims" to symulator życia, ale można odwrócić sytuację i przenieść do życia to, co pokazuje rozgrywka.

Bo, powiedzcie prawdę, czy nie było tak, że z jednej strony spędzaliście w grze długie godziny rozwijając swoje Simy i pracując - nie tylko znikając w pracy, ale także dorabiając w domu, a z drugiej strony marzyliście, jak to byłoby dobrze samemu móc dorabiać z taką łatwością? A co, jeśli tak się da? Jeśli każdy może skorzystać z tych sposobów i zajmą one tyle czasu, ile "traciliśmy" na grę?

Jak zarabiają Simy?


Zacznijmy od tego, by zidentyfikować najlepsze sposoby na zarabianie. 

W jednej grze, chyba w trzeciej odsłonie "the Sims", utrzymywały mnie psy. Wykopywały one skarby, rozwijając tę umiejętność i znajdując coraz to ciekawsze eksponaty. Wszelkie te minerały, meteoryty, kości dinozaurów sprzedawałem (lub przerabiałem, a dopiero później sprzedawałem) i żaden z moich Simów nie musiał pracować. Tego sposobu jednak nie da się przenieść do realnego świata.

Popularnym sposobem jest malowanie obrazów. Wstawiamy simowi do domu lub ogrodu sztalugi, a on spędza godziny malując cokolwiek mu przyjdzie do głowy. Im dłużej maluje, tym jest w tym lepszy, a obrazy osiągają coraz wyższe ceny. Ten sposób jak najbardziej można przenieść na grunt świata realnego!

Uprawa roślin to także zajęcie, które dostarcza spory dochód. W realnym świecie jednak taka praca nie bardzo liczy się jako "dorabianie w domu", chyba, że ktoś potrafi czerpać zyski z małego ogródka sprzedając na bazarze kwiaty lub owoce i warzywa. Ten sposób na dorobienie nie jest jednak tym, co pierwsze przyszłoby mi do głowy, jako "dodatkowe źródło dochodu". Jeśli jednak masz taką możliwość - śmiało. Ja wolałbym się skupić na pracy "w domu" i to takiej, która nie wymusza zajęcia non stop (bo jak nie podlejesz w odpowiednim terminie to zwiędnie).

Czwartym, bardzo popularnym zajęciem w "the Sims" jest pisanie. Książek, artykułów, tekstów na zlecenie. Tutaj też można zarobić krocie, siedząc przed komputerem. A skoro siedzimy grając w Simsy, to czemu zamiast tego nie zarobić realnych pieniędzy? Jak trudne może to być?

Co jest potrzebne, by zarabiać?


W "the Sims" wystarczy mieć odpowiedni sprzęt (sztaluga, komputer), by zacząć dorabiać w domu i w pewnym momencie móc całkowicie oprzeć swój budżet jedynie o to dodatkowe źródło dochodu. Przyda się także kierunkowe uzdolnienie w danym temacie (czyli talent), a także kurs, ćwiczenia i odpowiednia ilość czasu.

Jeśli w realnym świecie mamy talent, nawet nieoszlifowany i lubimy posiedzieć przed komputerem / rysować / malować / projektować etc. to mamy w zasadzie wszystko, by zacząć. Nasze umiejętności w danej dziedzinie rozwijać się będą (tak jak w grze) poprzez godziny spędzane na tworzeniu, aż w końcu (uwierzcie, że całkiem szybko) osiągną poziom, który pozwoli nam żądać za swoje dzieła konkretnych kwot.

Pozostaje kwestia sprzedaży. To także możemy załatwić nie wychodząc z domu. Oczywiście, jeśli malujemy obraz olejny, to sprzedanie go może się wiązać z wystawieniem na portalu aukcyjnym lub ogłoszeniowym, ale może także oznaczać kontakt z galerią sztuki. Możemy także malować na konkurs i w ten sposób zyskać pierwszy rozgłos. Jeśli jednak tworzymy dzieła plastyczne w komputerze (jakikolwiek rodzaj grafiki komputerowej) lub projektujemy (logo, strony internetowe itp.), warto zainteresować się portalem fiverr, który pozwala na sprzedawanie swoich umiejętności klientowi finalnemu w niemal każdej dziedzinie. Pozwala zarówno na sprzedaż małych, tanich i krótkich usług, jak i skończonych dzieł, wartych setki i tysiące simoleonów złotych.

Jeżeli jednak, tak jak ja, nie jesteś uzdolniony plastycznie, możesz zarabiać na pisaniu, co w grze "the Sims" także jest opłacalnym zajęciem (a i w realnym życiu można nieźle dorobić). Pisząc precle i krótkie artykuły na dowolny, wybrany przez siebie temat, nie jesteś zobowiązany terminem czy tematyką. Jeśli chcesz zarabiać jeszcze więcej, przyjmij płatne zlecenie, które narzuci Ci temat i czas wykonania, ale będzie "pewnym zarobkiem". Wszystko to bez wychodzenia z domu, dzięki platformie Giełda Tekstów, o której zdarzyło mi się już pisać.

Jeśli więc zazdrościsz swoim Simom, zamknij grę, zaloguj się na którymś ze wspomnianych portali i czas, który "straciłbyś" na granie, przeznacz na zarabianie. Możesz także nagradzać się za tworzenie (na przykład godzina gry za napisanie każdych 3 tekstów), albo "spłacać" czas gry (grałem 2 godziny, więc teraz przez godzinę popracuję). 

piątek, 3 września 2021

Darmowa Wysyłka

Jeśli, tak jak ja, kupujecie sporo rzeczy przez internet, to zapewne znacie ten sposób, bo pomysł nasuwa się sam. Ale jeżeli ze sklepów internetowych korzystacie sporadycznie, to być może nie jest to dla Was naturalne środowisko i przyda się Wam ta prosta porada. Do napisania o tym skłoniło mnie podliczenie, ile oszczędzam na przesyłkach, a raczej podsumowanie tego, ile kosztowałyby mnie te wszystkie paczki, gdyby nie darmowa przesyłka. 

Dostawa podnosi koszty


Otóż przy niewielkich zakupach w internecie, sporym kosztem okazuje się wartość dostawy. Kupujemy 25% taniej coś, co kosztuje normalnie 40 PLN. My płacimy 30 PLN, ale musimy opłacić także przesyłkę - często około 10 PLN. W takim wypadku nic nie oszczędzamy. Cóż to więc za zysk? Cóż, w takiej sytuacji warto sprawdzić, od jakiej wartości zamówienia przysługuje nam dostawa darmowa. Na Allegro (z pakietem Smart), jest to 40 PLN. Zamiast więc płacić dodatkowe 10 PLN za przesyłkę, warto dołożyć do zamówienia coś za dychę i nie płacić za dostawę. Zapłacimy co prawda te same 40 PLN, ale dostaniemy "jakby" gratis. Często kwota, od której przysługuje nam dostawa za darmo jest dość niska.

Jak zasłużyć na darmową dostawę


W różnych sklepach internetowych kwota darmowej dostawy jest inna, ale zawsze warto ją sprawdzić. Ja staram się nie płacić za dostawę nigdy. Często wolę zwolnić i dobrze się zastanowić, zapytać domowników i znajomych, czy czegoś nie potrzebują, a w ostateczności dołożyć do zamówienia coś, z czego skorzystam kiedyś lub z przeznaczeniem na prezent. Tak - dobrze czytacie. Prezenty gwiazdkowe kupuję przez cały rok, właśnie przy takich okazjach. W grudniu tylko uzupełniam.

Co dołożyć do zamówienia


Czasami nie trzeba się zastanawiać, co dołożyć do zamówienia. Problem zaczyna się, kiedy kupujemy coś niestandardowego, czego zwykle nie kupujemy. Oto moje rady.
  • Jeśli kupujesz elektronikę (lub w sklepie jest elektronika), zawsze warto dorzucić pendrive, kartę pamięci lub baterie. Te rzeczy zawsze przydadzą się nie wiadomo kiedy.
  • W sklepach z wyposażeniem wnętrz warto zamówienie uzupełnić świecami. Nie dość, że przydaje się mieć ich zapas (romantyczne kolacje, tworzenie nastroju, awarie prądu), to doskonale nadają się na prezenty, lub jako ich część (kiedy robimy zestaw podarunkowy - mydełka, świece, sole do kąpieli, wino, czekoladki).
  • W sklepach z żywnością cokolwiek o długim terminie, czego używamy choćby sporadycznie oraz słodycze z przeznaczeniem na prezent.
  • W sklepach z alkoholem i wyrobami tytoniowymi... no dobra, nigdy nie miałem sytuacji, w której zabrakłoby mi do darmowej przesyłki...

W każdym razie wiecie o co chodzi - kupujecie coś przydatnego, nawet w dłuższym terminie, coś co się zużywa lub coś, co można podarować w prezencie. To ostatnie sprawia, że o wiele mniej stresujemy się podczas świątecznych zakupów i nigdy nie robimy ich na ostatnią chwilę w okresie, kiedy sklepy tylko piszą o tym, że obniżają cenę. 

Kuriozalne sytuacje


Zamawiałem kiedyś z jednej z dużych sieci. Kupowałem żarówki (jakieś 6 PLN za sztukę), ale zamawiałem 2 różne żarówki, a system pokazał, że każda dostarczona będzie z innego magazynu, a zatem osobną przesyłką. Każda za 19,99. Czyli 12 PLN za 2 żarówki plus prawie 40 PLN za przesyłkę. W innych sklepach te same żarówki były w cenie 15 PLN za sztukę, a przesyłka 9,99. Niewiele taniej. Wyczytałem jednak, że w sieciówce darmowa dostawa zaczyna się już od 99 PLN. No niech będzie - przecież to nic strasznego. Kupiłem więc etui na dysk zewnętrzny za 2 PLN, 2 zestawy Lego po 35 PLN każdy i pendrive za 15,99. Z żarówkami było to 99,99 - darmowa dostawa. Przez następny tydzień przyszło do mnie 5 przesyłek z 5 różnych magazynów. Ale nie płaciłem za żadną z nich.

Etui na dysk zewnętrznych to strzał w dziesiątkę, dziecko dostało klocki na dzień dziecka, żarówki wkręcone, a pendrive leży i czeka. Co jakiś czas te urządzenia znikają - a to ktoś pożyczy i nie odda, a to zostawi się go wpiętego w hotelowy telewizor - zdarza się. Ale w domu zawsze jest ich kilka w zapasie. Nie zajmują dużo miejsca. Polecam!