piątek, 28 maja 2021

Ekstremalne Oszczędzanie

Odkąd jedną z etykiet jest "Ekstremalne Oszczędzanie" (czyli od dawna), co jakiś czas pojawia się pytanie, czym to ekstremalne oszczędzanie właściwie jest. 

Spieszę z odpowiedzią - jest to grupa proponowanych przeze mnie sposobów na niewielkie oszczędności, które wydają się śmiesznie nieznaczące, ale zebrane do kupy i przemnożone przez te wszystkie razy, kiedy z nich korzystamy tworzą pewną pulę pieniędzy. Czasem sposoby są uciążliwe, czasem skupiają się jedynie na zmianie przyzwyczajeń, a czasem pomagają jedynie zaoszczędzić grosze. Ich ekstremalność polega często na tym, że trafią jedynie do wąskiej grupy osób, która bardzo chce oglądać każdą złotówkę nie z dwóch, ale z trzech stron. 

Przykładem (choć dziś już nie tak ekstremalnym) niech będzie niespuszczanie wody po "jedynce". Dlaczego? Bo woda jest droga, a od niedawna koszt wywozu nieczystości stałych liczymy dodatkowo od zużytej wody. 

Owszem - nie spuszczanie wody jest uciążliwe, co kwalifikuje ten pomysł do listy ekstremalnych. Nieco mniej ekstremalnych, jeśli do spłukiwania wykorzystamy wodę z mycia rąk (czy to dzięki specjalnej umywalko-płuczce, czy za pomocą zwykłej miski). 

Jedno spłukanie to 3 litry wody (jeśli mamy rezerwuar z podziałką), zatem oszczędność niewielka (uwzględniając przeciętny koszt wody i śmieci to około 6 groszy). Jeśli jednak pomnożymy to przez pięć "jedynek" dziennie, oraz trzy osoby zamieszkujące gospodarstwo domowe, będzie to już prawie złotówka dziennie. Przez 30 dni w miesiącu oszczędzamy zatem 30 PLN, a w ciągu roku 360 PLN. 

Uważasz, że to nie dużo? Cóż - to wyobraź sobie, że co roku w sylwestra przychodzi do Ciebie facet i wręcza Ci te 360 PLN ot tak. A jeśli znajdziesz kilka tego typu, niewielkich oszczędności? Kwota może urosnąć kilkukrotnie. Jeśli więc nie przeszkadzają Ci niewielkie niedogodności, możesz skupić się na tych niewielkich oszczędnościach. Ekstremalnych pomysłach na oszczędzanie.

piątek, 21 maja 2021

Czasopisma to śmieci

Wiele osób nadal kupuje kolorowe czasopisma. Jeśli jednak dokładnie się im przyjrzycie, okaże się, że to właściwie śmieci. Makulatura. Kosztują niemało, a wartości w nich niewiele. Właściwie można powiedzieć, że czytelnik płaci w tym przypadku za to, by wciskali mu reklamy, okraszone z wierzchu garścią mało interesujących plotek. Tak wygląda w tej chwili znakomita większość tak zwanej "prasy kobiecej". Jeśli nie wierzycie, przeprowadźcie prosty test, który Was przekona.

Test


Nie wierzycie? Weźcie garść żetonów (to mogą być małe kamyczki, monety, ziarnka ryżu, itp.). Ważne, by tych znaczników było tyle, ile stron ma Wasza gazeta. Teraz przygotujcie trzy pojemniki (jeśli macie monety, wystarczy, że ułożycie je w stosiki). A teraz weźcie gazetę i układajcie - jeśli na danej stronie dominuje reklama - dokładacie do pierwszego pojemnika. Jeśli jest tam treść, która Was nie interesuje (albo wielka fotografia z minimalną ilością tekstu), dokładacie do drugiego. Jeśli jest tam interesujący tekst, coś co uznajecie za wartościowe i warte poświęcenia czasu, dokładacie do trzeciego. Na koniec podsumujcie i sprawdźcie za co płacicie. A teraz zastanówcie się, czy warto. 

Internet


Idę o zakład, że treści, które uznaliście za wartościowe, znajdują się także w internecie i są dostępne za darmo. Narzekacie, że trzeba się ich naszukać? A jaki jest odsetek interesujących stron w Waszym czasopiśmie w stosunku do reklam i sieczki? Zapewne podobny jak w internecie. Tylko, że w internecie Waszym "kosztem" jest konieczność przebrnięcia przez reklamy, by dotrzeć do darmowej zawartości. Kupując czasopismo najpierw płacicie, a dopiero później przedzieracie się przez reklamy, by dotrzeć do tych kilku użytecznych stron. 

Faktem jest także to, że wiele kobiet, które kupują kolorowe czasopisma, nie ogranicza się do jednego tytułu. A ja polecam, by właśnie to zrobić - wybrać jeden, najbardziej wartościowy, który ma najlepszy stosunek wartościowej treści do sieczki i trzymać się właśnie jego. A jeszcze lepiej - zaprenumerować sobie elektroniczną wersję czasopisma i czytać z ekranu, mając wszystkie numery zawsze przy sobie. 

piątek, 14 maja 2021

Dodatkowe pieniądze - praca a inwestowanie

Niedawno odezwał się do mnie znajomy, z którym kiedyś często rozmawialiśmy o pieniądzach - jak je robić, oszczędzać, wydawać, inwestować. Tamte wcześniejsze rozmowy prowadziliśmy na progu zawodowych karier, w czasie studiów. Teraz nawiązał do tematu i przedstawił swój problem - chciałby zainwestować 1000 PLN tak, by mieć z tego 5% rocznie. Jako, że wcześniej raczej nie inwestował, a chciałby powoli się w to wciągnąć, zapytał o radę. Upatrzył sobie rynek papierów wartościowych. 

Moja rada - Fundusze Inwestycyjne


Poradziłem mu, by zaczął od inwestowania w fundusze inwestycyjne, gdyż jest to instrument zarządzany przez specjalistów, a zatem nieco pewniejszy, bo odznaczający się pewną bezwładnością. Budowanie portfela powinien rozpocząć od 2 różnych funduszy, po 500 PLN na każdym i stopniowo dokupywać kolejne walory za tę samą cenę, a gdy będzie miał już jednostki w 5 różnych funduszach, będzie mógł mówić o początku zdywersyfikowanego portfela, który będzie jeszcze mniej ryzykowną inwestycją. Ja zarządzam swoim portfelem dzięki kontu w mBanku i jemu także poleciłem ten sposób. Wam również polecam, jeśli ktoś chciałby zacząć przygodę z inwestowaniem - im wcześniej tym lepiej.

Nieco matematyki


Jednocześnie zapytałem go, czy wie jaki roczny zysk sobie zaprognozował. 5% rocznie od 1000 PLN to 50 PLN rocznie. Nie dużo. Podpowiedziałem mu, że jeśli chciałby dorzucić sobie tę kwotę do dochodu, ale nie raz na rok, tylko przynajmniej raz na miesiąc, powinien zainteresować się pisaniem artykułów w internecie. Ponarzekał, że to nie dla niego, że on nie umie, ale obiecał spróbować. Napisał kilka prostych tekstów i 3 dni później dwa pierwsze się sprzedały. Niby to tylko 10 PLN, ale nie kosztowało go to zbyt wiele czasu. Dodatkowo, parę tekstów na różne młodzieżowe tematy umieściła w jego profilu także jego córka - tak, żeby się sprawdzić. Jej też wyszło z tego kieszonkowe.

Jeśli więc dysponujecie czasem, to niezależnie od poziomu umiejętności, polecam Wam Giełdę Tekstów. Nawet wrzucenie jednego, krótkiego tekstu dziennie da efekty. I nie mówcie, że nie macie czasu - to można zrobić podczas porannej prasówki (czytacie o czymś ciekawym - opiszcie to swoimi słowami), surfowania po sieci czy przerwy na reklamę. Mam pojęcie o zarobkach osób, którym poleciłem ten sposób dorabiania i ci, którzy regularnie wrzucają teksty, mają z tego niebagatelny zysk, a ci, którzy tylko zrobili sobie na początku bazę tekstów i odpuścili, co jakiś czas mogą sobie wypłacić niewielką kwotę pieniążków. A więc warto!

Nauka o Wartości Pieniądza


Jeśli chcecie nakłonić dzieci do pisania, zamiast do bezmyślnego surfowania po internecie, pozwólcie im wrzucać teksty na wasz profil (najpierw sami je sprawdźcie, żeby uniknąć błędów ortograficznych), a to co zarobią, dajcie im w ramach kieszonkowego - niech uczą się czym jest praca za pieniądze. Nie może im to wyjść na złe.

piątek, 7 maja 2021

Prądożercy

W każdym gospodarstwie domowym znajdują się urządzenia, które zużywają prąd. Część z nich zużywa go więcej, część mniej, ale w każdym wypadku warto zabezpieczyć się przed niepotrzebnym zużyciem prądu. Aby to zrobić, warto zdawać sobie sprawę, które urządzenia zużywają najwięcej energii. A później skupić się na tych właśnie, największych winowajcach i spróbować zminimalizować ich zgubny dla naszych portfeli wpływ.


Czajnik Elektryczny


Wiele osób uważa, że czajnik elektryczny zużywa dużo prądu. I jest to prawda! Osobiście przyzwyczaiłem się do używania zwyczajnego czajnika - mam kuchenkę gazową i w ten sposób sporo oszczędzam. Jednak nawet używając czajnika elektrycznego warto pamiętać o tym, że chociaż pożera dużo prądu, to robi to przez krótki czas. Aby ten czas skrócić jeszcze bardziej, warto gotować tylko tyle wody, ile potrzebujemy - można to odmierzyć wlewając wodę do czajnika za pomocą kubka, w którym później zaparzymy kawę czy herbatę.

Lodówka


Czas na grubszy kaliber. Lodówka to urządzenie, które bezsprzecznie zużywa najwięcej prądu, a do tego pozostaje włączone 24 godziny na dobę, nawet kiedy nie ma nas w domu. Warto więc poświęcić chwilę i zastanowić się, jak użytkować lodówkę, by zużyła jak najmniej prądu.

Lodówka uruchamia agregat, który pobiera prąd mniej więcej przez 25% czasu (około 6h na dobę). Jesli czujnik uzna, że temperatura podniosła się, agregat sprawia, ze znów spada. Niepotrzebne, częste otwieranie lodówki podnosi temperaturę, co powoduje wzmożoną i częstszą pracę agregatu. Warto więc zamykać lodówkę jak najszybciej. Jeśli więc przynosimy do domu zakupy, zróbmy miejsce w lodówce, wyciągnijmy pojemniki (jeśli ich nie używacie, warto zacząć) i zapakujmy poza lodówką. Pojemnik na wędliny, sery, jogurty - zapakowanie ich, a następnie wstawienie do lodówki za jednym zamachem jest dużo wydajniejsze, niż upychanie w lodówce każdego produktu z osobna. 

Sprawdźcie też, czy temperatura nie jest ustawiona zbyt nisko. Podniesienie temperatury o jeden stopień to niebagatelna oszczędność na prądzie! A jeśli wyjeżdżacie, pamiętajcie, by ustawić w lodówce program "wakacje", podczas którego agregat nie schładza zawartości tak często, ponieważ wie, że lodówka nie będzie otwierana.

Telewizor (i komputer)


To kolejny winowajca, za sprawą którego płacimy wysokie rachunki za prąd. Telewizor, szczególnie z dużym ekranem jest prądożerny. Dlatego właśnie warto włączać go tylko na konkretne programy. Jeśli lubimy, by "coś grało", lepiej postawić na radio.A jeżeli mamy zwyczaj zasypiania przed ekranem, warto ustawić funkcję drzemki, dzięki której telewizor wyłączy się samoczynnie po upływie wyznaczonego czasu.

Można także nieco przyciemnić obraz i ściszyć dźwięk (na przykład wyciszać w czasie reklam), co spowoduje niewielką zmianę w zużyciu prądu. Najlepszym jednak rozwiązaniem pozostaje wyłączanie urządzenia, kiedy nie musimy nic oglądać (podobnie postępujemy z komputerem - jeśli go nie używamy, lepiej go wyłączyć, a dla oszczędzania prądu warto włączyć funkcję wygaszacza ekranu i przejścia w stan uśpienia po upływie określonego czasu).