Są takie dni, kiedy nic się nie chce. Oczywiście odklepujemy obowiązki takie jak choćby wyjście do pracy, ale nic poza tym. Program minimum. Jeśli jednak chcemy zrobić coś jeszcze, niejako ponadprogramowo, coś, czego nie "musimy", ale dobrze byłoby, żebyśmy zrobili, istnieje metoda, która nam to ułatwi.
Warunkowanie pozytywne może nam tutaj pomóc. Z jednej strony "przyzwyczajenie drugą naturą człowieka", a kiedy wyrobimy w sobie nawyk wykonywania niektórych czynności, przychodzą łatwiej. Z drugiej strony, poczucie "odhaczenia" jakiegoś zadania sprawi nam przyjemność (jeśli wcześniej się tego nauczymy). Dlatego właśnie polecam ten sposób - na mnie działa, więc przynajmniej część z moich czytelników powinna dostrzec podobny efekt u siebie.
Planowanie
Zawsze, kiedy mamy coś do zrobienia, zaplanujmy czas, w którym to zrobimy. Stwórzmy wpis w kalendarzu i dajmy sobie miejsce na odhaczenie danego zadania (ja rysuję kwadracik przy każdym zaplanowanym zadaniu). Teraz, kiedy wykonamy daną czynność, skreślamy kwadracik. Kiedy przyzwyczaimy się do tego, każde skreślenie kwadracika da nam satysfakcję i przypływ endorfin. Tak właśnie działa warunkowanie - nauczenie się odczuwania przyjemności z tego działania.
Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie i naciąganie. Ważne jednak, że działa. Pobudza do działania!
Jak wyrobić nawyk
Początkowo jednak tego efektu nie obserwujemy - najpierw musimy wyrobić sobie nawyk planowania i odkreślania oraz, oczywiście, odczuwania tej satysfakcji, o którą nam tutaj chodzi. W tym celu, początkowo, wpisujmy w nasz plan nawet drobne, łatwe czynności, które nie tyle chcemy wykonać, co o których nie chcemy zapomnieć. Trzymając nasz plan na wierzchu będziemy odkreślać takie rzeczy jak "spacer z psem" (tego przecież nie unikniemy), "gotowanie obiadu", czy "odebranie dziecka z przedszkola". Są to czynności, które wykonujemy bez pomocy planera, ale wykreślenie ich zapoczątkuje chęć skreślenia pozostałych zadań, co z kolei sprawi, że odkreślimy wszystkie punkty danego dnia i odczujemy satysfakcję. Robiąc to codziennie wkrótce zaczniemy notować tylko te rzeczy, które faktycznie powinniśmy, a odkreślanie ich organizm będzie sam nagradzał poczuciem przyjemności.
Być może nadal mi nie wierzysz. Rozumiem. Czy jednak nie warto chociaż spróbować? Nikt się nie dowie, nikt nie będzie się śmiał. A jeśli zadziała, Twoja efektywność poszybuje do góry. Sam nie wierzyłem w te rady, kiedy pierwszy raz o nich usłyszałem. Byłem bardzo sceptyczny, ale spróbowałem i okazuje się, że najtrudniej jest zacząć... Po pewnym czasie wpisywanie zadań do organizera stało się codziennością, a odkreślanie ich... przyjemnością. Od tego momentu znacznie łatwiej jest mi zabrać się za coś i ukończyć na czas (nawet jeśli to ja sam wyznaczam ten czas).
A teraz wybaczcie, muszę kończyć by odhaczyć "napisanie posta" w moim planie na dziś.