A gdyby tak odwrócić role w czasie zakupów? Gdyby nie polegały one na wsadzaniu do koszyka tego, na co mamy ochotę (albo nawet tego, co uważamy, że potrzebujemy), ale to, na co nas stać? Przecież słynne challenge typu "dzień za 5 złotych" kierują się właśnie taka zasadą - wyznaczamy sobie budżet i jako wyzwanie staramy się w nim zmieścić. Dlaczego nie zmienić codziennych zakupów w tego typu wyzwanie, ale na nieco innych, rozsądnych zasadach? Oto moja propozycja dotycząca zakupów spożywczych.
- Wpierw ustalamy budżet na dany okres (przeważnie miesiąc) - kwotę, w której musimy się zmieścić z zakupami jedzenia. Niech to będzie rozsądna kwota, a jednak niższa od tego, co wydajemy zwykle (by stanowiła wyzwanie).
- Z tej kwoty weźmy 10% i przeznaczmy ją na pierwsze zakupy, podczas których kupimy zbiorcze opakowania produktów podstawowych, z których będziemy korzystali przez cały miesiąc. Będzie to ryż, kasza, makaron (jeśli kupujemy go w dużych opakowaniach, starczających na kilka dni), płatki śniadaniowe, mąka czy cukier jeżeli potrzebujemy. Tutaj rozglądamy się za promocjami dotyczącymi jednorazowego zakupu większej ilości produktu.
- pozostałe 90% kwoty to zakupy codzienne (około 3% budżetu dziennie). Z tym właśnie budżetem udajemy się na zakupy, próbując dopasować nabywane produkty do założonej kwoty. Jak widać nie ma tu teraz miejsca na zbędne słodycze czy napoje - do koszyka trafiają tylko rzeczy, które mamy zamiar spożyć przez następną dobę. Dodatkowo nakazanie sobie ograniczeń wiąże się z dokładnym studiowaniem cen i poszukiwaniem tańszych alternatyw. Są jednak plusy - częściej odwiedzać będziemy dział z przecenami z uwagi na kończący się termin przydatności - w końcu planujemy zjeść wszystko do jutra, prawda?
- Moja rada, to zacząć codzienne zakupy od niezbędników, takich jak pieczywo, nabiał i warzywa, potem przejść do mięsa a skończyć na dodatkach. Jeżeli na coś ma nam nie starzyć, to lepiej, żeby to było coś, co nie jest podstawą naszego posiłku.
- Czyścimy lodówkę i spiżarnię - przeważnie w każdym domu znajdzie się jakiś słoik ogórków, jakiś dżem czy konserwa, które leżą na półce czekając na swoją kolej. Teraz jest czas, by z nich skorzystać, traktując jako darmowe dodatki. Takie znaleziska okażą się prawdziwymi skarbami! Wyjadamy więc zapasy. Możemy ponadto być pewni, że wszystko co kupujemy za ten ograniczony budżet zostanie pożarte do ostatka - nie ma tam przecież nic zbędnego.
- Dodatkową korzyścią jest miejsce w spiżarni (po wyjedzeniu zapasów) oraz oczyszczona lodówka, dzięki czemu pozostawione w niej produkty będą miały lepszą cyrkulację powietrza i dłużej zachowają świeżość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz