Przyglądając się rynkom pracy w naszym pięknym kraju, zastanowiło mnie to, że pracodawca często wymaga od pracownika więcej, niż wynikałoby to z umowy, a nierzadko więcej, niż wynikałoby to ze zwykłej przyzwoitości. Sytuacja ta wynika z oczywistego faktu - pracodawca próbuje wycisnąć z pracownika jak najwięcej i jedynym na to sposobem jest według pracodawcy zwiększenie wymiaru godzinowego. Często odbywa się to przez zarzucenie pracownika taką ilością zadań, by ten bez wytchnienia harował przez swoje etatowe osiem godzin, a jeśli nie zdąży czegoś zrobić, musiał zostać dłużej lub wziąć robotę do domu. Oczywiście nadgodziny nie są płatne - wmawia się pracownikowi, że musi pracować dłużej, gdyż nie wyrabia się w czasie. To, poza zmęczeniem, znużeniem, dodatkowo wywołuje stres. Oczywiście jest pewna grupa ludzi, która wydajniej pracuje w stresie, jednak jest to zdecydowana mniejszość. Pozostali pracownicy pod wpływem stresu zaczynają popełniać błędy, a ich wydajność spada. Można jednak próbować przywrócić normalną sytuację, zarówno będąc pracodawcą (zwiększyć wydajność pracowników nie zwiększając godzin pracy), jak i pracownikiem (popracować nad swoją wydajnością. Spróbuję tu dzisiaj rozwinąć problem.
Po pierwsze należałoby rozróżnić cztery podstawowe grupy pracowników.
- Pracoholicy i ludzie, którzy właściwie pracują dopiero pod presją czasu. Ci świetnie się czują dając z siebie wszystko, zwiększając godziny pracy i spędzając urlop za biurkiem. Ci nie potrzebują zwiększać swojej wydajności - wystarczy zwykły odpoczynek pomiędzy jedną zmianą a następną, a i to nie zawsze. Ten tekst nie przyda im się.
- Osoby, którym nie zależy, gdyż ich stanowisko jest bezpieczne. Są to osoby przeważnie zatrudnione po znajomości, w państwowych instytucjach, urzędach itp., charakteryzujące się tym, że generalnie się w pracy nie przemęczają, a pracodawca nie jest zainteresowany zwiększeniem ich wydajności. Tych osób także ten tekst nie zainteresuje.
- Osoby, które pracują na etatach, na szeregowych stanowiskach (w większości przypadków), od których pracodawca wymaga coraz to bardziej niewiarygodnych rzeczy i które spędzają w pracy coraz więcej czasu, nierzadko będąc wypalonymi. Część z nich być może poniższy tekst zainteresuje, gdyż wierzą, że zwiększenie wydajności sprawi, że pracodawca znów spojrzy na nich przychylnie i ograniczy obowiązki do rozsądnego poziomu. Oczywiście należy założyć, że pracodawcy właśnie na tym zależy i jest dość rozsądny.
- Osoby, które prowadzą własną firmę. Te osoby często pracują dłużej, gdyż ich wydajność faktycznie spada i w tym samym czasie wykonują coraz mniej pracy. Tym osobom zwiększenie wydajności przyda się najbardziej, gdyż z pewnością zmniejszy ilość czasu poświęcanego pracy. Oni szczególnie powinni przeczytać ten tekst.
Poza tymi grupami, są jeszcze pracodawcy. Niestety, często los pracowników niewiele ich obchodzi i, paradoksalnie, niewiele obchodzi ich także wydajność. Zarzucają pracownika bzdetami, które często są czasochłonne, ale w żaden sposób nie wykorzystują kreatywności czy umiejętności pracownika, jednocześnie cały czas wymagając, by swoje obowiązki wykonywał na tym samym poziomie. Będąc pracodawcą wystarczy rozsądnie dysponować pracownikami i nie przemęczać ich oraz oczywiście jak najlepiej wykorzystywać indywidualne zdolności, zamiast rozdzielać zadania po równo. "Po równo" to nie zawsze "sprawiedliwie". Tak w przypadku obowiązków jak i w przypadku wynagrodzenia.
A teraz wróćmy do pracowników i ich pracą nad zwiększeniem własnej wydajności.
Otóż większość ludzi uważa, że jest skazana na pracę pięć dni w tygodniu (i tutaj akurat mało kto się myli), a pomiędzy tymi dniami wystarczy odpocząć. Otóż sam odpoczynek nie wystarczy - jedynie odpoczywając pomiędzy dniami spędzonymi w pracy sprawiamy, że nasza wydajność spada z dnia na dzień. Prawdziwym remedium na spadek wydajności jest oderwanie się od codzienności, relaks i prawdziwe odzyskiwanie sił.
Jak jednak relaksować się wydajnie, by faktycznie oderwać się od codzienności?
Z pewnością nie wystarczy powrót do domu, padnięcie przed telewizorem, spożycie byle jakiej kolacji i pójście spać z wizją pobudki skoro świt i powrotu do kieratu. Za relaks trzeba zabrać się inaczej.
Aby relaks był efektywny, należy sprawić, by był wyjątkowy. Nie chodzi mi o to, by za każdym razem było to coś innego, ale ważne, by było to coś, co ma się dla siebie, sprawia przyjemność i pozwala oderwać się od codzienności. Dobrze także, gdyby był to jakiś rytuał. Tak, by nasz organizm rozpoczynając tę czynność, samoistnie wprowadzał się w stan relaksu. Co to może być? Dla każdego coś innego - w końcu na tym polega wyjątkowość tej techniki.
Dla niektórych może być to gotowanie lub majsterkowanie - coś, co nie jest odpoczynkiem, ale pozwala skierować umysł na inne tory. Dodatkowo, w przypadku gotowania efektem jest posiłek, który można spożyć w iście świątecznej atmosferze, z żoną, butelką wina, eleganckim strojem i wszystkimi dodatkami. Po takim wieczorze, wracając do pracy poczujemy się, jakby zaczął się zupełnie nowy okres. Jeden taki wieczór w środku tygodnia i poczujemy się jak po weekendzie. Wprowadzeniem może być na przykład podkład muzyczny, który włączamy przed rozpoczęciem czynności. Warunkiem jest oczywiście to, że lubimy gotować...
Dla innych może to być godzina z książką w pokoju wypełnionym zapachem kadzidła. Rozpalając kadzidło przygotowujemy się na relaks, a nasz organizm znający tę procedurę już zaczyna się odprężać. Jeśli lubimy czytać, to będzie to dobry sposób nie tyle na odpoczynek, ale własnie na zrelaksowanie się i oderwanie od codzienności.
Dla mnie takim rytuałem było zapalenie cygara. Palenie cygar wymaga spokoju, określonej ilości czasu i niesamowicie odpręża. Do tego książka (ewentualnie audiobook) i relaks gotowy. Przy tym w przypadku tego typu czynności nie potrzeba dodatków w postaci przygotowywacza, bo sama czynność jest silnie zrytualizowana. Jeśli ktoś chciałby spróbować, ale nie wie jak się do tego zabrać - tutaj znajdzie rozwiązanie.
Ale sposobów może być wiele - sport, muzyka symfoniczna, teatr, spotkania jakiegoś interesującego klubu, masaże a nawet spacery.
Co jeszcze jest ważne? Otóż to, by czynność ta była cykliczna, by przyzwyczaić organizm do naszej metody relaksacyjnej. Wtedy działa najlepiej. Jeśli dana metoda nam się znudzi (a kiedyś to zapewne nastąpi), możemy zastąpić ją inną. Ważne jednak, by znów dać sobie czas na przyzwyczajenie się do nowego rytuału i dać mu działać.
Jeśli uważasz, że nie masz czasu na takie pierdoły, to masz rację - nie masz, bo marnujesz go w pracy! A gdy zastosujesz te rytuały, sukcesywnie zmniejszysz ilość czasu, którą musisz spędzać na zadaniach służbowych. Nie wiem jak Wy, ale ja wolę zapalić cygaro niż spędzać ten dodatkowy czas w biurze. i Wam też polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz