piątek, 1 lipca 2022

Połowa roku

Jesteśmy w połowie roku. Rok ten należy do wyjątkowo ciężkich, ponieważ tym razem łatwo było rządzącym uzasadnić zadłużenie (a przynajmniej tak im się wydawało) i mamy do czynienia z rekordową inflacją. Żywność jest droższa nawet o 20% niż rok temu, a to oznacza kilka zmian dla konsumentów. Nawet, jeżeli jeszcze nie czujesz się zagrożony, sprawdź jak bardzo zmniejszyła się "kwota buforowa" (ile zostaje w Twoim portfelu po wydatkach) - jeśli wynosi mniej niż 10%, pod koniec roku może stopnieć do zera.

Co to oznacza?


Dla tych, którzy ledwo wiązali koniec z końcem i którym nie starczało na nic innego niż jedzenie, oznacza to, że teraz na to jedzenie im już nie starczy. Teraz za tę samą kwotę kupią żywność, która wystarczy na prawie tydzień krócej w skali miesiąca. To bardzo poważna sprawa. 

Co robić?


Przede wszystkim należy kontrolować wydatki, zatem zalecam stworzenie prostego budżetu domowego - w jednej kolumnie wpływy, w drugiej wydatki, z rozpisaniem głównych zakupów. Chodzi o to, by sprawdzić... na co nas nie stać. Na co idzie lwia część kwoty. Jeśli wydajemy na napoje gazowane, wodę w butelkach, słodycze i alkohol - mamy szczęście. Z tych rzeczy możemy zrezygnować, by wystarczyło na jedzenie. Gorzej, jeśli zrezygnowaliśmy z tego wszystkiego podczas poprzednich podwyżek.

W takim wypadku na pierwszy plan przebija się prawdopodobnie mięso. Na szczęście możemy jeszcze zmienić proporcje - zamiast kotleta jakiś gulasz, kawałki mięsa wymieszane z warzywami, zupy na kościach, więcej posiłków wegetariańskich w tygodniu, do mięsa mielonego można dodać mieloną fasolę i z takiej masy robić kotlety mielone czy sosy. 

Jeżeli na liście zakupów pojawiają się gotowe dania (słoiki, tacki, mrożonki), sprawdźmy, czy nie damy rady przyrządzić ich taniej z półproduktów. W większości przypadków dania przygotowane od podstaw w domu będą dużo tańsze i zdrowsze (chociaż trzeba ich zrobić więcej). 

Jedzenie poza domem


Nie muszę chyba dodawać, że przy galopujących cenach nie ma mowy o żadnych restauracjach, kawach na wynos czy zamawianiu jedzenia do domu, prawda? Nawet jeśli pojawi się jakaś nadwyżka, lepiej ją odłożyć, bo widoki na poprawę sytuacji są marne i prawdopodobnie ceny nadal będą rosły. Jeżeli budżet domowy jest na granicy rentowności, to znak, że niebawem z "grupy zero" przejdziemy do "grupy minus" - lepiej być na to gotowym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz