niedziela, 24 września 2017

11 błędów w inwestowaniu, których nie możesz popełnić

Inwestowanie to niezwykle złożony i trudny temat. Istnieje bowiem wiele strategii inwestycyjnych i wiele produktów, które pozwalają na skuteczne pomnażanie majątku. Nie bez znaczenia jest również to, że każdy rynek różni się od siebie, stąd też konieczne jest jego dokładne przeanalizowanie i zrozumienie. Wiedzę taką uzyskuje się wraz z doświadczeniem, zatem na samym początku należy zachować szczególną ostrożność. 

Bez względu na wybraną strategię, produkty inwestycyjne wchodzące w skład portfela inwestycyjnego czy rynek, na którym będziemy inwestować, warto pamiętać o unikaniu kilku podstawowych błędów. Mogą one bowiem przekreślić szanse na wypracowanie satysfakcjonującej stopy zwrotu z inwestycji, a nawet niepotrzebnie narazić na istotne straty.

11 błędów, których nie możesz popełnić


1. Wiara w szansę na nieprawdopodobną fortunę


Jednym z podstawowych błędów początkujących inwestorów jest niewątpliwie wiara w szybkie pomnożenie majątku i uzyskanie wręcz nierealnej stopy zwrotu. Marzenia takie napędzane są licznymi historiami inwestorów, którzy w zaledwie kilka dni czy tygodni dorobili się majątku. Sprzyjają temu również liczne reklamy, głównie platform forexowych, które wzmocnione są zwykle sugestywnymi zdjęciami. Bardzo wysokie stopy zwrotu to również ogromne ryzyko, którego każdy inwestor powinien być świadomy.

2. Brak planu


Dokonując jakiejkolwiek inwestycji, warto pomyśleć o celu inwestycyjnym. Odniesienie sukcesu na giełdzie jest zdecydowanie prostsze w przypadku posiadania precyzyjnego planu. Powinien on określać między innymi cel i horyzont czasowy inwestycji. Określając satysfakcjonującą stopę zwrotu, będzie znacznie łatwiej wyjść z inwestycji. Oczekiwanie na jeszcze większe zyski bardzo często przynosi skutki odwrotne od zamierzonych.

3. Inwestowanie w produkty, których się nie rozumie


Złota zasada Warrena Buffett’a mówi o tym, by nie inwestować w to, czego się nie rozumie. Mowa zarówno o produktach inwestycyjnych, branżach jak i firmach. Nie warto podejmować niepotrzebnego ryzyka. Rozsądniej jest ograniczyć się jedynie do inwestycji, które nie mają przed nami tajemnic.

4. Koncentracja na zyskach


Kolejny istotny błąd to przesadna koncentracja na zyskach. Wielu młodych inwestorów każdego dnia analizuje wyniki portfela i sprawdza stopy zwrotu poszczególnych jego aktywów. Ceny nierzadko ulegają mniejszym lub większym wahaniom, toteż warto wykazać się cierpliwością.

5. Słuchanie porad innych


Korzystanie z rad rodziny czy bliskich jest czymś naturalnym, jednak w przypadku inwestowania zupełnie się nie sprawdza. Jeśli nie mamy w swoim otoczeniu eksperta w dziedzinie rynków finansowych, nie sugerujmy się wskazówkami wujków czy znajomych.

6. Brak dywersyfikacji


Szansa na uzyskanie satysfakcjonującej stopy zwrotu, przy stosunkowo niskim ryzyku, wymaga odpowiedniej dywersyfikacji portfela. Należy zatem pamiętać o tym, by “nie wkładać wszystkich jaj do jednego koszyka”. Zdecydowanie rozsądniej będzie podzielić dostępne środki na kilka różnych produktów inwestycyjnych w proporcjach odpowiadających własnemu profilowi ryzyka.

7. Rozdrabnianie się


Dywersyfikacja portfela jest niewątpliwie konieczna, jednak nie należy popadać w skrajności i inwestować w dziesiątki różnych produktów inwestycyjnych. Takie rozdrabnianie się istotnie utrudnia bieżące analizowanie portfela i dokonywania w jego ramach niezbędnych modyfikacji. Jest to szczególnie istotne w przypadku inwestorów, którzy nie żyją wyłącznie z giełdy i tym samym nie mają odpowiednio dużo czasu, by poświęcić się inwestowaniu w 100%

8. Ignorowanie sygnałów


Żyjemy w czasach, kiedy dostęp do informacji jest niemalże nieograniczony. Mowa tu zarówno o informacjach publikowanych bezpośrednio przez spółki jak i najróżniejszych raportach, analizach czy badaniach rynkowych. Każdy inwestor powinien w miarę możliwości na bieżąco je śledzić i w razie konieczności dokonywać niezbędnych zmian w swoim portfelu. Ignorowanie rynkowych sygnałów to bardzo duży błąd.

9. Przecenianie własnych możliwości


Kilka dobrych decyzji inwestycyjnych niezwykle często sprawia, że inwestorzy obrastają w piórka. Wiara w swoją nieomylność to najgorsza cecha inwestora. Zachowanie pokory sprawdza się zdecydowanie lepiej. Nie naraża na tak duże ryzyko i pozwala zgodnie z planem realizować obraną strategię inwestycyjną.

10. Podążanie za tłumem


Korzystanie z rad niedoświadczonych bliskich jest tak samo dużym błędem jak uleganie tzw. owczemu pędowi. Dlaczego podążanie za tłumem nie jest zalecane? Odchodzenie od obranej strategii naraża na ryzyko. Nie bez znaczenia jest również to, że pojawienie się takiego zjawiska jak owczy pęd z reguły jest jednoznaczne z tym, że na wejście w inwestycję jest już zdecydowanie za późno.

11. Uleganie emocjom


Giełda to nie tylko sposób na zarobienie dużych pieniędzy, ale również ich utratę. Duże straty notują zwykle ci inwestorzy, którzy nader często weryfikują wyniki swojego portfela i bardzo emocjonalnie podchodzą do spadków. Cykle koniunkturalne są czymś naturalnym, a po każdej bessie nadchodzi hossa. Warto o tym pamiętać.

Autorem wpisu gościnnego jest Jakub Górecki - ekonomista z pasji i wykształcenia. Na co dzień pełni rolę redaktora portalu finansowego MySaver. 

niedziela, 17 września 2017

"Chwilówka" to nie zawsze lichwa

Rynek oszalał na punkcie lichwy, ale okazuje się, że można na tym również zarobić...

Owiane niezwykle kiepską sławą chwilówki znane są przede wszystkim ze swoich wysokich cen. Lichwa – to ich drugie imię. Bez względu na powszechne mniemanie o ich nieatrakcyjności, w roku 2016 udzielonych zostało, bagatela, 2,6 mln pożyczek pozabankowych aż 1,5 mln klientom. Nie dość, że branie jest ogromne, to jeszcze masa firm posiada stałych klientów. Czy te pazerne chwilówki są rzeczywiście aż tak kiepskie?

W ostatnim czasie sporo działo się na rynku pożyczek pozabankowych. Wszystko za sprawą prac rozpoczętych jeszcze za kadencji poprzedniego Rządu. Ponieważ w mediach huczało o lichwiarskich pożyczkach, „cudotwórcy” z Wiejskiej w Warszawie wpadli na pomysł jak przypodobać się opinii publicznej. Obrano sobie za cel zmniejszenie cen pożyczek tak aby były bardziej przyjazne i dostępne. Efektem prac była śmieszna w opinii obserwatorów tego sektora, ustawa antylichwiarska. W niewielkim stopniu ograniczyła ceny pożyczek oraz ceny windykacji, czym wyeliminowała sporą liczbę pożyczkodawców z rynku i nałożyła nadzór nad metodami sprzedaży, warunkami umów itd. Nowa władza, nowe zmiany. Zapowiada się, że nowy Rząd będzie jeszcze bardziej dobroczynny i wprowadzi ponowne obniżki cen. Ale jaki faktycznie będzie mieć to skutek? Otóż, wyeliminuje kolejne firmy z rynku. Jeśli uda się przepchnąć pomysł aby obowiązkiem pożyczkodawcy była weryfikacja klientów w bazach dłużników i odrzucanie zadłużonych, będzie to zielone światło dla szarej strefy „prywatnych inwestorów” i prawdziwa lichwa dopiero rozpocznie żniwa i pokaże na co ją stać. Pozwolę sobie zaznaczyć, że to klienci szarej strefy pożyczek są największymi ofiarami swoich pożyczkodawców, bowiem nierzadko zastawiają nieruchomości czy pojazdy na niezwykle nieatrakcyjnych zasadach, nie mając pojęcia, że takie warunki są w zasadzie zakazane i nie wiążą prawnie klienta. Niestety, niska świadomość konsumentów jest powodem poddawania się nielegalnej windykacji i utraty majątku lub zadłużania się na długie lata.

Zgodnie z ideą kapitalizmu


Zgodnie z zasadami wolnego rynku, pożyczki pozabankowe nie dość, że muszą istnieć, to jeszcze nie powinny być poddawane regulacjom. Każdy produkt jest w stanie wybronić się sam, o ile będzie atrakcyjny i konkurencyjny. Każda kolejna regulacja działa na niekorzyść zarówno konsumentów jak i przedsiębiorców. Jeśli politycy chcieliby uszczęśliwić konsumentów, to mogą uczynić to niezwykle łatwo i jeszcze uszczęśliwią przy tym samych przedsiębiorców. Dokładnie w ten sam sposób można by uczynić z polskim węglem - tak aby stał się tani i opłacalny. O czym mowa? O opodatkowaniu. Obniżając podatki produkt staje się tańszy, popyt na niego się zwiększa i wszyscy są zadowoleni. Dodam jeszcze, że pożyczkodawcy nie są tak uprzywilejowani jak banki i podatki płacą znacznie wyższe. 

Czy chwilówka może się opłacać? 


Może, ale tylko ta darmowa. Taka opcja jest dostępna w większości firm i polega na jednorazowej pożyczce nieobciążonej żadnymi kosztami, wyłącznie dla nowego klienta. Firm takich jest około 20. Każdy więc ma szansę na pożyczenie w tych firmach niewielkich kwot (do 3000 zł) na okres do dwóch miesięcy. Zasady są niezwykle proste i złamanie jednej spowoduje naliczenie opłat jak za regularną pożyczkę – jest nią terminowa spłata chwilówki. Jeden dzień po terminie anuluje promocję chwilówki za darmo i zobowiąże klienta do spłacenia większej kwoty. No dobra – ale po co komu pożyczka kilku tysięcy na dwa miesiące? Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie zasłyszana niedawno historia pewnego sprytnego inwestora. W ostatnim czasie poświęcił się w całości inwestowaniu w kryptowaluty. W swoim portfelu krypto posiada około 5 elektronicznych walut. Przyznaje on, że skorzystał z pożyczki pozabankowej na krótki okres, bez opłat, ponieważ jedna z kryptowalut, na którą polował od jakiegoś czasu drastycznie straciła wartość i był to idealny moment na wkupienie się. Inwestor ten kupuje KW za wszystkie pieniądze jakie pozostają mu z wypłaty. Nie posiada więc żadnych oszczędności. Za pieniądze z chwilówki kupił swoje waluty, a po wypłacie oddał tyle ile pożyczył. 

Od siebie dodam, że darmowych pożyczek nie spotkamy w firmach oferujących pożyczki spłacane w ratach, przez kilka miesięcy. Darmowe są jedynie te krótkoterminowe. Różnią się od siebie maksymalną kwotą i okresem spłaty. Za friko można pożyczyć od kilkuset złotych, nawet do trzech tysięcy. Okres spłaty to przeważnie 30 dni, czasem 60 (te 3 tys. można otrzymać na okres dwóch miesięcy). Jak się okazuje, istnieją okoliczności, które czynią z takiej chwilówki niezwykle atrakcyjną okazję. Przyznam jednak, że sam bym raczej nie wpadł na taki pomysł, aby poratować się chwilówką i jeszcze dzięki niej zarobić. Kolega inwestor oddał pieniądze na czas, a zakupiona krypto niedługo po tym jak ją nabył wywindowała z ceną pomnażając kapitał niemal dwukrotnie

sobota, 2 września 2017

Jak spłacać kredyt w walucie obcej, nie płacąc spreadu - poradnik.

Kredyt na mieszkanie to poważna sprawa, a w grę wchodzą duże sumy pieniędzy, rzędu setek tysięcy złotych. Często, aby uniknąć kosztów, bierzemy kredyt w walucie obcej. Spłacając kredyt, dopłacamy bankowi za każdym razem, kiedy dokonujemy wymiany waluty na tę, w której obsługiwany jest nasz kredyt. Ale oczywiście można uniknąć dodatkowej opłaty i nawet nie jest to takie trudne.

Jak działa kredyt w walucie obcej?


Biorąc kredyt w walucie obcej, na przykład w Euro, zaciągamy w banku zobowiązanie, polegające na tym, że otrzymujemy nie 300 000 PLN (tyle kosztuje nasze mieszkanie), ale 75 000 EUR (jeśli kurs po którym bierzemy kredyt wynosi 4 PLN - dla uproszczenia), ale wypłaciłeś je w złotówkach. Bankowi jesteś więc winien ni mniej ni więcej niż 75 000 Euro. Kiedy dochodzi do spłaty kredytu, musimy więc spłacać raty, odnoszące się do kwoty w Euro, a nie w złotówkach. Jeśli na konto, z którego spłacany jest kredyt wpłacamy złotówki, bank pobierając ratę, najpierw wymienia odpowiednią kwotę złotówek na Euro (po kursie bankowym), a następnie te Euro spłacają część zadłużenia (i odsetki). Nie warto więc krzyczeć, że "brałem 300 000 PLN, a teraz muszę oddać 400 000 PLN, bo kurs Euro poszedł w górę", bo to nie prawda. Brałeś 75 000 Euro i tyle właśnie musisz oddać. Nigdy nie brałeś od Banku złotówek. Bank wypłacił złotówki, po wymienieniu Twoich 75 000 Euro na Polską walutę, po kursie dnia.

Co to jest spread?


Spread jest to różnica pomiędzy kursem kupna (waluty w tym przypadku) a kursem sprzedaży. Jest ona dobrze widoczna w kantorach stacjonarnych. Kiedy pójdziemy do kantoru, gdzieś na ścianie zobaczymy aktualne kursy kupna i sprzedaży. Kiedy chcemy kupić walutę, za 100 Euro zapłacimy pewną ilość złotówek. Teraz, jeśli chcemy sprzedać nasze 100 Euro za złotówki, dostaniemy ich trochę mniej niż zapłaciliśmy. Przykładowo - jeśli kurs sprzedaży dla Euro to 4,30 PLN, a kurs kupna to 4,20 PLN, to żeby kupić 100 Euro, musimy zapłacić 430 PLN, ale gdy sprzedamy te 100 Euro, otrzymamy już tylko 420 PLN. Spread wynosi w tym przypadku 10 groszy (różnica pomiędzy kursem kupna a sprzedaży). 
W ten sam sposób działa bank - kupując walutę w banku jesteśmy skazani na taki kurs, jaki w danym dniu obowiązuje. Warto jednak wspomnieć, że spread w banku będzie o wiele większy niż wspomniane wcześniej 10 groszy i wynosić może na przykład 50 groszy. Oznacza to, że za nasze 100 Euro będziemy musieli zapłacić aż 450 PLN, a dostalibyśmy za nie jedynie 400 PLN. Dlatego właśnie dopłacamy do kredytu.

Jak uniknąć spreadu?


Sposób jest bardzo prosty. 
  • Po pierwsze należy iść do banku i założyć obok konta złotówkowego, także konto walutowe, w tej samej walucie, w jakiej wzięliśmy kredyt.
  • Teraz, gdy już mamy to konto, należy je uczynić kontem, które będzie obsługiwało kredyt - to z niego mają być spłacane raty.
  • Teraz, należy wejść na stronę internetowego kantoru, który nie ma spreadu i założyć konto. Jest to bezpłatne i całkowicie bezpieczne.
  • Teraz należy przelać złotówki z dawnego konta, z którego spłacaliśmy kredyt na swoje konto w kantorze. Można przelać równowartość jednej raty lub więcej.
  • W kantorze dokonujemy wymiany waluty bez spreadu, bezpośrednio z kimś, kto Euro sprzedaje (kantor sam przeprowadzi procedurę, my tylko akceptujemy kurs po jakim ma się odbyć transakcja - to strona sprawdzi, czy jest chętny, by sprzedać po tym kursie). Opłata, jaką poniesiemy to 0,2%, czyli ułamek bankowego spreadu.
  • Gdy mamy już odpowiednią walutę, wystarczy przelać ją na konto walutowe w banku, z którego w odpowiednim momencie bank pobierze należną ratę za kredyt - już bez spreadu.
Warto sprawdzić samemu ile można zaoszczędzić w ten sposób. Z mojego doświadczenia wynika, że przynajmniej 1% (dokładnie około 1,2%) każdej raty (a zatem całego kredytu razem z odsetkami). Przy 300 000 PLN, będzie to 3 000 PLN na samym kredycie i lekko licząc tyle samo na odsetkach. A jeśli trafimy na dobry kurs, możemy ugrać znacznie więcej - nawet darmowe zagraniczne wakacje dla całej rodziny. A więc warto.