sobota, 31 sierpnia 2013

Zakład Utylizacji Szmalu?

Pan Piotr Najzer w kolejnym inspirującym przemówieniu. Tym razem na jego widelcu Zakład Ubezpieczeń Społecznych i ile do niego dokładamy.



Nie weryfikowałem danych, ale zakładając, że średnia wypłata oznacza kwotę brutto i że pracodawca nie ponosiłby już żadnych dodatkowych kosztów (które jak wiemy ponosi i to nie małe - jak pokazuje poprzedni filmik), to 3600 PLN/pracownika/m-c razy 46 000 pracowników razy 12 miesięcy w roku to prawie 2 mld PLN rocznie (przy 50 mld na wypłacenie emerytur i rent). To kwota, która znika tylko na wypłaty dla zatrudnionych urzędników (nie licząc wspomnianych ciastek, soków, prądu, telefonów, kosztów budowy i utrzymania budynków, opłat, mediów itp.).  

Rzeczona kwota - trochę ponad 1000 PLN, to tylko kwota, jaka idzie na ZUS z tytułu składek, a jak wiemy lwia część podatków (ponad drugie tyle - według informacji zawartej w filmiku) także trafia w tą studnię bez dna - gdyby ZUS zlikwidować w kieszeniach Polaków zostałoby nie trochę ponad 1000, a średnio ponad 2000 PLN miesięcznie (gdyby dotacja na ZUS z podatków została zwrócona podatnikowi). 

Czy na pewno nie lepiej byłoby samemu odkładać na emeryturę te pieniądze, gdyby państwo ich nam nie zabierało? Czy nie opłacałoby się zrezygnować z płacenia składek i utrzymać emerytów w swojej rodzinie?

Do tego wszystkiego - pomyślcie o tym, że taka kwota odkładana na konto przez 40 lat, przynosi niemałe odsetki. Nawet przy średnim oprocentowaniu konta, same te odsetki, wypłacane co miesiąc byłyby wyższe niż średnia emerytura wypłacana przez ZUS. A wkład, który nienaruszony byłby na koncie (w końcu wydajemy jedynie odsetki), po śmierci byłby dziedziczony przez nasze dzieci. Każde następne pokolenie miałoby łatwiejszy start, bo zaczynałoby w miejscu, gdzie skończyliby rodzice czy dziadkowie.

Jeśli odłożymy na koto ten 1026 PLN, o którym mowa w filmiku i odkładać będziemy co miesiąc, a konto oprocentowane będzie na 3% w stosunku rocznym, to po 40 latach oszczędzania na koncie będziemy mieli nie pół miliona, a prawie 950 000 PLN. Miesięczna kwota odsetek od tej sumy (nadal 3% rocznie) to trochę ponad 2350 PLN. Taką emeryturę moglibyśmy sami sobie wypłacać co miesiąc, nie naruszając wpłaconych pieniędzy.

piątek, 30 sierpnia 2013

(Nie) marnowanie jedzenia - 10 porad

Dość oczywistym faktem jest to, że najłatwiej nam zaoszczędzić na rzeczach, na które najwięcej wydajemy. Na czymś, na co nie wydajemy ani złotówki w oczywisty sposób zaoszczędzić się nie da, jednak na czymś, co kupujemy niemal codziennie można poczynić niemałe oszczędności. Analizując swoje wydatki, doszedłem do wniosku, że najwięcej wydaję na jedzenie. Jestem pewien, że większość z czytelników spotka się z takim samym wnioskiem, po przeanalizowaniu swoich wydatków. Rozwiązanie jest proste - wyrzucać mniej jedzenia, co pozwoli na mniejszą ilość zakupów spożywczych.

Faktem jest bowiem, że wyrzucamy znaczną część produktów, które kupujemy. Od 10% aż do 30% naszych zakupów ląduje w śmieciach i nie są to liczby przesadzone. A skoro tak, to moglibyśmy taką właśnie kwotę zaoszczędzić. Czy to mało? Jeśli wydajemy na produkty żywnościowe 1000 PLN miesięcznie, 10% do 30% daje średnio 200 PLN oszczędności miesięcznie. To kwota, o którą warto powalczyć. Ja stosuję szereg zasad.
  • Po pierwsze robiąc zakupy nie planuję ich na długi czas. Nigdy nie wiem, na co będę miał ochotę a na co nie, więc zakupy, które mają starczyć na dłużej niż tydzień absolutnie odpadają. 
  • Po drugie kupuję tylko takie ilości danego produktu, które z całą pewnością zjem (wyjątkiem są kasze, makarony i inne produkty o długim terminie przydatności i nieskomplikowanych warunkach przechowywania.
  • Po trzecie, jeśli kupuję coś, czego nie próbowałem, staram się kupić niewielką ilość (choćby była promocja), gdyż nie wiem, czy będę tego produktu używał. Dokupić zawsze można, zwrócić już nie.
  • Po czwarte, staram się nie otwierać zbyt wielu opakowań na raz. Niestety jeśli nastawiamy się na oszczędzanie, lepiej jest "dojadać" to co już napoczęte, niż jeść wszystko na raz a resztki wyrzucać. Nie zawsze można jeść jedynie to, na co się ma ochotę, ale przecież co się odwlecze...
  • Po piąte, gotując zawsze lepiej ugotować mniej niż więcej. Nie znaczy to, że mamy przymierać głodem - mniejsza porcja oznacza brak resztek, a zatem zmniejsza ryzyko popsucia się potrawy, która w wyniku tego trafi do kosza.
  • Po szóste - trzeba umieć wykorzystać resztki, jeśli już jakieś zostaną. Dobrym pomysłem jest jajecznica, do której możemy skroić i wrzucić niemal każdą pozostałość obiadową. Istnieją też specjalne przepisy na dania z resztek obiadowych.
  • Po siódme, warto wiedzieć jak takie pozostałości przechowywać i ile mogą leżeć w lodówce. 
  • Po ósme, należy pamiętać, by wybierać do potraw surowce, o które w danym okresie najłatwiej i są najtańsze. W lecie nie warto na przykład jeść mrożonych warzyw (w tym dań typu "warzywa na patelnię"), gdyż świeże witaminy są w niewiarygodnie niskich cenach. Takim prostym, smacznym i tanim daniem z warzyw jest na przykład leczo.
  • Po dziewiąte - okres letni, gdy warzywa są tanie, warto wykorzystać na zrobienie tanim kosztem własnych mrożonek i przetworów, którymi zajadać się będziemy w zimie. Bezpłatnie.
  • Po dziesiąte - jako że jedną z częściej wyrzucanych grup produktów jest pieczywo, warto pamiętać, by nie kupować go w nadmiarze, oraz o tym, że jeśli się zeschnie można je odświeżyć
To są moje sposoby, dzięki którym udaje mi się zaoszczędzić właśnie około 200 PLN miesięcznie. Oznacza to, że przynajmniej dwa miesiące w roku jem za darmo.

sobota, 24 sierpnia 2013

Różnica między tym ile zarabiamy a tym ile wpływa nam na konto

Pisałem już o tym niejednokrotnie - tutaj garść faktów przedstawionych jasno i prosto, dla najniższej krajowej oraz dla średniej płacy w Polsce.


Na koniec trzeba dodać - warto by zagłosować na partię, która zniesie ZUS (żeby każdy na własną rękę mógł zadbać o emeryturę - istnieją najróżniejsze instytucje finansowe, dzięki którym można skuteczniej niż w ZUSie zadbać o swoją przyszłość) i sprawi, że służba zdrowia będzie płatna, lecz dobra i każdy sam będzie mógł wybrać sobie lekarza, opłacając wybrane ubezpieczenie w prywatnych klinikach i szpitalach, zamiast być zmuszonym do korzystania z ubezpieczenia zwanego NFZ, które działa źle, bo jest przymusowe, a zatem nie musi przejmować się jakością.

piątek, 23 sierpnia 2013

Tanie wino jest dobre, bo jest dobre i tanie...

Oszczędzając nie musimy sobie wszystkiego odmawiać - śmiało możemy raczyć się dobrym winem, pod warunkiem, że świadomie uda nam się zaoszczędzić na jego zakupie. Aby to jednak zrobić, warto dowiedzieć się jakie wino, gdzie i za ile warto zakupić. Z pomocą przychodzi nam najnowszy numer "Przekroju", w którym zawarto proste porady co i w jakiej cenie kupić. Postanowiłem uzupełnić te informacje o własne doświadczenia i opublikować w niniejszym wpisie. Jeśli ktoś ma więcej doświadczeń, zachęcam do podzielenia się nimi w komentarzach.

Przede wszystkim w supermarketach kupujemy wina tanie, nie ma więc sensu interesowanie się ofertą powyżej 30 PLN, gdyż te droższe wina można nabyć w fachowym sklepiku, w którym obsługa doradzi nam fachowo, a różnica w cenie będzie niewielka. Koncentrujemy się więc na przedziale 10-20 PLN (w niektórych przypadkach do 30 PLN). Teraz pozostaje nam dowiedzieć się, gdzie robić jakie zakupy.

Według Przekroju, pierwsze miejsce ma hipermarket Leclerc, gdzie najlepiej kupować wina francuskie, w przedziale do 30 PLN (białe: Muscadet, Sylvander, Pinot Blanc; czerwone: Bordeaux, Cotes du Rhone). Zainteresowania godnymi trunkami są także wina portugalskie i hiszpańskie. Zupełnie natomiast nie warto kupować win z Włoch i Niemiec. Sam kupuje wino w hipermarkecie na Warszawskim Ursynowie - tam wybór jest naprawdę imponujący (każdy sklep w sieci zaopatruje się samodzielnie). Przeważnie jednak , jako że nie gustuję w winach z Francji, kupuję tam wina z Południowej Ameryki - także są w przystępnych cenach. 
Drugie miejsce ma Marks & Spencer, w którym nigdy się nie zaopatrywałem, więc własnego zdania nie mam. Podobno warto tam zakupić wina z Australii, Nowej Zelandii, RPA czy Argentyny. Tutaj produkty są dobrze wyselekcjonowane, a do tego świetnie oznakowane. Dodatkowy atut to promocje - sześć butelek (mogą być różne) to zniżka 15%, a wina miesiąca sprzedawane są z 30% rabatem, przy czym zniżki się sumują.
Często natomiast zaopatruję się w Biedronce, gdzie średnie ceny są jeszcze niższe (i warto kupować właśnie te najtańsze wina). Tutaj królują wina Portugalskie (ojczyzna spółki) a także Hiszpania i Francja. Oferta często się zmienia i da się zakupić niezłe wina nawet poniżej 10 PLN (za 9,99). Nie warto natomiast czytać biedronkowych gazetek, gdyż nie znajdziemy tam rzetelnych informacji.
Lidl także nie jet mi obcy. W ostatnim czasie dział z winami uległ znaczącej poprawie w kwestii jakości trunku i prezentacji butelek. Należy jednak wystrzegać się win butelkowanych w Niemczech - wystarczy sprawdzić etykiety. Można trafić bardzo ciekawe produkty w dobrych cenach.
Tesco posiada ciekawą serię Tesco Simply (moje ulubione Pinotage należy właśnie do tej serii) oraz Tesco Finest (wina nieco droższe, ale także sprawdzone). Warto także zwrócić uwagę na ofertę promocyjną (nawet 30%) oraz oferty specjalne w stylu "2 za 1" czy "3 za 2" - w tych ofertach trafiają się prawdziwe perełki (szczególnie jeśli importerem jest Tesco - warto sprawdzić na etykiecie). Sam kupuje tam czerwone wina Greckie (Imiglikos Nemea Kourtaki|) i Hiszpańskie. Nie warto interesować się natomiast tanimi winami z Bułgarii czy Węgier.
Carrefour - tu nie kupuję (choć mam najbliżej), gdyż dobre wina jedynie się "zdarzają". Podobno najlepszymi winami z tej sieci są importowane przez Carrefour wina Francuskie (w tym Bordeaux).
Alma - w okolicy brak, więc bywam rzadko. Przydatnym gadżetem są dotykowe ekrany informacyjne, dzięki którym dowiemy się jakie wino pasuje do dzisiejszego obiadu. Większosć win ma jednak wysokie ceny.
Auchan - Tych win lepiej unikać. Wyjątkiem są niektóre wina Francuskie w przedziale cenowym 20-30 PLN.
Piotr i Paweł - Elegancki sklep, a więc i ceny nieco wyższe. Godne zainteresowania są Hiszpańskie wina z serii The Tapas Wine Collection (ok 25 PLN). Na pozostałej ofercie nie zaoszczędzimy.

Mam nadzieję, że artykuł pomocny. Przyznaję, że w dużej części "zerżnięty" z Przekroju, gdyż mam własne doświadczenia jedynie z częścią sklepów, a i te w dużej mierze pokrywają się z danymi z artykułu. 

niedziela, 18 sierpnia 2013

Nagrody

Jakiś czas temu pisałem o pozytywnym wpływie karania się, a dzisiaj chciałem pokazać, że można także postępować w sposób wręcz odwrotny, a także łączyć metodę kija z metodą marchewki w bardziej skuteczną metodę kija i marchewki.

Na czym miałby taki zabieg polegać? Ano na tym, by czuć, że nasze oszczędzanie coś nam daje. Powiedzmy, że założyliśmy konto oszczędnościowe, na które wpłacamy co miesiąc to, co uda nam się zaoszczędzić na zakupach, czasem odmawiając sobie jakiejś przyjemności. Pieniążki wpływają, stan konta powiększa się, oszczędności się mnożą, ale co z tego, jeśli wiemy, że nie możemy z nich skorzystać? W celu zwiększenia atrakcyjności oszczędzania możemy ustanowić nagrodę dla samych siebie za pewne osiągnięcia w oszczędzaniu. Przykładowo, za każdym razem, kiedy uda nam się zaoszczędzić 5000 PLN, kupujemy bilety do teatru czy do opery. W ten sposób mamy przyjemność, a zatem tym usilniej oszczędzamy, by jak najszybciej przekroczyć kolejny próg. 

Oczywiście nagrodą może być także coś innego - każdemu według potrzeb.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Codzienne oszczędzanie by związać z końcem koniec

Jest kryzys. Wszystkim wiedzie się coraz gorzej - to zauważyli prawie wszyscy. Oczywiście od każdej reguły są wyjątki - zdarzy się grupa osób, która stwierdzi, że właśnie znalazła lepsza pracę, więc z ich punktu widzenia jest lepiej niż było, ale generalnie - nie jest. Coraz więcej osób myśli o tym, by zmniejszyć codzienne wydatki, ale zauważyłem, że wiele osób zupełnie sobie z tym nie radzi. To nie takie skomplikowane i warto zadać sobie odrobinę trudu - szczególnie teraz - by zmniejszyć wydatki. Zacząć należy oczywiście jak zawsze od zorientowania się na co wydajemy. Postanowiłem, na przykładzie problemów moich najbliższych znajomych, omówić miejsca, w których bezboleśnie możemy zaoszczędzić. O kilku z tych spraw już pisałem, ale warto to odświeżyć i zebrać razem.

  • Konta bankowe - warto sprawdzić, czy nasz bank nie wprowadził opłat, które niepostrzeżenie ponosimy. Opłat za prowadzenie rachunku, za obsługę karty. Na rynku finansowym wciąż są dobre, bezpłatne konta - warto pomyśleć o zmianie rachunku, jeśli dotychczasowy stał się zbyt drogi.
  • Telefon - zadziwiające, ale wielu moich znajomych posiadających telefon komórkowy przepłaca, bo ma tę samą taryfę od lat. Warto skontaktować się z operatorem i renegocjować warunki (jeśli mamy do tego prawo) zamiast dać się nabierać na coraz to nowsze, niepotrzebne aparaty, przedłużając bezmyślnie umowę. Warto też rozważyć pozbycie się jednego z telefonów, jeśli posiadamy ich kilka. Można też zastanowić się, czy w dobie komórek, które mają darmowe lub prawie darmowe połączenia racjonalnym jest posiadanie coraz rzadziej używanego telefonu stacjonarnego.
  • Telewizja - doczekaliśmy się rewolucji w tej dziedzinie. Osoby posiadające abonament kablówki (szczególnie te o podstawowym profilu) mogą z powodzeniem zrezygnować z niego i przerzucić się na dobrej jakości ogólnie dostępną telewizję darmową.
  • Samochód - mieszkańcy dużych miast szczególnie nadużywają tego coraz droższego luksusu. Jeśli ktoś mieszka w dużym mieście i danego dnia nie potrzebuje kilkukrotnego przemieszczania się po mieście, z powodzeniem może skorzystać z autobusu, tramwaju czy metra (w zależności od możliwości). Zanim stwierdzicie, że to bluźnierstwo, uświadomcie sobie, że oszczędności z tego tytułu to nie tylko paliwo, ale także amortyzacja - szczególnie w przypadku starszych aut - naprawy, opony, olej - to wszystko koszta. A w Warszawie kwartalny bilet to tylko 250 PLN. Podsumujcie ile kosztuje Was użytkowanie samochodu przez ten czas i sami podejmijcie decyzję. Na prawdę niewiele jest przypadków, gdy samochód jest niezbędny. 
  • Krótkie dystanse - dalszy ciąg poprzedniego punktu. Jeśli dystans, który mamy przebyć ogranicza się do jednej dzielnicy lub kilkuset metrów, wybierzmy spacer lub rower - nie wszędzie trzeba się spieszyć. Czas to pieniądz tylko, jeśli z niego produktywnie korzystasz. Wyjście z domu nawet pół godziny wcześniej nic Cię nie kosztuje, szczególnie jeśli ten czas i tak zamierzasz przesiedzieć przed telewizorem.
Warto sobie uświadomić, że jeśli zarabiasz 100PLN dziennie, to oszczędność każdej stuzłotówki to jeden dzień wolny od pracy (możemy wziąć bezpłatny urlop i nic nas to nie będzie kosztować).