Ostatnio przekonuję się ile można zaoszczędzić tylko dzięki temu, że codziennie (zamiast na przykład raz w tygodniu) robię zakupy. Powodów takiego stanu jest kilka, a rezultaty są zadziwiające. Wydawałoby się, że planowe zakupy dają najlepszy efekt, a jednak warto zwiększyć ich częstotliwość, by uzyskać jeszcze lepszy wynik. Oczywiście nadal istnieje część produktów, które należy mieć spisane na kartce, jednak przekonałem się, że warto na kartce umieszczać produkty wraz z informacją na kiedy ostatecznie ich potrzebujemy, by nosić tą samą kartkę przez kilka dni i trafić najlepszą cenę. Chodząc bowiem po zakupy codziennie widzimy zmiany cen, często z powodu obniżek, które trwają jedynie jeden dzień.
Wiele sieci supermarketów (lub hipermarketów) wyprzedaje także towar z krótkim terminem do spożycia. W zaufanym sklepie można trafić obniżki nawet do 70% na mięso i wędliny, z terminem jednodniowym. Robiąc zakupy codziennie, zawsze znajdziemy taki produkt i możemy kupić porcję, którą zjemy właśnie w ciągu jednego dnia, a więc w terminie przydatności. Na promocji tego typu jeszcze nie trafiłem na nic nieświeżego, mimo iż po normalnej cenie zdarzyło mi się nie raz (szczególnie drób jest obciążony tą "klątwą"). Ponadto takie produkty umieszczone są w jednym miejscu, co znacznie skraca czas potrzebny na zrobienie zakupów. Kupując raz na tydzień trudno trafić na wędliny, które w promocji miałyby aż tak długi termin przydatności.
Inną, niebagatelną zaletą częstych zakupów jest to, że lepiej orientujemy się w tym, co mamy w lodówce, a więc mniej wyrzucamy. Kupując codziennie jesteśmy w stanie lepiej oszacować ilość produktów, które zużyjemy. Do tego codzienne zakupy pomagają na uodpornienie się na promocje i opatrzenie z towarem co pozytywnie wpływa na rozsądek zakupowy. Kupując mniejsze ilości możemy też popróbować rzeczy, których dotychczas nie próbowaliśmy, nie będąc zmuszanym do zakupu większej ilości przed spróbowaniem, pamiętając, ze jak zasmakuje, to jutro będzie można dokupić.
Oczywiście codzienne zakupy wymagają więcej wolnego czasu (choćby z uwagi na samo dojście / dojazd do sklepu), jednak wiele osób dysponuje tym czasem, często marnując go przed telewizorem (nie mówię, że telewizja jest zła - pozwala się zrelaksować, nie myśleć o niczym - to jest często najpotrzebniejsze po pracy). Warto więc wyrobić w sobie nawyk codziennych zakupów i samemu sprawdzić jak to wpłynie na stan portfela.
Dla mnie właśnie czas spędzony na odstaniu w kolejce w sklepie jest nie do przecenienia, mimo że większość sklepów mam po drodze z biura... częstsze zaglądanie do sklepu zostawiam tylko na ostateczność, kiedy czegoś pilnie zabraknie i nie mam w zapasie (rzadkość).
OdpowiedzUsuńNie wiem w jakim znaczeniu działa na ciebie codzienna wizyta w sklepie, że uodparniasz się na promocje, ja ze swojej strony widzę prostą zależność mniej wizyt w sklepie = mniej niepotrzebnie wydanych pieniędzy na pierdoły i lepsza kontrola zawartości lodówki. Każdy widzi to jak chce ;)
Nigdy nie byłem specjalnie podatny na promocje, ale teraz, kiedy widzę, że jakaś promocja jest codziennie, w niemal każdym sklepie, to promocje nie wydają mi się tak atrakcyjne.
UsuńNa pierdoły nie wydaję już od dawna...
To ciekawe podejście do zakupów i niewątpliwie ma swoje zalety, o czym wspominasz. Jednak dla mnie codzienne zakupy to byłby prawdziwy koszmar. Zamiast tego wybrałem następujące podejście do tematu. W piątek zbieram ulotki sklepowe i w oparciu o najlepsze promocje ustalam jadłospis na cały tydzień. Dodatkowo kupuję w większych ilościach towary o długim okresie przydatności do spożycia, a które akurat są w promocji. Oczywiście w tym wszystkim najważniejsze jest umiejętne odróżnienie promocji od pseudo promocji o czy pisze w artykule Czy Ty też dajesz się nabrać na te promocje
OdpowiedzUsuńMyślałem o tym, próbowałem - nie działa. Lepszym rozwiązaniem jest kupowanie z krótkim planowaniem niż ustalanie jadłospisu z góry, bo czasem coś wyskoczy, gdzieś się pójdzie, ma się gości i plan długofalowy bierze w łeb. Im mniej produktów zakupionych tym większa szansa, że kupi się to na co się akurat ma danego dnia ochotę.
UsuńA w kwestii nabierania się na promocje - patrzę tylko na cenę za jednostkę, nie zwracając większej uwagi na to, czy towar ma oznaczenie "promocja", bo - tak jak piszesz - można się na tym przejechać. W większości przypadków napis "Promocja" mówi prawdę, jednak nie zawsze. No i często cena za jednostkę produktu jest źle przeliczona (nagminnie przy puszkach i słoikach).
W gazetki w ogóle nie ma co wierzyć. Część się sprawdza, części towarów nie ma wcale, albo jest ich tak mała ilość, że "wychodzą" w ciągu pierwszych godzin od rozpoczęcia akcji. To ślepa uliczka.