sobota, 12 kwietnia 2025

Drinkowanie z Przyjaciółmi

Nadchodzi ta wspaniała pora roku, kiedy zamiast spotykać się ze znajomymi w knajpie, można umówić się na spacer czy na piknik (na tak zwanego grilla, ewentualnie ognisko). Poza tym, że osobiście wolę tego typu spotkania, to maja one jeszcze jedną bezsprzeczną zaletę - jest o wiele taniej. Jeżeli chodzi o to, żeby się spotkać, a napoje czy jedzenie to jedynie dodatek (bo spotykając się w knajpie trudno czegoś nie zamówić), gorąco polecam spacerowanie w gronie znajomych - szczególnie jeśli to dla Was nowość, jest to bardzo ekscytujący sposób spotkania się, a i można przysiąść gdzieś w parku czy innych okolicznościach przyrody.

Jeśli jednak lubicie spotkania w celu wypicia kilku głębszych, polecam odwiedziny w przydomowym ogródku (lub balkonie / mieszkaniu, jeśli nikt z Was nie dysponuje ogródkiem) i własnoręcznie przyrządzane drinki. Nierzadko zakup alkoholu na takie spotkanie wyjdzie taniej, nawet jeżeli postawimy wszystkim, niż gdybyśmy musieli zapłacić za kilka swoich drinków w pubie. Butelka niezłego alkoholu kosztuje przecież tyle co dwa drinki w barze, a mieści ich w sobie przynajmniej dziesięć.

Osobiście polecam spotkania aktywniejsze lub o aktywności umysłowej. Dla mnie oznacza to spacery (ale jeśli wolicie może to być wycieczka rowerowa czy wspólne bieganie) albo spotkanie na planszówki. Gry planszowe to coś, co przez wiele osób uważane jest za rozrywkę dla dzieci, ale współczesne gry nie pasują do tej kategorii - złożone i wieloelementowe stanowią świetny sposób na spędzenie czasu przy zabawie z delikatną nutką rywalizacji.

piątek, 4 kwietnia 2025

Duże zakupy vs codzienne wyprawy do sklepu

Co jest lepsze dla budżetu - duże zakupy raz na jakiś czas, czy codziennie wyprawy do sklepu i kupowanie tylko najpotrzebniejszych aktualnie przedmiotów? Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy rozważyć wiele czynników, bo nawet jeśli dla kogoś odpowiedź jest oczywista, przy zmianie warunków może się okazać, że zmieni się także ta "oczywista" odpowiedź. Co zatem przemawia za każdą z opcji?

Duże zakupy są czasochłonne, a to, że robimy je przeważnie w weekend sprawia, że tracimy sporą część soboty na coś, co nie jest aż taką rozrywką. W opozycji do tego staje fakt, że robiąc zakupy codziennie, cały czas zmuszeni jesteśmy chodzić do sklepu, a to także strata czasu. Jeśli więc wolimy zrobić coś raz i mieć na jakiś czas z głowy, rozwiązaniem będą duże zakupy, jeśli jednak wolimy załatwić sprawunki w kilka minut, po drodze, w pobliżu i jesteśmy skłonni włączyć ten punkt do planu dnia, to rozwiązanie polegające na drobnych, codziennych zakupach jest dla nas.

Drugim czynnikiem jest odległość od sklepu - długą drogę lepiej jest pokonać raz, a kiedy już podejmiemy wysiłek, zrobić duże zakupy, by nie musieć podróży ponawiać zbyt często. Jeśli pod domem mamy dobrze zaopatrzony sklep wielkoformatowy, możemy sobie pozwolić, by zaglądać tam częściej niż raz w tygodniu. Tutaj od razu dołączę czynnik finansowy - sklepy wielkoformatowe są z reguły tańsze niż małe, osiedlowe sklepiki. Wybierając codzienne zakupy w takim miejscu zapłacimy więcej za te same produkty.

Trzeci czynnik to marnowanie jedzenia. Z pewnością mniej jedzenia wyrzucimy kupując składniki na dzisiejszy obiad niż dokładając do koszyka wszystko, co myślimy, że może się przydać w nadchodzącym tygodniu. A nie marnując jedzenia wydamy na nie mniej, nawet jeśli zapłacimy drożej - po prostu nie będziemy musieli danego obiadu kupować dwa razy tylko dlatego, że coś zdążyło się popsuć. Ten czynnik przemawia więc za codziennymi sprawunkami.

Czwarty czynnik to promocje. Te lepsze zdarzają się w dużych sklepach, ale niekoniecznie w weekend. Często tracimy szansę na kupienie czegoś w dobrej cenie tylko dlatego, że bywamy w sklepie rzadziej i omija nas część okazji. A warto robić zapasy produktów, które się nie psują, czy środków czystości, jeśli już trafimy na przecenę. Z drugiej strony, jadąc do sklepu raz w tygodniu (albo rzadziej) nie jesteśmy kuszeni ofertami aż tak często, więc wydajemy mniej.

Z połączenia powyższych plusów i minusów można wyciągnąć wnioski i zastosować je do preferowanego rozwiązania. A zatem, jeśli chcemy zrobić jedne zakupy i mieć chodzenie do sklepu z głowy na tydzień, możemy dobrze się przygotować, zaplanować obiady, zrobić listę zakupów i w ten sposób uniknąć marnowania jedzenia. Jeżeli możemy pozwolić sobie na codzienne wyprawy do sklepu w poszukiwaniu promocji i wolimy w ten sposób kupować produkty, które wiemy, że zużyjemy danego dnia, możemy dodatkowo udać się na większe zakupy i kupić produkty niepsujące się, uniwersalne czy środki czystości na promocji. Oba te rozwiązania mają jednak punkt wspólny - to muszą być przemyślane rozwiązania, a my musimy mieć plan.

czwartek, 20 marca 2025

Metoda Kopertowa

Czy wiesz ile wydajesz na jedzenie? Czy wiesz ile wynoszą Twoje rachunki? Czy masz pojęcie o tym ile kosztują Twoje przejazdy, paliwo, chemia? Jeżeli płacisz za to wszystko kartą, to zapewne nie masz pojęcia.

Pierwszym krokiem skutecznego oszczędzania jest analiza budżetu. Znajomość wpływów i wydatków to sprawa pierwszorzędna, jeśli chodzi o zarządzanie własnymi finansami. Aby sprawdzić jak dobrze orientujesz się we własnych finansach, możesz posłużyć się metodą kopertową (chociaż obecnie większość rachunków płacimy przez internet, więc ta metoda wydaje się przestarzała, możemy ją zasymulować).

Na czym polega Metoda Kopertowa


Przygotowujemy sobie zestaw kopert, oznaczonych jako rachunki, transport, jedzenie, chemia gospodarcza, ubrania, prezenty czy leczenie. Do każdej z nich wkładamy kwotę, którą spodziewamy się wydać na ten cel w najbliższym miesiącu. Dobrze, jeśli suma tych kwot mieści się w naszym budżecie, czyli nie przekracza wpływów. Następnie na każdy cel, sukcesywnie używamy pieniędzy z danej koperty. Jeśli uda nam się przez cały miesiąc obejść się bez dokładania do kopert oraz bez przekładania z jednej koperty do drugiej, to bardzo dobrze!

Ćwiczenie to doskonale uczy zarządzania finansami i tworzenia budżetu, a jednocześnie jest świetnym motywatorem do nie wydawania więcej, niż początkowo założyliśmy (przynajmniej nie bez potrzeby). Wyobrażając sobie, że kwoty te to wszystko co mamy, uczymy się kreatywności w kuchni (kiedy koperta na jedzenie świeci pustkami przed pierwszym) czy motywujemy się do tworzenia prezentów samodzielnie (jeżeli nie mamy nic w kopercie ze środkami, przeznaczonymi na ten cel). Uczymy się gospodarności.

Dodatkową nauką są wnioski, wyciągnięte z ćwiczenia - powtarzając je przez kilka miesięcy uczymy się przewidywać wydatki i rozdzielamy fundusze w sposób coraz bardziej zbliżony do rzeczywistości. Uczymy się prawdziwie panować nad swoimi wydatkami. Możemy zacząć myśleć o oszczędzaniu.

Metoda kopertowa w dzisiejszych czasach polega raczej na próbie przewidzenia wydatków w każdej z kategorii na kartce papieru i porównanie zapisów do wyciągu z konta na koniec miesiąca.

Metoda Kopertowa - oszczędzanie


Kiedy umiemy już przewidzieć wydatki, możemy rozszerzyć metodę kopertową o to, o co chodziło od początku - o możliwość odłożenia na jakiś cel. Zakładamy więc dodatkowa kopertę (koperty) na cel (cele), na które chcemy oszczędzać. Kiedy bowiem zaspokoimy już wydatki, a z dochodów zostanie cokolwiek na ten miesiąc, powinniśmy jakieś kwoty umieścić w kopertach z wyznaczonymi celami. W ten sposób możemy odłożyć na nowy samochód, wakacje czy zakup funduszy inwestycyjnych - dowolny cel. Mając konkretną kopertę z konkretnym przeznaczeniem wiemy, jak blisko naszego celu jesteśmy (znamy kwotę, jaką musimy zgromadzić na zakup samochodu) lub wiemy jak dobrze zrealizujemy nasz cel (kwota odłożona na wakacje może definiować cel podróży). 

Korzystałem z metody kopertowej, kiedy zaczynałem tworzyć budżet domowy i byłem zaskoczony faktycznymi wydatkami, o których nie miałem pojęcia. Metoda ta pomogła mi zapanować nad wydatkami, kiedy wiele innych sposobów wydawało się nie działać. Dlatego właśnie polecam ten sposób osobom, które, tak jak ja w przeszłości, borykają się z problemami finansowymi i zastanawiają się gdzie właściwie rozchodzą się te wszystkie pieniądze.

piątek, 14 marca 2025

5 rzeczy na które musisz zwrócić uwagę podpisując umowę

Obojętne, czy prowadzisz firmę, czy też jesteś osobą prywatną, czasem musisz podpisać umowę z jakimś wykonawcą. Czasem chodzi o remont lub budowę, czasem o zrobienie mebli albo wykonanie jakichś konkretnych prac. Za każdym razem, kiedy podpisujesz umowę, musisz zwrócić uwagę na kilka kluczowych zapisów, które zabezpieczą Cię przed nierzetelnym wykonaniem usługi. Oto pięć takich kluczowych zapisów, które powinieneś zamieścić w umowie z wykonawcą:

  1. Gwarancja. To dość oczywisty punkt, niestety najczęściej pomijany w umowach prywatnych. Kiedy wykonawca zobowiązuje się do wykonania jakiejś naprawy, remontu lub po prostu przedmiotu, powinien na swoją pracę dać gwarancję. Kwestia czasu jej trwania jest do dogadania, ale nie wyobrażam sobie, by hydraulik nie dawał gwarancji na wykonaną instalację a stolarz na to, że mebel się nie rozpadnie.
  2. Uprzątnięcie miejsca pracy. Kiedyś fachowiec robił swoje i opuszczał miejsce wykonania usługi, zostawiając po sobie syf. W przypadku drobnej naprawy sprząta zleceniodawca, ale w przypadku bardziej kompleksowej usługi, to wykonawca ma obowiązek zostawić miejsce pracy takie, jakim je zastał. 
  3. Przywrócenie pierwotnego stanu. Łączy się to z poprzednim punktem, ale chodzi tu o to, że jeżeli podczas prac coś zostanie uszkodzone, to wykonawca naprawi to własnym kosztem. Jeżeli trzeba zrobić dziurę w ścianie by wykonać usługę, to dziura ta ma być załatana, zaszpachlowana i pomalowana - ma wyglądać tak, jakby nigdy nie było dziury. To ważny punkt i warto go zabezpieczyć.
  4. Kara za opóźnienie. Być może nie da się jej wynegocjować z uwagi na nieprzewidziane okoliczności, ale przynajmniej będziemy wiedzieli, że takie opóźnienie się pojawi, bo jeżeli punkt ten znajdzie się w umowie, to wykonawca będzie na bieżąco monitorował proces i informował nas o każdym odstępstwie od planu. A jeżeli to jemu coś wypadnie, mamy podstawy do dochodzenia rabatu.
  5. Zwrot utraconych korzyści. To trudniejsza wersja powyższego punktu, ale bywa bardzo istotna. Jeżeli remontujemy mieszkanie na wynajem, remont ma potrwać dwa tygodnie i podpisaliśmy już umowę z nowym lokatorem, że wprowadzi się za trzy tygodnie a remont przeciąga się w nieskończoność, to wykonawca musi ponieść koszt tego, że nie zarabiamy na mieszkaniu, a nawet tego, że najemca się rozmyśli. Nie bójmy się wprowadzać takiego zapisu i informować wykonawcę o takich okolicznościach.

Często zapominamy, że będąc prywatnym zleceniodawcą nie jesteśmy zdani na dobrą wolę wykonawcy i nie musimy podpisywać jego "standardowej umowy" na mocy której on coś zrobi, a my zapłacimy i w zasadzie nie mamy żadnych praw. Bardziej złożone procesy wymagają złożonych umów i możemy wymagać umieszczenia w nich zapisów, które nas zabezpieczają. 

Zajmowałem się przez długi czas sporządzaniem umów z wykonawcami i wiem coś na ten temat. Zapisy, o których pisałem powyżej nie raz i nie dwa uchroniły mnie, moich znajomych i osoby, które mi zaufały przed niezamierzonymi potknięciami, jak i cwaniactwem wykonawców. Umowy z Internetu nie zawsze są w stanie zapewnić takie bezpieczeństwo, jak przygotowane pod konkretny przypadek, a bardzo zachęcam do właśnie takiego podejścia do sprawy.

piątek, 7 marca 2025

Korzystaj z benefitów

Firmy kuszą swych przyszłych pracowników najróżniejszymi dodatkami, z których później tak naprawdę mało kto korzysta. Aby w pełni wykorzystać potencjał, jaki daje praca, warto zapoznać się z absolutnie kompletną listą benefitów. Powinna być ona dostępna poprzez dział HR. Wiele osób zdziwiłoby się, co firma oferuje swoim pracownikom, a o czym wcześniej absolutnie nie mieli pojęcia i dlatego nigdy nie korzystali. W dużych korporacjach pakiet dodatków może pomóc oszczędzić spore kwoty. Do przykładowych darmowych korzyści należą:

  • Pakiety medyczne, które są prywatnym ubezpieczeniem zdrowotnym i możliwością dostania się prywatnie do lekarza - to raczej standard.
  • Pakiety sportowe, które pozwalają korzystać z boisk czy siłowni, czasem wypożyczyć rower, narty czy sprzęt pływający.
  • Szkolenia przydają się nie tylko w pracy. Czasem firma oferuje jakiś ciekawy kurs, a czasem warto znaleźć cos interesującego samemu i zapytać, czy firma byłaby skłonna zapłacić za podniesienie kwalifikacji pracownika.
  • Darmowe posiłki to nie tylko kawa czy ciastko, ale często bony żywnościowe albo zestawy śniadaniowe czy obiadowe oraz, oczywiście, napoje. Można nie robić sobie jedzenia do pracy.
  • Zniżki na wydarzenia kulturalne, sportowe czy społecznościowe też się zdarzają. Bilet na koncert, siłownię czy mecz bywa w zasięgu ręki.
  • Darmowe przejazdy - bywa, że firma oferuje transport do i z pracy dla pracowników z pewnego obszaru. Jeśli dojazd do pracy sprawia Ci problem, warto dowiedzieć się o taką opcję. Istnieją także firmowe karty - czy to miejskie czy na taksówki (w ramach zawartej umowy), ale o nie lepiej zapytać podczas negocjowania warunków umowy (albo przy okazji ubiegania się o podwyżkę).
  • Gadżety firmowe, prezenty od dostawców i partnerów - miło dostać wiertarkę, parasol czy bluzę w gratisie.
A jakie benefity oferują Wasze firmy? Pytacie w ogóle o takie rzeczy?

piątek, 28 lutego 2025

Daj szansę porządkom

Zdarza mi się kupować przedmioty, które już mam tylko dlatego, że nie wiem gdzie są, albo zapomniałem, że już je posiadam. Porządki to dla mnie okazja na przypomnienie sobie o nich, znalezienie rzeczy, o których posiadanie bym się nie podejrzewał i radość z odkrywania prawdziwych skarbów (czy to do użytku własnego, czy na sprzedaż). Dzisiaj chcę was krótko zachęcić do tego, byście potraktowali domowe porządki jako okazję do znalezienia skarbów - mniejszych lub większych. A gdy już je znajdziecie, zdecydujcie, czy chcecie zacząć ich używać, czy też sprzedać z zyskiem.

Mam znajomych, którzy są minimalistami i jeśli czegoś nie używają, pozbywają się tego. Najczęściej dany przedmiot trafia do śmieci, gdyż nie mają czasu na to, by czekać aż się sprzeda i jedynie najcenniejsze przedmioty trafiają na internetowe aukcje. Nawet jednak te osoby bywają zaskakiwane podczas sprzątania, o czym z przyjemnością słyszę, bo to oznacza, że ten pomysł po prostu działa.

Najbardziej oczywistą rzeczą, którą odkrywamy podczas sprzątania są ciuchy. Kiedyś wydały nam się niemodne, albo w kolorze, do którego nic nie pasuje i trafiły na dno szafy. Teraz moda się zmieniła, a i kompozycje kolorystyczne stały się odważniejsze - ciuchy zyskują drugie życie. A i zarobić na nich się da - w końcu istnieją portale dedykowane handlowi używanymi ubraniami.

Ciuchy to jednak domena głównie kobiet. Jakie skarby mogą odnaleźć faceci? A no na przykład rzadziej używane narzędzia, w tym specjalistyczne, które kupione zostały w jednorazowym celu albo pod wpływem impulsu. Być może nadal znajdą zastosowanie, a jeśli nie - narzędzia bardzo łatwo sprzedać. Także materiały budowlano-remontowe - nie wszystkie z czasem stają się niemożliwe do użycia - właściwie przechowywany gips czy fuga, płytki ceramiczne czy panele podłogowe a także płyty meblowe i G-K mogą się okazać przydatne. Często kupujemy je na zapas, a potem zapominamy o ich istnieniu i podczas kolejnego remontu kupujemy je znowu (w moim przypadku były to listwy podłogowe i cokoły, na których udało mi się sporo oszczędzić).

Wykorzystanie porządków do zrobienia oszczędności to w moim odczuciu świetny pomysł. A nawet jeśli akurat nic nie znajdziemy, to efektem będzie posprzątane wnętrze, a to także zaliczam na plus.

piątek, 21 lutego 2025

Najbardziej ukryty koszt telefonu

Każdy, kto ma umowę z abonamentem komórkowym (a więc prawie każdy w dzisiejszych czasach) spotkał się zapewne z sytuacją, w której pod koniec obowiązywania tejże umowy jest kuszony najróżniejszymi bonusami. Jedną z takich korzyści jest nowy telefon za darmo (a coraz częściej z dopłatą). Wydaje się to świetną okazją, ale warto policzyć koszty. Moim daniem jest jeden koszt, który najczęściej pomijamy, o którym zapominamy. Dzisiaj chciałbym zwrócić na niego waszą uwagę.


W przypadku wybrania oferty z nowym telefonem, sumujemy jego koszt (jednorazowy) oraz dodatkowe koszty miesięczne przez czas obowiązywania Umowy. Przykładowo, bierzemy telefon, dopłacamy 799 PLN od razu, a nasz abonament wzrasta z 49 PLN/m-c do 59PLN/m-c. Umowę podpisujemy na dwa lata, więc liczymy 799 + 24x10 = 1039 PLN. To wydaje nam się opłacalną opcją, szczególnie jeśli telefon, który wybieramy wart jest, powiedzmy 1500 PLN. Czy coś pominęliśmy?

Otóż tak - pominęliśmy bardzo ważny aspekt kosztowy. Zastanówmy się, co stanie się po tych 24 miesiącach, kiedy związani jesteśmy umową? Czy koszt spadnie do 49 PLN/m-c i będziemy mogli rozpocząć negocjacje od tego momentu? Nie - teraz propozycję odnosić się będą do naszego abonamentu, który wynosi 59 PLN/m-c i nie dostaniemy żadnej oferty, która go obniży. Zatem dodatkowe 10 PLN nie płacimy jedynie przez dwa lata, a przez... zupełnie nieograniczony czas. A jeśli weźmiemy nowy telefon, abonament znów wzrośnie i będziemy płacili nie tylko za obecny, ale także za poprzedni aparat (przecież gdybyśmy nie skorzystali z promocji, abonament wynosiłby 49 PLN/m-c.

Możecie oczywiście powiedzieć, że się czepiam, że wszystko drożeje, że to normalne. Po części tak jest. Ja jednak używam starego telefonu od wielu lat, a koszt miesięczny używania telefonu nie zmienia się tak samo długo. Nie korzystam z promocji i nie generuję dodatkowych kosztów. Ale to oczywiście mój wybór, bo sam wybieram rzeczy, za które chcę płacić i te, za które dopłacać nie chcę. W każdym razie - można.

piątek, 14 lutego 2025

Walentynki (nie daj się nabrać)

Nie obchodzę Walentynek, gdyż uważam je za święto wymuszone i wydumane. Ale, jak wiadomo, w związku nie zawsze to facet decyduje o tego typu sprawach. Pamiętam więc o tym "święcie", a w zeszłym roku zarezerwowałem nawet stolik w ulubionej knajpce. Dlatego właśnie mogę Was ostrzec - to znaczy tych, którzy jeszcze nie wiedzą.

Znamy restaurację, do której poszliśmy. Lubimy ją. Mamy swoje ulubione dania. Wiemy, czego się spodziewać i oczekiwać. Dlatego właśnie to miejsce wybraliśmy. Pierwsze zaskoczenie spotkało nas podczas prezentacji menu - tego dnia nie serwują żadnych dań z podstawowego menu (czyli tych, na które mamy ochotę). Zamiast tego dostajemy listę, która wygląda na zestawy przystawek, żadnych konkretów. W dodatku ceny są wyższe niż zwykle serwowanych w tym miejscu dań. No i oczywiście absolutnie żadnych promocji, żadnego "napój w cenie posiłku dla dwóch osób", żadnego "happy hour".

Zamówiliśmy parę dań, przyniesiono nam mikroskopijne porcje ("karkówka z grilla" miała wielkość 5x5cm) - wyglądało to żałośnie, niczym menu degustacyjne. Dodatkowo ostrzeżono nas, że mamy tylko godzinę, bo jest duże obłożenie.

Walentynki to chwyt marketingowy, żeby opchnąć tony badziewia w kształcie serduszek i na jeden dzień podnieść ceny o 100%. Jeśli naprawdę chcecie święcić ten dzień, to widzę dwie opcje:

  1. Przygotować coś samemu, w domu.
  2. Przenieść Walentynki o tydzień i iść do ulubionej restauracji, gdzie nie będzie "świątecznego" tłoku, obłożenia, podniesionych cen i "specjalnego menu".

niedziela, 9 lutego 2025

Zbyt trudno

Postanowienia noworoczne ciągle siedzą mi w głowie, rodząc nowe przemyślenia i wnioski tych przemyśleń, które zdarzyło mi się testować, przedstawiam tutaj. Spośród powodów niedotrzymania własnych postanowień, na uwagę zasługuje jeden najważniejszy - zbyt duży rygor, zbyt wielkie poświęcenie, zbyt trudny cel. Na szczęście rozwiązanie jest łatwiejsze niż może się wydawać. Wystarczy zmniejszyć trudność, by nadal podążać do celu i nie zniechęcać się. Jeśli postanowiłeś sobie czytać 100 stron książki dziennie codziennie, zmniejsz tę liczbę na 70, albo nawet na 50 stron. Wciąż będziesz regularnie czytać, ale pozbędziesz się stresu związanego z niedotrzymywaniem obietnicy. W końcu nic nie stoi na przeszkodzie, by przekraczać cel minimum. Jeśli postanowiłeś robić 10 000 kroków dziennie i codziennie brakuje Ci ich coraz więcej, zmień postanowienie na 8 000 kroków - to nadal konkretna ilość, a łatwiejsza do osiągnięcia. A gdy zrobisz swoje, możesz próbować robić dodatkowe 2 000 i ilekroć Ci się uda, osiągniesz dodatkowy cel - nawet jeśli nie codziennie, to nie zniechęci Cię do dalszej pracy.

Wiele osób nie zgadza się z filozofią folgowania sobie, ale ja uważam, że jeśli robimy coś dobrowolnie, a nie dlatego, że jesteśmy zawodowym sportowcem, to o wiele ważniejsze jest, by wyćwiczyć systematyczność i zniwelować zniechęcenie niż by walczyć wkładając wszystkie siły i nienawidzić się za to.

Na koniec chciałem podzielić się całkiem dobrym trikiem, który bardzo często pomaga w wypełnianiu zobowiązań. Otóż dobrze jest powiedzieć o nich komuś - partnerowi, przyjacielowi, koledze z siłowni. Teraz będziemy się starać jeszcze bardziej wiedząc, że ktoś jeszcze wie o tym, co sobie postanowiliśmy. Ten ktoś stanowi motywację, gdyż z jednej strony nie chcemy go zawieść wychodząc na niesłownego, a z drugiej chcemy stanowić wzór i powód do dumy. Być może nakłonimy tę osobę, by także nad sobą pracowała i zmienimy układ we wspierający się tandem.

piątek, 24 stycznia 2025

Bądź uczciwy

Na samym początku procesu oszczędzania należy określić swoje cele i możliwości. Ten krok jednak zupełnie się nie sprawdzi, jeśli będziemy się oszukiwać - zarówno w jedną jak i drugą stronę. Okłamywanie siebie to jedna z największych przeszkód! Już lepiej jest przyznać się do błędów przed samym sobą niż każdorazowo powielać je pod płaszczykiem "pomyłki" w założeniach. Zauważam tę tendencję niemal u każdej osoby, która pyta mnie o poradę w temacie wydawania mniejszych kwot i odkładania części dochodów.


Określanie minimum potrzeb


Pierwszym błąd popełniany jest przy określaniu minimum potrzeb. Z jednej strony może on wynikać z nieświadomości i wtedy jest zwykłą pomyłką. Przeważnie chodzi o to, że zapominamy o jakimś rachunku i zakładamy, że potrzebujemy mniej pieniędzy niż w rzeczywistości. Poważniejszy problem pojawia się, gdy oszukujemy się podczas ustalania kwoty na wydatki na jedzenie (części poza-rachunkowej). Staramy się tutaj zrobić jakiś bufor, bo jest on konieczny (nie chcemy żyć na chlebie i wodzie), ale kiedy ten bufor to 100% naszych potrzeb, cała sprawa przestaje mieć rację bytu.

Mam tu na myśli to, że podczas określania minimum staramy się zaspokoić niezbędne potrzeby i zwyczajnie musimy wiedzieć ile one wynoszą. To nie jest jedyna kwota, jaką zostawiamy w portfelu. Wydaje mi się, że zawyżenie akurat tej pozycji wynika z tego, że nie chcemy się przyznać przed sobą, że wydajemy cokolwiek na zbytki i przyjemności, dlatego uwzględniamy je w kwocie niezbędnej, a potem mówimy albo "to było niezbędne" albo "udało się zaoszczędzić więcej, dlatego można było sobie pozwolić".

Skrajnym przypadkiem, z którym się spotkałem był znajomy, który na pytanie "jaka jest minimalna kwota, którą potrzebujesz, żeby przeżyć" odpowiedział, że 7000 PLN (było to kilkanaście lat temu). Wiedziałem, że przedobrzył, więc po raz kolejny wytłumaczyłem mu co oznacza kwota minimalna i ponowiłem pytanie. Znów odpowiedział, że 7000 PLN. Wtedy zapytałem go, czy kiedykolwiek w życiu zarobił 7000 PLN, a on odpowiedział, że nie. Zapytałem ile teraz wydaje na życie i odpowiedział, że około 3500 PLN. Poprosiłem go, żeby w takim razie określił ile mógłby wydawać, gdyby powstrzymał się od wszystkiego zbędnego - od czego tylko by mógł. Odparł, że wtedy wydawałby 7000 PLN. Nie doszliśmy do porozumienia.

Udawanie, że wydatek jest niezbędny


Drugi etap oszukiwania się ma miejsce na zakupach, kiedy ładując jakiś produkt do koszyka mówimy sobie, że jest to absolutnie niezbędna rzecz (ten przypadek tyczy się "grupy minus", która faktycznie stara się zacisnąć pasa), podczas gdy z powodzeniem można by ją zastąpić tańszym zamiennikiem lub zupełnie innym produktem. W takim przypadku mamy do czynienia z przekraczaniem kwoty minimalnej, niezbędnej do przeżycia, która oczywiście ulegnie podwyższeniu w kolejnym miesiącu, a to początek równi pochyłej.

Znacznie lepiej mieć świadomość, że tym razem pozwalamy sobie na coś, ale powinniśmy pilnować się w przyszłości. Zauważenie nieprawidłowości jest konieczne, by cała procedura dała efekty. Oszukiwanie siebie jest, nomen omen, oszukiwaniem TYLKO siebie. To nie jest tak, że osoba, która dała Wam radę na temat oszczędzania będzie was pilnować i jeśli ją oszukacie, to ujdzie wam na sucho. Stracicie okazje do odłożenia kwoty, którą planujecie odłożyć i tyle.

Zbyt duże zaciskanie pasa


Ostatnim błędem jest oszukiwanie siebie poprzez wmawianie, że damy radę, że wszystko jest ok, że niczego nie potrzebujecie. Każdy potrzebuje rozrywek. Każdy łaknie urozmaicenia. Jeśli będziemy ich sobie na siłę odmawiać, to albo wpadniemy w depresję (co jest skrajnością), albo nie wytrzymamy całego cyklu i nie odłożymy tyle, ile byśmy chcieli. Korzystanie z kwoty dodatkowej, funduszu na rozrywkę, zbytki czy jak tam nazwiemy te pieniądze jest istotne, bo ma na celu zapewnienie nas, że możemy się cieszyć i jednocześnie oszczędzać, a także nauczyć nas tańszych alternatyw dla rzeczy, na które zwykle wydawaliśmy.

piątek, 17 stycznia 2025

Najważniejsze, to się nie poddawać

Największy problem z postanowieniami noworocznymi jest taki, że kiedy zdarzy nam się przerwać cykl, nie wracamy do niego. Każde dobre przyzwyczajenie działa tak długo, jak długo jesteśmy systematyczni. Niestety, dla wielu z nas oznacza to, że kiedy zdarzy nam się przerwać tę systematyczność (raz opuszczamy trening, odpuszczamy dietę, przestajemy kontrolować wydatki czy zdarzy nam się gorszy dzień, kiedy to nie powtórzymy słówek z Włoskiego), czujemy że wszystko stracone i nigdy nie wracamy do tego, co udało nam się pielęgnować przez poprzednie dwa tygodnie.

Wydaje nam się, że skoro dotychczas pisaliśmy dziennik każdego dnia, jeden dzień przerwy oznacza, że dalsze prowadzenie go nie ma sensu. Trudniej nam się zmobilizować, by zacząć nową serię, znów liczyć od zera, gdy byliśmy już tak daleko. Często czekamy wtedy na kolejny wyraźny znak, moment, w którym możemy zacząć. Właśnie dlatego nie lubię postanowień noworocznych - postanowienia zmiany na lepsze powinniśmy podejmować każdego dnia!

Kiedy zdarzy nam się przerwa w harmonogramie, powinniśmy czym prędzej wrócić do poprzedniego rytmu. Owszem - liczymy od zera, ale co z tego? Przecież wysiłek podejmujemy nie dla liczenia, a dla osiągnięcia celu. Czym jest jeden dzień przerwy przy tym, że w końcu udało nam się przez dwa tygodnie ćwiczyć dzień w dzień? Nie pozwólmy, by spadek formy zaprzepaścił nasze starania.

Kiedy przerwiesz cykl, nie poddawaj się. Wracaj czym prędzej na właściwe tory i zacznij nowy cykl. Jeśli masz problem z tym, że to powtórka, zmień jakiś detal i nazwij to nowym postanowieniem. Nowym wyzwaniem, tak się składa, że już nie noworocznym. 

Może uderzyłem w "coachowską" nutę, ale muszę się przyznać, że sam jestem ofiarą przerwanych cyklów i bardzo staram się powrócić do przerwanych cykli, z tym, że w moim przypadku jest ich wiele. Z drugiej strony, mając tak wiele postanowień, kilka z nich nadal funkcjonuje, a to już nie byle co! W każdym razie ten wpis ma zmotywować przede wszystkim mnie. A jeżeli jest w stanie komukolwiek pomóc, to tym lepiej.

piątek, 10 stycznia 2025

Jak zrezygnować z zakupów

Problemem w rezygnowaniu z zakupów (obojętnie, czy takich na poprawienie nastroju, czy po prostu dlatego, że zapragnęliśmy coś mieć, czy nawet zwykłego wypadu po chipsy i słodycze) nie jest to, że nie otrzymujemy żadnej nagrody (pieniądze w portfelu to przecież jakaś nagroda), tylko to, że nie jesteśmy wynagradzani natychmiast. Nie czujemy tego, że otrzymujemy gratyfikację a tylko frustrację, że nasze chęci (na robienie zakupów czy na batonika) nie zostały zaspokojone.

Czas to zmienić!

Musimy sprawić, byśmy otrzymywali nagrodę ilekroć rezygnujemy z kupowania niepotrzebnych rzeczy. To jest aż takie proste! Zastanawiając się nad tym, czym będzie nagroda, zwróćmy uwagę na to, co w rzeczywistości otrzymujemy - niewydane pieniądze zostają w portfelu. Zróbmy z tego nagrodę, którą poczujemy.

Znajdźmy cel, na który chcemy oszczędzać. Mogą to być przyszłoroczne wakacje, nowy sprzęt AGD a nawet "rachunki do końca roku" (o tym ostatnim za chwilę). Kiedy mamy cel, bierzemy kopertę, albo pudełko, które pomieści banknoty i monety, na wierzchu grubym markerem piszemy na co oszczędzamy, a następnie za każdym razem, kiedy odmawiamy sobie jakiegoś zakupu, zaoszczędzone pieniądze wkładamy do pudełka. Alternatywą jest odrębne subkonto oszczędnościowe, gdzie będziemy przelewać zaoszczędzone kwoty - cel będzie dokładnie taki sam.

W ten sposób każdorazowo po odmówieniu sobie zakupu poczujemy jak dana kwota zasila nasz cel. W rzeczywistości zobaczymy jak powiększają się oszczędności, jak coraz mniej brakuje! To bardzo satysfakcjonujące i wynagradza niezadowolenie z odmawiania sobie przyjemności (sprawdzałem).

"Rachunki do końca roku"


Ten nietypowy cel był moim pomysłem jakiś czas temu. Z grubsza wiemy ile wydajemy na opłaty każdego miesiąca (ja prowadzę tego typu zapiski i nie uruchamiam zlecenia stałego, tylko siadam w określony dzień i robię wszystkie przelewy). 

Jeśli odkładamy jakieś kwoty do koszyczka (lub na konto) z zamiarem spłacenia nimi reszty rachunków, to cel zbliża się dwukrotnie szybko - z jednej strony co miesiąc maleje kwota, jaką do końca roku pochłoną opłaty, a z drugiej powiększa się kwota w koszyczku. W pewnym momencie orientujemy się, że wystarcza ona na opłaty. Może to się wydarzyć w listopadzie, ale może i w sierpniu. Rzecz w tym, że w takim momencie wiemy, że do końca roku rachunki nie kosztują już nic! To wspaniałe uczucie i bardzo polecam ten cel każdemu, kto nie wie na co właściwie oszczędzać.

piątek, 3 stycznia 2025

3 podstawy urządzania mieszkania

Istnieje cała gama błędów, które popełniają ludzie, którzy po raz pierwszy urządzają mieszkanie. Aby zniwelować ich ilość trzeba wiedzieć od czego w ogóle zacząć. Oczywiście mam tu na myśli plan, przemyślenia, na których opierać się będzie całe przedsięwzięcie, założenia. To na tym etapie możemy uniknąć czegoś, na co potem będziemy skazani przez całe lata. Jeżeli tutaj przeoczymy najważniejsze, naprawienie błędów kosztować będzie sporo czasu i pieniędzy. A zatem oto trzy porady dotyczące podstaw urządzania mieszkania - planu, który powstaje zanim jeszcze przystąpimy do realizacji.

  1. Stwórz budżet, zawierający kilka wersji. Co ciekawe, wiele osób przystępuje do remontu i meblowania bez jakiegokolwiek budżetu. To duży błąd! Budżet pozwala oszacować koszta i zorientować się na co nas stać, a z czego niestety musimy zrezygnować. To właśnie dlatego polecam zrobić kilka wersji dla każdego zakupu! Zacznijmy od idealnych mebli i materiałów, które chcielibyśmy mieć w tym wnętrzu. Następnie dla każdej z tych rzeczy dobierzmy alternatywę, która nas zadowala, a potem jeszcze jedną - wersję minimum. W ten sposób, żonglując niejako pomiędzy wersjami możemy dopasować wydatki do naszych możliwości lub dowiedzieć się ile jeszcze musimy zainwestować, by projekt sprostał naszym oczekiwaniom.
  2. Nie zaczynaj zakupów od sofy czy telewizora. Pamiętaj, że jeśli nie starczy na nie pieniędzy, zawsze możesz dokupić je później. W dodatku jeżeli pieniędzy wystarczy jedynie na wersję budżetową, są to elementy, które najłatwiej wymienić w przyszłości (znacznie trudniej wstawić tanią szafę wnękową i przerabiać ją za parę lat albo wymieniać płytki podłogowe). Budżet w wersjach pomoże Ci zrozumieć na co może zabraknąć funduszy, ale nawet jeśli wydaje się, że na wszystko wystarczy, zakupy zacznij od elementów stałych.
  3. Potrzebujesz więcej przechowywania niż Ci się wydaje. Nie rezygnuj ze schowków, nie zamykaj powierzchni, która może posłużyć za półeczkę, wykorzystuj każdą możliwą wnękę. Powierzchnia do przechowywania zawsze się przyda, gdyż przedmioty w domu mają tendencję do mnożenia się. A to zakupione na promocji dodatkowe trzy opakowania papieru toaletowego, a to kosmetyki, które dostajesz w prezencie, a to podręczna spiżarnia, w której przybyło przekąsek. Jeśli planujesz wnętrze, znajdź w nim miejsce na przechowywanie przedmiotów, których jeszcze nie posiadasz. Później o wygospodarowanie tej przestrzeni będzie dużo trudniej.