Czuję, że nadal nie przekonałem Was do tego, że ekstremalne oszczędzanie wody coś daje. Nie planecie - portfelowi. Dzisiaj więc napiszę jak ja oszczędzam wodę, co w tym roku przyczyniło się do znacznego obniżenia kosztów, a dokładniej jej zużycia (bo po podwyżkach, a szczególnie uzależnieniu kosztu wywozu śmieci od zużycia wody, zapłaciłbym znacznie więcej). Może nie będzie to nic rewolucyjnie nowego, ale przykład z życia, z którego każdy może skorzystać. A że na pierwszy rzut oka może wydawać się ekscentryczny - cóż, nie wstydzę się oszczędzania.
Przyzwyczaiłem się do procedury
Sam biorę prysznic, zamiast kąpieli, co jest tym łatwiejsze, że nie posiadam wanny. Zakręcam też wodę, kiedy nie jest potrzebna (podczas namydlania się, czy mycia zębów). Moje dziecko, myje się jednak w plastikowej wanience. Wody z niej nie wylewam jednak natychmiast - tak długo, jak nie przeszkadza, stoi sobie w brodziku.
Będąc nad morzem, kupiliśmy dziecku zabawki plażowe, wśród których było małe, plastikowe wiaderko. Syn lubi bawić się nim podczas kąpieli w wanience. Po kąpieli, wiaderko pełni jeszcze jedną funkcję. Otóż za pomocą wiaderka i wody po kąpieli synka, spłukuję toaletę po "jedynce". Oszczędzam każdorazowo 3 litry wody.
Dodatkowo, w umywalce mam niedużą miskę, do której wpływa woda podczas mycia rąk. Tę wodę także wykorzystuję do spłukiwania, kiedy wanienka jest pusta. W ten sposób wykorzystuję ją powtórnie, a zatem, jako woda raz już użyta, jest "darmowa".
Kiedy przychodzą goście, dla ich wygody, wyjmuję oczywiście miskę spod kranu i nie zabraniam im używać spłuczki, ale czuję się dobrze, kiedy sam to robię, bo wiem, że oszczędzam. Wyrobiłem sobie nawyk, który sprawia, że nie czuję niedogodności, czy niewygody w nieużywaniu spłuczki. Ona nadal tam jest i przydaje się przy grubszych sprawach, ale w większości przypadków plażowe wiaderko, czy miska z umywalki załatwia sprawę równie dobrze, tylko że za darmo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz