Analizując zachowania znajomych w kwestii oszczędzania, doszedłem do wniosku, że podstawowym problemem nie jest brak chęci czy umiejętności, ale przede wszystkim to, że oszczędzanie zaczynają dopiero po opłaceniu wszystkich rachunków, po zrobieniu zakupów. Przeważnie o odłożeniu jakiejś kwoty myślą wtedy, gdy niewiele do odłożenia zostało i tłumaczą, że zaczęli od tego, co i tak musiałoby zostać zrobione. To zła strategia nie tylko z powodów psychologicznych (jeśli oszczędzanie stanie się "tym co i tak musi zostać zrobione" i zajmie pierwszą pozycję na liście naszych opłat, będzie zdecydowanie łatwiej), ale i z czysto zdroworozsądkowego powodu - jeśli chcemy oszczędzać, to musimy mieć z czego.
Zacznijmy więc miesiąc od oszczędzania. Pierwszą rzeczą po otrzymaniu wypłaty powinno być zabezpieczenie oszczędności. Jeśli posiadamy kredyt, musimy zdać sobie sprawę, że więcej zaoszczędzimy spłacając go niż odkładając pieniądze. Szczególnie, jeśli jest to kredyt gotówkowy. Oprocentowanie takiego kredytu to nawet 20% i trudno będzie tę kwotę odzyskać. Najlepiej więc czym prędzej spłacić zobowiązanie, bo ten ruch przyniesie nam najwięcej odsetek, w postaci pieniędzy, których nie będziemy mogli oddać. Nawet, jeśli mamy na oku dobrą lokatę, musimy pamiętać, że 1000 PLN spłaconego kredytu, oprocentowanego na 20%, to 200 PLN rocznie w portfelu więcej, podczas gdy lokata, oprocentowana na 5%, przyniesie jedynie 50 PLN (czyli będziemy musieli dołożyć 150 PLN na spłatę kredytu). Nie warto więc oszczędzać w ten sposób. Posiadając kredyt lepiej zrezygnować z odkładania pieniędzy i pozbyć się kosztownego zobowiązania.
Jeśli kredytu nie posiadamy, zachowajmy się tak, jak byśmy go posiadali i wpłaćmy jakąś sumę na konto oszczędnościowe. Niech to nie będzie dużo, ale niech to będzie zawsze ta sama kwota, odkładana przed jakimikolwiek innymi wydatkami i nienaruszalna. Pamiętajmy, że regularność to podstawa oszczędzania. Nadwyżkami zajmiemy się pod koniec miesiąca, ale nie możemy być pewni, że jakiekolwiek będą. Podstawę więc odłóżmy na początku okresu rozliczeniowego. I pamiętajmy - płacimy sobie!
Następnie musimy się zmusić do zmiany sposobu myślenia i wpoić sobie zasadę, by myśleć o tym, jak oszczędzić na stałe, na dłuższą metę. Aby to zrobić należy uszczknąć coś z wydatków, które ponosimy stale.
W pierwszej kolejności spójrzmy, gdzie trafia nasza wypłata. W większości przypadków będzie to ROR. Czy mamy coś z tego, że nasza wypłata tam trafia? Jeśli nie, to znaczy, że kiepsko wybraliśmy bank. Jeśli dodatkowo płacimy za konto, to znak, że bank wybraliśmy fatalnie. Natychmiast (nie żartuję - natychmiast znaczy
natychmiast!) zmieńmy bank na taki, który opłat nie pobiera. Oferta banków jest bardzo szeroka. Ja polecam
mBank, jako sprawny, szybko się rozwijający i bezpłatny oraz dający szerokie możliwości, zarówno w postaci możliwości inwestycyjnych jak i ofert specjalnych. Warto jednak być na bieżąco z ofertami różnych banków, by wybrać najodpowiedniejszy dla siebie.
Kiedy już nie będziemy ponosili zbędnej opłaty za prowadzenie rachunku, obsługę karty i tym podobne sprawy, które inni mają za darmo, możemy przejść do szukania oszczędności w rachunkach.
Wśród rachunków odnajdźmy rachunek za telefon (lub telefony, bo przecież mamy ich w gospodarstwie domowym kilka). To słono kosztuje. By płacić mniej należy ograniczyć rozmowy telefoniczne, a jeśli jest taka możliwość, renegocjować taryfę. Zadzwonienie do operatora powinno spowodować, że nowa taryfa zostanie dopasowana do naszych potrzeb. Przy okazji to samo możemy zrobić z abonamentem telewizyjnym czy internetowym (dopasowując pakiet do potrzeb). A skoro płacimy za internet (to także warto renegocjować), to dzieci nie musza cały czas używać komórek, za które płacimy (czy jeśli chodzi o rozmowy czy gry internetowe). W domu niech włączają wi-fi, a rozmowy ze znajomymi prowadzą przez komunikatory internetowe, zamiast przez telefon.
Zanim przejdziemy do oszczędzania prądu, szybka porada dla tych, którzy płacą za ogrzewanie (szczególnie mieszkańców domków jednorodzinnych, choć nie tylko, skoro zmiany prowadzą do pomiarów zużytego ciepła nawet w blokach i płacenia za własne zużycie). W okresie grzewczym, zadbajmy o to, by
odsunąć sofę od kaloryfera, w miarę możliwości odsłonić grzejniki (łącznie z rurami, którymi czynnik grzewczy jest dostarczany), by jak największa ilość ciepła dostawała się do wnętrza. Pozwoli to zredukować zamawianą ilość ciepła, poprzez przykręcenie grzejników, a co za tym idzie, zmniejszyć rachunki. Pamiętajmy jednocześnie, by nie lekceważyć okresu zimowego - i na nim
można nieco zaoszczędzić.
Następnym rachunkiem do zredukowania jest rachunek za wodę. Przede wszystkim należy sprawdzić, czy nie mamy cieknącego kranu i w razie potrzeby dokręcić kurek lub wymienić uszczelkę. Kapiąca woda, uciekająca z kranu czy drobna nieszczelność spłuczki w toalecie to kilkaset do kilku tysięcy litrów wody rocznie, a to z kolei nawet
tydzień darmowej wody dla całego domu. Bez trudu zwróci się koszt naprawy. Połowę kosztów wody podczas kąpieli można także zaoszczędzić, jeśli zamiast moczyć się w wannie zdecydujemy się na prysznic. Ilość wody możemy dodatkowo zredukować o kolejne 50%, jeśli na czas namydlania zakręcimy kurek. Także podczas mycia zębów warto zakręcić kran. Woda leje się do umywalki w tempie 10 litrów na minutę. Dzięki sprawnemu
perlatorowi, zredukujemy także i tę ilość.
Skoro większość rachunków za nami, przyszedł czas na rachunek za prąd. Tutaj mamy także duże pole do popisu. Oczywistym jest wymiana sprzętu na energooszczędny czy zmiana oświetlenia na takie, które zużywa mniej energii, więc tym się zajmował nie będę. Poza tym
pisałem o tym w jednym z poprzednich wpisów. Zacznę za to od tego, co czerpie najwięcej prądu. Na pierwszy ogień więc lodówka. Zużywa ona zdecydowanie największą część pochłanianej przez mieszkanie energii. A ilość tę można zredukować,
zwiększając temperaturę chłodzenia. Optymalne będzie -18 stopni w zamrażalniku i 6 stopni w lodówce. Jedzenie utrzyma świeżość, mrożonki się przetrzymają, a rachunki zostaną zredukowane.
Z kuchennych urządzeń, sporo energii zużywa także kuchenka elektryczna lub sam elektryczny piekarnik. Płytki długo trzymają zgromadzone ciepło, więc można je wyłączyć
kilka minut przed końcem gotowania, a pozostaną ciepłe przez czas konieczny do skończenia posiłku. Jeszcze lepiej jest w przypadku piecyka - ten możemy wyłączyć nawet
kwadrans przed zaplanowanym końcem pieczenia, a temperatura nie spadnie zbyt szybko i posiłek dopiecze się sam.
Żelazko także zużywa prąd, a stosunkowo łatwo poradzić sobie z tym problemem. Kupując więcej
ciuchów niewymagających prasowania oszczędzimy nie tylko pieniądze, ale i czas. Oczywiście nadal pozostanie garderoba, której prasowania nie unikniemy (chociażby męskie koszule), ale strój na co dzień możemy dobierać tak, by żelazko nie było potrzebne.
Jest jeszcze jedno urządzenie, które zużywa znaczne ilości prądu. Jest nim telewizor. Aby zaoszczędzić, możemy z nim postąpić tak, jak z żelazkiem - nie włączać go tak często. Niech nie będzie włączony przez cały czas, tylko po to, by w tle coś grało (jeśli tego potrzebujemy, włączmy radio). Telewizor
włączajmy tylko wtedy, gdy chcemy obejrzeć konkretny program. Jeśli mamy chwilkę do zabicia, lepiej sięgnąć po książkę.
Po rachunkach, przyszedł czas na stałe wydatki, których możemy uniknąć. Z pewnością istnieją wydatki, które ponosimy co miesiąc, których nie zauważamy (lub uważamy za nieuniknione), a które składają się na duże kwoty. Koronnym przykładem mogą być wydatki na prasę czy
kawę na mieście, które w podstępny sposób generują bardzo duże kwoty. Te kwoty mogą znaleźć się na naszym koncie już od tego miesiąca! (jeśli bralibyśmy się za oszczędzanie tego, co zostało na koncie, nie mielibyśmy świadomości tych kwot i nie trafiłyby na nasz rachunek oszczędnościowy). Czy na prawdę przeczytanie gazety w drodze do pracy warte jest swojej ceny?
Do takich stałych wydatków należą także używki, w tym papierosy. Jeśli palisz,
pomyśl o rzuceniu. Ceny papierosów szybko rosną (wraz ze wzrostem akcyzy) i obecnie sięgają 15 PLN za paczkę papierosów. Jeśli więc wypalamy paczkę dziennie, rocznie wydajemy na ten nałóg 365 x 15 PLN = 5 475 PLN, a prawie pięć i pół tysiąca złotych rocznie pojawiające się na naszym koncie, to niebagatelna kwota.
Dużym wydatkiem, który wielu osobom wydaje się niezbędny jest
samochód. W dużym, dobrze skomunikowanym mieście to zbytek, ale wiem, że trudno z niego zrezygnować. Dziś więc rada dla tych, którzy samochodu jeszcze nie posiadają -
jak najdłużej utrzymujcie ten stan rzeczy. Wasz portfel wam podziękuje.
A skoro przechodzimy do rzeczy bardziej niezbędnych, czas na porady dotyczące codziennych zakupów. Nie chcąc się powtarzać, zapraszam do zapoznania się z
poradami, które na ten temat już publikowałem. Dodam tylko, że robiąc zakupy musimy pamiętać, że nawet jeśli stać nas na wszystko, to
nie wszystko musimy kupić na raz. Przyjemności sobie dawkujmy, a jedzenia kupujmy tylko tyle, by je zużyć.
Marnowanie jedzenia, to duży, zbędny wydatek. Przy okazji, pamiętajmy, że racjonalne, zdrowe żywienie i aktywność fizyczna, pozwolą nam zrezygnować z suplementów i leków bez recepty, na które my, Polacy, wydajemy niemal najwięcej na świecie (jak duży to rynek można się zorientować sprawdzając ile reklam podczas jednej przerwy reklamowej dotyczy leków, a ile innych produktów).
Jeśli zakupy, to przecież nie tylko żywność. Kupujemy także dużo innych produktów, wśród których często pojawiają się sprawunki dla naszych milusińskich - czy to zabawki czy ubranka, z których dziecko szybko wyrasta. Nie należy więc lekceważyć rynku wtórnego tego typu wyposażenia. Sprzedając rzeczy używane, z których już nie korzystamy (na przykład ubranka, z których dziecko wyrosło) i kupując w to miejsce inne rzeczy używane (w odpowiednim rozmiarze), możemy
zredukować te wydatki niemal do zera. Skoro my kupujemy rzeczy innych, to z pewnością ktoś kupi nasze. A przecież nie dotyczy to jedynie dziecięcych ubrań.
Pamiętajmy także o tym, że robiąc większe zakupy (na przykład sprzętu AGD i RTV), powinniśmy przed podjęciem decyzji
sprawdzić ceny u różnych sprzedawców, a przed zakupem zapytać o rabat, szczególnie gdy płacimy gotówką.
W negocjowaniu kwoty nie ma niczego poniżającego. Sam nie raz i nie dwa zaoszczędziłem kilkaset złotych w ten sposób.
No koniec wspomnę jeszcze o czymś, na co przeważnie odkładamy. Jednak nie musi być to tylko cel oszczędzania - może to być także sposób na pozyskanie dodatkowych oszczędności. Myślę tutaj o wakacjach.
Planując urlop, powinniśmy być elastyczni. Często zdarza się, że trafi się nam tańsza, równie atrakcyjna oferta. Często zmiana celu podróży pozwoli nam zaoszczędzić. Nie myślmy o tym, jak o pójściu na kompromis, a raczej jako szansie na lepsze wakacje w przyszłości (dzięki zaoszczędzeniu pieniędzy może się okazać, że stać nas będzie nie na jeden, a na dwa wyjazdy w roku). Wakacje są drogie, a co za tym idzie, dają duże pole do popisu, jeśli chodzi o sumę, którą będziemy w stanie zaoszczędzić.
Mam nadzieję, że powyższy tekst zmotywuje was do odkładania pieniędzy i sprawi, że inaczej spojrzycie na własną wypłatę. Jestem też przekonany, że myśląc o oszczędzaniu, kiedy mamy w ręku pieniądze, a nie po ich wydaniu, jesteśmy w stanie wydawać mniej. A jeśli coś zostanie także na koniec miesiąca, to tylko na tym skorzystamy, bo nie będzie to kwota, którą musimy odłożyć, ale
dodatkowa kwota, którą możemy dołożyć do oszczędności.