piątek, 24 stycznia 2020

Napoje

Jeśli śledzicie ten blog od jakiegoś czasu, z pewnością zorientowaliście się, że jestem zwolennikiem picia wody kranowej (przegotowanej, filtrowanej czy prosto z sieci), a przeciwnikiem kupowania jakichkolwiek napojów (no, poza piwem). Dotyczy to zarówno napojów gazowanych, jak i soków. Wyjątkiem jest być może planowanie imprezy. 

Jestem także przeciwnikiem kupowania na mieście kawy oraz innych napojów (butelki wody w drodze na siłownię itp.), ponieważ są one jednymi z najdroższych i regularne ich kupowanie drenuje kieszeń jak nic innego. Szczególnie, że bardzo łatwo możemy się przed tym ustrzec, nie pozbawiając się jednocześnie przyjemności spożywania tych napojów w ulubionych przez nas okolicznościach.

Picie na siłowni


Zacznijmy od tej siłowni. Jest wiele osób, które tę butelkę napoju wliczają niejako w koszty siłowni. Idą tam da razy w tygodniu i po prostu kupują wodę, czy jakiś izotonik na miejscu. A dużo lepiej byłoby zaopatrzyć się w bidon lub butelkę filtrującą, przygotować sobie picie w domu i zabrać je na siłownię. Nawet jeśli to tylko pięć złotych, dwa razy w tygodniu, to przez miesiąc uzbiera się 40 - 45 PLN. Ta kwota wystarczy na niezły bidon. Jeśli nie chcemy jej wydać, tak na prawdę można wielokrotnie używać butelki po napoju kupionym kiedyś. Zdrowo i ekologicznie.

Oczywiście, jeśli lubimy napoje izotoniczne, nic nie stoi na przeszkodzie, by zrobić je samemu - przepisów w internecie jest bardzo dużo i każdy z nich kosztuje mniej niż wersja sklepowa, a jest zdrowszy o tyle, że dokładnie wiemy czego do niego dodaliśmy. W najgorszym razie możemy też kupić izotonik w markecie - czy to ten butelkowany (gdzie duża butelka kosztuje jeszcze mniej i można przelewać napój, by starczył na parę wyjść), czy koncentrat do rozcieńczania. Obie te opcje będą tańsze niż kupno bezpośrednio na miejscu.

Kawa na mieście


Ten temat wraca jak bumerang, ale jest ku temu poważny powód. Po prostu w tę pułapkę (z finansowego punktu widzenia), wpada bardzo wiele osób. Mam mnóstwo znajomych, którzy uzależnieni są od kawy na mieście i zostawiają tam pieniądze, za które mogliby kupić dobry ekspres i zapas kawy najwyższej jakości. 

A, nie oszukujmy się, kawa w automacie, czy ta kupowana na szybko, na wynos, często nie są wysokiej jakości. Wygrywa przyzwyczajenie i wygoda, nie zaś chęć napicia się dobrej kawy, czy poobcowania z wysokiej jakości produktem. A za tę cenę można to zmienić.

Nie mam nic do tego, że ktoś lubi posiedzieć w kawiarni, chłonąć atmosferę (choć ja ni przepadam za atmosferą rodem z baru szybkiej obsługi, która panuje w sieciówkach), czy nawet popracować z laptopem. Natomiast kupowanie kawy po drodze i wypijanie jej w biegu, czy zimnej w pracy mija się z celem. Dużo lepiej zaopatrzyć się w kubek termiczny (koszt 2-3 kaw na mieście) i parzyć kawę w domu, przed wyjściem do pracy. Dokładnie taką, jaką lubisz. Ze wszystkimi dodatkami, syropami, mleczkiem, śmietanką, brązowym cukrem, odrobiną miodu, laską cynamonu... - dosłownie dowolną. I tak będzie wielokrotnie tańsza niż ta najzwyklejsza, kupowana w popularnej sieci kawiarni. 

A po jakimś czasie, odłożysz pieniądze, dzięki którym kupisz dobry ekspres do kawy. Ciśnieniowy, taki, który sam mieli ziarna. Do tego zapas drogiej, kubańskiej lub brazylijskiej kawy. Która, dzięki kubkowi termicznemu (lub nawet termosowi), będzie gorąca przez większość dnia pracy. Jeśli więc lubisz popijać kawę w pracy, zrób sobie z tej czynności prawdziwe, codzienne święto! Niech tam - jeśli nie ma innej możliwości, weź sobie taki ekspres na raty. Wysokość miesięcznej raty i tak będzie niższa niż kwota, którą obecnie wydajesz na codzienną, szybko stygnącą kawę w papierowym kubku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz