Słucham ostatnio wielu wypowiedzi na temat tego, że powinno się obniżyć wiek emerytalny. Zwolennicy twierdzą, że powinien decydować staż pracy (można by iść na emeryturę po 40 latach pracy, niezależnie od wieku). Przeciwnicy krzyczą, że wtedy emerytura będzie za niska, bo zebrane pieniądze rozłożą się na zbyt długi okres życia, by wystarczyły na godziwą emeryturę. Całe to bicie piany jest bez sensu!
Faktem jest, że podwyższenie wieku emerytalnego może się nie podobać. I powinno się nie podobać, ale tylko osobom, którym do emerytury zostało już faktycznie tylko kilka lat i ten okres przedłużył im się poprzez nowe przepisy. Też byłbym wkurzony, gdyby ktoś mi powiedział, że na coś na co zbieram przez całe życie będę musiał jeszcze poczekać. Zupełnie nie rozumiem jednak ludzi młodych, którzy dopiero zaczynają pracować. Przecież ci ludzie mogą iść na emeryturę kiedy im się podoba i to bez zmiany przepisów.
Spójrzmy na przypadek. o którym tak głośno, czyli o emeryturze po 40 latach stażu pracy. Dla ułatwienia obliczeń przyjmijmy, że ktoś zaczyna pracować w wieku lat 20, czyli zamierza przestać pracować w wieku lat 60-ciu. Jak to sobie zapewnić? A oszczędzać nie łaska?
Sposób 1 - minimalny
Skoro chcemy przestać pracować na 7 lat przed planowaną emeryturą, to wystarczy zarobić na te 7 lat życia. Nie jest to takie trudne, gdyż dysponujemy 40 latami oszczędzania. A skoro tak, to wystarczy w pięć i pół roku zaoszczędzić pieniądze, które pozwolą przeżyć rok. Trudno? Wystarczy co miesiąc odłożyć 200 PLN i wpłacać na konto bankowe (lokaty itp. powinny średnio przynieść 2,5% rocznie), by przez siedem lat wypłacać sobie z konta 1700 PLN "emerytury" miesięcznie plus odsetki, które początkowo wynosić będą 300 PLN miesięcznie i będą maleć wraz z maleniem stanu konta. Aż do jego wyzerowania po 7-miu latach, kiedy to powinniśmy dostać emeryturę z ZUS.
Sposób 2 - docelowy
Możemy także całkowicie uniezależnić się od emerytury proponowanej przez ZUS, ale wymaga to większych wyrzeczeń i większych nakładów. Nie jest to jednak niemożliwe. Przede wszystkim należy zwiększyć kwotę odkładaną do
500 PLN miesięcznie (co nie powinno być niemożliwe - wiele osób jest w stanie tyle odkładać, rezygnując z najprostszych wydatków - na przykład
kawy na mieście). Następnie oszczędności wpłacamy na konto i próbujemy osiągnąć średnio 5% odsetek rocznie, dzięki lokatom,
funduszom czy w dowolny inny sposób (też wbrew pozorom nie jest to niemożliwe). W ten sposób, przez 40 lat uzbieramy na koncie tyle, że przechodząc na emeryturę (po 40 latach pracy) i
nie zmniejszając kapitału na koncie (wypłacając tylko odsetki) będziemy mogli wypłacać sobie
emeryturę rzędu 2000 PLN miesięcznie, bez udziału ZUS, a dla spadkobierców zostawimy konto, na którym będzie około
pół miliona złotych. Po naszej śmierci spadkobierca będzie mógł dokładać do tego konta, lub od razu zacząć wypłacać sobie 2000 PLN miesięcznie, nie naruszając kapitału, tylko pilnując, by przez cały czas średnia stopa procentowa wynosiła 5% rocznie. Dla porównania, jeśli nie znajdziemy możliwości na oszczędzanie 5% rocznie, a tylko 3%, nasza "emerytura" po 40 latach oszczędzania wynosić będzie 960 PLN (wciąż nie naruszając stanu konta), ale można zwiększyć kwotę odkładaną do 1000 PLN i uzyskać swoje około 2000 PLN miesięcznie nawet przy tak niskiej stopie procentowej.
Jak widać, młodzi ludzie, zamiast narzekać na wiek emerytalny i wysokość przewidywanej emerytury, powinni zacząć samodzielnie dbać o swoje finanse i zapewnić sobie emeryturę w takim wieku, w jakim chcą i w wysokości, jaka będzie ich satysfakcjonowała.