Dzisiaj chciałbym podzielić się osobistym doświadczeniem sprzed kilku dni. Otóż wybrałem się ze znajomymi do sklepów, do których zwykle nie chodzę. Byłem tam dla towarzystwa, ale nie mogłem zauważyć, że ceny większości produktów były wyższe niż te, które znam. Zacząłem się zastanawiać, czy to jakieś lepsze wersje tych samych produktów? Nie. Może ceny są tu po prostu wysokie (to oczywiste). Po przemyśleniach doszedłem do wniosku, że, co zaskakujące, też nie. Tam są po prostu ceny normalne. A ja kupuję zawsze w najniższych możliwych. Tak komponuję menu i odwiedzam kilka sklepów, by zakupy robić jak najtaniej. Oszczędzam w ten sposób 10-20% (nie licząc specjalnych promocji).
Kolejną rzeczą, która mnie zastanowiła jest ta, dlaczego ich rachunek za zakupy jest o tyle wyższy niż mój. To nie były jakieś szczególne zakupy, robione na wyjazd czy imprezę - ot sprawunki dla domu na cały tydzień. Postanowiłem przyjrzeć się zakupom i porównać różnicę.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to sam skład zakupów. Około połowę kwoty stanowiły słodycze i napoje (których właściwie nie kupuję wcale - tyle co dla gości). Reszta to w dużej mierze dania gotowe (ja w zasadzie z nich nie korzystam - kupuję składniki, z których coś przyrządzam - smaczniej i znacznie taniej).
Były także produkty, za które płacę więcej:
- Pieczywo - lubię dobry chleb, ale kupuję go na wagę, już pokrojony i zawsze tylko kilka kromek - tyle ile na pewno zjem jednego dnia. Następnego znów idę po pieczywo, więc nie musi być paczkowane i z długim terminem przydatności - zawsze jem świeże.
- Mięso - podobnie. Poza tym staram się brać surowe kawałki na wagę, a nie przetworzone, zamarynowane i zapakowane próżniowo.
- Wędliny - kupuję mało, jedynie to, co zjem danego dnia. Mogą więc być lepszej jakości, bo biorę tylko 5 plasterków.
- Warzywa - tych kupuję znacznie więcej i tylko kiedy są dobrej jakości. Cena gra rolę drugorzędną. To one są podstawą różnych dań, które znajomi kupują już w słoiczkach. Więc w zasadzie wychodzi dużo taniej, bo w cenie słoiczka sosu mogę go zrobić cały gar i to bez konserwantów.
- Jaja - to akurat przykład nie tej konkretnej sytuacji, ale tutaj nastąpiła pewna zgodność - jajka, podobnie jak moi znajomi, kupuję dobrej jakości, z wolnego wybiegu. Nie chodzi o aspekt "męczenia kur w nieludzkich warunkach", ale po prostu o smak.
I tutaj nadchodzi czas na refleksję na temat plusów i minusów. Można postrzegać jako minus fakt, że gdy wszedłem do normalnego sklepu, odniosłem wrażenie, że wszystko jest drogie. To przecież nie jest "normalne". Tak właśnie widzieli to moi znajomi, kiedy podzieliłem się swoim spostrzeżeniem. A jednak mnie udało się dostrzec plus tej sytuacji - z powodu takiej różnicy w cenie, nie miałem ochoty kupić niczego, po co kiedyś (gdy nie oszczędzałem i nie zastanawiałem się), sięgnął bym bez namysłu. A, jak się okazuje, wcale nie są mi te rzeczy potrzebne. Zatem to, co dziwaczne w oczach moich znajomych, okazało się przydatne dla domowego budżetu. Nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni.
racja. Zgadzam się
OdpowiedzUsuń