Ludzie chwalą się tym, że oszczędzają pieniądze. Mówią, że potrafią i robią to, a jednocześnie czują wyższość moralną nad tymi, którzy żyją rozrzutnie. Prawda jest jednak taka, że oszczędzanie nie jest ani dobre, ani złe. Oszczędzanie powinno być dobrowolnym wyborem lub środkiem do celu, nie zaś koniecznością czy celem samym w sobie. Piętnowanie ludzi za to, że nie oszczędzają jest tak samo złe, jak piętnowanie osób, które oszczędzać muszą, by związać koniec z końcem (kiedyś mówiło się po prostu, że ktoś jest biedny, ale teraz słowo to nabrało pejoratywnego zabarwienia).
Nie jesteś biedny, jeśli masz się w co ubrać, gdzie mieszkać i co jeść. Natomiast jeżeli z wypłaty jesteś w stanie zapłacić jedynie za te podstawy, to jesteś współczesnym niewolnikiem (kiedyś niewolnikowi te "dobra" musiał zapewnić właściciel).
Sposób, w jaki nasz rząd radzi sobie z kiepską sytuacją ekonomiczną tak licznej rzeszy obywateli jest oburzający. "Musicie zacisnąć pasa", "nagrodzimy Was oklaskami, bo pieniądze są potrzebne gdzie indziej", "uszczelnijcie okna, żeby nie było Wam zimno", czy "możecie palić chrustem, bo nie ma węgla, ale chrust musicie sobie kupić" to skandaliczne rady. Szczególnie jeśli nie idą w parze z drugą częścią w stylu "przetrzymajcie do wiosny, bo wtedy uporamy się z problemami i wszystko wróci do normy". Oni nie mają planu naprawczego i "zaciśnięcie pasa" oznacza "od teraz tak już będzie. Albo gorzej".
Mniejsze porcje jedzenia powinny wynikać ze zmniejszonego zapotrzebowania organizmu, a nie z konieczności oszczędzania z powodu braku środków do życia. To, że ktoś chce żyć minimalistycznie, nie oznacza, że ma żyć tanio. A to, że chcesz zmniejszyć wydatki nie oznacza, że jesteś lepszy od kogoś, kto tego nie chce, a tym bardziej nie oznacza, że powinien się z Tobą podzielić, bo ma. Polityka, w której rząd zabiera bogatym a rozdaje "biednym" kojarzy się z Robinem Hoodem, ale przypominam, że Robin Hood był rozbójnikiem - to porównanie jest akurat trafne.
Zmień więc swój sposób myślenia. Nie chwal rządu za to, że "pomaga", bo nie ze swojej kieszeni wyciąga tę "pomoc". Nie złość się na przedsiębiorców - niech im się powodzi jak najlepiej, bo to oni utrzymują to państwo. Jeśli rząd ma "swoje" pieniądze, to znaczy, że je sobie wydrukował, a ten fakt dla wszystkich oznacza podwyżki. Nie potępiaj tych, którzy dużo zarabiają, tych, którzy nie chcą oszczędzać i tych, którzy są współczesnymi niewolnikami. Zacznij coś robić, żeby zmienić swoją sytuację - cokolwiek. Nie musisz pracować dla kogoś ani wytwarzać nie wiadomo czego, ale coś rób. Haftuj, rysuj, pisz. Wyprowadzaj psy, zajmij się dzieckiem, myj okna, prasuj albo sprzątaj. Podejmij się chociaż drobnych prac, dorób i nie myśl, że jakakolwiek kwota to za mało. Jeśli sąsiad ma sad, pracuj za jabłka. Zmień swoją sytuację i sytuację swojego najbliższego otoczenia, a przede wszystkim zmień swoje nastawienie.
Wiem, że to nie jest post, który mówi o tym jak oszczędzać, czy daje praktyczne rady. A jednak postanowiłem napisać o tym, jak moim zdaniem powinien zmienić się Twój sposób myślenia, żeby Tobie i wszystkim dookoła było odrobinę lepiej. Nie ma już co liczyć na to, że "zmieni się po wyborach", czy że "pomoże dobry wujek ze Stanów". Od znajomych usłyszałem, że "wszystko będzie dobrze, bo inflacja trochę się zmniejszy". Cóż, żeby było dobrze, po szalejącej inflacji powinna zapanować deflacja i ceny powinny wrócić do poprzedniego poziomu. Mniejsza inflacja oznacza tyle, że ceny nadal będą rosły, tyle że trochę wolniej. Czy naprawdę to jest ten upragniony ratunek?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz