Wbrew pozorom - nie namawiam do tego, żeby kupować wszystko najtańsze, chociaż zwracanie uwagi na to gdzie zostały wyprodukowane produkty "taniej marki" moze się opłacić. Bardzo często są to produkty wysokiej jakości, na które po prostu nie ma więcej zbytu (duża firma nasyca rynek i wiadomo, że popyt jest na pewną ilość jej produktów, ale moce produkcyjne pozwalają produkować 30% więcej. Sprzedaje się to w innych opakowaniach, właśnie jako "tania marka" - za niższą cenę. W ten sposób stali klienci nadal kupują produkty drogie, więc marża na nich jest wysoka, natomiast nadwyżka produkcyjna też jest sprzedana - z niższą marżą, ale nadal z zyskiem. Na szczęście jest obowiązek umieszczania adresu producenta na opakowaniu - stąd wiemy jaki zakład wytworzył dany produkt). Ale dziś nie o tym, a o marnowaniu jedzenia. Zróbcie, proszę eksperyment - ile jedzenia wyrzucacie i jaka jest jego szacowana wartość, a później zastanówcie się jak temu zapobiec. Może zakupy raz w tygodniu to zły pomysł? Może warto zapłacić 10% więcej w osiedlowym sklepie, jeśli to pozwoli nam ograniczyć o 25% wyrzucanie jedzenia?
A co zrobić z takimi "resztkami" z obiadu? Każda Pani Domu ma na to swoje sposoby - kanapki do pracy z mięsem z obiadu, sałatki z resztką ryżu... Pomysłów jest wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz