piątek, 6 grudnia 2024

Przedświąteczna "dieta"

Z powodów zdrowotnych, całą rodziną przeszliśmy ostatnio na dietę. To znaczy dietę bardziej niż ta, na której jesteśmy na co dzień - pogłębiona (czyli bez "pozwalania sobie" i bez "jestem na diecie, ale..."). Piszę ten post, by podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, które mogą być użyteczne dla każdego, kto czyta ten tekst. Mnie wydawały się niby oczywiste, ale dopiero po przetestowaniu ich na żywym organizmie widzę, że to, co sprawdza się w teorii, działa także w naturze.


Wniosek 1: Każda chwila jest dobra, by zacząć


Nie trzeba czekać na postanowienie noworoczne, by zmienić coś na lepsze w swoim życiu. Nie trzeba czekać na żaden szczególny moment. To nie musi być "od pierwszego", ani nawet "od jutra". Jeśli stwierdzasz, że potrzebujesz zmiany, zacznij natychmiast! 

Zwykle odchudzamy się przed wakacjami - żeby dobrze wyglądać na plaży. A ja twierdzę, że zima, która sprzyja objadaniu się i budowaniu tłuszczyku, jest jeszcze lepszym momentem. Owszem - jest sporo walki z samym sobą, ale za to przed wakacjami przynajmniej połowa roboty będzie już zrobiona. W dodatku przejście na dietę (w zasadzie chodzi mi o "zdrowszy tryb jedzenia") przed świętami ma głęboki sens - w święta mamy tendencję folgowania sobie. I trochę jest tak, że na tym polegają święta. Jeśli wejdziemy w nie ze zdrowym żołądkiem, nie będą nas męczyć wzdęcia czy inne dolegliwości (które są moim problemem z uwagi na stan zdrowia), to przy świątecznym stole uczciwie będziemy mogli pozwolić sobie na więcej, a jednocześnie to "więcej" to nie będzie "więcej niż zwykle", ale "więcej niż na diecie".

Wniosek 2: Nie tylko pieniądze


Dieta jest tańszą opcją. Przetworzone produkty są drogie (oszczędzamy czas, ale koszt finansowy jest wyższy). Wiele rzeczy, które kupujemy na co dzień nie jest nam potrzebne, więc zrezygnowanie z nich to oszczędności (słodycze, przekąski, słodzone jogurty, napoje, alkohol, dania gotowe, zamawiane). Zakupy spożywcze obecnie, nawet po podwyżkach nie są szokująco drogie. A jednak wydajemy tyle samo. Wzbogaciliśmy dietę w produkty wartościowe, takie jak szeroki wybór ryb (mamy bardzo dobry sklep rybny, prowadzony przez pasjonata) czy jakościowe mięsa (wołowina jest droższa niż paczkowany kurczak czy wieprzowina). Bilans finansowy jest na plus, ale nie to jest w tym najważniejsze.

Wniosek 3: Czemu naprawdę warto


Okazało się jednak, że racjonalne podejście do jedzenia bardzo dużo zmieniło w naszym życiu. Dolegliwości żołądkowe złagodniały (choć na razie jeszcze się ich całkiem nie pozbyliśmy), ciśnienie się uregulowało (solimy tyle ile chcemy, przygotowując każdy posiłek od zera), czujemy się lepiej, lżej i żywiej. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się aż takiej różnicy. A to z kolei sprawia, że zaczęliśmy się zastanawiać jakie świństwa dodają do żywności wszyscy producenci, skoro zwyczajne wyeliminowanie gotowców i cukru dało takie rezultaty.

Zachęcam do wprowadzenia racjonalnych zmian w swoim żywieniu. Jest wiele produktów, których nie podejrzewamy o zły wpływ, gdyż wydają nam się zupełnie normalne i dopiero po ich odstawieniu widzimy jak bardzo się myliliśmy (na przykład zmiana herbaty na wersję owocową bardzo dużo zmieniła - czarnej piliśmy po 5 kubków dziennie). 

Nie mogę o sobie powiedzieć, bym był guru od zdrowia, czy tego, że moja sylwetka jest bliska jakiegokolwiek pozytywnego kryterium. Mam poważną otyłość i całą gamę poważnych przypadłości - może to dlatego tak bardzo odczułem zmiany. Jednak doświadczenie podpowiada mi, że nie ma ludzi całkiem zdrowych, więc wierzę, że zmianę odczuje każdy. 

piątek, 29 listopada 2024

Żyj w mroku

Nastała pora, kiedy ciemność zapada dużo szybciej niż ktokolwiek by sobie tego życzył. To czas zwiększonych rachunków za światło (podobno przeciwdziałać temu miała zmiana czasu na zimowy, ale na domowe wydatki niewiele pomaga). A ja się temu przeciwstawiam! "Żyj w mroku" powiadam!

Jeśli chodzi o światło słoneczne, to korzystam z niego, kiedy jest. Jeśli wiem, że muszę zrobić coś, do czego potrzebować będę dużo światła w całym pokoju, planuję to na godziny, kiedy jak najwięcej światła wpada przez okno. Kiedy zaś robi się ciemno, wykorzystuję jedynie strategicznie rozmieszczone źródła światła, światło nastrojowe i żarówki mocno energooszczędne. 

Do czego właściwie potrzebujesz światła?


Po pierwsze, światło potrzebne jest nam, by cokolwiek widzieć. Ale w generalnym ujęciu oznacza to, że nie chcemy się potykać o przedmioty i wpadać na ściany. W tym celu świetnie sprawdza się delikatne, nastrojowe podświetlenie, oparte na energooszczędnych żarówkach.

Po drugie światła potrzebujemy do pracy, ale że najczęściej praca w domu polega na siedzeniu przed komputerem, to nadal dobrze sprawdzi się oszczędne źródło światła, którego zadaniem jest jedynie ochrona naszego wzroku, by ekran komputera nie był jedynym źródłem światła. Oczywiście czasem praca, a jeszcze częściej nauka wymaga przeglądania papierów, podręczników i innych źródeł drukowanych. Tutaj sprawdzi się niewielka lampka, która doświetli jedynie obszar roboczy.

Górnego światła używam właściwie tylko wtedy, gdy czegoś szukam albo bawimy się z dzieckiem na podłodze. No i na proszonych, rodzinnych obiadkach (ale jak często się to zdarza, prawda?). Poza tym, górne, jasne (chociaż nadal oparte na żarówkach energooszczędnych, bo ledowych) oświetlenie jest wyłączone. Wieczorami zaś towarzyszy mi ciepłe, żółte światło lamp stojących na barze. Wprawia mnie w dobry nastrój.

Ostatnią czynnością, do której potrzebuję światła jest czytanie książek. Tutaj oczywiście znów wkracza oświetlenie punktowe (wystarczy o wiele słabsza żarówka, by oświetlić jedynie książkę). Dodatkowo, w czasie zimy staram się czytać więcej z ekranu czytnika niż z papierowej książki. To także oszczędność światła.

Z powyższych powodów, polecam życie w mroku. No, półmroku. No dobrze - przesadzam z tym mrokiem, ale tak jest bardziej dramatycznie. Nastrojowe oświetlenie jest o wiele przytulniejsze i to jest główny powód, dla którego go używam. A że zużywa mniej prądu, to tylko na plus.

piątek, 22 listopada 2024

Jak zarabiam w czasie wolnym

Pisze sporo o zarabianiu w domu, w czasie wolnym, ale jak dotąd nie podzieliłem się chyba tym, co sam tworzę, korzystając z własnych porad. Dzisiaj jednak postanowiłem to zmienić. Oto moje dzieła, opublikowane przez moje wirtualne wydawnictwo na portalu DriveThruRPG! Są to przydatne (głównie) książki, przeznaczone do RPG (tego papierowego, stołowego). Są tam scenariusze, plany i dodatki, a także samodzielne gry RPG do krótkiej zabawy - wystarczy Mistrz Gry, dowolna liczba Graczy (nawet jeden) i proste zasady "one page RPG" (polecam "Świnie w Samolocie", opublikowane w formacie "zapłać ile chcesz"), by spróbować tego rodzaju gry.

Uwielbiam RPG i bardzo lubię tworzyć coś dla społeczności, a przy okazji mieć szansę dorobienia na swoich publikacjach. Często, kiedy mam wolny czas siadam i piszę, realizując swoje pomysły. W ten sposób "wyżywam się" artystycznie, realizuję i robię coś towarzyszącego hobby, w które jestem zaangażowany od trzech dekad. To mój sposób.

Więc jeśli interesujesz się RPG - wejdź w pierwszy link i znajdź coś dla siebie. Jeśli zaczynasz przygodę z RPG i szukasz tanich, kreatywnych rozwiązań, sprawdź moje gry "one page RPG". A jeżeli po prostu podoba Ci się to, co piszę, rozważ kupno któregoś z moich PDFów, dostępnych pod linkami. Zachęcam do dodawania komentarzy i dzielenia się swoimi pomysłami na zarabianie w czasie wolnym.

piątek, 15 listopada 2024

Na podstawie mycia włosów 3 lajfhaki

Wszystko może być pretekstem do tego, by zmienić sposób myślenia. Mnie do głowy wpadł temat mycia włosów (bowiem najlepiej myśli się pod prysznicem). Łatwo zorientujecie się, że poniższe porady nie dotyczą jedynie mycia włosów (może poza trzecią), ale odnoszą się do całej gamy zachowań i produktów, ale myślę, że połączenie ich tematyczne pomoże lepiej zapamiętać to, co jest myślą przewodnią dzisiejszego posta. Oto trzy lajfhaki, które warto zastosować (część z nich w celu oszczędzania), na przykładzie mycia włosów.

1. Używaj męskiego szamponu. Nawet, jeśli jesteś kobietą, znajdź męski szampon o zapachu, który Ci odpowiada i używaj go. Badania konsumenckie wykazały, że przeciętny mężczyzna nie kupi "lepszego" szamponu, jeśli będzie on dużo droższy oraz nie dopłaci dodatkowo za odżywkę, płyn do ciała czy inne dodatki, skoro wszystko to zawiera się w szamponie. Marketingowcy wiedzą o tym, dlatego męskie szampony są tańsze i mają wszystko to, czego potrzeba do tego, by włosy były czyste i zdrowe - w jednej butelce.

2. Używaj mniej szamponu. Pisałem o tym już kilka razy, ale nadal wiem, że powielacie ten błąd - stosujecie zbyt dużo szamponu. Owszem - umyjecie włosy tak samo dobrze, ale częściej będziecie kupować ten kosmetyk. Jeśli chcecie oszczędzić, weźcie naprawdę minimalną ilość szamponu (a nie tyle ile pokazuje reklama, która ma za zadanie skłonić nas do szybszego zużywania kosmetyków - bo tyczy się to nie tylko szamponu, ale na przykład pasty do zębów także). Myjąc głowę zauważycie, że słabo się pieni - nie szkodzi. Spłuczcie i weźcie ponownie tę minimalną ilość szamponu. Podczas tego drugiego mycia szampon pieni się obficie, gdyż pierwsza porcja zmyła te "grube" zanieczyszczenia z powierzchni włosów (kurz i brud). Druga porcja pozwoli dokładnie umyć skórę głowy. Dwie minimalne porcje to nadal mniej niż jedna tak duża, by pieniła się za pierwszym razem.

3. Daj włosom wyschnąć. Naturalne schnięcie włosów jest dla nich najzdrowsze. Suszarka przesusza włosy do tego stopnia, że konieczne jest stosowanie odżywek i balsamów nawilżających. Owijanie włosów ręcznikiem w tak zwany "turban" prowadzi do zaparzania wilgotnej skóry głowy, co stanowi idealne środowisko dla drobnoustrojów, co z kolei sprawia, że włosy szybciej wydają się brudne. Najlepszym rozwiązaniem jest więc mycie głowy wtedy, kiedy włosy mogą wyschnąć w temperaturze pokojowej.

sobota, 9 listopada 2024

Przedświąteczne podwyżki

Ceny w sklepach mają teraz taką funkcję, że w przypadku obniżki, sprzedawca zobowiązany jest umieścić informację o "najniższej cenie z ostatnich 30 dni". W związku z tym, obecnie jesteśmy w okresie, kiedy sklepy podnoszą ceny, żeby przed samymi świętami obniżyć je i zgodnie z prawdą napisać, że przez 30 dni przed obniżką, cena była o wiele wyższa.

Sklepy zarabiają przed świętami. Wtedy też organizowane są przedświąteczne przeceny, którymi kusi każda większa sieć. Rzecz w tym, że aby była obniżka, najpierw musi być drogo - aby różnica pomiędzy ceną obecną a najniższą ceną z ostatnich 30 dni była jak największa a promocja jak najbardziej kusząca. Ale żebyśmy czuli jak wiele sklep opuścił, byśmy widzieli jak wielka jest ta różnica, najpierw cena musi być odpowiednio wysoka - nie ryzykuję wiele stwierdzeniem, że zawyżona. I właśnie jesteśmy w tym "okresie zawyżania cen".

Tak, jak zwykle radziłem zakup prezentów świątecznych wcześniej, by uniknąć podwyżek, tak teraz uznaję, że jest już chyba za późno. Paradoksalnie, teraz najlepszym okresem na większe zakupy będzie czas po świętach, kiedy sklepy będą pozbywały się asortymentu po sezonie i nikomu nie będzie już zależało na tym, by windować cenę po to, by ją później obniżać. Jeżeli planujecie więc większy zakup spośród asortymentu, który dobrze sprzedaje się w święta, warto chyba zaczekać do stycznia.

Od tej zasady jest wyjątek - jeżeli śledzicie ceny od jakiegoś czasu, to posiadacie miarodajne dane co do ich kształtowania się i jesteście w stanie wykonać własne analizy, ocenić czy cena w czasie trwania świątecznej promocji faktycznie jest promocyjna.