piątek, 29 sierpnia 2025

Jak patrzeć na Pieniądze

Odkąd jako dziecko poznałem wartość pieniądza, mój sposób patrzenia na nie zmieniał się kilkakrotnie. Co ciekawe, niewiele zmienił się w momencie, kiedy zacząłem sam zarabiać, natomiast największa zmiana zaszła, gdy zacząłem oszczędzać. Pieniądze były sposobem na zaspokojenie potrzeb bieżących, a jako młody człowiek miałem ich sporo. Cały czas jednak odkładałem nadwyżkę. Kiedy jednak zrozumiałem, że odkładając nie nadwyżkę, ale świadomie wyznaczoną kwotę zaczynam panować nad własnymi finansami, stworzyłem sobie budżet, przeanalizowałem na co mogę sobie pozwolić, a z czego warto zrezygnować, zacząłem czuć pewien rodzaj komfortu. Nie bałem się utraty pracy i nie stresował mnie nagły, konieczny i jednorazowy wydatek. Gra była warta świeczki.

Po jakimś czasie tak przyzwyczaiłem się do świadomości odkładania i oszczędzania, że przegapiłem kolejną zmianę - tym razem niepożądaną. Oszczędzanie pieniędzy zaczęło stanowić cel sam w sobie. Z jednej strony - dobrze. Nie przejmuję się już tym, że czegoś sobie odmawiam - nawet tego nie zauważam. Cieszy mnie, że trochę więcej odłożę. Z drugiej strony zapomniałem czym tak naprawdę są pieniądze - środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Fakt, że dają mi poczucie komfortu stał się wystarczającym powodem.

Tutaj jednak pojawia się "ale", gdyż zauważyłem jak duży problem mam z wydaniem czegoś ze zgromadzonej kwoty. Wszystkie oszczędności mają służyć większemu celowi (do którego nadal jednak daleko) i w rezultacie nie używam pieniędzy, które mam - one po prostu są. Część z nich pracuje, by powiększyć kwotę, część stanowi poduszkę finansową i fundusz na czarną godzinę, część po prostu leży, dla mojego komfortu.

Dlatego właśnie postanowiłem, że czasem muszę skorzystać z pieniędzy, nie patrząc na nic innego i zrobić sobie prezent, dać sobie nagrodę. Mogę kupić sobie książkową trylogię, która kosztuje zbyt drogo (bo książki podrożały od czasu, kiedy kupowałem nowe książki, a nie wszystko jeszcze można kupić używane). Mogę od czasu do czasu iść do restauracji. Mogę napić się dobrego piwa, które kosztuje pięć razy tyle co zwykłe. 

Ta zmiana sposobu myślenia o pieniądzach spowodowała, że znów patrzę na nie jak na środek do celu, a nie cel sam w sobie. Paradoksalnie wydanie części funduszy przybliżyło mnie do głównego celu, bo zrozumiałem, że to ten cel jest ważny, a nie samo oszczędzanie i gromadzenie pieniędzy. Cel w oszczędzaniu jest bardzo ważny. Powinniśmy go mieć, kiedy podejmujemy się dążenia do niego, inaczej to droga donikąd. 

sobota, 23 sierpnia 2025

Obierki, pestki, odpadki

Zawsze intrygowała mnie filozofia Zero Waste, ale też uważałem, że wykorzystywanie wszystkiego to ściema. Owszem - czasem zostawiałem pół odciętej kartki, albo nieudany wydruk jednostronny, by robić notatki czy (co nie jest niczym nadzwyczajnym) resztę obiadu, by resztki dodać do omletu na śniadanie dnia następnego, ale poza tym uważałem, że Zero Waste to przesada. Spróbowałem jednak jednego rozwiązania i zaskoczyła mnie jego użyteczność. Chodzi mi tutaj o wykorzystanie obierków z owoców i warzyw nieco bardziej kreatywne niż wrzucenie ich na kompost.

Skórki Cytrusów


Potencjał tkwiący w skórce pomarańczowej zna niemal każdy - smażona w syropie i przełożona do słoika nada się do ciast i deserów. Warto jednak wspomnieć, że skórkę cytryny możemy zetrzeć (tylko tę wierzchnią, żółtą część) i dodać do potraw, czy też drinków (do których i tak wrzucamy plasterek owocu). Ze skórką z pomarańczy możemy z resztą postąpić podobnie. Obie (a także skórki z innych owoców) stanowią też aromatyczną dekorację do drinków. Ja jednak lubię wykorzystać je na jeszcze inny sposób, a mianowicie w całości wrzucić do ryżu podczas gotowania - nadadzą mu niezwykły aromat, który świetnie sprawdzi się w potrawach kuchni azjatyckiej (szczególnie indyjskiej).

Na marginesie dodam, że do wody podczas gotowania ryżu można też dodać torebkę herbaty ekspresowej - taką, z której już zaparzyliśmy wcześniej herbatę. Efekt może zaskoczyć, ale lekko herbaciany ryż na pewno znajdzie swoich wielbicieli.

Obierki od Jabłek i Ogryzki


Zdarza mi się dodawać obierki od jabłek do herbaty. Uzyskuje się wtedy naturalną herbatę owocową, która świetnie smakuje w zimowe wieczory (szczególnie ze szczyptą cynamonu). Podobnie możemy postąpić z obierkami i zdrewniałymi częściami imbiru - dodane do herbaty zmienią napój w niemal magiczny eliksir przeciwko przeziębieniu. 

Z samych jabłkowych obierek i wyciętych ogryzków można ugotować kompot, który będzie bardzo smaczny nawet, jeśli nie dodamy innych części owocu. Wystarczy w niewielkim garnuszku zagotować wodę z odrobiną cukru i dorzucić obierki i ogryzki z dwóch - trzech jabłek. Pogotować jakiś czas a następnie odcedzić.

Pestki i wytłoczki


Ze wszystkich owocowych obierek, wytłoczek czy pestek (na przykład po drylowaniu wiśni) możemy zrobić przepyszne nalewki. I nawet, jeśli nie mamy pojęcia o recepturach, wystarczy, że wrzucimy nasze owocowe "odpadki" do słoja, a następnie zalejemy spirytusem, a nawet po prostu wódką (spirytus lepiej i szybciej wyciągnie smak i aromat z owoców, ale po wszystkim trzeba go będzie rozcieńczyć). Polecam potrzymać taką miksturę przez rok, a potem odcedzić - nigdy nie zdarzyło mi się, by był niezadowolony z rezultatu.

Soki Owocowo - Warzywne


Oczywiście można wykorzystać skórki  dokładnie tak samo, jak resztę owocu czy warzywa. Ja mam w domu świetną wolnoobrotową sokowirówkę (polecam), do której warzywa i owoce dodaję w całości, a ona wyciska każdą kroplę soku. Owszem - pozostają odpady, ale w postaci suchych wiórów (poniżej pomysł na wykorzystanie nawet tych wiórów), ale sok odzyskujemy w 100%, a ten ze skórki bogaty jest w błonnik i substancje odżywcze.

A wióry? Cóż - jeśli wyciskam sok z marchewki, to myję ją, ale nie obieram, sok wypijam, natomiast do wiórów dodaję nieco chrzanu i mam pożywną, bogatą w błonnik i smaczną surówkę do obiadu. Z resztek.

Obierki Warzyw


A jednak także tradycyjne obierki z marchwi, selera czy nawet ziemniaków da się wykorzystać. Skórki układa się na blasze, obsmażone z wierzchu (by soki nie uciekały) mięso rozkłada na warstwie obierków i całość wkłada do piekarnika. Obierków nie jemy, ale aromat przeniknie do mięsa, wilgoć sprawi, że nie stwardnieje a unoszący się zapach pobudzi apetyt.

A jeżeli nadal uważacie, że to marnotrawstwo, to spróbujcie obierki ziemniaczane pokroić w paski (o ile już nie są w paskach), a potem usmażyć w głębokim oleju, lub po prostu we frytkownicy. Pamiętać tylko trzeba o dokładnym umyciu obierków - chcemy frytek / chipsów z obierków, a nie z piachu. 


Zero Waste to nie jest kłamstwo, ale też nie wolno się zafiksować na wykorzystaniu absolutnie wszystkiego. To ma być okazja, a nie konieczność. I to jest największą tajemnicą tej filozofii.

piątek, 15 sierpnia 2025

Małe oszczędności, duże konieczności

To, co najbardziej wkurza mnie w oszczędzaniu, to że pomimo tego, że najważniejsza jest systematyczność, jeden błąd, jedno wydarzenie potrafi zniweczyć dłuższy wysiłek. To nie jest powód, żeby się poddawać i jedno z drugim tak naprawdę niewiele ma wspólnego (nie ma tu związku), ale potrafi dopiec i sprawić, że zaczyna się wątpić w zasadność całego procesu. Już wyjaśniam o czym mowa.

Przypuśćmy, że odmawiam sobie czegoś, co lubię, a co kosztuje mnie każdorazowo 20 PLN. W pracujący tydzień oszczędzam w ten sposób 100 PLN. W dwa takie tygodnie oszczędzam 200 PLN. Dwa tygodnie bez tego czegoś, na co codziennie mam ochotę. I nagle, w weekend dostaje mandat za złe parkowanie - 200 PLN. No przecież oszczędzenie tej kwoty kosztowało mnie tyle wyrzeczeń!

Albo wyszukuję towary na promocjach, zmieniam sklepy i robię zakupy w 2-3, żeby zaoszczędzić te trzy dychy. Zakupy są raz na tydzień, więc oszczędzenie trzech stów zajmuje jakoś około dwóch miesięcy. I nagle podczas jedzenia ukrusza mi się ząb. Wizyta u dentysty i reperacja to dokładnie trzy stówy... Przepadły oszczędności i starania.

Tak się niestety dzieje, bo oszczędzanie małych kwot codziennie daje wyniki, ale sytuacje awaryjne zawsze skutkują wydatkami o wiele większymi niż taka jednorazowo zaoszczędzona kwota. Dysproporcja. Ta sytuacja sprawia, że wątpię w zasadność moich starań i wyrzeczeń. A przecież jeśli nie będę oszczędzać, to nadal ukruszę ten ząb i nadal będę musiał ponieść koszty. Tylko, że nie wyjdę na zero, ale będę trzy stówy w plecy. Po prostu cała sytuacja jest demotywująca, ale... nie można się poddawać. Nadal systematyczność jest kluczem. Nadal jestem za tym, by inwestować zaoszczędzone kwoty i nadal fundusz "na czarną godzinę" sprawdza się - po prostu nie jest miło musieć z niego korzystać.

niedziela, 10 sierpnia 2025

Książki używane

Jeśli lubisz czytać książki, to zapewne wydajesz na nie pieniądze. Z autopsji wiem, że często niemałe. Walczyłem z tym problemem i udało mi się go w pewnym sensie zminimalizować. Tutaj podzielę się z Wami czterema sposobami, w jaki sposób wykorzystać fakt, że istnieją książki używane (ostatni sposób traktuje ten temat nieco przewrotnie). Mnie zaobserwowanie tego mechanizmu przyniosło nie tylko ulgę dla portfela, ale także w jakiś sposób pomogło mi przejść do porządku dziennego nad kupowaniem książek, które chcę przeczytać.

Pożyczanie od znajomych


Nie jestem osobą, która niszczy książki, bo o każdą dbam jak o własną (a o swoje dbam bardzo starannie). Moi znajomi nie mają więc oporów, by pożyczać mi książki, nawet jeśli ja sam staram się swoich książek nikomu nie pożyczać (do tego stopnia, że potrafię kupić drugi egzemplarz, jeśli chcę, by ktoś przeczytał daną pozycję). Rzecz w tym, że nie przepadam za pożyczaniem książek od kogoś, szczególnie jeśli nie wiem kiedy będę miał ochotę sięgnąć po daną pozycję, zatem jest to opcja niezbyt przeze mnie używana. warto jednak pamiętać, że istnieje i szczególnie rzadkie lub drogie pozycje można przeczytać w ten sposób.

Biblioteki


Używane książki można czytać, dzięki uprzejmości bibliotek. Te w mojej okolicy są darmowe - wystarczy się zapisać i zwracać książki na czas. To dobry sposób, by znaleźć starocie, które w inny sposób są niedostępne (przeczytałem dzięki temu wiele świetnych komiksów). Bardzo polecam tę metodę na korzystanie z książek używanych przez innych.

Kupno książek używanych


Bardzo wiele książek używanych jest obecnie bardzo tanich. Nie są to może nowości, ale jeśli dobrze poszukać można znaleźć perełki w cenie od 1 do 5 PLN, co oznacza, że niezwykle łatwo jest zamówić ze znanego portalu aukcyjnego dziesięć książek i zapewnić sobie kilka tygodni czytania. Kupiłem w ten sposób wiele książek, po które inaczej bym nie sięgnął. A jeśli w paczce znajdzie się jedna - dwie prawdziwie dobra, cały zakup zwraca się z nawiązką.

Kupno książek nowych


Piszemy o książkach używanych, a ja wyjeżdżam tutaj z nowymi. Już tłumaczę dlaczego. Otóż, jeśli nigdzie nie można znaleźć używanej kopii danej książki (przeważnie nowości), to warto kupić egzemplarz nieużywany, przeczytać go i mieć dużą szansę na odsprzedanie go jako używany (teraz jest przecież "książką używaną", a o nich tutaj piszę). Skoro nie mogliśmy go znaleźć, to nasz będzie jedyny, a zatem możemy nieznacznie tylko obniżyć cenę i mieć dużą szansę na odsprzedaż z niewielką stratą. A jeśli jeszcze kupiliśmy książkę na jakiejś krótkotrwałej promocji, może się okazać, że jeszcze na tym zarobimy.

Sprzedaję wiele książek ze swojej kolekcji - przeważnie po przeczytaniu ich, jeśli uznam, że nie chcę danej pozycji zostawiać. Książki, które sprzedaję można zakupić tutaj - większość z nich jest w świetnym stanie, a część jest prawie nowa. Polecam.

piątek, 1 sierpnia 2025

Auto z wypożyczalni

Wakacje to okres, kiedy częściej niż zwykle wypożyczamy auto. Niezależnie od tego, czy robimy to w kraju, czy też za granicą, czy wypożyczamy na lotnisku, czy w mieście, warto znać jedną zasadę, które może uchronić nas przed dodatkowymi kosztami. A bywa, że koszty te są olbrzymie!

Nie twierdzę, że wszędzie i nie piszę, że zawsze, ale zdarzają się wypożyczalnie (nawet sieciówki), które nie traktują swoich klientów uczciwie. Powiedzmy sobie szczerze - jeśli jesteś turystą w obcym kraju i wypożyczasz samochód, by zwiedzić okolicę na własną rękę, nie ma wielkich szans, byś był dla wypożyczalni klientem, który rokuje na to, że powróci. Nie starają się więc robić dobrego wrażenia z myślą o przyszłości, a raczej wycyckać ile mogą.

I tutaj wchodzi rada - przed wyjechaniem z parkingu, zrób dużo zdjęć samochodu. Zrób zdjęcia lakieru, ze wszystkich stron i udokumentuj każdą rysę. Zrób fotki opon, które pokażą ich zużycie. Zrób zdjęcie wskaźników (w tym wskaźnika paliwa). Obejdź samochód i sfotografuj szyby, nawet jeśli wydaje Ci się, że są ok. Rzecz w tym, że nieuczciwa wypożyczalnia dobrze zna wady swoich aut i potrafi wypunktować je nieświadomemu klientowi. Nie kryj się z robieniem zdjęć - niech już na tym etapie wiedzą, że Cię nie naciągną, to może nie będą próbowali. A jeśli będą - po to Ci dokumentacja. Nawet jeśli czegoś nie zauważysz - jest duża szansa, że załapie się to na jakiejś fotce.