To, że "czas to pieniądz" to nie tylko to, że tak się mówi. To fakt. Musimy tylko ustalić korelację pomiędzy czasem a pieniądzem i pamiętać, że zależność ta działa w obie strony. Na tym mechanizmie opiera się sprzedaż i świadczenie usług, codzienne świadczenie pracy oraz zakup usług, przy czym bardzo często sama relacja pomiędzy czasem a pieniądzem jest bardziej istotna niż to, na czym polega świadczona usługa czy wykonywana praca (powyższe nie tyczy się pracowników wykwalifikowanych i usług fachowych oraz eksperckich - w tym przypadku płacimy co prawda za czas, ale czas poświęcony na szkolenie i doskonalenie się, a nie na wykonywanie usługi).
Przeliczanie czasu na pieniądze
To zjawisko odbywa się, kiedy świadczymy pracę. Na etacie jest to 40 godzin tygodniowo, nieco ponad 4 tygodnie w miesiącu (dla ułatwienia rachunków przyjmijmy właśnie tyle - 160 godzin). Jeśli dostajemy za swój czas (do ręki) 4 800 PLN to godzina naszego czasu daje nam 30 PLN. Czy zatem jest to przeliczenie czasu wprost? Niezupełnie. Przecież jeżeli dojeżdżamy do pracy godzinę w jedną stronę, to do 160 godzin pracy powinniśmy dodać 40 godzin dojazdów. Zatem nasze 4 800 PLN powinniśmy podzielić na 200 użytych godzin, co daje stawkę godzinową 24 PLN! Co prawda nasz pracodawca płaci nam za 160 godzin naszego czasu, ale my zużywamy 200 godzin i jeśli sprzedajemy "czas za pieniądze", to właśnie tyle wynosi nasza stawka godzinowa.
Dlaczego?
Ano dlatego, że jeżeli mielibyśmy w domu dorobić sobie za, powiedzmy 27 PLN za godzinę i możemy poświęcić na to 10 godzin dziennie, to bardziej opłaca nam się zostać w domu i zarobić 270 PLN (10h x 27PLN/h) niż jechać do pracy i zarobić 240 PLN (8h x 30PLN/h).
Oczywiście pomijam w równaniu inne zmienne, takie jak to, że jeśli ktoś dojeżdża komunikacją, to może po drodze poczytać i nie "marnuje" tej godziny rano i wieczorem. Oczywiście w pracy nie cały czas się pracuje, jest przerwa na kawę czy na lunch. Oczywiście istnieją jednostki, które w pracy mogą się opier...lać przez pół dnia, a kiedy będą rozliczane z wykonanej pracy okaże się, że... trzeba pracować, żeby zarobić. Dlatego skupiam się tutaj jedynie na korelacji czas - pieniądze.
Powyższy przykład powinien dać Wam rozeznanie w tym, jak wycenić swój czas pracy, kiedy macie do zrobienia coś innego niż praca na etacie. Jak wycenić rękodzieło (poza pomysłem i zaangażowaniem dodaje się także poświęcony czas), proste prace (czasem warto dorobić prasując czy myjąc okna, jeśli nadarza się okazja) czy nawet udzielanie korepetycji (poza samą usługą doliczyć należy poświęcony czas).
Przeliczanie pieniędzy na czas
Zacząłem od tego, że przeliczanie działa w obie strony. Czasem bowiem wykupujemy usługę, za którą musimy zapłacić i zastanawiamy się, czy to się opłaca. Cóż - przeliczenie nie jest intuicyjne. Jeśli bowiem kupimy usługę profesjonalnego umycia okien, którą firma wykona w dwie godziny i zażyczy sobie za to 150 PLN, to wydaje się drogo. 75 PLN za godzinę za coś, co przecież możemy zrobić sami (każdy potrafi umyć okno), to więcej niż nasza stawka godzinowa! A jednak może nam się to opłacić.
W jaki sposób?
Przypuśćmy, że nie mamy wielkiego doświadczenia w myciu okien i wcale nie chcemy go nabywać. Chcemy mieć tylko umyte okna. Rzecz w tym, że jeśli sami się za to weźmiemy, zajmie nam to przynajmniej 6 godzin. Określamy swoją stawkę godzinową na 30 PLN, co oznacza, że wynajęcie nas kosztowałoby nas 180 PLN. Tyle możemy zarobić, jeśli przez czas spędzony na myciu okien moglibyśmy popracować "na swoim". A zatem zapłacenie 150 PLN, to tylko 25 PLN za każdą oszczędzoną nam godzinę. Teraz wydaje się to okazją.
Oczywiście nie zawsze znajdziemy pracę zarobkową w ilości, która pozwoliłaby nam zająć każdą minutę czasu tak, by kupowanie usług od innych osób było opłacalne. Być może pracy jest tak niewiele, że mimo wysokiej stawki godzinowej dysponujemy taką ilością wolnego czasu, że zwyczajnie opłaca nam się zaoszczędzić i, tak jakby, popracować z oknami za mniejszą stawkę (zaoszczędzimy na ekipie 150 PLN, ale zużyjemy na tę pracę 6 godzin, więc oszczędzamy 25 PLN za godzinę, ale i tak w tym czasie nic innego byśmy nie robili i nic więcej nie zarobili).
To podejście pozwoli nam swobodniej podejść do wydawania pieniędzy, by zaoszczędzić czas i sprawi, że ustrzeżemy się niektórych błędów (o największym błędzie, o którym słyszałem będzie na końcu). Przeliczanie pieniędzy na czas i odwrotnie jest całkiem niezłym sposobem na ogarnięcie podstaw ekonomii usług i niezłym sposobem na lenistwo (składniki na pizzę kosztują 10 PLN, można ją zrobić w godzinę, natomiast zamówienie pizzy to 70 PLN, co oznacza, że samemu przygotowując pizzę oszczędzamy 60 PLN na godzinę - to nie jest zła stawka godzinowa, szczególnie, że możemy przygotować w tym czasie i dwie pizze).
A teraz błąd, który zauważyłem u znajomych. Koleżanka po urodzeniu dziecka wróciła do pracy. Dostała propozycje ograniczenia godzin lub dni, ale wróciła na pełny etat. Dziecko przeważnie zostawało u babci, ale dwa dni w tygodniu wynajmowana była opiekunka za 50 PLN za godzinę (początkowo chyba 45, ale stanęło na 50). Rzecz w tym, że koleżanka, po przeliczeniu pracowała za 40 PLN za godzinę, a wliczając dojazdy (piętnaście - dwadzieścia minut) już tylko około 35 PLN. Czyli gdyby zostawała w domu z dzieckiem te dwa dni w tygodniu, zamiast brać opiekunkę, oszczędzałaby dodatkowe 15 PLN za godzinę. I jej postawa miałaby uzasadnienie, gdyby lubiła swoją pracę, tęskniła za współpracownikami, ale... tak nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz