Jak wiadomo gorący posiłek w ciągu dnia to sprawa bardzo ważna, szczególnie (choć nie tylko) zimą. Jedzenie na mieście jest jednak droższe niż w domu. Nie ważne co mówią - że lunch w happy hour to tylko 15 PLN, że są restauracje, w których jedzenie jest tanie. Tak na prawdę, każdy posiłek przygotowany na mieście musi przynieść zysk kucharzowi - nie ma w tym nic złego. Jeśli jednak chcemy zaoszczędzić, na co dzień to my powinniśmy być kucharzem.
Przyjrzyjmy się tradycyjnemu daniu, lubianemu przez chyba każdego Polaka - schabowemu z ziemniaczkami i marchewką. Mięso kosztuje (zawsze jest jakaś promocja, czy to na schab środkowy, czy karkowy) około 12 PLN/kg. Z takiego kawałka wychodzi sześć na prawdę dużych kotletów. Czyli jeden duży kotlet to 2PLN. Ziemniaki to 1,60 PLN/kg, a porcja to jakieś ćwierć kilo, czyli 0,40 PLN. Do tego marchewka, którą można kupić już za 0,80 PLN/kg. Solidna porcja marchewki to ćwierć kilo, zatem dodajemy 0,20 PLN. Główne składniki kupimy więc za 2,60 PLN. Do tego doliczyć trzeba oczywiście wodę, przyprawy, zasmażkę do marchewki, gaz, na którym ugotujemy potrawy... ale nawet jeśli na to wszystko przeznaczymy kolejną złotówkę, wszystkie ceny zaokrąglając w górę, to cena takiego posiłku nadal będzie o wiele niższa od restauracyjnej. A większości moich znajomych wydaje się, że nie da się ugotować nic tańszego niż przysłowiowa dycha.
To samo z innymi potrawami, które jadamy przeważnie w restauracji. Żeby zjeść dobre spaghetti wystarczy tylko dobry przepis.
A jeśli nie chce nam się gotować, a chcemy zjeść coś na ciepło, zawsze można udać się po kurczaka z rożna. Pod koniec dnia pracy punktu z kurczakami, takie danie sprzedawane jest za ułamek ceny. Nie dlatego, że coś z nim nie tak, ale dlatego, że nie powinno zostać na następny dzień. Ostatnio jadłem kurczaka w cenie 1,40 PLN za "ćwiartkę" - dobry, tani, ciepły posiłek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz