piątek, 12 listopada 2021

Planowanie posiłków - następny poziom

O planowaniu posiłków już pisałem. To jedna z tych rzeczy, które pozwoliły mi na niebagatelne oszczędności, dzięki temu, że kupuję tylko tyle jedzenia, ile potrzebuję. W skrócie, kiedyś kupowałem jedzenie bez zastanowienia, "bo kiedyś się zje". Wyrzucałem mniej więcej 30% zakupów żywnościowych! Później kupowałem rozsądne (jak myślałem) ilości, ale do śmieci wciąż trafiało całkiem dużo jedzenia. To jedna z wad robienia większych zakupów, powiedzmy na cały tydzień. Dopiero planowanie posiłków pozwoliło mi na zredukowanie wyrzucanej do kosza żywności do minimum (zawsze może się zdarzyć, że coś się zmarnuje, zostanie na wierzchu, czegoś się nie zje). Dzięki planowaniu posiłków na cały tydzień i robieniu listy zakupów na podstawie listy potrzebnych składników, uwzględniając te, które są w domu, wyrzucam naprawdę niewielkie ilości jedzenia. Czasem jednak zdarza się, że ilość ta wzrasta, co zmusiło mnie do przeanalizowania problemu.

Dlaczego wciąż wyrzucam jedzenie


Udało mi się wyizolować kilka sytuacji, przez które produkty lub całe dania lądują w śmieciach, co oczywiście za każdym razem mnie boli (i to nie z powodu marnotrawstwa, ale wydatków, które można ograniczać). Oto sytuacje, które do tego prowadzą:
  • Święta, imieniny i urodziny znajomych i rodziny, proszone obiady. Nie dość, że w związku z takim wyjściem nie jemy w domu, to często dostajemy także jakieś "resztki" na wynos. Matki mają to do siebie, że kiedy idziesz do nich na obiad, zawsze gotują więcej, byś nie wyszedł z pustymi rękami. Jeśli więc idziemy na obiad do mamusi, przynajmniej dwa obiady w tym tygodniu mamy zapewnione. Warto o tym pamiętać.
  • "Nie chce nam się gotować" to drugi, najważniejszy problem. Zdarzają się takie dni, kiedy zmęczeni nie mamy ochoty niczego robić. Zamówienie pizzy jest wtedy bardziej niż kuszące. I znów, korzystając z promocji typu "druga gratis" czy "trzy pizze w cenie dwóch" stawiamy się w sytuacji, gdy mamy jedzenie nie tylko na ten wieczór, ale także na kolejny.
  • Spontaniczne wyjścia na obiad czy kolację. W moim przypadku nie są częste, ale jednak się zdarzają. Tak jak "jestem już tak głodny, że zjem coś na szybko w pracy", a później w domu nie jestem już głodny, więc nie jem. To sytuacje, w których jeden obiad przepada. Jeśli mamy składniki w domu, to jest spora szansa, że przynajmniej część z nich się zmarnuje.

Rozwiązanie problemu


Żadna sytuacja nie jest oczywiście bez wyjścia, a rozwiązanie w tym przypadku jest proste, chociaż czasem trzeba się zmusić, by je zastosować. Wystarczy planować w tygodniu maksymalnie sześć posiłków i to nawet w sytuacji, gdy nie planujemy jeść na mieście, ani niczego zamawiać. Czasem wystarczy nawet jedynie pięć. I wcale nie będzie tak, że na pozostałe dni sami zmusicie się do zamówienia jedzenia na wynos, czy wyjścia do restauracji. Jeśli w danym tygodniu nic się nie trafi, zawsze pozostają resztki. Zupa z przedwczoraj, przechowana w słoiku w lodówce oraz podsmażane ziemniaki i kotlet z wczoraj, to świetny pomysł na oszczędność. Nie musi to być danie, które zjecie na kolacje (bo wszystkie obiady są już zaplanowane). To może być pełnoprawny obiad na dodatkowy dzień.

A jeśli nie, to zawsze można upichcić coś z produktów, które mają dłuższą datę przydatności i dlatego zawsze warto mieć je w domu. Spaghetti z sosem pomidorowym, cebulą, czosnkiem, oliwą i ostrą papryką to danie, które ratuje mnie w sytuacjach, gdy nie ma nic innego. Podobnie ryż, z mrożonymi warzywami i sosem słodko kwaśnym. W najgorszym razie zupka chińska, jajko sadzone i kasza. Planując jedzenie na cały tydzień, ale zostawiając jeden czy dwa dni "puste" udało mi się ograniczyć ilość wyrzucanej żywności jeszcze bardziej, a co za tym idzie oszczędzić jeszcze trochę więcej podczas zakupów. A jeśli tego dodatkowego dnia mam ochotę gotować, wypuszczam się do sklepu i kupuję składniki na wyjątkowe danie. Wtedy nie martwię się trwałością produktu, mogę więc kupić na promocji coś, czego termin niedługo upływa, albo coś, co koniecznie trzeba zjeść niedługo po kupieniu (dobry stek, czy surową rybę). Jak dla mnie to sytuacja, która ma wyłącznie dobre strony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz