niedziela, 27 grudnia 2015

Postanowienia Noworoczne

Przełom roku to zawsze dobry czas na to, by coś w swoim życiu poprawić. Przeważnie to wtedy właśnie mamy chęci, by zacząć działać z początkiem nowego roku, bo jawi się nam on jako widoczny punkt początkowy. Uważam, że zacząć zmieniać się na lepsze można w dowolnym momencie, ale jeśli ktoś potrzebuje do tego bodźca, to oto właśnie nadchodzi - Nowy Rok.

Postanowienia noworoczne są dość oklepane - "od Nowego Roku przechodzę na dietę", "będę mniej pił", "przestanę przeklinać", "zacznę więcej czytać", "będę mieć lepsze stopnie" czy w końcu najpopularniejsze "rzucę palenie". Wszystkie te cele są szczytne i niewątpliwie zmienią życie na lepsze, jeśli tylko będziemy się ich trzymać. Nie jest to łatwe, ale przecież nie chodzi o to, by coś było łatwe, ale o to, byśmy mieli coś z tego, że podejmujemy trud. Widząc efekty będzie nam łatwiej trwać w postanowieniu. Niestety, efektów nie widać od razu.

Ja chciałbym się skupić na aspekcie przedsięwzięcia, który jest wymierny i policzalny już po pierwszym okresie trzymania się postanowienia, a mianowicie aspekcie finansowym. Co prawda przejście na dietę czy zaprzestanie przeklinania nie musi się przekładać na oszczędności, a to, że będziemy czytać zamiast włączać telewizor efekty da nie od razu i nie będą one oszałamiające, ale już rzucenie palenia może skutkować niebagatelną kwotą, zaoszczędzoną na kupnie papierosów. Chodzi mi jednak jeszcze o coś więcej. Chciałbym przekonać Was, że samo oszczędzanie może być doskonałym postanowieniem noworocznym, z którego wynikać mogą inne korzyści.

Wiele osób otwarcie przyznaje się do tego, że nie umie oszczędzać. Część z tych osób żyje na kredytach i gdy tylko kończą spłacać jeden, natychmiast zaciągają następny. Nie ma w tym nic złego, ale powinny sobie uświadomić, że przepłacają w ten sposób, nawet nie zdając sobie sprawy z własnych możliwości. Mogłyby z powodzeniem odkładać kwotę, którą teraz przeznaczają na spłatę zobowiązań. Przyjemniej jest mieć pieniądze na koncie, zamiast wpłacać je na spłatę długów.

Jak się jednak zmusić do oszczędzania? Nie tak znowu trudno. Po pierwsze, należy powziąć postanowienie noworoczne, ale zrobić to świadomie. Nie obiecywać sobie gruszek na wierzbie, ale prześledzić swoje finanse i zobowiązać się do comiesięcznego odkładania części zarobków. Jeśli wiemy, że mając je na koncie, nie będziemy mogli się pohamować przed ich wydaniem, najlepiej założyć sobie konto oszczędnościowe we własnym lub innym banku, a następnie albo samemu przelewać tam część dochodu, albo posłużyć się zleceniem stałym, ustawiając je tak, by kilka dni po otrzymaniu wynagrodzenia, część pieniędzy była automatycznie przesyłana na nasze konto oszczędnościowe.

Ci, którzy przyzwyczajeni są do tego, że co miesiąc bank ściąga z konta ratę jakiegoś kredytu, nie poczują różnicy - pewna kwota systematycznie będzie ściągana. Różnica polega na tym, że kwota ta będzie zasilała konto, a zatem nasze środki zamiast maleć będą rosły i po jakimś czasie okaże się, że uzbierało nam się na wymarzony samochód, remont czy wakacje.

A ile powinna wynosić wartość ściągana? Na pewno nie mniej niż 10% wynagrodzenia. Osobiście proponuję, by było to 20% a nawet 25%, ale kwotę tę należy wyliczyć indywidualnie tak, byśmy czuli się na siłach dźwigając takie obciążenie. Jeśli kiedyś mieliśmy kredyt, to jesteśmy przyzwyczajeni do potrącania z pensji wysokości raty, a zatem ta kwota nie będzie dla nas obciążeniem. Spróbujmy jednak coś do niej dorzucić. Jeśli rozsądnie przemyślimy problem, założymy osobne konto oszczędnościowe, a następnie ustalimy zlecenie stałe, to postanowienie noworoczne realizować się będzie samo.

Przykład z życia:
Jeden z moich przyjaciół od dłuższego czasu żyje od kredytu do kredytu, mimo że nieźle zarabia. Uważa, że wygodnie mu brać gotówkę z banku ilekroć robi większy zakup, a następnie spłacać w miesięcznych ratach. Obecnie jednak chciałby wziąć większy kredyt na zakup samochodu, a w tym celu musi spłacić pozostałe kredyty. Raty tych kredytów dają w sumie około 2 000 PLN. Kolega spłaca je systematycznie, a poza tym co miesiąc odkłada drugie tyle, by uzbierać na wcześniejszą spłatę. Kiedy kwota odłożona osiągnie oczekiwaną wartość, spłaci kredyty i pozbędzie się comiesięcznego obciążenia. Jednocześnie nie będzie musiał odkładać na wcześniejszą spłatę. 
W rozmowie z nim okazało się, że kredyt na samochód będzie oczywiście oprocentowany. Poradziłem mu, żeby odłożył zakup auta (które nie jest mu potrzebne natychmiast) i po spłacie obecnych zobowiązań nadal odkładał 4 000 PLN miesięcznie (2 000 PLN to raty obecnie płaconych kredytów, a pozostałe 2 000 PLN odkłada obecnie na ich wcześniejszą spłatę) i w ten sposób uzbierał na samochód (przy tej kwocie potrwa to około roku). Nic by go to nie kosztowało, bo przecież obecnie żyje tak, jakby nie miał tych 4 000 PLN, zupełnie z nich nie korzysta, a zatem nadal mógłby je odkładać, a w jego sytuacji życiowej nic by się nie zmieniło.

Zachęcam do zrobienia takiego rozliczenia i powzięcia realnego postanowienia noworocznego, by zabezpieczyć sobie przyszłość finansową. Informuję jednocześnie, że odkładając 20% dochodu przez rok, otrzymujemy trzynastą, czternastą i piętnastą pensję! (po odłożeniu 20%, nasza pensja wynosi 80% dochodu. W rok odłożymy 12 x 20% dochodu, a zatem 240%, czyli 3 x 80% - trzy pensje, które obecnie mamy do dyspozycji). Na tej zasadzie, odkładając 25%, dostaniemy jeszcze szesnastą pensję w roku! Pieniądze te będą się jeszcze mnożyć ze względu na dodatnie oprocentowanie konta, a gdy uzbieramy odpowiednią kwotę, będziemy je mogli zainwestować.

Pozostaje mi życzyć wytrwałości w postanowieniu i wspaniałych wyników na koncie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz