piątek, 29 grudnia 2017

3 świąteczne błędy, które powodują problemy z domowym budżetem

Czy znasz ceny produktów, które kupujesz? Czy wiesz ile kosztuje masło, ser, papier toaletowy szampon, którego używasz? Czy 4 złote za kostkę masła, to drogi, czy tanio?

Jeśli nie znasz odpowiedzi na te pytania, to znaczy, że nie bierzesz oszczędzania na poważnie. Nie wystarczy kierować się tym, co udostępnia sklep. Nie warto korzystać z promocji "10% taniej", jeśli nie wiesz ile ten produkt kosztuje w innym sklepie, bez takiej promocji. Ale nie martw się - wiele osób, które zaopatruje się w hipermarketach, robiąc jedne duże zakupy co jakiś czas nie ma pojęcia ile kosztują podstawowe, najtańsze produkty. Aby oszczędzać musisz poznać ceny produktów - tych kupowanych codziennie i tych, które kupujesz regularnie.

Wystarczy zapamiętywać (lub zapisywać) ceny kilku produktów na każdych zakupach i porównywać je każdorazowo. W pewnej chwili zobaczysz, że są dni, gdy masło jest dwa razy droższe niż zwykle i wtedy go nie weźmiesz. To duża oszczędność. Mając listę codziennych sprawunków z zapisanymi na niej spodziewanymi cenami od razu będziesz wiedzieć, czy przepłacasz, czy też właśnie oszczędzasz. 

Są takie produkty, których nie kupujemy codziennie, ale używamy i raz na miesiąc musimy kupić. Dokładnie ten sam produkt może mieć bardzo zróżnicowaną cenę, dlatego warto wiedzieć ile zwykle płacimy za swój szampon, proszek do prania czy pieluchy dla dziecka. W ten sposób uzupełnimy zapasy w momencie, gdy produkty te będą najtańsze.

Zdziwisz się ile możesz zaoszczędzić tylko dzięki temu, że masz pojęcie o cenach tego, co faktycznie kupujesz. Ja się zdziwiłem kilka lat temu, więc wiem jakie różnice w cenach i pozorne promocje zdarzają się w sklepach.
Święta to czas, kiedy nie oszczędzamy, a wręcz przeciwnie - sięgamy po zaskórniaki i szastamy nimi bez opamiętania. To w tym okresie najbardziej uszczuplają się nasze oszczędności. Z jednej strony nie ma w tym nic złego - wiele osób oszczędza właśnie z myślą o świętach. Z drugiej strony, jeśli marnotrawimy pieniądze lub wydajemy te, przeznaczone na zupełnie inny cel, zaczyna się robić niewesoło. A przecież wystarczy rozciągnąć żelazną dyscyplinę także na okres świąt i zastosować jedynie drobne odstępstwa od ustalonych zasad, by i wilk był syty i owca cała.

Kredyt

Istnieje grupa ludzi, która bierze kredyt z myślą o Świętach Bożego Narodzenia. Nic w tym dziwnego, skoro i reklamy do tego zachęcają. To jednak największy błąd, jaki można zrobić. Nawet, jeśli obudziliśmy się z ręką w nocniku, kredyt nie poprawi naszej sytuacji, bo będziemy musieli go oddać. Spłacimy go w ciągu roku i na kolejne święta znów zostaniemy z niczym
Aby ustrzec się przed koniecznością kredytowania świąt, lepiej pomyśleć o tym wcześniej i oszczędzić na prezenty i dobre jedzenie wcześniej. Dodatkowa praca (na przykład pisanie płatnych artykułów), lub wzięcie nadgodzin w podstawowej pracy powinno załatwić problem. Innym sposobem jest odsprzedanie części niepotrzebnych przedmiotów, ubrań czy sprzętów poprzez portale aukcyjne lub ogłoszeniowe. Najważniejsze jednak, by ustrzec się pożyczek, każdym możliwym sposobem.

Przepłacanie

Popularna w naszym kraju, szczególnie w kontekście świątecznym, gościnnym, jest zasada "zastaw się a postaw się". To nasza narodowa chluba. Niestety, sprawdzała się wtedy, gdy ludzie mogli jeszcze szybko odrobić straty. Obecnie lepiej "mierzyć siły na zamiary". Najwyższa pora uświadomić sobie, że ceny poszły w górę, a zarobki nie. Kupowanie drogich prezentów, do czego zachęcają nas uśmiechnięci aktorzy w reklamach i filmach o wymarzonej gwiazdce nie jest wcale najważniejsze. Liczy się atmosfera, pamięć i obecność najbliższych. I nie jest to frazes!
Lepszy będzie niedrogi, ale za to przemyślany i dopasowany do konkretnej osoby prezent niż wydanie setek złotych na coś, co akurat jest na topie. Nie ma sensu wyrzucać w błoto pieniędzy tylko po to, by się pokazać pod choinką. Jeśli ktoś jest uzdolniony manualnie, prezenty może zrobić samodzielnie. Jeśli nie - może poznać obdarowywanych tak dobrze, by doskonale utrafić w ich gust. To znacznie więcej, niż większość z nas zwykle robi. Osobiście wolę dostać dobrą książkę z wyprzedaży (dopasowaną do mojego gustu, taką, której nie czytałem a najlepiej nawet o niej nie słyszałem, nie bestseller) niż warty kilkaset złotych wymyślny gadżet, którego użyję raz do roku.

Marnotrawstwo

Trzecim powszechnym błędem jest przygotowywanie gór jedzenia. Kiedy spojrzymy na to z boku, zdajemy sobie sprawę z tego, że nie ma fizycznej możliwości, aby zjeść to wszystko, co stawiamy na stole. Dzieje się tak dlatego, że chcemy, by każda z osób siedzących na stole była się w stanie najeść nawet wtedy, gdy wszyscy będą chcieli nasycić się tylko jednym, tym samym daniem. Stawiamy więc ogromne ilości jedzenia, które po świętach lądują w koszu, nawet jeśli rozdamy jego część rodzinie na "po świętach".
Wystarczy postawić na stole tradycyjne 12 dań w ilości, pozwalającej na skosztowanie każdego z nich przez wszystkich biesiadników. Gwarantuję, że w ten sposób zadowolimy wszystkich. Po przekąszeniu 12 daniami, nawet w małej ilości, każdy będzie najedzony (a nie przejedzony), a jedzenie nie trafi do kosza, bo na resztki będziemy nadal mieć ochotę. Jeśli zaś przejemy się pierogami, nie będziemy chcieli ich tknąć do sylwestra, a wtedy będą nadawać się już tylko do śmieci. A mniej zepsutego jedzenia to mniejsze wydatki!


Tekst powstał dopiero po świętach, gdyż chciałem zweryfikować swoje wnioski na własnym, niechlubnym przykładzie. Kredytu co prawda nie wziąłem, na prezenty wydałem tyle, ile planowałem, ale pomimo prób ustrzeżenia się i całej świadomości zagrożenia, jedzenia i tak było za dużo. Zostało rozdane, sukcesywnie dojadane, a i tak część wylądowała w koszu. Oczywiście pewna nadwyżka powinna być, ale stół zastawiony był zbyt obficie. Cóż - będę próbował wstrzelić się w przyszłym roku, czego i Wam życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz