piątek, 23 maja 2025

Rzeczy lepszej jakości

Długo zgłębiałem temat, czy warto kupować rzeczy tańsze i częściej je wymieniać, czy tez rzeczy bardzo dobrej jakości, których zadaniem jest starczenie na dłużej. Doszedłem do całego szeregu wniosków, które spróbuję tutaj uporządkować i przedstawić. Za przykład posłużą mi buty, gdyż jest to część garderoby o dużej rozbieżności cenowej i jakościowej, a także przedmiot licznych dyskusji pomiędzy moimi przyjaciółmi. 
Oto do czego doprowadziły najpierw dyskusje, a następnie przemyślenia.

Teza: lepiej kupić tanie buty, ponosić przez jeden sezon, a następnie kupić kolejną parę.


Ta teza była punktem wyjścia - zarówno ja, jak i moi znajomi (mężczyźni) wyznawaliśmy taką zasadę. Zdawała się ona sprawdzać - codzienne buty niszczyły się w podobny sposób, niezależnie od ich jakości, lepiej było więc kupić buty tanie. Działało to przez bardzo długi czas.

Pewnego razu trafiłem jednak na promocję, dzięki której mogłem kupić dobre, markowe buty (takie zauważalnie lepszej jakości) za cenę niewiele większą od tanich butów codziennych (które także zaczęły drożeć). Wciąż jednak miałem swoje "codzienniaki", których używałem do zwykłych zadań, wkładając te lepsze tylko wtedy, kiedy wiedziałem, że nie pada, nie ma błota, nie będę przechodził przez trudny teren, chodził po trawie itp. Okazało się, że moje drogie buty starczają mi na bardzo długo, ponieważ nie używam ich jako butów "do wszystkiego". Dotychczas, nawet te lepsze buty traktowałem na równi ze zwykłymi - jeśli akurat padało, mokły, a kiedy szedłem na ognisko, na działkę, po prostu nosiłem je jak każde inne. I niszczyły się jak każde inne.

Teza: Kiedy dbamy o buty, te lepszej jakości starczą na dłużej niż tanie obuwie.


Jak wspomniałem, kiedy miałem naprawdę drogie buty (chociaż kupione za ułamek ceny), dbałem o nie o wiele lepiej. Czy to jednak była przyczyna tego, że zużywały się mniej niż zwykłe? A może gdybym lepiej dbał o buty codzienne, także starczyłyby na dłużej?

Cóż - tak, starczyłyby, ale... nadal nie na tak długo, jak buty lepszej jakości, które przy normalnym (czyli ostrożnym) użytkowaniu wytrzymały naprawdę bardzo długo - wielokrotnie dłużej niż tanie buty (przy takiej samej dbałości). Wciąż jednak potrzebowałem butów na deszcz, na działkę, na przełaj. Tanie buty nadal miały swoje stałe miejsce w mojej szafce. Kiedy tylko jednak mogłem, zakładałem te lepsze, drogie. Jednocześnie samo dbanie o buty, przedłuża ich żywotność (i dzięki temu, dopiero wtedy widać różnicę w jakości).

Dodatkowe wnioski i korzyści


Pierwszy wniosek był oczywisty - dbając o rzeczy, wydłużamy ich żywotność. To dotyczy każdej rzeczy, a nie tylko butów. W moim przypadku najlepiej widać to na przykładzie pędzli - tanie pędzle malują tak samo dobrze jak drogie, kiedy są nowe. Jednak po kilku użyciach stają się zauważalnie, nomen omen, zużyte. Nie pomaga czyszczenie profesjonalnym mydłem itp. Drogie pędzle pozostają w doskonałym stanie bardzo długo, ale trzeba je myć i czyścić, co wydłuża ich żywotność (metoda ta nie działa tak dobrze w przypadku tanich pędzli).

Wracając jednak do butów, jest jeszcze jedna, poważna korzyść z butów dobre jakości, o które dbamy - bardzo długo wyglądają one jak nowe, albo prawie jak nowe, podczas gdy buty tańsze tracą fason, teksturę i zaczynają wyglądać jak szara szmata (choć nadal spełniają swoją funkcję praktyczną). Jeśli chcielibyśmy wymieniać obuwie za każdym razem, kiedy zaczyna wyglądać inaczej niż na początku, z pewnością zaoszczędzilibyśmy na butach dobrej jakości. Jednak mężczyźni mają to do siebie, że codzienne buty mają po prostu "działać", a nie "wyglądać", w związku z tym nadal taniej będzie kupić tanie buty...

No i nawet, jeśli posiadamy buty dobrej jakości, nadal potrzebujemy butów codziennych (chociaż w takiej sytuacji nazywamy je raczej "roboczymi"), by nie niszczyć swojego drogiego buta, kiedy mamy do czynienia z "brudną" robotą (czyli podczas połowy wyjść).

Ja jednak uważam, że warto mieć rzeczy dobrej jakości, trwałe, solidne i dbać o nie (chociaż dbać warto o każde). Pozostaje jedynie problem ceny - nie uważam, by warto było kupować te rzeczy po cenach zawyżonych. Lepiej przemęczyć się i poczekać na porządną promocję - wtedy robimy dobry interes, bo warto kupić dobre buty, nie płacąc za nie dziesięciokrotnej ceny butów zwykłych.

piątek, 16 maja 2025

Prioretyzuj

Nikomu nie starczy czasu na przeczytanie wszystkich książek, obejrzenie wszystkich filmów i zrealizowanie wszystkich planów. Zwyczajnie nie da się zrobić wszystkiego, co by się chciało. Trzeba wybierać. I najlepiej zrobić to zanim przyjdzie czas na realizację tego, co się zaplanowało, zamiast dopiero wtedy tracić czas na zastanawianie się co wybrać. Właśnie dlatego dzisiaj chciałem napisać o tworzeniu listy priorytetów, zarówno dla rzeczy do zrobienia, celów inwestycyjnych oraz oszczędnościowych. Mnie właśnie ten sposób myślenia pomógł się zorganizować.

Rzeczy do zrobienia


Mimo tego, że wszyscy mniej więcej wiemy co powinniśmy zrobić, to z jednej strony zdarza nam się zapomnieć o czymś ważnym, a z drugiej nie mieć na to czasu. Właśnie dlatego uważam, że nawet jeśli mamy przed sobą kilka ważnych i pilnych zadań, nie warto przystępować do działania natychmiast. Zamiast tego warto opracować plan, który pozwoli na optymalizację, oszczędzenie sił i zasobów. Kolejność załatwiania pilnych zadań może okazać się bardzo ważnym czynnikiem oszczędzającym czas, energię oraz koszty. Zaznaczenie na liście spraw, które koniecznie musimy dzisiaj zrobić, a następnie skalkulowanie które jeszcze czynności damy radę wykonać jest o wiele rozsądniejsze od zwyczajnego wykonania rzeczy najpilniejszych i zorientowanie się, że innych punktów z listy nie damy rady zrealizować, bo przegapiliśmy okazję.

Przykładowo - jeśli robiąc kanapki z jajkiem i pomidorem zaczniemy od smarowania pieczywa i obierania pomidora, pozostanie nam czekanie, aż jajka się ugotują. Jeśli jednak najpierw wstawimy wodę, w czasie jej gotowania posmarujemy pieczywo, a następnie wodę pozostałą po gotowaniu jaj wykorzystamy do sparzenia pomidora, to nie tylko oszczędzimy czas, ale jeszcze wykorzystamy wrzątek, który inaczej byśmy wylali. To oczywiście prosty przykład, ale wiele rzeczy, które wykonujemy w ciągu dnia łączy się ze sobą i warto przemyśleć kolejność podejmowanych działań, bo czas na stworzenie przemyślanej listy zwróci się dzięki właściwej kolejności działań.

Cele inwestycyjne


Jeśli chcemy zainwestować jakąś kwotę, wiemy o potrzebie dywersyfikacji portfela i, co oczywiste, chcemy uzyskać jak największy zysk w krótkim czasie, powinniśmy stworzyć listę celów inwestycyjnych nawet jeszcze zanim zbierzemy pieniądze. W ten sposób, kiedy zdobędziemy fundusze, od razu możemy przystąpić do dzieła wiedząc, co robimy. Czy będzie to kwota wystarczająca na spłatę kredytu i pozbycie się rat i odsetek, czy też musimy obrócić posiadanymi funduszami, żeby je pomnożyć? Czy chcemy zacząć od zabezpieczenia pewnej kwoty, czy też agresywnie spróbować ją powiększyć, ryzykując jej utratę? To wszystko powinniśmy wiedzieć, mieć rozpisaną listę priorytetów z podziałem na warianty i w zależności od aktualnej sytuacji (oraz posiadanej kwoty) od razu wybrać wariant, zamiast zaczynać od wymyślania go.

Cele oszczędnościowe


Oczywiście można "oszczędzać dla oszczędzania" - wydawać mniej, gromadzić fundusze i dopiero kiedy kwota stanie się znacząca, pomyśleć o przeznaczeniu jej na konkretny cel. Większość ludzi jednak bardziej skłonna jest podporządkować się samodyscyplinie odkładania pieniędzy kiedy widzi przed sobą konkretny cel. Warto więc stworzyć od razu listę takich celów, która będzie nas motywowała do kontynuacji nawyku nawet po osiągnięciu celu, lub do oszczędzania nawet podczas jego realizowania.

Przykładowo - jeśli na listę wpiszemy, że chcemy w sierpniu jechać na fajne, zagraniczne wakacje, a pozostała kwota zasili fundusz przyszłorocznego zakupu nowego auta, natomiast w dalszej perspektywie mamy remont kuchni, bo za parę lat i tak będzie potrzebny, to nie dość, że widzimy cały czas sens w odkładaniu, to jeszcze przyłożymy się do poszukania tańszych opcji wakacyjnych (mimo posiadania funduszy) wiedząc, że dzięki temu uzyskamy lepszy start do zakupu auta, kupując zaś auto znów poczujemy motywację do poszukania okazji, gdyż wiemy, że mamy już plan na wykorzystanie pozostałej kwoty.


Wiem - jestem zwolennikiem tworzenia wszelkiego rodzaju list. Pomaga mi to przez całe dorosłe życie, mniej zapominam, zawsze jestem na czas, nie muszę trzymać wszystkiego w głowie, więc mam ją wolną dla nowych pomysłów i jestem zorganizowany (sam się taki czuję i tak widzą mnie znajomi). Udaje mi się mieć więcej czasu wolnego dzięki lepszej organizacji i planowaniu, dlatego właśnie polecam ten sposób. Oczywiście przyjmuję do wiadomości, że na kogoś może działać inny sposób organizacji czasu, ale trudno mi pisać o czymś co jest mi obce. Wybaczcie więc, że co jakiś czas wracam do tworzenia list - uważam po prostu, że to dobry pomysł.

piątek, 9 maja 2025

Oszczędzaj na mieszkaniu w dużym mieście

Jeśli faktycznie jesteś pod kreską i chwycisz się każdej możliwości na zaoszczędzenie pieniędzy, by wrócić na powierzchnie, a do tego nie masz zobowiązań (rodziny, pracy - poza zdalną), to możesz śmiało rozważyć ten skrajny sposób na zaoszczędzenie pieniędzy, a być może nawet na dorobienie, jeśli okoliczności są sprzyjające. Nie jest to rozwiązanie dla każdego - wymaga dużych życiowych zmian i olbrzymiego samozaparcia, którego mnie osobiście z pewnością by brakowało, ale nie ulega wątpliwości, że jest olbrzymia szansa, że tego typu plan się powiedzie.

Jeżeli mieszkasz w dużym (i drogim) mieście, płacisz zapewne olbrzymi czynsz, nawet jeśli masz swoje własne mieszkanie. Jeżeli wynajmujesz, koszty wynajmu z pewnością są jeszcze wyższe. Jeżeli nic Cię w tym mieście nie trzyma (może poza dogodnym transportem, bazą sklepowo - rozrywkową i możliwością przebywania wśród tłumów ludzi), rozważ wyprowadzkę w region, który nie jest tak atrakcyjny. Sprawdzi się to, jeżeli Twoja praca może być wykonywana zdalnie, nie masz zobowiązań rodzinnych i jesteś w stanie odseparować się na jakiś czas od dobrodziejstw, do których przywykłeś.

Ceny wynajmu w mniejszych miejscowościach, a nawet w sporych miastach, ale w regionach mało atrakcyjnych, są o wiele niższe niż w stolicy, Wrocławiu, Gdańsku czy Krakowie. Oszczędność na czynszu będzie ogromna - możesz wynająć mniejsze lokum w innym mieście za ćwierć ceny, jaką płacisz obecnie, a oszczędność przeznaczyć na spłatę długów lub inwestycję. Jeżeli obecnie nie wynajmujesz, ale mieszkasz na swoim, to jeszcze lepiej - wynajmując swoje mieszkanie komuś, możesz za uzyskany czynsz wynająć lokum gdzieś indziej, wyżywić się, ubrać i jeszcze odkładać coś na czarną godzinę.

Jeżeli masz więcej fantazji, możesz nawet w ogóle wyprowadzić się z kraju i zamieszkać w miejscu, gdzie ceny są jeszcze niższe - znam przypadki osób, które w ten sposób przeprowadziły się do Tajlandii czy na Kostarykę. To zależy tylko od samozaparcia, znajomości języka i odwagi.

Zawsze uważałem, że to nie jest tak, że ludzi nie stać na leki, jedzenie czy "normalne życie". To raczej kwestia tego, że ludzie chcieliby mieć to wszystko, a do tego mieszkać w najdroższym miejscu w kraju, wozić się autem, parkować pod dachem... tak - na to wszystko na raz może być ich nie stać. To są te zbytki, za które przepłacają. Mieszkając w miejscu bardziej adekwatnym do dochodów, nie przepłacając za jedzenie w restauracji (oraz zamawiane), utrzymywanie drogiego auta, kiedy do dyspozycji jest dobrze funkcjonujący transport publiczny, stać by ich było na wszystko, czego im potrzeba. To windowanie potrzeb i brak rozeznania w tym, że miejsce, w którym obecnie mieszkają stało się modne (i drogie), że istnieje inny sposób na robienie rzeczy niż ten, do którego przywykli sprawia, że jest im coraz ciężej. I nie pomagają tu skargi, że "kiedyś było inaczej" - było, nie jest, trzeba się dostosować, by nie tkwić w "kiedyś", a nadążać za "dzisiaj".

Wiem, że ten post wielu osobom nie będzie w smak. Nie chcę w nie uderzać. Chciałbym jedynie, by przemyślały rozwiązania, które być może nie przyszły im do głowy. Należę do ludzi, którzy starają się znaleźć odpowiedzi na realne, aktualne problemy zamiast tęsknić za czasami, kiedy ich nie było. Takie rozwiązanie widzę, więc o nim właśnie piszę. Być może za jakiś czas będę zmuszony znaleźć jakieś dla siebie - to zaproponowane powyżej, albo jakieś inne. Wolałbym mieć rozeznanie w sytuacji.